Cicha noc – recenzja filmu
Ostatnio młodzi, debiutujący reżyserzy zaczynają przyglądać się w swoich filmach stanowi ducha polskiego społeczeństwa. Tak jest w przypadku mającego premierę w styczniu Ataku paniki Pawła Maślony, tak jest też w Cichej nocy Piotra Domalewskiego. Kto nie widział, niech czym prędzej wybiera się do kina.
Głównym bohaterem jest Adam, który przed laty wyjechał do pracy na Zachód. Wraca jednak w rodzinne strony na Boże Narodzenie, jednak nie tylko po to, by spędzić święta z rodziną. Przy okazji chce załatwić ostatnie niedokończone sprawy, zdobyć środki na rozkręcenie biznesu, zabrać ciężarną ukochaną i nigdy więcej do kraju nie wrócić. Szybko okaże się, że może to być o wiele trudniejsze, niż się spodziewał.
Cicha noc zajmuje się tematem, który przez polskie kino jest praktycznie nieporuszany, czyli emigracją oraz związanymi z tym problemami z utrzymywaniem więzi międzyludzkiej, czy tożsamością. Tym bardziej, że na Zachód wyjechał (i wrócił) również ojciec Adama. Z jednej strony rozumie więc syna, z drugiej, gdy ten oznajmia mu, że nie będzie żyć tak jak on, może poczuć się dotknięty. Scena, w której wyjaśnia on różnicę między czuciem się jak „ten Polak” i „człowiek” należy do najbardziej poruszających w całym filmie. Cicha noc w sposób bardzo realistyczny w ogóle pokazuje kawał Polski, z którą większość z nas prawdopodobnie na co dzień w żaden sposób nie obcuje. Kto wie jednak, czy nie stanowi on większości naszego kraju. Domalewski doskonale chwyta nasze społeczne rozdarcie między chęcią odniesienia sukcesu, mitem Zachodu jako ziemi obiecanej oraz dumą z własnych korzeni i tradycji.
Tym większa należy mu się pochwała za to, jak traktuje swoich bohaterów. Podchodzi do nich bowiem z bardzo dużą dozą empatii. Jak ktoś słusznie napisał, to chyba pierwszy polski film, kiedy w scenie picia wódki przez osoby z marginesu społecznego twórcy nie przybijają sobie za kamerą piątki. Dzięki temu widz czuje się trochę jakby sam był częścią tej mocno dysfunkcyjnej rodziny, gościem na ich Wigilii. Warto podkreślić, że wydaje się, iż wszyscy domownicy w jakiś sposób zdają sobie sprawę z tego, że nie wszystkie relacje między nimi są najlepsze i może właśnie to ich w jakiś sposób ratuje. Bo to nie są źli ludzie, Domalewski – często porównywany do Smarzowskiego – pokazuje, że jeśli robią złe rzeczy, to wynika to z faktu, iż sytuacja nie pozwala na lepsze zachowanie.
Fascynujące postacie są również efektem wprost fenomenalnej obsady, grającej koncert, jakiego chyba dawno nie miałem okazji oglądać w polskim kinie. Wszyscy, bez wyjątku, są tu znakomici. I Ogrodnik, który świetnie pokazuje chęć wyrwania się z rodzinnych stron, przy jednoczesnej chęci zaimponowania bliskim wynikającym z poczucia wyższości. I Jakubik, który jest uosobieniem rozdarcia, o którym wcześniej wspominałem. I Ziętek, który z jednej strony potrafi być bardzo niepokojący i groźny, a z drugiej mocno wrażliwy. Świetna jest Agnieszka Suchora jako matka Adama, koordynująca organizacją Wigilii. Ma w sobie dużo ciepła, ale też rezygnacji i chęci, by chociaż przez pięć minut mieć święty spokój.
Można oczywiście zarzucać Domalewskiemu, że korzysta z kilku mocno ogranych schematów, co powoduje, że niektóre rozwiązania fabularne są dość banalne, na czele z bardzo przewidywalnym i oczywistym co najmniej od połowy filmu zakończeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że gdzieś, na wyższym poziomie, Cicha noc dotyka jakiejś prawdy. Poruszającej, zmuszającej do myślenia, niełatwej prawdy. Warto przekonać się na swoim przykładzie, co wyniesie się z tej historii.
Atuty
- Wnikliwe potraktowanie ważnego tematu;
- Empatia wobec bohaterów;
- Fenomenalne aktorstwo
Wady
- Kilka ogranych schematów, z czym wiąże się przewidywalne zakończenie
Cicha noc jest jednym z ciekawszych pełnometrażowych debiutów ostatnich lat w polskim kinie.
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych