[E3 2010] Driver: San Francisco - powrót do korzeni
Jedną z dwóch najciekawszych gier pokazanych na zakończonej konferencji Ubisoftu był nowy Driver o podtytule San Francisco. Za tytułem tym stoi Martin Edmonson, czyli koleś który stworzył niegdyś sławne Destruction Derby a potem wspaniałego Drivera. Idea jaka przyświeca mu przy developingu San Francisco jest jedna - dać graczom maksymalną frajdę z jazdy. Nie będzie zatem możliwości wychodzenia z samochodu a la GTA, co jak pamiętamy ostatnio skończyło się porażką i wieloma bugami.Jedną z dwóch najciekawszych gier pokazanych na zakończonej konferencji Ubisoftu był nowy Driver o podtytule San Francisco. Za tytułem tym stoi Martin Edmonson, czyli koleś który stworzył niegdyś sławne Destruction Derby a potem wspaniałego Drivera. Idea jaka przyświeca mu przy developingu San Francisco jest jedna - dać graczom maksymalną frajdę z jazdy. Nie będzie zatem możliwości wychodzenia z samochodu a la GTA, co jak pamiętamy ostatnio skończyło się porażką i wieloma bugami.
W grze będzie ponad 100 wózków którymi poszalejemy po górzystym mieście.
Poszalejemy i to ostro, bo fabuła dzieje się w.. śnie a w zasadzie podczas śpiączki Tannera, który znalazł się w szpitalu w końcówce gry Driv3r (a tym momencie zaczyna się właśnie San Francisco). martin wyszedł z założenia, że jeśli to będzie się działo w głowie głównego bohatera, to wszystkie triki są dozwolone w celu uatrakcyjnienia zabawy. I tym sposobem mamy opcje Shift - dzięki niej, w każdym momencie jazdy możemy przenieść się do samochodu jadącego obok i kontynuować pościg/ucieczkę. Zero przestojów. Nie można zginąć? Na to wygląda. Do tego mamy prawie 10 trybów multi oraz widok z kabiny. Zapowiada się pysznie.