Wrooklyn Zoo (2024) - recenzja i opinia o filmie [Kino Świat]. Twórca "Ślepnąc od świateł" odleciał
Krzysztof Skonieczny przed nakręceniem „Wrooklyn Zoo” miał już na koncie pełnometrażowy film, ale przyznam się bez bicia, że jego nazwisko zapadło mi w pamięć dopiero po znakomitej ekranizacji „Ślepnąc od świateł". Na jego nowy film szedłem więc z bagażem – być może niepotrzebnie – wygórowanych oczekiwań.
O filmie przed premierą zwykło się mówić jak o „Romeo i Julii" na polskiej ziemi. A dokładniej na ziemi wrocławskiej, bo to właśnie Wrocław jest tutaj cichym bohaterem i areną kolejnych zdarzeń napędzanych przez nieco teledyskowo zrealizowany montaż doskonale oddający tempo wydarzeń i nadchodzącego rollecoastera uczuć. Wręcz czujemy, że za chwilę wszystko wywróci się do góry nogami, zabierając widza na niezapomnianą wycieczkę po miejskiej dżungli.
Można zachwycić się niezwykle oryginalną i odważną wizją, która miesza lata 90. ze współczesnością, napędzaną świetną ścieżką dźwiękową, w której techno wącha się z hip-hopem, rockiem i folklorem. Pomagają w tym wszystkim nieznani szerszemu gronu widzów aktorzy, bardzo dobrze odnajdujący się w swoich rolach, co zresztą nie jest w produkcjach Skoniecznego żadną nowością, bo przecież głównego bohatera w „Ślepnąc od Świateł” również grał naturszczyk. Co więc "nie pykło"? Dajcie mi jeszcze chwilę.
Wrooklyn Zoo (2024) - recenzja i opinia o filmie [Kino Świat]. "Normalnie o tej porze wożę się po mieście"
Mateusz Okuła to filmowy Kosa, fan deskorolki, dragów i szybkiego seksu, który właśnie kończy liceum. W rolę Zory z kolei, Romki o pięknym głosie zmęczonej nakazami rodzinnymi wpisującymi kobietę w pewien stereotyp, z uczuciem i energią wciela się Natalia Szmidt. Jak się domyślacie jest to właśnie para, która aspiruje do miana Romea i Julii. I polsko-romski romans zbudowany na kontrastach po prostu działa na widza, a gościnne występy takich postaci jak Tony Trujillo są tu wartością dodaną.
Niestety im dalej w las tym mnogość wątków i postaci zaczyna męczyć. O ile pierwszą połowę filmu ogląda się z ogromnym zainteresowaniem, tak jego druga część wyraźnie skręca w złą stronę. Bo choć podobać może się rola Jana Frycza, ciężko chorego dziadka Kosy przegrywającego regularnie z alkoholem, tak wrzucenie do tego kotła holokaustu, II Wojny Światowej, walki społeczności romskiej ze stereotypami, konfrontacji punków ze skinami czy w końcu elementów fantastycznych i magii to już za dużo. Naprawdę za dużo.
Wrooklyn Zoo (2024) - recenzja i opinia o filmie [Kino Świat]. "Nienawiść do Policji, tak zostałem wychowany"
O ile w pierwszej części filmu podobała mi się samoświadomość i pewne budowanie tajemnicy sił nadprzyrodzonych, tak w drugiej zamiast dalej puszczać do widza oko pozostawiając wszystko w domysłach (albo tłumacząc różne wizje narkotykowym tripem) film staje się nieprzyjemnie dosłowny, a na sam koniec popada w śmieszność, wręcz kiczowatość i ciężko brać go na poważnie. A chyba nie taki był zamysł, bo poważne tematy Skonieczny stara się przecież poruszać i komentować. Jakby autor nie mógł się zdecydować czy chce pokazać nam szekspirowskie love story, dramat społeczny, ciężką historię polski naznaczoną wojnami czy ma to być w sumie czarna komedia.
Jasne, realizacja stoi na bardzo wysokim, momentami światowym poziomie, a unikalna wizja wrocławskiej miejskiej dżungli nie raz intryguje i zachwyca, bo idą za tym wszystkim niezłe efekty specjalne, świetne zdjęcia i oryginalny montaż, ale z czasem mamy wrażenie, jakby cała historia była bardzo płytka. Konrad Eleryk grający neonazistowskiego bandziora Hadesa budzi grozę i niepokój, tyle, że w filmie nie ma szarości. Tutaj linia między dobrymi i złymi jest oczywista i zerojedynkowa wedle schematu - niedobrzy naziści/narodowcy wielbiący Hitlera vs. cała reszta wliczając w to skate’ów, mniejszości seksualne czy Ukraińców. Jedyne co ich wszystkich łączy to nienawiść do policji. Jednocześnie portret młodzieży staje się z czasem strasznie „kliszowaty” i niewątpliwy czar pierwszej połowy filmu zaczyna pryskać.
Nie wiem w sumie komu polecić ten film, bo mimo wszystko jest to bardzo unikalne doświadczenie, które obejrzałem z dużym zainteresowaniem. Na pewno znajdziecie tu sporo niekontrolowanego chaosu, więc jeśli nie w kinie, to warto ten obraz ocenić samodzielnie gdy trafi do serwisów streamingowych i na VOD. Krzysztof Skonieczny stworzył po prostu film, który ciężko zaszufladkować gatunkowo, a to dla części widzów może być kluczową zaletą.
Atuty
- Świetna realizacja i montaż
- Unikalna wizja Wrocławia
- Główna para bohaterów
- Jan Frycz to klasa sama w sobie
- Pierwsza połowa filmu
Wady
- Druga połowa filmu
- Z czasem klisza goni kliszę
- Nagromadzenie wątków i postaci
- Kiczowate. dosłowne zakończenie
- Zerojedynkowy podział na dobrych i złych
Oryginalny i odważny film, który jednak traci wiele przez kiczowate zakończenie i nagromadzenie wątków.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych