Commodore vs Atari - sprostowanie
Redakcja
903V
W związku z burzą, jaką wywołał artykuł mego autorstwa, zdecydowałem się opublikować za pozwoleniem Redakcji PPE sprostowanie. Zgadzam się, że w tekście jest sporo nieścisłości, które postaram się w tym miejscu sprostować. Na sam początek chciałbym wszystkich użytkowników portalu i odwiedzających mocno PRZEPROSIĆ za moje zaniechania i przykłady nierzetelności, które wynikły podczas pisania tego felietonu, a które postaram się w owym sprostowaniu „naprawić”.
Nie zamierzam się z niczego tłumaczyć, nawet jeśli w komentarzach usiłowałem się bronić. Bo skoro narobiłem wielkiej kupy, to przyzwoitość nakazuje po sobie posprzątać. Domyślam się, że wielu, zwłaszcza starszych bywalców to raczej nie przekona, bo smród mimo wszystko pozostaje. Niezależnie od tego, wszystko biorę na swoją klatę. Oto lista moich grzechów i próby ich zadośćuczynienia.
Grzech nr 1: Novastorm nie ukazał się na Amidze CD-32. Takie są fakty, choć tytuł ten wymieniłem jako jeden z wielu pokazujących potencjał pierwszej konsoli z wbudowanym napędem CD. Do użytkownika, który mi to wytknął powiem tyle: Recte dicis. Bene ais. Zapomniałem także dodać o układzie Akiko w CD – 32, który de facto nie przyczynił się do szeroko rozumianej poprawy sytuacji tej konsoli, która była praktycznie tym samym, co Amiga 1200.
Grzech nr 2: Przez niego – nie, pomyłka, przeze mnie! – powstało prawdziwe zamieszanie. Atari 65 XE miało zawsze wbudowany slot na cartridge. Różnica między starszymi, a nowszymi modelami jest taka, że w starszych brakowało slotu ECI, natomiast WSZYSTKIE modele, posiadały wejścia na cartridge. Przekonałem się osobiście, gdy ze szpargałów wytaszczyłem swoją atarkę 65 XE, nota bene, nowszy model, posiadający obydwa sloty. Swoje „racje” argumentowałem danymi z Wikipedii, które – przyznaję z ręką na sercu – źle zrozumiałem. Podobnie, jak przekaz artykułu ze strony hard-n-soft.pl, którym także się posiłkowałem, popełniając ów felieton. Za to wielkie PRZEPRASZAM. Mea maxima culpa. Ignoscas quaeso.
Grzech nr 3: Komputery Atari potraktowałem w tekście po macoszemu, co niektórzy mi słusznie wytknęli: nie wspomniałem o stacji dysków do Atari, która pracowała szybciej od odpowiednika w C-64. Nie wspomniałem – i to się tyczy poprzedniego „grzechu” o możliwości odpowiednich przeróbek atarowskiego magnetofonu i instalacji Turbo, w rezultacie czego czas wczytywania programów „z taśmy” radykalnie się skracał.
Grzech nr 4: Blizzard to nie firma, lecz nazwa dopalaczy, które stworzyła niemiecka firma Phase5. To prawda, kolejny przejaw mego niedopatrzenia i ignorancji. Dopowiem od siebie, że produkty tej firmy nie były jedynymi dostępnymi dla Amigi. Podobne rozszerzenia/dopalacze tworzyły Elsat czy MTec. A koprocesory przyśpieszające pracę komputera tworzył też Elbox.
Grzech nr 5: Co niektórzy zarzucili mi, że niesłusznie uznałem Amigę 1200 za sprzęt mocno przestarzały w chwili wejścia na rynek. Cóż, wielu tak uważało, ja też przychylam się do tej opinii, wcale nie pozbawiając tego komputera statusu kultowego. Mam go w kolekcji i czuję do niego sentyment, ale moim zamierzeniem nie było „przywiązywanie się” do jakiejkolwiek z platform.
Grzech nr 6: Napisałem, że Atari Falcon był „uboższą wersją” Atari TT. Jest to nieprawda. Obydwa komputery były de facto 32 – bitowymi kombajnami do zadań specjalnych (DTP w przypadku TT i muzyka w przypadku Falcona) wyposażonymi w 32 – bitowy procesor Motorola 68030 (link http://www.ataritt030.info/upload/artykuly/tt030.pdf). Moja pomyłka.
Zasadniczym przesłaniem tego tekstu i moim zamiarem NIE BYŁO szczegółowe opisywanie historii obydwu koncernów, ani DOKŁADNEGO przeglądu specyfikacji technicznej danych modeli, ALE pojedynki, które na zawsze zachowały się w pamięci braci komputerowo – konsolowej. Wybrałem po 4 najpopularniejsze – w moim i nie tylko moim odczuciu – modele z obydwu „stajni” i skonfrontowałem je ze sobą, starając się przytoczyć historie, jakie towarzyszyły tym pojedynkom.
Cóż mogę więcej uczynić? Czasu nie cofnę. Gafa pozostała. No, ostatecznie mogę dać sobie siana z popełnianiem kolejnych publikacji. I jestem gotów to zrobić, jeśli ma to w mniemaniu wielu oburzonych słusznie bądź niesłusznie użytkowników portalu poprawić merytorycznie jego jakość. I nie chodzi mi tu tylko o ten nieszczęsny tekst o Commodore vs Atari, ale także o pozostałych tekstach, jakie PPE zamieściło. Nigdy nie uważałem się za alfę i omegę w dziedzinie oldschoolu, konsol i ogólnie całej branży elektronicznej. Faktem jest jednak, że gram od 7 roku życia. Przez mój pokój przewinęła się cała masa sprzętu, który udało mi się kolekcjonować. I prawdą jest, że zacząłem od przenośnych konsolek produkcji radzieckiej. Toteż nie uważam się za totalnego ignoranta „w tych sprawach”, ale są mądrzejsi ode mnie. Choćby i w komentarzach. I nie jest to sarkazm, ale moje wyznanie wiary i grzechów. Stało się jak się stało. Jeśli coś pominąłem, rzućcie w komentarzach, co i jak.
Pełen ubolewania veteranus