Muzyka Gracza: Final Fantasy XIV & Type-0
Krzysztof na chorobowym, więc hulaj dusza; sam zrobię kącik. Dziś trochę sushi w zalewie z nostalgii czyli pomysł na muzykę w Final Fantasy. Pierwsza propozycja wprost od mistrza Uematsu, który powrócił wraz z ponowną premierą Final Fantasy XIV. Druga to Takeharu Ishimoto w Final Fantasy Type-0, „przenośnej fantazji” niedawno zapowiedzianej na zachodni rynek. Smacznego.
Może to tylko ja, ale premiera Final Fantasy XIV: A Realm Reborn, a wraz z nią całkiem nowej twórczości Nobuo Uematsu, nie wzbudziła przesadnych emocji ani wśród graczy, ani melomanów. Czyżby gigantyczna popularność japońskiego mistrza to wyłącznie nostalgia czasów minionych? W takim wypadku Before Meteor FINAL FANTASY XIV Original Soundtrack to obowiązkowa pozycja dla każdego fana. Kolosalny album (ponad 6 godzin muzyki!) ma wszystko, co zadecydowało o sukcesie poprzedników – mocne, przejrzyste melodie, zręczną żonglerkę stylami i emocjami – okraszone dobrodziejstwem dużego budżetu (żywych instrumentów trochę brakuje, ale hej! przedtem nikt na ich brak nie narzekał). Zaprezentowany poniżej No Quater równie dobrze mógłby trafić na ścieżkę FFIX, a podobnych jakością utworów na ścieżce nie brakuje.
Final Fantasy Type-0 (albo Agito XIII) w swojej ponad 3-godzinnej, przeważnie syntetycznej krasie jest mocno przeciętny. Co boli o tyle bardziej, że poprzedni tak duży, samodzielny projekt Takeharu Ishimoto, CRISIS CORE -FINAL FANTASY VII- Original Soundtrack, godnie reprezentował muzyczne tradycje serii. Mimo to nawet najlepsze pozycje z tamtej ścieżki nijak mają się do What Becomes of Us. Mocny, ale nie przerysowany dramatyzm, żywe tempo i fantastyczne chóry stawiają utwór w jednym szeregu z Liberi Fatali czy One Windged Angel. Ishimoto powinien częściej współpracować z orkiestrami – wychodzi mu to zdecydowanie lepiej niż ostanie gitarowe popisy.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych