Kilka słów o filmach #1: "Malcolm & Marie"

BLOG
784V
Kilka słów  o filmach #1: "Malcolm & Marie"
Dubek88 | 14.02.2021, 18:18
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Netflix przyzwyczaił nas do raczej średnich filmów oryginalnych, jednak wśród całej masy średniaków można wyłowić perełki, według mnie jedną z nich jest właśnie "Malcolm & Marie"

 Netflix przyzwyczaił nas do raczej średnich filmów oryginalnych, jednak wśród całej masy średniaków można wyłowić perełki, które warto sprawdzić i po obejrzeniu których nie ma się poczucia zmarnowanego czasu. Nie jest ich specjalnie dużo ale są i według mnie jedną z takich perełek zdecydowanie jest najnowszy film raczej mało znanego szerszej widowni reżysera Sama Levinsona. Zapraszam do mojej recenzji jego najnowszego obrazu. 

 

 Zacznijmy od tego, że w filmie występuje tylko dwóch aktorów, naszą parę kochanków grają Zendaya znana głównie z nowych ekranizacji Spider-Mana oraz John David Washington, syn świetnego aktora Denzela Washingtona znany szerszej publiczności z takich filmów jak "BlacKkKlansman", "Monsters and Men" oraz najnowszego obrazu Christophera Nolana "Tenet". Przez cały film nie przewija się ani jedna dodatkowa osoba, cała uwaga skupia się na dwójce naszych bohaterów i jednej nocy z ich życia. Warto też dodać, że sceneria też jest oszczędna, cała akcja dzieje się w domu naszej pary i przydomowym ogrodzie, może to być dość dziwne dla niedzielnego widza ale moim zdaniem to świetny zabieg. Sam Levinson postawił na monochromatyzm więc obraz jest w całości czarno-biały i wygląda po prostu genialnie.

 Zaczynami dość niewinnie i leniwie, widzimy bowiem jak tytułowa para, Malcolm i Marie wracają do do domu ubrani na galowo, okazuje się, że Malcolm jest filmowcem i właśnie miała miejsce premiera jego najnowszego filmu która okazała się sukcesem. Widać, że Malcolm jest w świetnym humorze, robi sobie drinka, puszcza muzykę i tańczy. Nie można tego jednak powiedzieć o jego partnerce, po Marie widać od razu, że coś jest nie tak, nie uśmiecha się a jeśli to robi od razu poznajemy, że jest to wymuszone i nie ma nic wspólnego z pozytywnymi emocjami. Podczas jednej z pierwszych scen widzimy zdenerwowaną, palącą papierosa Marie i szczęśliwego, podnieconego Malcolma mówiącego jak ważny jest jego film, jaki to sukces i jak bardzo czeka na pierwszą recenzję od tej 'białej laski", czyli krytyczki filmowej z Los Angeles Times która stwierdziła, że film zrobił na niej duże wrażenie, widać jak na dłoni, że coś wisi w powietrzu i nie jest to dym z papierosa palonego przez naszą bohaterkę. Chwilę później widzimy Marie gotującą makaron i stwierdzającą, że chce tylko zjeść i iść spać, nie chce się kłócić bo jest już późno i nic konstruktywnego z tego nie wyjdzie, podpity filmowiec jest jednak odmiennego zdania, ciągle naciska i chce za wszelką cenę wiedzieć dlaczego jego partnerka jest na niego zła. Od słowa do słowa wywiązuje się między kłótnia podczas której dowiadujemy się, że Marie jest zła na Malcolma za to, że podczas przemowy na gali podziękował setce ludzi od aktorów grających w jego produkcji, operatorów kamery, oświetleniowców, przez swoją matkę, na bileterze z kina kończąc ale nie podziękował jej, swojej kobiecie która zainspirowała do go napisania scenariusza do tego filmu i dzięki której on powstał. Napięcie między kochankami rośnie z minuty na minutę, pojawiają się ostre słowa z obu stron, dowiadujemy się też, że Marie była kiedyś uzależniona od narkotyków a Malcolm pomógł jej z tego wyjść i to między innymi właśnie ten okres z jej życia był dla niego inspiracją do napisania scenariusza. Chwila wyciągania brudów i nagle przychodzi poprawa, Marie odpuszcza, rozluźnia atmosferę, widzimy jak emocje schodzą z obojga bohaterów, włączają muzykę, jest miło, widać, że coś do siebie czują i nie jest to na pewno nienawiść i obojętność, po prostu się kochają. Sielanka nie trwa jednak długo, po krótkiej rozmowie przychodzi kolejna kłótnia, kolejne negatywne emocje i kolejne wyzwiska, rozdrapywanie ran, ubliżanie i ranienie się nawzajem. Film Levinsona to swoista sinusoida, parę razy widzimy sytuacje kiedy po kolejnej już potyczce słownej i obrażaniu się nasza para na chwilę godzi się, całuje, pokazuje z tej dobrej, czułej strony by po chwili znowu wybuchnąć jeszcze bardziej. 

 Nasi bohaterowie podczas swoich rozmów poruszają głównie wątki prywatne ale także te około filmowe, mówią o kondycji kina i całego przemysłu filmowego, poruszają też takie kwestie jak to, że podczas tworzenia filmu zafiksowanie się na rasę, klasę, czy orientację seksualną zubażają sztukę i odzierają ją z tajemnicy, a nas zamykają na dialog. W pewnym momencie Marie nawet wydaje osąd, że filmowcy i aktorzy to po prostu dziwki które się sprzedają za grubą kasę i nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Jest tutaj trochę banałów i ktoś kto na kinie się zna i się nim interesuje nic nowego nie usłyszy a pewnie i te dialogi go trochę znudzą albo będą drażniły, są po prostu pretensjonalne. Co do dialogów nie poruszających kwestii filmowych, trzeba przyznać, że są świetnie napisane i świetnie zagrane, czuć w nich ciężar emocjonalny i widać jaki wpływ emocjonalny mają na tę drugą osobę.

 

 Co do samych aktorów to zagrali po prostu rewelacyjnie, Zendaya wyrasta na chyba najlepszą aktorkę młodego pokolenia, dosłownie kradnie tutaj każdą scenę w której występuje i tą rolą może sobie otworzyć drzwi do wielkiej kariery. Genialnie pokazuje skrajne  emocje, świetnie gra mimiką twarzy, jest autentyczna w swojej roli. Washington dużo od niej nie odstaje i też jest w swojej roli rewelacyjny, gra z wyczuciem i potrafi przekazać widzowi to co aktualnie odczuwa jego postać. Aktorstwo to chyba największy plus filmu Levinsona, dobrał ich idealnie a oni odwdzięczyli się fantastycznymi kreacjami.

 Powiedzieć, że film wygląda świetnie to nic nie powiedzieć, pomieszczenia w domu oraz sceneria przed nim w czerni i bieli wyglądają zjawiskowo i świetnie dopełniają na planie aktorów, monochromatyczność nadaje głębi i powagi, statyczne ujęcia są bardzo dobrze wykadrowane i robią duże wrażenie, operator kamery się tutaj popisał. Muzyka też jest dobrze dobrana i świetnie współgra z tym co aktualnie dzieje się na ekranie oraz z emocjami które pokazują nam aktorzy. 

 

 Podsumowując, mi osobiście film się podobał, ma bardzo dobre, pełne skrajnych emocji dialogi, dobrą ścieżkę dźwiękową ,jest genialnie nakręcony i zrealizowany ze świetnym klimatem i poczuciem intymności, ale przede wszystkim ma parę fantastycznych aktorów którzy potrafią te emocje genialnie pokazać na ekranie. Zarazem jest to film na tyle specyficzny, że podejrzewam, iż spodoba się raczej garstce ludzi, dość pretensjonalne rozmowy o świecie kina, rollercoaster emocji jakie serwują nam bohaterowie, czarno-biała kolorystyka i sterylność świata który zamyka się w zasadzie na paru pomieszczeniach w domu i przed nim oraz tylko dwójka aktorów na ekranie może wielu ludzi znudzić i wymęczyć. Tak czy inaczej ja gorąco polecam i nawet jeśli komuś wydaje się, że to nie jest film dla niego to warto tę pozycję sprawdzić, zawsze może czymś zaskoczyć. 

Ocena: 8/10

Oceń bloga:
17

Komentarze (42)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper