Apple mogło mieć biznes wart 50 miliardów dolarów, ale postanowili z niego zrezygnować

Apple pracowało nad swoim samochodem przeszło 10 lat, ale ostatecznie projekt został porzucony, a kilkuset pracowników zwolnionych lub przeniesionych do innych działów. Duża szkoda, bo firma chciała rzucić rękawice największym w branży lecz spotkała się z wieloma przeszkodami. 

Funkcjonowanie projektu "Titan" zostało zawieszone, a teraz już prawdopodobnie anulowane ze względu na niską opłacalność z komercyjnego punktu widzenia. To zaskakujące, bowiem dobrze wykonany samochód elektryczny może sprzedawać się niczym ciepłe bułeczki, co udowodniło Xiaomi ze swoim SU7. Apple jednak miało kłopot, by uzyskać wartość produkcji na poziomie mogącym konkurować z Teslą. 

Dzisiejsze raporty sugerują jednak, że sprzedając wyłącznie ułamek wyprodukowanych pojazdów, Apple mogłoby rozkręcić ten biznes do wartości aż 50 miliardów dolarów. To dokładnie tyle, ile przynoszą Maci i iPady razem wzięte. Według analityka Marca Gurmana, jeden samochód z nadgryzionym jabłkiem kosztowałby ok. 100 tysięcy dolarów, a wszelkie dodatkowe funkcje i możliwości byłyby płatne osobno. To nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Taka kwota pozwoliłaby Apple bardzo szybko rozkręcić ten interes, mimo niskich marż w branży motoryzacyjnej.

Ponoć Apple zainwestowało w cały projekt ponad 10 miliardów dolarów. Chociaż powstało wiele prototypów, to nie pojawił się ani jeden w pełni gotowy pojazd. Niemniej firma poczyniła dzięki temu znaczące usprawnienia i odkrycia technologiczne, które mogą zaprocentować w przyszłości. Cześć osób pracujących przy samochodzie została przeniesiona do projektu robota domowego, który ma docelowo podążać za swoim użytkownikiem i autonomicznie wykonywać proste zadania, w stylu sprzątania czy wyprowadzania psa na spacer. Taka wizja przyszłości brzmi jednak dość przerażająco, ale wydaje się nieunikniona.