GieeRTe #36 - Podsumowanie 2021 r.
Zapraszam na moje rozliczenie się z minionym rokiem pod kątem gamingowym. A w nim dziewczyna-gamerka, propozycje zabawek dla dziecka od Gracza, nowy telewizor i przede wszystkim lista ogranych gier oraz podsumowanie mojej aktywności blogerskiej na PPE.
Na początek, pragnę życzyć Wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku 2022.
Niech Wam szczęście i zdrowie dopisuje, a pasja do gier się rozwija. Życzę też, abyśmy na PPE my wszyscy - zarówno twórcy portalu, jak i użytkownicy - potrafili się dogadać pomimo dzielących ich różnic.
Nie ważne, czy jest się z obozu Playstation, xBoxa, Nintendo, czy PC.
Nie ważne, czy tkwimy w najnowszej generacji, czy starszej.
Nie ważne, czy wolimy taką, czy inną partię polityczną, czy zbiór poglądów.
Nie ważne, czy jesteśmy wierzący, czy nie, czy może wierzymy w coś całkowicie odmiennego.
Ważne jest to, że wszyscy jesteśmy zebrani tutaj, ponieważ łączy nas pasja do gier - a nie jest to byle jaka pasja. To pasja dająca fun, zadowolenie (nawet jeśli czasem powkurzamy się na trudniejsze etapy), potrafiąca kształcić charakter (nie ma to jak namęczenie się w walce z bossem i ta radość, gdy się go w końcu pokona, nie poddając się po drodze). Dzięki tej pasji zapominamy o trudach życia codziennego, wcielając się w role, w które w prawdziwym życiu raczej nie mamy szans się wcielić.
Życzę Wam i sobie, byśmy wspólnymi siłami sprawiali, że PPE będzie coraz bardziej pozytywnym miejscem do współdzielenia tej pasji.
Dorzucam video - co prawda bardziej bożonarodzeniowe, ale nieco życzącym udanego Nowego Roku. Video trafiło do mnie niedawno i oczarowało, do tego wkrótce święta obchodzić będą osoby prawosławne, to może akurat przypadnie do gustu ;P
***********************************************************************************
A więc rok 2021.
Dla mnie to był przede wszystkim rok pracy zdalnej - w biurze przyszło mi popracować niecałe (z powodu urlopu) 3 miesiące zanim znów oddelegowano nas do domów z powodu kolejnej fali zachorowań. Czy narzekam? Dla mnie to wymarzony scenariusz - jako introwertyk z natury, wolę pracować samodzielnie, z domu, gdzie mogę spokojnie się skupić na robocie, a wolny czas spożytkować, zamiast kisić się w biurze słuchając rozmów wszystkich o wszystkim i niczym. Plus zaoszczędzone ok. 2 godz. dziennie, które spędzałbym normalnie na dojazdach do/z pracy, mogę poświęcić na granie, czy czytanie. Obecnie kończę czytać "21 lekcji na XXI w." Yuvala N. Harariego, polecam - wiele inteligentnych przemyśleń na temat obecnych czasów i tego dokąd teoretycznie to może zmierzać. Wiele jednak tego, o czym on pisze, brzmi realnie.
Harari Y. N., "21 lekcji na XXI w.", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018
Rok ten przyniósł dla mnie nie jedną pozytywną rzecz. W zasadzie, był to rok wielu zmian.
Animal Crossing: New Horizons
Oto od pół roku jestem w nowym związku z dziewczyną, która również lubi gry. Dzięki niej zaznajamiam się coraz lepiej z Nintendo Switchem i w przerwach od podziwiania jak ona rozwija swoją wyspę w "Animal Crossing", próbujemy swoich sił w "Overcooked".
To jest też chyba pierwszy związek, w którym wspieralibyśmy swoje zainteresowanie do gier. Ona na święta dostała ode mnie fundusze do Nintendo Shopu. Ja z kolei dzięki niej pierwszy raz stałem się abonentem PS Plus, na rok. Z jej też inicjatywy nowymi lokatorami u mnie w pokoju są smok Spyro i pokemon Haunter.
To się w sumie dobrze składa, bo na rok 2022 zrobiłem sobie postanowienie, że nie będę wydawać dużo na gry. PS Plus zapewnia dodatkowe rabaty. Pozwala też wsiąknąć w tryb multiplayer, a w razie kiedyś poszczęści mi się i przeniosę się na nową generację, to i przerzucenie save'ów może nie będzie stanowić problemu.
Skąd jednak takie postanowienie?
Overcooked
Nie ukrywam - inflacja robi swoje. I nie mam na myśli tylko inflacji na naszym polskim poletku, ale też fakt, że gry same w sobie wypuszczane są po coraz wyższych cenach. Cieszę się, że w kwestii prądu jestem zabezpieczony i mam stałą stawkę przez najbliższe lata, ale dochodzące zewsząd wieści o podwyżkach cen gazu również nie napawają mnie optymizmem. Tutaj ponoć sytuacja unormuje się dopiero za jakieś 2 lata. Przynajmniej tak twierdzą jacyś mądrzy ludzie w mediach - nie wiem, nie znam się na rynku energetycznym. Wiem tylko jedno - przetrwanie jest najważniejsze, dopiero potem przyjemności.
Ale miało być o pozytywnych rzeczach!
Siostrzeniec ma już za soba pierwszy roczek i już jest powoli indoktrynowany w świat gier przez wujka, który mu kupuje zabawki związane z gamingiem. Najpierw dostał Wesoły Padzik wyprodukowany przez Fisher-Price. Na święta zaś dostał Konsolę Szczeniaczka (też F-P) - zabawkę wzorowaną na kultowym już Game Boy'u, którego młodziki z tego portalu mogą nie kojarzyć :) O ile pad dużego wrażenia nie zrobił, tak młody był bardzo zadowolony z konsoli :)
Wesoły Padzik
Konsola Szczeniaczka
Nie ukrywam, konsola zrobiła wrażenie również na mnie i na rodzicach dziecka, którzy z kolei mało w grach siedzieli - a mimo tego skojarzyli, że melodie wygrywane przez to urządzenie nawiązują m.in. do "Super Mario Bros." i serii "Pokemon". Zabawki te też mają zaletę, że dodatkowo wspomagają naukę liczb, liter, czy kolorów. Nie jest więc to zabawka po prostu dla zajęcia czymś dziecka, ale by przy tym wesprzeć jego rozwój.
Kolejną pozytywną zmianą w tym roku było udane polowanie na nowy telewizor. Po ponad 11 latach postanowiłem w końcu wymienić telewizor. 32-calowy Samsung wykonany w technologii LCD, który wiernie towarzyszył mojemu grańsku, został zastąpiony tegorocznym modelem telewizora LG C1 OLED w rozmiarze 48 cali, który - w porównaniu do cen przy czerwcowej premierze - udało mi się zakupić o ok. 2 tys. zł taniej. Najlepsze polowanie w Black Friday w moim życiu.
Samsung LE32C650L1W
Czy dostrzegam różnice?
Powiem szczerze - tak i nie potrafię przestać się nimi zachwycać! Większy ekran w połączeniu ze zdecydowanie mniejszą ramą - która przy tym telewizorze jest prawie nieistniejąca i nie rzuca się w oczy - zapewnia dużo bardziej komfortowe nie tylko granie, ale i seanse np. na Netflixie. Tak się składa, że zamiast płacić za TV, to wykupuję dostęp do TVN24 GO i najwyższa możliwa tam jakość obrazu - czy to oglądając TVN24 lub TVN24 BiŚ na żywo, czy odtwarzając jakiś archiwalny materiał - jest dla mnie bardzo zadowalająca.
Większy komfort z oglądania to nie tylko zasługa większego ekranu i nowszej technologii, ale też faktu, że nowy sprzęt zawiesiłem na ścianie, by mieć ekran na wysokości oczu i przy okazji zaoszczędzić miejsce na regale. W tym miejscu jedna rada ode mnie - nie kupujcie uchwytu stałego lub uchylnego - tylko taki, który umożliwi wam łatwe odsunięcie telewizora od ściany. Ja w tym miejscu popełniłem błąd i po powieszeniu telewizora, podłączenie kabli stanowiło pewne wyzwanie - a mam małe dłonie!
Kolejny wzrost komfortu odczułem w kwestii aplikacji - stary telewizor nie wspierał praktycznie żadnych aplikacji (albo wspierał kiedyś i przestał - nie wiem, pierwszy raz internet do telewizora spróbowałem podpiąć zaledwie rok temu), więc by korzystać z Netflixa, Youtube'a lub Spotify na TV, musiałem mieć te aplikacje zainstalowane na PS4 i uruchamiać je na konsoli. Teraz przejście do aplikacji jest szybsze, prostsze i przy okazji uwolniłem nieco pamięci w swojej Slimce.
LG C1 OLED z widocznym menu trybu gamingowego ustawionego na dostosowanie obrazu pod cechy dedykowane grom RPG.
Do tego LG C1 OLED posiada rozbudowany tryb gamingowy umożliwiający dostosowanie obrazu pod rozgrywkę poprzez m.in. zmniejszanie input lagu i dostosowywanie liczby klatek na sekundę (nawet do 120 klatek). Rewolucją dla mnie jest też możliwość łączenia się z usługą streamingu gier Nvidia GeForce Now i granie w gry zakupione m.in. na Steamie, Epic Store i GOGu, przy podłączeniu do telewizora np. pada od PlayStation 4. Więc kto wie, może w tym roku w końcu ogram "Cyberpunka 2077"? Ktoś korzystał może z tej usługi i może się o niej wypowiedzieć? Warto, nie warto?
Zachwyca też pilot, który umożliwia sterowanie głosowe oraz wyszukiwanie głosowe (o ile aplikacja to wspiera). Koniec z męczeniem się z wirtualną klawiaturą.
Jeśli rozważacie zakup tego telewizora, to warto, ale uprzedzam - warto poszperać w Youtubie za radami jak poprawnie skalibrować telewizor, ponieważ ustawienia fabryczne są istną krzywdą dla jakości obrazu. Ja akurat zastosowałem rady podrzucone przez kanał rtings.com - ustawiłem wartości przez nich zalecane, a potem z racji, że cenię sobie żywe kolory, pobawiłem się nieco ustawieniami kontrastu. Pewnie można byłoby osiągnąć jeszcze lepszy wynik - i pewnie jakby zapłacić fachowcowi za kalibrację, to by się udało, ale zapewniam Was - już tutaj nastąpiła znacząca poprawa.
Ktoś może powiedzieć, że strzelam sobie w stopę kupując telewizor OLED. Jestem świadom istnienia problemu wypalania pikseli. Jednocześnie naczytałem się w internecie rad co robić, by do tego nie dopuścić lub dopuścić jak najpóźniej. Dodatkowo LG zawarło w swoim telewizorze rozwiązania mające minimalizować szanse na powstanie tego efektu - m.in. możliwość czyszczenia pikseli oraz wyłączenia ekranu w razie odtwarzamy np. muzykę ze Spotify i nie potrzebujemy obrazu. Inną ciekawą opcją jest wykrywanie przez urządzenie stałych elementów obrazu, które mogą być logami stacji TV (a w przypadku gier: elementami HUD-u) i zmniejszyć ich jasność - bowiem to wielogodzinne wyświetlanie stałych elementów jak loga, czy paski informacji sprzyja wypalaniu. Z tego powodu telewizor ma jeszcze jedną opcję - wprawiania obrazu w minimalne przesunięcia, niedostrzegalne od tak gołym okiem.
Wierzę, że używając sprzętu odpowiedzialnie, można się nim cieszyć przez lata. Mam znajomych, którzy zaledwie parę lat temu zakupili sobie telewizor innej popularnej marki, w wersji LED i u nich niestety miejscami już są wypalenia. Przy czym te wypalenia są w nietypowych miejscach, w formie plam. Tak więc chyba dzisiaj trudno o perfekcyjny telewizor, a ciężko o lepszy wybór telewizora dla Gracza niż ta propozycja od LG. Szczególnie, że ten dzięki posiadaniu HDMI 2.1, stanowi świetny sprzęt dla konsol najnowszej generacji. W momencie, gdy niektórzy nie mogą sobie pozwolić na to, by nagle odnawiać cały zestaw do grania, wybierając telewizor należy myśleć o tym perspektywicznie - jakie konsole zechce się do niego podłączyć za kilka miesięcy lub lat.
No dobra, sprzęty sprzętami, zabawki zabawkami... a co z grami?
Grand Theft Auto: San Andreas
Rok rozpocząłem od kończenia ponownego przechodzenia "GTA: San Andreas". Dobrze, że w poprzednim roku skorzystałem z promocji na całą trylogię. Dzięki temu nie skusiłem się na Definitive Edition, które już od ujawnienia pierwszych screenów odrzucało mnie pod kątem grafiki. Nie dość, że zdawała wrażenie odbierania nieco z unikatowego klimatu tej gry oraz "GTA III" i "GTA: Vice City", to bolały mnie zmiany w modelach postaci. Szczególnie Tommy'ego Vercettiego, który w oryginalnej wersji wyglądał jak twardy gość, a w Definitive Edition wygląda niczym puszysty karykaturalny modniś ze stereotypów o latach 80., na co aż ciężko mi patrzeć.
Moje wrażenia z ogrywania tego tytułu spisałem w tym blogu. Pierwszy z moich napisanych w 2021 r., który trafił na stronę główną PPE.
Przy okazji jeśli kogoś zainteresuje pierwszy wpis napisany w 2021 r. - było to moje podsumowanie roku 2020.
W zeszłym roku napisałem tylko 8 blogów, ale aż 5 z nich (2 recenzje i 3 wpisy) zostało zamieszczonych na stronie głównej. W tym miejscu z mojej strony podziękowania dla redakcji PPE za docenienie :)
Mnie to w pełni satysfakcjonuje, nie oczekuję nagród typu bloger roku. Bądźmy szczerzy - na PPE jest masa dużo aktywniejszych blogerów. Było też parę udanych debiutów. Spokojnie znajdą się więc inni użytkownicy, którzy bardziej zasłużyli na tytuł blogera roku niż ja ;)
No dobra, ale lećmy z grami dalej.
[img]1432231[/img] Sackboy: Wielka Przygoda
Pierwszą nową grą jaką ograłem w minionym roku była wielka przygoda Szmaciaka znanego z serii "LittleBigPlanet". Przy tej okazji napisałem pierwszą z moich dwóch zeszłorocznych recenzji. Grę polecam, a po szczegóły zapraszam do podlinkowanego wpisu.
Assassin's Creed: Valhalla[img]1432931[/img]
Druga recenzja dedykowana była drugiej nowej grze, którą ograłem w 2021 roku i przyznam się nieskromnie, ze wszystkich recenzji jakie kiedykolwiek napisałem, to z tej jestem najbardziej dumny. Chodzi mianowicie o recenzję gry "Assassin's Creed: Valhalla". W mojej ocenie solidny Asasyn, chociaż słabszy od "Origins" i "Odyssey". Mimo tego wciąż poznawanie historii Eivor było dla mnie satysfakcjonujące. Muszę kiedyś w końcu się zebrać do dodatków fabularnych tej gry.
Następne gry na mojej liście pojawiły się przypadkiem. Sony w ramach wspierania ludzi w trudach związanych z lockdownem i koniecznością siedzenia w domu, poprzez akcję Play at Home, udostępniło 4 gry za darmo. Zacznę od mniejszych tytułów.
The Witness
"The Witness" zaintrygowało mnie swoim pomysłem - oto lądujesz na bezludnej wyspie nafaszerowaną masą zagadek logicznych i teraz musisz znaleźć sposób jak się stąd wydostać. Przy okazji może uda Ci się odkryć, co się na tej wyspie stało. Wszystko miło i fajnie - bo grafika była w porządku, zaś gra chodziła bardzo płynnie - do czasu. Powiem wprost - okazałem się być za głupi mało inteligentny do tej gry. Pierwsze zagadki w seriach udawało mi się spokojnie samemu rozgryźć i owszem, były serie zagadek, z którymi potrafiłem sobie sam poradzić, ale bywały też i takie, gdzie na początku myślałem, że ogarnąłem mechanikę tych zagadek, pierwsze przykłady rozwiązywałem sprawnie, ale potem nagle okazywało się, że miałem złe wyobrażenie o tej mechanice i utykałem na amen. Im dalej w las tym gorzej - szczególnie jak trafiały się coraz bardziej skomplikowane zagadki, a do ich rozwiązania miało się ograniczony czas, szczególnie pod koniec gry. Nie będę więc na siłę kreował z siebie hardcorowego gracza - wielokrotnie posiłkowałem się poradami na Youtubie jak przejść pewne etapy, bo choć gra była w wielu miejscach dla mnie za trudna, to nie mogę jej odjąć tego, że na swój specyficzny sposób nakręcała moją ciekawość. Ciekawość świata, historii kryjącej się w tej grze i tego jakie jeszcze zagadki tu zostały wymyślone.
The Witness
[img]1432665[/img] Thumper
Kolejną grą był "Thumper". Muzyczna gra zręcznościowa. Założenie proste - pokonanie trasy żukiem pędzącym z prędkością światła. Gra na początku mi się spodobała ze względu na wartość wizualną - gra jest zwyczajnie ładna, muzyka wpada w ucho świetnie dopełniając wizję artystyczną. Jednak w pewnym momencie taka rozrywka mi się znudziła, bo odnosiłem wrażenie, że etapy są mocno powtarzalne. Nie wykluczam jednak, że jeszcze kiedyś do tego tytułu wrócę.
[img]1432666[/img]
Thumper
[img]1432667[/img]
Abzû
Kolejny tytuł to był "Abzû". Z 4 gier rozdanych za darmo przez PlayStation, to była pierwsza, w jaką zagrałem. Propozycję od Giant Squid Studioes można przyrównać do słynnej "Podróży" ("Journey") od thatgamecompany. Odbywamy wędrówkę przez podwodny świat, odkrywając jego piękno, obserwując po drodze różnorodne gatunki zamieszkujących go zwierząt, a przy tym odkrywamy sekrety kryjące się w tym świecie.
Gra piękna wizualnie i za pierwszym podejściem wciąga. Problem w tym, że po pierwszym przejściu już absolutnie nie ciągnie z powrotem do jego ogrania. Ma się świadomość, że może poza odszukaniem kilku znajdziek, to w tej grze nie ma nic więcej do zrobienia, niczego nowego do odkrycia. W porównaniu do "Journey", rozgrywka tutaj jest bardziej monotonna, mniej różnorodna. Soundtrack pasuje do gry, ale brakuje mu tego czegoś, co by sprawiało, że zapisze się na dłużej w pamięci.
Można było lepiej rozwiązać sterowanie. Z jednej strony jest ono intuicyjne, z drugiej strony miałem czasem problem z opanowaniem kamery w trakcie pływania, bo jak na moje zdanie, jest ono za bardzo czułe. Odnoszę wrażenie, że twórcy mieli pomysł na grę, ale zabrakło im poweru do jego realizacji - o grze przez długi czas nie miałem pojęcia, a nawet na PS Store nigdy mnie nie potrafiła zainteresować i żeby nie fakt, że była za darmo, pewnie bym nigdy w to nie zagrał.
To co odróżnia "Abzû" od "Podróży" to ww. walor edukacyjny. Po odnalezieniu statuy medytacyjnej, możemy sobie pooglądać pływające w pobliżu, odblokowane gatunki ryb w spokoju i obserwować ich symulację. A te ryby nie tylko pływają, ale można być świadkiem np. jak jedna ryba jest zjadana przez innego drapieżnika.
Mimo tego nie ma co się łudzić - to gra zdecydowanie na jedno dłuższe posiedzenie przy konsoli i jeśli z tych dwóch do którejś wrócę, to będę znów przemierzać pustynie niż podmorski świat. Nie samym pięknie-wyglądaniem stoją gry.
[img]1432668[/img] Horizon Zero Dawn
Największym jednak zaskoczeniem tutaj było nie tylko samo udostępnienie za darmo gry "Horizon Zero Dawn", ale fakt, że Sony udostępniło jeden ze swoich najmocniejszych exclusive'ów w wersji kompletnej, z dodatkiem "The Frozen Wilds". Tutaj przyznaję się, że nawaliłem, bo planowałem napisać osobnego bloga poświęconego tej grze, może nawet i recenzję, ale na początku nie zdążyłem się do tego zabrać, a potem zjadły mnie sprawy zawodowe i prywatne. O tej grze i tak wiele powiedziano, więc daruję sobie opisywanie gry, a skupię się już na swoich wrażeniach.
Te wrażenia z kolei są jak najbardziej pozytywne. Na początku nie potrafiłem się przekonać do gry. Aloy jakoś mnie irytowała, a wizja polowania na maszyny i craftowania mnie odrzucała od tej gry od samego początku jej kampanii marketingowej. Uznałem jednak, że skoro rozdawana jest za darmo, to grzechem byłoby nie dać jej szansy. I powiadam Wam - ta gra na tę szansę zasługuje. Świat jest ciekawy, różnorodny i spójny, konsekwentnie realizujący założenia wynikające z fabuły. Crafting okazał się być mocno uproszczony, nie zajmując zbyt wiele czasu Gracza. "Horizon ZD" cierpi jedynie na syndrom nudnego wprowadzenia. Trzeba ok. 1-2 godzin, by poczuć, że gra zaczyna wciągać i bardziej intrygować, wraz z kolejnymi odkrywanymi miejscówkami, czy też nagraniami rozsianymi po mapie. Co więcej, ta gra dostarcza sporo dobrego materiału na przemyślenia o życiu i świecie - nie tylko pod kątem tego dokąd zmierza ludzkość i dokąd może zaprowadzić pycha, ale też m.in. co może ludzkość osiągnąć wspólnymi siłami oraz takie niuanse jak np. sposobów w jakich kreowane są różne religie i wierzenia i jak potrafią się one różnić między plemionami dzielącymi ten sam świat.
Dla mnie ta gra, wraz z dodatkiem, jest wiele więcej warta od - moim zdaniem - przereklamowanego "The Last of Us". Przyznaję też, że poziomem kreatywności ta gra przebija również serię "Uncharted" - a kto mnie zna, ten wie, że jestem fanem przygód Nathana Drake'a. Po prostu Guerilla Games moim zdaniem przebiło Naughty Dog. Jest to jednak zdanie w pełni subiektywne - mnie od "The Last of Us" odrzuciło wiele elementów, które z kolei wiele innych osób na PPE uwielbia.
Od razu tylko zaznaczam - nie grałem w "The Last of Us II" i absolutnie nie oceniam tej gry przez pryzmaty światopoglądowe.
Za to w nadchodzące "Horizon Forbidden West" napewno zagram :]
Do czego zmierzam? Myślę, że przygody Aloy są mocnym kandydatem do tytułu najlepszej gry, która była exclusivem PlayStation 4 i jedyny kandydat przychodzący mi do głowy, który może go pobić - pomimo mojej sympatii do Ratcheta i Clanka - to "God of War". Obie gry są na wysokim poziomie i to, która gra dla nas będzie lepsza, to już kwestia subiektywna, bo ciężko te dwie gry ze sobą uczciwie porównać. Osobiście bardziej wolałem Aloy niż Kratosa i często irytującego Atreusa, ale zdaję sobie sprawę, że inni mogą uważać odwrotnie.
[img]1432669[/img] Horizon Zero Dawn
Z gier wydanych na mijającą już generację to byłoby wszystko. A to dlatego, że w pewnym momencie postanowiłem odkurzyć swoje stare PS3 i ograć kilka starych tytułów i kilka gier, którymi wcześniej jakoś się nie zainteresowałem. Niestety, w mojej konsoli w wersji 60GB PAL najprawdopodobniej wysiadł już procesor odpowiedzialny za wsteczną kompatybilność z grami na PS2, ponieważ już konsola nie odczytuje płyt takiego "GTA: Vice City Stories", czy "Rayman Revolution". Jak na konsolę, którą posiadam już prawie 12 lat, to i tak długo ten procesor wytrzymał. Ale czy ta awaria jest jeszcze do naprawienia? Coś wątpię. Na Reddicie proponowano mi naprawienie tego, ale tak między nami - jakoś nie widzę wysyłania konsoli do nieznanej mi firmy w USA.
Grand Theft Auto IV
Tak więc na moją półkę wróciło parę gier wydanych na PS3. Na ponowne ogranie czeka jeszcze "Dante's Inferno" i "Dead Space" (jak dowiedziałem się, że w remake'u jedynki Isaac Clarke ma zacząć gadać, to mój entuzjazm do remake'u zdecydowanie osłabł), ale to, co już udało się ograć to...
"Grand Theft Auto IV". Przy tej okazji uderzyło mnie to jak mocno ta gra się zestarzała i jak bardzo można liczyć na pomoc techniczną Rockstar Games. Do tego w końcu nadrobiłem dodatki fabularne wydane do tej gry w ramach pakietu "Episodes from Liberty City". Wrażenia z tego możecie przeczytać w podlinkowanym tutaj wpisie.
Grand Theft Auto: The Lost and Damned - jeden z tytułów wchodzących w skład pakietu "Episodes from Liberty City".
W minionym roku w końcu dałem też szansę serii gier "Dragon Age" stworzonej przez BioWare. Ograłem więc "Dragon Age: Początek" i gra spodobała mi się na tyle, że od razu zaopatrzyłem się w jej kolejną część. Stoi ona teraz na półce i czeka cierpliwie na swój czas.
"Dragon Age: Początek" jest grą, która mocno się zestarzała i niestety w wersji na PS3 nie brakuje jej błędów. Nie raz przyszło mi restartować konsolę. Wciągnęła mnie jednak historia Szarej Strażniczki (akurat sobie stworzyłem postać elfiej wojowniczki z miasta) szukającej sposobu na zjednoczenie królestwa Ferelden i zniszczenia zagrożenia oraz klimat średniowiecznego fantasy. O ile nie przepadam za grami tego typu, gdzie trzeba jednocześnie odpowiadać za akcje całej drużyny i wydawać polecenia (zwłaszcza, że dla mnie na początku ta gra wydawała się być dość skomplikowana), tak po prostu historia i klimat sprawiły, że na takie aspekty nie zwracałem tu uwagi i z czasem opanowałem dobrze sterowanie.
[img]1432670[/img] Dragon Age: Początek
Najmocniejszymi jednak atutami tej gry jest po pierwsze jej nieliniowość i możliwość podejmowania decyzji, których wagę czuć nie raz. Bywały takie decyzje, gdzie naprawdę długo się zastanawiałem zanim ją podejmowałem, bo często są to decyzje nie tylko kosmetyczne, ale mające też nie raz konsekwencje na nas, naszych towarzyszy lub na sytuację polityczną w Ferelden.
Po drugie to postacie, które poznajemy po drodze i których część możemy zwerbować do naszej drużyny. Tutaj postawiono na różnorodność - od wojowników po magów, od chudzielców po osiłków, kobiety i mężczyźni, od ludzi aż po krasnoludy. Z tymi postaciami budujemy relacje - ale możemy też łatwo je zniszczyć i sprawić, że zdecydują się oni albo opuścić kompanię albo wręcz wypowiedzieć zdradę. Tak więc gra ta potrafiła mnie naprawdę nie raz zaskoczyć, a nawet sprawić, że do pewnych postaci się przywiążemy. Np. ja przywiązałem się przede wszystkim do marudy Alistaira, bardki Leliany oraz do wiedźmy Morrigan.
Tak - Morrigan (screen poniżej) to najmocniejszy argument za tym, by w to zagrać.
[img]1432671[/img] Dragon Age: Początek
Po trzecie - rozbudowana możliwość customizacji postaci pod kątem jej historii. W zależności od tego jaką klasę i rasę postaci wybierzemy, mamy do wyboru zazwyczaj 2 z gamy 6 możliwych początków gry, które pomagają nam nieco wejść we wprawę z mechanikami gry i pozyskać po drodze backstory naszej postaci i jej motywację do działania. Na przykładzie elfów - możemy zacząć albo jako wojowniczka/wojownik wolnych elfów żyjących w lesie albo być świadkami incydentu w trakcie ślubu elfów odbywającym się w elfim getcie.
Wspomniałem o problemach technicznych gry, ale to, co należałoby tu dodać, to moim zdaniem nierówny poziom trudności gry. Jestem w trakcie drugiego przechodzenia gry, by poznać inne wersje wydarzeń i odnoszę wrażenie, że gra wojownikiem równa się przyznanie sobie poziomu easy, zaś gra magiem oznacza już pójście poziom lub dwa wyżej. Tak więc tworzenie postaci urasta do rangi wyboru pierwszego Pokemona - wybierz zły typ stworka, a będziesz się mieć trudniej :P
Dzięki za poświęcenie czasu na przeczytanie tego bloga. Jak widać, pod kątem gier trochę się u mnie działo i nie mogę powiedzieć, by rok 2021 był zły. Choć 2022 r. zapowiada się u mnie bardziej jako ponowne przechodzenie wielu gier, to jednak mam co do niego dobre przeczucia. Kończąc wpis, jeszcze raz życzę Wam najlepszego na rok 2022 i pozdrawiam!
Screeny i grafiki wykorzystane w blogu, w zdecydowanej większości, nie są wykonane przeze mnie, lecz znalezione w internecie i wykorzystane dla celów bloga, na którym autor nic nie zarabia.