Black o Bodycount
Bodycount, duchowy następca kultowego Black wprawdzie nieprędko pojawi się na rynku, jednak marketingowa machina powoli rusza do przodu. Dziś za nakręcanie hype'u zabrał się sam autor gry - Stuart Black. I choć nie ma tego wiele - warto zerknąć.
Bodycount, duchowy następca kultowego Black wprawdzie nieprędko pojawi się na rynku, jednak marketingowa machina powoli rusza do przodu. Dziś za nakręcanie hype'u zabrał się sam autor gry - Stuart Black. I choć nie ma tego wiele - warto zerknąć.
"W Bodycount jest troche tak jak w serii Bad Company - jeżeli potrzebujesz przejścia, po prostu je sobie zrób" - mówi w wywiadzie dla Official Xbox Magazine Black. - "Jeżeli uda Ci się ściągnąć kilku przeciwników jednego po drugim, to odblokujesz więcej informacji na temat wykonywanego zadania. Jeśli zbierzesz odpowiednią ilość informacji, to dostaniesz z kolei dostęp do nowych umiejętności, mini-gier i celów do załatwienia" - kontynuuje.
Wniosek z tego taki, że im większą uskuteczniać będziemy rozpierduchę, tym szersze uzyskamy możliwości... uskuteczniania rozpierduchy. Podoba mi się ta filozofia! Sam Stuart określa swoje dziecko jako "totalną odwrotność w stosunku realistycznych strzelanin pokroju serii Operation Flashpoint", zatem czysty arcade i maksymalna dawka emocji. Pozostaje czekać na garść badziej konkretnych informacji, choć na tym etapie prac o te będzie raczej ciężko.