Play MORE #61 - NieR Replicant
Słodko-gorzka narracja wzbogacona poprzez ulepszone modele postaci, satysfakcjonujące mechaniki i wyjątkowy klimat, to główne zalety tej ponad dziesięcioletniej produkcji, która w tym roku otrzymała swoją odświeżoną wersję.
Jako ciekawostkę warto odnotować fakt, iż produkcja w oryginalnej formie miała dwa różne wydania; Gestalt i Replikant. Oba opowiadały w zasadzie identyczną historię, ale z nieco innymi bohaterami. Gestalt obsadził gracza w roli ojca próbującego chronić swoją córkę w dzikim, postapokaliptycznym świecie, podczas gdy Replicant użył tej samej konfiguracji, ale zamiast tego umieścił gracza w skórze nastoletniego starszego brata, który desperacko chce chronić swoją młodszą siostrę. Gestalt pojawił się głównie dlatego, iż północnoamerykański oddział Square Enix uznał, że młodsza wersja protagonisty niekoniecznie przyjmie się na zachodnim rynku stąd też decyzja o bardziej szorstkim i dorosłym bohaterze gry.
Odnośnie do fabuły odświeżonej wersji tytułu, akcja toczy się tysiące lat przed NieR Automata, od czasów, w których ludzkość znajduje się na krawędzi upadku. Jako gracz wcielamy się w nastoletniego chłopca, który musi wyruszyć w daleką i długą podróż, by uratować swoją młodszą siostrę, Yonah, przed śmiertelną chorobą, jednocześnie odkrywając tajemnice otaczające mroczne stworzenia zamieszkujące okoliczne ziemie. Początkowo zadanie wydaje się mało skomplikowane, ale z biegiem czasu i ogólnych postępów, chłopak zdaje sobie sprawę, jak wiele sekretów skrywa otaczający go świat NieR. Pierwsze minuty z tytułem są dość monotonne i trzeba poświęcić kilka godzin, zanim gra nabierze odpowiedniego tempa, serwując nam kawał dobrej i solidnej przygody.
RECENZJA W YOUTUBE
Jeśli chodzi o walkę, ta w porównaniu do gry z 2010 roku została nieco przeprojektowana. Nad całym procesem czuwał Takashi Taura z Platinum Games, zespołu odpowiedzialnego za produkcję Automaty. Całość zachowuje przejrzystość i prostotę w postaci lekkich oraz mocniejszych ataków. Łącząc różne ciosy, wykonujemy kombinacje ciosów fizycznych, jak i magicznych. W zależności od długości przytrzymania przycisku te mogą przybierać na sile lub szybkości. Co więcej, odświeżona wersja pozwala na ładowanie magicznych ataków w trakcie ruchu postaci, co zdecydowanie wpływa na większą dynamikę starć. W pierwowzorze taki ruch można było wykonać po wcześniejszym zatrzymaniu się i naładowaniu mocy. Do tego dochodzą nowe zaklęcia, których ogólna ilość wynosi osiem rodzajów i całkiem spory arsenał w postaci zwykłych lub dwuręcznych mieczy oraz lance. Bronie zdobywamy w trakcie progresu gry ewentualnie u handlujących postaci niezależnych. Aby zdobyć większość dostępnego oręża, niestety konieczny jest schematyczny do bólu grind oraz ciągłe pozyskiwanie odpowiednich materiałów.
Same konfrontacje często bywają bardzo proste, a niewielka różnorodność przeciwników kompletnie w tym nie pomaga. Co prawda istnieje trudny tryb rozgrywki, ale wówczas niewiele się zmienia poza tym, że wrogowie są bardziej odporni na zadawane obrażenia. Walki z bossami dają zdecydowanie więcej i stanowią ciekawe i niekiedy większe wyzwanie, choć i tutaj bywa różnie.
Świetnie natomiast nakreślono postacie, które wspierają gracza w trakcie potyczek. U naszego boku pojawi się Grimoire Weiss, unosząca się w powietrzu książka, która ma wyniosłą opinię o sobie i tendencje do wygłaszania protekcjonalnych i często komicznych uwag wobec otaczających ją osób. Skąpo odziana wojowniczka o imieniu Kainé, rzucająca wulgaryzmami prawie na każdym kroku, mająca swoje własne powody, by gardzić cieniami i to właśnie ta paląca nienawiść często wpędza dziewczynę w kłopoty. Swą pomocą obdarzy nas także dobroduszny chłopiec o imieniu Emil, który potrafi zamienić w kamień każdego i wszystko, na co spojrzy. Pomimo poczucia winy przez otaczającą go moc, Emil pozostaje spokojny i jest najbardziej racjonalny z całej grupy.
Postacie te nie tylko służą zrównoważeniu mrocznych fragmentów narracji, ale także sprawiają, że chwile emocjonalne stają się jeszcze bardziej przejmujące. Rzadko kiedy można znaleźć grę, w której cała obsada tak bardzo wierzy we własne motywy i otwarcie pławi się w mniejszych, bardziej intymnych interakcjach.
Podczas długiej i często nudnej eksploracji tytuł po mistrzowsku bawi się kątami kamery i zmianą perspektywy w naprawdę imponujący sposób. Jest to element gry, który daje dużo frajdy i mocno wyróżnia się na tle innych produkcji.
W kwestii rozgrywki piętą Achillesa są bardzo kiepskiej jakości aktywności poboczne. O ile zadania fabularne napędzają tytuł, tak misje dodatkowe to niestety powtarzająca się forma zleceń w nieskończoność. Zdecydowana większość z nich zamienia gracza w chłopca na posyłki, nakazując zbierać składniki lub dostarczać konkretne przedmioty. Sytuację pogarsza fakt, że nie ma możliwości ustawienia zadania pobocznego jako aktywną misję, co oznacza, że na mapie nie ma punktów orientacyjnych, które poprowadzą grającego do następnego miejsca docelowego, choć ten element może być irytujący, w pewnym sensie można także uznać go za plus, gdyż gra wówczas nie prowadzi grającego za przysłowiową rączkę i zmusza do samodzielnego odkrywania dostępnego świata.
Yoko Taro przyzwyczaił już wszystkich do tego, że aby poznać całość opowieści, wymagane jest ukończenie gry kilkukrotnie. Replicant pod tym względem nie jest wyjątkiem i posiada pięć różnych wątków zakończenia. Jednorazowe przejście tytułu, które zajmuję około 30 godzin zabawy, ogranicza gracza w stosunku do poznania całej historii. Może to brzmieć jak sztuczne przeciąganie zabawy i do pewnego stopnia tak jest, ale aby zrozumieć zawiłości fabularne i opowiedzieć historię od A do Z – koniecznie trzeba to zrobić i jest to poświęcenie, które warto ponieść, gdyż historia to najlepiej wykonany element produkcji.
Zresztą druga rozgrywka jest w rzeczywistości najlepsza, ponieważ mimo że otrzymujemy te same wydarzenia, co w pierwszym przejściu, choć z kilkoma nowymi scenami i niezwykle ważnymi fragmentami dodatkowego dialogu, przechodzimy całość z pozorną wiedzą o tym, co dzieje się na samym końcu. To całkowicie zmienia kontekst całej drugiej połowy i prowadzi do naprawdę niesamowitych momentów w fabule.
Podobnie jak w NieR Automata, tak i tutaj ścieżka dźwiękowa skomponowana została przez Keiichi Okabe z kojącym wokalem Emi Evans, co w efekcie wpada rewelacyjnie. Niezależnie od tego, czy jest to chwytliwy i relaksujący motyw, który uruchamia się podczas eksploracji, czy też wspaniała muzyka operowa, pojawiająca się dynamicznie podczas pojedynków. Całość jest zwyczajnie fenomenalna. Bardzo miłym dodatkiem jest możliwością włączenia muzyki z Automaty, jeśli tylko gracz będzie miał na to ochotę. Z kolei olbrzymią zmianą w stosunku do oryginału jest fakt, iż każda postać jest teraz udźwiękowiona. Jest to kolosalna poprawa, która znacznie przyczynia się do ożywienia uśpionego już świata produkcji.
Względem grafiki tytuł pozwala na zabawę w formacie 4K oraz może pochwalić się stałą liczbą 60 klatek na sekundę, to także przebudowane lokacje, na nowo zaprojektowane elementy graficzne, obiekty świata, znacznie lepsze oświetlenie, większy zasięg rysowania się otoczenia, czy zmieniona paleta kolorystyczna, tak aby była bardziej spójna z NieR Automatą. Wszystkie te zmiany sprawiają, że odświeżona wersja tytułu jest grą zdecydowanie nowocześniejszą, choć nadal nie jest to produkt przypominający współczesne pozycje — w środowiskach brakuje szczegółów, NPC są sztywni, wpatrując się bez życia w pustkę, świat jest podzielony na małe kawałki z ekranami wczytywania, natomiast konsole nowej generacji nie zostały wzbogacone żadnymi ulepszeniami pod względem dodatkowej jakości. Jednak wszystkie braki zarówno w mechanice, jak i oprawie wizualnej nowy NieR rekompensuje świetną opowieścią i dobrze przemyślaną rozgrywką.
Niestety w grze nie uświadczymy żadnej formy polskiej lokalizacji i może to być dość duża bariera w zrozumieniu osi fabularnej dla osób nieznających języka angielskiego, tym bardziej że dialogi są kapitalnie napisane, a w samej grze nie brakuje ściana tekstu do przeczytania. Obecnie trudno też wnioskować, czy w ogóle powstanie jakiekolwiek fanowskie spolszczenie tego tytułu.
NieR Replicant wypada znacznie lepiej względem kultowego klasyka z 2010 roku. Pewne archaizmy nadal są widoczne, ale tytuł mimo wszystko został przystosowany tak, aby nie odstawał zbyt mocno od współczesnych standardów. Pozycja obowiązkowa dla fanów osoby Yoko Taro oraz interesująca ciekawostka dla zupełnie nowych graczy.