Jak pokochałem gry - 16 tytułów, które zmieniły moje życie!
Każdy z Was zapewne mógłby opowiedzieć swoją historię gracza - jak zaczynał i kiedy gry stały się jego pasją. Poniższy tekst przygotowałem spontanicznie, starając się przedstawić Wam moją grową biografię w nieco inny sposób. Wybrałem 16 produkcji, dzięki którym dziś mogę napisać - kocham swoją pracę.
Nie chodzi o to, czy są to gry przełomowe, na 10, czy może tylko na marne (w dzisiejszych czasach) 7. Są to produkcje, które ukształtowały mnie jako gracza i zapisały się na stałe w pamięci odznaczając na niej wyraźnie swoje piętno. Produkcje, które w połączeniu z różnymi sytuacjami życiowymi wzbudzają wciąż sentyment i potrafiły zaszczepić miłość i pasję do gier wideo pielęgnowaną do dziś. Dlatego obok samych gier w tekście przewijają się materiały niezwiązane z naszą branżą, ale bez których moje wspomnienia nie byłyby tak kolorowe. Jednocześnie zachęcam Was, abyście wy w komentarzach podali tytuły, dzięki którym możecie zdefiniować swoje zamiłowanie do gier. Dziś na tapetę trafia pierwszy rozdział mojej dość osobistej, ale mam nadzieje ciekawej historii. A w niej oczywiście pierwsze dwie "gry". Jeśli cykl się spodoba, w kolejnych 4 odcinkach przedstawię Wam dalszy ciąg historii, aż do momentu, w którym pasja połączyła się z wymarzoną pracą.
1. Z tatą po Totka i żeton - Moon Patrol
Place wypełnione dzieciakami, dziewczyny grające na asfalcie w klasy, chłopaki ganiający za piłką i sprawdzający, czy nie oderwała się żadna łata czy w końcu osiedlowa piaskownica, w której łobuziaki konturowali "ładunki wybuchowe" z saletry. Piękny i nieco wyidealizowany widok końca lat 80-tych, choć patrząc dziś na te same podwórka widzę tam Biedronkę, ogrodzone ogródki i praktycznie żadnych dzieciaków... Gdyby ktoś wówczas zapytał mnie o definicję słowa gra, zapewne palnąłbym coś o bierkach z mamą, albo cymbałkach, które namiętnie katowałem w przedszkolu.
Kilka ładnych lat później, gdy byłem już świadom swojej pasji, za cholerę nie mogłem sobie skojarzyć tytułu gry, w który za dzieciaka się zagrywałem. Gryzło mnie to aż do czasu, gdy przeczytałem o nim w jakimś starym piśmie pokroju Top Secret. Nie uwierzycie, ale cieszyłem michę jak głupi do sera mogąc w końcu poznać mojego growego mesjasza - to był Moon Patrol.
2. Polskie morze, Panini i złamana ręka - Keystone Kapers
Zatrzymajmy się na chwilę przy tym pierwszym, bowiem kolekcjonowanie różnego rodzaju naklejek było swego czasu również moją wielką pasją i można powiedzieć, że zastąpiło mi ją nieco później... kolekcjonowanie gier. Zaczęło się niewinnie, bo od zbierania naklejek z batonów "Kuku Ruku" i historyjek z gum Donald i Turbo. Dacie wiarę, że miałem kiedyś wszystkie historyjki z Turbosów, ze wszystkich serii i oddałem je za friko wspomnianemu wcześniej bratu? Żeby było śmieszniej - kilka miesięcy później jego mama, a moja ciocia, po prostu wywaliła je do śmietnika robiąc domowe porządki. Wtedy mnie to nie ruszało - dziś zaciskam zęby przez łzy. Po Turbo przyszedł czas na albumy Panini. To był istny szał - najpierw naklejki ze zwierzakami z WWF (a pamięta ktoś takie pismo Zwierzaki?), potem SuperAuto, Żółwie Ninja, Transformersy, kolejne albumy z piłkarzami. Całe szczęście ich nigdy się nie pozbyłem. Chyba za dużo kieszonkowego poleciało na paczki z naklejkami i jazdę po różnych punktach Warszawy. Kiedy ludzie zbierali się np. pod Megasamem i potrafili gadać o naklejkach - wymieniając się rzecz jasna - nawet kilka godzin.
Wróćmy jednak do drugiego prezentu, czyli naszego Rambo. Ojciec kupił ten sprzęt tylko dlatego, że był fanem filmu nie mając zielonego pojęcia, co jest w środku. W samochodzie okazało się, że "to coś" ma kable i można podłączyć do telewizora. Zostało więc dumnie ochrzczone komputerem. Ja z kolei mówiłem na to po prostu "czarne gierki".
Po powrocie do Warszawy sprzęt zrobił na bloku furorę i wkrótce spora część znajomych sięgnęła po klona Atari 2600. Co jest dziś śmieszne - konsole te, choć były praktycznie takie same, nazywały się różnie. Ja miałem dla przykładu Rambo, ale już kumpel z piętra wyżej - Terminatora. Chodziło chyba oto, żeby nazwa była groźna a facio na pudełku rozpoznawalny. W końcu zarówno Stallone jak i Schwarzenegger byli w tamtych czasach idolami młodzieży. Konsola, albo jak kto woli gry telewizyjne, oferowała kilkadziesiąt wbudowanych gier, które przełączało się specjalnymi wajchami (gier teoretycznie było tysiące, ale zapewne część z Was pamięta te ściemy). Do tego dwa joysticki (większość tytułów pozwalała na multiplayerowe potyczki) i slot na nowe kartridże. Niestety nigdy żadnego nie dostałem od rodziców z prostego względu - praktycznie nikt nie zajmował się sprzedażą takowych.
Wtedy nawet nazwy gier nie miały znaczenia, bo w konsoli nie było żadnej listy. Przeważnie z gry wycinano nawet ekran startowy (nie zapominajmy, że prawa własności czy licencję były wówczas w Polsce czarną magią), Graliśmy więc w chowanego, samoloty (River Ride), złodzieja i policjanta (Keystone Kapers), żabę (Flogger) czy Indiana Jonesa (Pitfall). Z tą ostatnią wiąże się ciekawa historia. Tytuł był dość trudny i kilku z nas nie mogło przejść pewnego fragmentu. Po osiedlu ktoś puścił plotę, że na końcu gry wchodzi się do ciemnej jaskini, w której tygrys rozszarpuje bohatera. Choć cała grafika składała się z kilku pikseli na krzyż wyobraźnia zadziałała i autentycznie bałem się odpalać ten tytuł. Był to również okres, kiedy obejrzałem (nie pamiętam czy w TV, czy na kasecie wideo), drugą część Critersów. Po tym filmie przez kilka miesięcy bałem się zasnąć sprawdzając codziennie pod amerykanką czy nie schował się tam żaden włochaty stwór. Patrząc na to z perspektywy czasu, był to film nawet nie tyle klasy B, co D, ale wtedy szarpnął mi nerwa.
Tak wyglądały moje początki z grami wideo. Gdy Rambo odszedł w zaświaty wiedziałem już, że chce grać. Nieważne na czym, nieważne jak - ważne, żeby tato wyciągnął z portfela trochę grosza i sypnął na Atari, Commodore czy inny sprzęt. Okazało się jednak, że przez jakiś czas będę musiał zadowolić się połowicznym rozwiązaniem. Prosto z bazaru. Ale o tym już w kolejnym odcinku, jeśli oczywiście zainteresowani będziecie kontynuacją moich sentymentalnych smentów :)
TO BE CONTINUED?
Przeczytaj również
Komentarze (92)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych