
Fatal Fury: City of the Wolves - recenzja i opinia o grze [PC, PS4, PS5, XSX]. Cierpliwość została wynagrodzon
Tylko najstarsi górale pamiętają tak kultowe bijatyki 2D jak Street Fighter III: 3rd Strike czy Garou: Mark of the Wolves. O ile jednak pierwsze siedzi mocniej w zbiorowej świadomości fanów mordoklepek dzięki sile marki oraz słynnemu Evo Moment #37, o tyle drugie jest nieco bardziej niszowe. A to przecież nic innego jak jedna z najlepszych części Fatal Fury, które teraz, dzięki rozpychającemu się coraz śmielej SNK, wraca z bezpośrednią kontynuacją po… 26 latach! Tyle musieliśmy czekać na ten moment. Czy nasza cierpliwość będzie wynagrodzona?
Fatal Fury: City of the Wolves przychodzi do nas ubrane we współczesne szaty, ale jest jednocześnie uroczo oldshoolowe w każdym niemal aspekcie. Wykonane w pełnym 3D postaci i plansze są okraszone wyrazistą, komiksową stylistyką. Zachwycają takie detale jak pogrubienie kreski uwypuklające sylwetki czy kropki Ben-Daya wskakujące na ekran przy okazji różnych efektów. Wszystko jest bardzo kolorowe i różnorodne, choć jeśli przyjrzymy się bliżej, zauważymy, że nie jest to pod względem technicznym pierwsza liga.
Wykonanie modeli postaci jest nierówne, co szczególnie boleśnie widać na okrutnie generycznej facjacie Christiano Ronaldo (taaak… o nim później). Muzyka nawiązuje do Garou ze swoimi jazzowymi wstawkami i wywołuje skrajne emocje - czasem świetnie podkręca tempo, a czasem nudzi i irytuje. Jeśli jednak spojrzymy na całokształt, to FF:CotW jest prawdziwą ucztą dla oka i ucha, porywając nas nie tyle graficznym wypasem, co pełną charakteru artystyczną wizją.




Komiksowa pięść
Zachwyca też to, co w mordobiciach najważniejsze, czyli mechanika. System walki w Fatal Fury: City of the Wolves wbrew pozorom jest gęsty jak zupa dyniowa i oferuje graczom naprawdę masę swobody w klejeniu combosów i strategicznym wykorzystywaniu atutów wybranej spośród 16 zawodników postaci. Z Garou powracają takie patenty jak choćby pasek S.P.G. To partia paska życia, która daje nam specjalne, dodatkowe możliwości. Możemy przed meczem wybrać, czy umiejscowimy gą na początku, na końcu, czy w samym środku wskaźnika HP. W momencie, gdy nasze życie znajduje się na polu S.P.G., to nie tylko wolno odzyskujemy jego część, ale możemy wykonać specjalny atak z armorem. W zależności od postaci jest on inny, ma różne możliwości i można go wplatać w combosy. Do tego możemy wykonać tzw. Hidden Gear, czyli specjalny, efektowny atak zjadający dwa paski supera. Postaci posiadają także standardowe supery, ale tylko Hidden Gear może zjeść tak dużą ilość zdrowia oponenta, a przy tym zresetować wskaźnik Rev.
Ten ostatni to nowość w systemie - pasek, który napełnia się w miarę wykonywanych przez nas przeróżnych specjalnych technik, z których najważniejszymi są Rev Arts, czyli mocniejsze wersje standardowych ciosów specjalnych. Co istotne, Rev Arts można cancelować w kolejne Rev Arty, dzięki czemu można tworzyć prawdziwie niesamowite kombinacje ciosów. Nie ma jednak niczego za darmo, bowiem raz napełniony pasek Rev doprowadza do „przegrzania” postaci, która na pewien czas traci dostęp do większości zaawansowanych technik i jest podatna na guard crush. Dlatego też trzeba umiejętnie zarządzać paskiem i wiedzieć kiedy go użyć, a kiedy odpuścić, żeby dać mu czas na “schłodzenie” (w trakcie S.P.G napełnia się wolniej).
Wypad na miasto
Poza tymi fundamentalnymi systemami, do gry wracają też Just Defence (blokowanie w odpowiednim momencie dające przewagę nad atakującym), feinty czyli markowanie ciosów, czy też nowość w postaci Rev Guard (odpychanie przeciwnika kosztem napełniania paska Rev). Jest na bogato, ale paradoksalnie wszystkie te systemy dobrze ze sobą współgrają i są dość intuicyjne. W połączeniu z bardzo dobrym i różnorodnym rosterem postaci czyni to FF: CotW prawdziwą gratką dla fanów bijatyk. Całokształt w Fatal Fury: City of the Wolves psują dwie postaci gościnne. Christiano Ronaldo i DJ Savatore Ganacci są totalnie wyrwani z kontekstu i choć mechanicznie wcale niegłupi, to mimo wszystko pasują do reszty jak pięść do nosa. No ale wieść gminna niesie, że ich wprowadzenie do gry to był warunek szejków arabskich finansujących obecnie SNK…
W pozostałych aspektach Fatal Fury: City of the Wolves również może się podobać. Do gry wraca swobodna edycja kolorów postaci, zaś nowością jest Jukebox zawierający bibliotekę muzyczną całej serii, więc jeśli nie leżą nam nowe bity, możecie je po prostu wymienić. Zestaw trybów gry jest standardowy, włącznie z Arcade, Misjami czy rozbudowanym treningiem. Online oferuje rollback netcode, co obecnie jest złotym standardem, ale ze względu na przedpremierową pustkę na serwerach zagrałem dosłownie kilka walk i trudno mi się wypowiedzieć na temat jakości sieciowej zabawy. Na koniec warto wspomnieć o przygodowym trybie Episodes of the South Town, w trakcie którego wędrujemy po mieście, bierzemy udział w walkach z kilkoma przeciwnikami po kolei lub/i na specjalnych warunkach, bawimy się w kilka naprawdę fajowych minigierek i rozbudowujemy postać. Fajny i zajmujący dodatek do całości.
City of the Wolves to naprawdę świetna bijatyka, która wszelkie swoje deficyty nadrabia oldshoolowym urokiem. To gra z serduchem i ma szansę namieszać na scenie turniejowej.
AUTOR: Rozbo
Ocena - recenzja gry Fatal Fury: City of the Wolves
Atuty
- Gameplay
- System walki
- Art-style
- Różnorodne postaci
Wady
- Postaci gościnne
- Muzyka czasem męczy
Duch Garou jest tu silny! Tylko nie zwracajcie uwagi na Kryśkę i tego dziwnego DJ-a...
Przeczytaj również






Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych