Piątkowa GROmada #191 - Śródziemie: Cień Wojny (Gold Edition) Review Edition + Unboxing Bonus
Motywem przewodnim dzisiejszej GROmady będzie RPG luźno oparte o uniwersum Władcy Pierścieni, gdzie nibysamotnik próbuje zniweczyć plany wielkiego Władcy CIemności. W produkcji, która jak mało która wskazuje, że wystarczy jedno genialne rozwiązanie, by tytuł został zapamiętany na długo.
Witam was w ramach kolejnego odcinak Piątkowej GROmady, gdzie tym razem przeprowadzę was przez Śródziemie: Cień Wojny w Złotej Edycji - jest to RPG akcji, za produkcję którego odpowiada Monolith Productions, a wydawcą światowym był Warner Bros. Jest to druga odsłona cyklu zapoczątkowanego na początku tej generacji, kontynuująca losy byłego strażnika Czarnej Bramy Taliona, który to dąży do powstrzymania Władcy Ciemności oraz jego sługusów. Nie przedłużając, zapraszam do lektury. ;)
Nota - Tytuł ogrywałem stosunkowo niedawno, więc nie miałem do czynienia z mikrotranskacjami jako takimi, gdy parłem do drugiego zakończenia. Więc obecnie jest to jak najbardziej możliwe, by bez dłuższego powtarzania pewnych czynności/kupowania mikrotransakcji zapoznać się z całą linią fabularną.
W kupie raźniej, epizod prawie zaprzepaszczony
[img]1431989[/img]
Cel Taliona z Cienia Mordoru został osiągnięty i ten mógł choć przez chwilę podumać nad swoją nową naturą. Jednak okres ten nie trwa zbyt długo*, gdyż Władca Ciemności snuje swoje plany względem reszty Śródziemia. Te niezbyt pozytywne założenia może powstrzymać wyłącznie jeden człowiek - choć tym razem nie będzie sam. Bo będzie musiał stać się nie tyle dobrym szermierzem/upiorem, co przede wszystkim porządnym zarządcą. A przy okazji pomóc normalnym duszyczkom w rozwiązaniu ich spraw, co praktycznie zawsze będzie kończyć się na zdobywaniu orków lub mordowaniu orków. I to w takiej liczbie, że nawet Reznow nie będzie w stanie tego policzyć - zakładając wyłącznie chęć pełnego ukończenia tytułu, trzeba poświęcić na niego 29 godzin. Zdobycie 100 procent osiągnięć powinno zająć dodatkowe 10-15 godzin.
Tak samo jak poprzednik, główna historia nie jest tym z czego ten tytuł będzie pamiętany, bo choć zarówno głównego jak i pobocznym wątkom daleko od czegoś wybitnego. Niemniej kombinacja w miarę przyzwoicie napisanych postaci (zwłaszcza Taliona i jednego z jego współpracowników) oraz nierozciąganego wątku sprawia - w połączeniu z opisywaną w dalszych częściach mechaniką rozgrywki - sprawia, że czas ten mija dość przyjemnie. Ale poza epizodycznymi występami znanych z uniwersum postaci nie ma tu zbytnio czego wspominać, bo jest trochę jakby tłem dla systemu Nemezis. Choć w sumie zakończenie tytułu było dla mnie dość zaskakujące, no i wypada zdecydowanie lepiej niż to coś co zaprezentowano pod koniec Cienia Mordoru.
Jeśli coś może być niektórym we smak to fakt, jak tytuł ten wpasowuje się w uniwersum jeśli chodzi o jego założenia. Mi ten fakt jakoś szczególnie nie przeszkadza, ale jestem w stanie sobie wyobrazić osoby, którym to będzie przeszkadzać. Tutaj odsyłam do poprzednika i analizy, czy gra może aspirować do bycia kanoniczną.
* - Jak ktoś pamięta DLC do Cienia Mordoru "Król polowania", Talion miał tam brodę. I to dość bujną, więc musiała rosnąć z kilka miesięcy. No chyba, że jego alternatywny stan spowodował skrócenie tego procesu do mrugnięcia okiem.
Na potrzeby przygód Taliona twórcy z Monolith Productions zaadaptowali znany z serii Batman: Arkham zręcznościowy system walki, gdzie istotnym elementem jest wciskanie dwóch przycisków - atak/kontra - tutaj silnie powiązane z wykorzystywaniem otoczenia. W końcu po coś wszędzie są beczki z grogiem czy bestie w klatkach czekające tylko na to, by skąpać się w krwi ich oprawców. W przerwie od szlachtowania prawie wszystkiego co żywe, może on wymienić oręż na mocniejszy, wytworzyć klejnot czy przypisać jedną z umiejętności. Zdecydowano się tu na pewne ograniczenia, gdyż każda ze zdolności głównych może mieć tylko jedną aktywną "umiejętność dodatkową" z trzech dostępnych. Po ukończeniu głównego wątku dochodzi jeszcze możliwość rozwoju prestiżu, co zwiększa zadawane obrażenia przy pomocy określonego oręża.
Jeśli komuś przypadł do gustu styl walki z poprzednika, tak tutaj powinien być usatysfakcjonowany. Bo system walki znów jest responsywny, daję radochę a dodatkowo daje poletko do zabaw na długie godziny. Dodatkowo łączy się on z elementami systemu Nemezis, co jeszcze ubogaca to doświadczenie. Są wprawdzie niektóre dość dziwnie zrealizowane elementy jak między innymi podejście do tego jak wykonuje się krytyki z ukrycia, tak są to detale. Detale, które nie psują ogólnego pozytywnego wrażenia.
Śródziemie: Cień Mordoru, poprzednik Cienia Wojny, to tytuł jaki zarobił wysokie noty głównie za sprawą rozbudowanego systemu Nemezis. Opierał się on na tym, że typowi mieszkańcy Mordoru i najbliższych okolic - Orkowie i towarzyszące im Ologi - otrzymują pewne cechy. Mądrzejsi z nich* stają się kapitanami, co jest tylko początkiem dość rozbudowanej orkowej hierarchii. Każdy z nich otrzymuje losowe cechy, wśród których jest odporność/wrażliwość/niewrażliwość na pewien sposób ataku, stopień interaktywności z zamieszkującymi Mordor bestiami czy inne rzeczy o jakich mówić nie będę. Nie tyle dlatego, że tego sporo, co przede wszystkim nie chcę psuć innym rozgrywki - już samo odkrywanie tego, co przygotowali twórcy z Monolith Productions sprawia radochę. A eksploatowanie tego do granic możliwości podwaja tą satysfakcję.
I jak w pierwszej odsłonie cyklu system Nemezis był dobry pomysłem z bardzo przyzwoitą realizacją, tak w ramach Cienia Wojny twórcy wspięli się na wyżyny. Czy to kwestia zostawienia dobrych elementów z poprzednika, czy dodanie masy mniejszych/większych dodatkowych nie jest zbyt istotne. Najważniejsze jest tu to, że w finałowym rozrachunku nie nudzi się on nawet po 30 godzinach, bo jest to dobrze zrealizowana losowość. Nie tyle sprawiająca, że kilka kolejnych podejść jest unikatowe, co jest materiałem na tworzenie wspaniałych historii - i w pewnym momencie tylko wyobraźnia jest ograniczeniem.
W tym wszystkim jest jednak drobna wada, choć by ją uaktywnić trzeba spędzić w grze dziesiątki godzin. Mianowicie, jeśli ktoś dotrwa do maksymalnych poziomów i korzysta z sieciowego komponentu, może natrafić na kapitanów, co są odporni na wszystko. A bez wykorzystywania słabości starcia nie tyle są wymagające, co przede wszystkim żmudne i dłuższej perspektywie frustrujące. I o ile ja do tego momentu nie dotarłem, tak myśl o tym jakoś skutecznie mnie zniechęca przed tym, by próbować zdobyć 100 procent osiągnięć.
* - Co nie znaczy, że są mądrzy. W końcu chyba jak mało kto operują zasadą "w kupie siła", co zrozumie się zwłaszcza eliminując kapitanów.
W ramach pierwszego rozszerzenie - Ostrze Galadrieli - opowiedziana jest historia osadzona po wydarzeniach z Cienia Wojny, skąd wysoce zalecanym jest, by zapoznać się z nim dopiero po zakończeniu głównego wątku. W jej ramach widniejąca w centrum okładki Galadriel i jej wyprawa w poszukiwaniu Nazguli tylko po to, by potraktować je tak samo jak pewna Rohirrimka. Z tą historią można spokojnie zapoznać się w jedno popołudnie.
O ile rozszerzenie to nie jest jakoś szczególnie złe, tak na tle wersji podstawowej wypada ono w najlepszym razie tak sobie. Jest to głównie spowodowane tym, że największa zaleta Śródziemie: Cień Wojny - wskutek fabularnych ograniczeń sporo traci. Na tyle, że o ile mogę mieć jakąś motywację do ogrania podstawki (mając w tyle głowy problemy/ograniczenia), tak do tego rozszerzenia nie zamierzam wracać. I to mimo tego, że twórcom udało się w miarę udany sposób wprowadzić urozmaicenia w mechanice rozgrywki.
W ramach drugiego rozszerzenia - Pustkowie Mordoru/Spustoszenie Mordoru - opowiedziana jest historia osadzona tak trochę na uboczu tej z Cienia Wojny, choć i tak bym sugerował zapoznać się z nim po ukończeniu przygody Taliona. Ten po spełnieniu swoich powinności w centrum Mordoru wyrusza na jego obrzeża. W znanym w podstawce rejonie Lithlad planuje on wspólnie z najemnikami otworzyć nowy front w wojnie z Sauronem. Ukończenie tytułu - odliczając dość specyficzne osiągnięcia, bo to może go widocznie wydłużyć - zajmuje 3-4 godziny.
Wady i zalety tego rozszerzenia można spokojnie przekopiować z poprzedniego akapitu. Bo choć dobrze rozwija mechanikę rozgrywki, to dobrze zrobiony Nemezis traci tu trochę swojego uroku i to mimo jakiś tam prób urozmaicenia systemu. A jeśli już jesteśmy przy mechanice rozgrywki, to rozwiązanie w postaci broni dystansowej. Z nią Balanor jest narzędziem do mordowania (zwłaszcza po ulepszeniu na maksa, co nie jest trudne), bez niego niemal musi bawić się i nadużywać słabości kapitanów.
Bonus - Unboxing paki z PPE Awards 2019
Zgodnie z obietnicą sprzed kilku dni krótkie wrażenia z rozpakowania paczki, jaką to otrzymałem w ramach nagród z PPE Awards - dotarł on do mnie w dniu w którym pojawiła się informacja o tym, jakie to dobra przysłały m. in. CENEGA S.A.. Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to jej rozmiar oraz waga, który to był zdecydowanie większy niż w przypadku poprzedniej paki z dobrami. Można rzec, że dostałem cegły i stąd taka waga, poważnie jednak miałem przeczucia co do tego, co tam może być być. A przynajmniej co do jednego ze znajdujących się tam dóbr, o czym za chwilę.
Zanim jednak dostałem pakiet, otrzymałem możliwość wybrania 2 z 4 dobrodziejstw dystrybuowanych przez platformę GoG Poland. Idąc tropem tego co mi się przyda w przyszłości, zdecydowałem się na kolekcję Myst (później dopiero dotarło do mnie ile to dobra przyjąłem - wszystkie główne odsłony cyklu* oraz spin-off Uru) oraz Dead Cells. Tytuły te oczywiście pojawią się w GROmadzie, ale z oczywistych względów wtedy gdy je ukończę. My tymczasem wróćmy do paczki, tutaj przyozdobionej przez PSX Extreme. Prasa zdążyła wyprzedzić paczuszkę o kilka dni.
* - woli wyjaśnień. W ramach pierwszej odsłony cyklu mowa o odświeżeniu Myst: Masterpiece Edition oraz bardziej przebudowanej wersji realMyst: Masterpiece Edition.
Po zdarciu dość grubej folii jedyną barierą oddzielającą mnie przed znajdującym się w środku była skromna przezroczysta taśma. Wskutek czego moja wyobraźnia, pobudzona wcześniej artykułem z głównej (autor: redakcja PPE), zaczęła analizować i przewidywać, cóż tam jest. Po usunięciu ostatniej bariery moim oczom ukazał się tyle dobra, że szczerze nawet nie wiedziałem od czego zacząć. Niemniej nie będę skupiał się na Artbooku z Dark Souls: Prepare to Die Edition, koszulkach z tą z DOOM; Eternal jako moją ulubioną, steelbookiem (również z DOOM: Eternal) czy czapką (wiecie z jakiej gry), a niewątpliwej gwieździe tego pakietu. Co bardziej spostrzegawczy mogliby odgadnąć patrząc na zakładkę w co aktualnie gram - pierwsza kolekcjonerka od czasu Might & Magic: Heroes VI sprzed ponad 8 lat. A mowa tu o wypasionej wersji Darksiders: Genesis, oczywiście w wydaniu na Windowsa - ktoś widać przewidział rzeczywistość. Na dwóch płytach DVD i z kodem, co nie powinno ze względu na wagę tytułu dziwić. Ogólnie Darksidersy to są dość lekkie tytuły, ale to nie na opowieść. Jak i na drobnostki z Fallout 76. :)
Darksiders: Genesis to w wydaniu kolekcjonerskim to dość masywne pudełko. Nie jest to kwestia ścieżki dźwiękowej, steelbooka czy opakowania z grą, a dość masywnej figurki jednego z protagonistów - Waśni. I nawet nie będę próbował wystawiać jej obok rycerza z Medieval II: Total War, bo ten drugi by się chyba ze wstydu spalił. No i Waśń teraz dumnie stoi na bębnie i patrzy się na mnie za każdym razem, jak odpalam Darksiders: Genesis.
Z tego miejsca wypada mi tylko podziękować za wszystkie oddane na mnie głosy - w końcu tyle pierwszych miejsc, nawet jeśli bez tej dla wielu najważniejszej kategorii, niezmiernie cieszy. A dodatkowo motywuje do dalszej pracy,jak i rozmyślania, co by tu jeszcze dodać. Do encyklopedii oczywiście, bo tytułów coraz mniej. ;)
Ankieta
Reguły pozostają bez zmian, czyli następny tekst jest o zwycięzcy (który to wypada następnie z bazy) - w przypadku remisu na najwyższym miejscu decyduję, który to ze zwycięzców wygrywa (i tylko wtedy głosuje). Ogłoszenie wyników będzie miało miejsce w najbliższy poniedziałek około godziny 22:00.
- Piątkowa GROmada - BattleBlock Theater Edition
Wrażenia z ogrywania BattleBlock Theater, sympatycznej platformówki stworzonej przez duet The Behemoth i Big Timber Studio.
- Piątkowa GROmada - Blood II: The Blood Group Edition
Czyli o drugiej odsłonie serii Blood - Blood II: The Chosen wraz z dodatkiem The Nightmare Levels. Bo przyzwoitego strzelania i znowu żyjącego Caleba nigdy za wiele.
- Piątkowa GROmada - Quake: The Offering + DOPA Edition
Czyli legendarny tytuł, któremu zagrozić mogły jedynie gry pokroju pierwszego Half-Life. A mowa o Quake w wydaniu kompletnym, czyli Quake: The Offering (Quake + Mission Pack No.1, + Mission Pack No. 2) w bonusie z dodatkiem od pracownika MachineGames (ZeniMax Sweden), DOPA (Dimensions Of the PAst.
- Piątkowa GROmada - Serious Sam II Edition
Wrażenia z ogrywania Serious Sam II, kontynuacji Serious Sam z Xbox i gry akcji chorwackiego studia Croteam - przez wielu uznawanej za najgorszą odsłonę marki od tego uznanego w swoim kraju dewelopera.
- Piątkowa GROmada - Tribes: Zemsta Edition
Czyli parę słów o odsłonie serii Tribes od twórców BioShocka, czyli Tribes: Vengeance, który to w Polsce ukazał się jako Tribes: Zemsta. Bo latania w powietrzu, ślizgania i pięknych widoczków nigdy za wiele - tylko plemion za dużo.
- Piątkowa GROmada - Turok 2: Seeds of Evil Remastered Review Edition
Był pierwszy Turok w wersji od Nightdive, pora więc na drugiego Turoka od tej samej ekipy. Bo trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to dobra gra w jaką po prostu należy zagrać czy tak jak poprzednik to ciekawostka.