Cyfraki: Hydrophobia: Prophecy (PS3)
Cyfrowa dystrybucja ma to do siebie, że dostarcza nam naprawdę wiele perełek, których w fizycznej formie na sklepowych półkach raczej nigdy byśmy nie uświadczyli. Kiedy rozpoczynałem zabawę z Hydrophobia: Prophecy, miałem nadzieję, że w moje ręce wpadła jedna z nich. Choć gra ma na siebie pomysł i potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć, jak na dłoni widać nie tylko niski budżet, lecz również brak czasu na doszlifowanie jej poszczególnych elementów...
Fabuła koncentruje się wokół postaci Kate Wilson. Bohaterka cierpi na chorobę zwaną "hydrofobią", przez co panicznie obawia się wody. Chcąc się z nią uporać, zaciąga się na pokład Queen of the World - statku, który w momencie rozpoczęcia zabawy znajduje się na Oceanie Indyjskim. Sielanka nie trwała długo, gdyż okręt pada ofiarą terrorystów mających na celu wprowadzenie nowego porządku świata (szaleńcy jakich wiele, prawda?). Jako, że większość członków załogi została przez nich wymordowana, nasza podopieczna musi radzić sobie sama. Opowiedziana w grze historia jest niestety prosta jak konstrukcja cepa, a przy tym wielu rzeczy musimy domyślić się sami... bądź węszyć i poszukiwać porozrzucanych po lokacjach dokumentów. Tylko w ten sposób dowiemy się o problemach z dostępnością wody pitnej oraz o tym, że kolejny globalny konflikt właśnie zawisnął na włosku...
Zacznijmy zatem od tego, co w omawianym tytule naprawdę może się podobać. Deweloperzy postanowili bowiem oprzeć całą zabawę o element, który nie jest jakoś szczególnie eksploatowany w grach wideo. Owszem, woda pojawia się niemal w każdej współczesnej produkcji, jednakże przeważnie nie stanowi istotnego elementu rozgrywki. Tutaj sprawy mają się nieco inaczej – w Hydrophobii jest ona dosłownie wszędzie – wypełnia niemal wszystkie odwiedzane przez nas lokacje i tylko od nas zależy, w jaki sposób wykorzystamy jej obecność.
W tym miejscu należy pochwalić deweloperów za opracowanie własnej technologii – HydroEngine, która wspierana przez system Havok pozwala na bardzo dokładne odwzorowanie zachowania życiodajnej cieczy. Ta zachowuje się jak prawdziwa, przelewając się z pomieszczenia do pomieszczenia po otwarciu drzwi i stanowiąc całkiem niezłą podstawę dla ciekawych, aczkolwiek prościutkich zagadek. Wykorzystując prawa fizyki gracz może odblokowywać wcześniej niedostępne przejścia, uzyskiwać dostęp do nowych lokacji czy wreszcie przemieszczać elementy otoczenia bez potrzeby własnoręcznego ich przesuwania. Wodą często posługujemy się do ugaszenia blokującego nam drogę pożaru, czy porażenia przeciwników prądem z pourywanych kabli.
Niestety nie wszystko zostało tu dopięte na ostatni guzik. Skoro wspomniałem o przeciwnikach, muszę uczciwie przyznać, że Ci nie są zbyt rozgarnięci – owszem, potrafią posługiwać się bronią palną i strzelają całkiem celnie, ba, potrafią nawet chować się za osłonami, lecz równie często pchają nam się pod lufy z bojowym okrzykiem na ustach. Na szczęście po śmierci zostawiają po sobie przydatne przedmioty, takie jak choćby amunicja, więc przynajmniej tyle mamy pożytku z ich obecności.
Oddany do naszej dyspozycji arsenał nie jest imponujący. Otrzymujemy bowiem jeden(!) pistolet i kilka rodzajów amunicji. Naboje soniczne, które wymagają uprzedniego naładowania (co trwa kilka sekund) jedynie ogłuszają oponentów. Niemniej, dwa celne strzały w głowę załatwiają sprawę. Dalej mamy ostrą amunicję (możemy strzelać zarówno ogniem ciągłym, jak i pojedynczymi kulami), a także naboje wybuchające. I... to w zasadzie tyle. Co ciekawe (i niekoniecznie dobre), pukawki potrafią strzelać również pod wodą – to jeden z dowodów na to, iż twórcy nie przywiązują zbyt dużej wagi do detali.
Choć bohaterka potrafi kryć się za osłonami, starcia wypadają niesamowicie drętwo. Nie czuć tutaj zarówno siły trzymanej przez nią broni, jak i tego, że kule faktycznie trafiają w cel - delikwenci, do których strzelamy, zazwyczaj stoją jak kołki i dopiero w momencie, w którym zdecyduja się paść na ziemię, zdajemy sobie sprawę z tego, że udało nam się posłać ich do piachu. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o elementach skradankowych – owszem, te również się tutaj znalazły, ale, jak zapewne się domyślacie, także pod tym względem szału nie ma. Kate potrafi bowiem przykucnąć i cichutko się poruszać, a kiedy zbliży się do wroga, może skorzystać z elektrycznego paralizatora – w ten sposób błyskawicznie pozbywa się wszelkiego zagrożenia.
Jako, że walka nie jest mocną stroną gry, niesamowicie dziwi mnie fakt, iż deweloperzy uczynili z niej główny element zabawy. A szkoda, bo tym, co wyróżnia tę produkcję na tle innych, na pierwszy rzut oka podobnych gier, są zagadki. O wykorzystaniu wody już wspominałem, toteż zajmę się pozostałymi kwestiami związanymi z używaniem szarych komórek. W nasze ręce oddano bowiem urządzenie przypominające futurystyczny tablet, które jest zdolne do skanowania otoczenia. Przeglądając przy jego pomocy ściany ozdobione najróżniejszymi rysunkami, często natykamy się na tak zwane szyfry, które okazują się nieodzowne w celu otwierania zamkniętych pomieszczeń (zamek wymaga podania hasła). Często jednak ta wygoda zostaje nam odebrana, przez co jesteśmy skazani na nasze umiejętności hakerskie. Na ekranie widzimy bowiem fale, na jakich nadaje hakowane przez nas urządzenie, a naszym zadaniem jest dostosowanie do nich naszego sprzętu – lewym analogiem kontrolujemy ich wysokość, natomiast prawym dostosowujemy szerokość. Choć może się to wydawać skomplikowane, w praktyce wypada naprawdę świetnie. Oprócz zagadek znalazło się tu także miejsce dla elementów platformowych – wspinaczka wypada jednak niezmiernie blado w porównaniu z tuzami gatunku. Dość powiedzieć, że bohaterka porusza się, jakby połknęła kij i często nie zauważa elementów otoczenia, których mogłaby się chwycić...
Pomijając wodę, która sprawia naprawdę pozytywne wrażenie, Hydrophobia wygląda naprawdę kiepsko. Szczerze powiedziawszy zarówno otoczenie, jak i modele postaci, prezentują się tak, jakby ktoś wyjął je z produkcji przeznaczonej na PlayStation 2. Dziwi zatem fakt, iż animacja ma tendencję do klatkowania – momentami można odnieść wrażenie, iż ma się przed oczyma jakiś pokaz slajdów. Warstwy technicznej nie ratuje niestety oprawa dźwiękowa, która jest... po prostu nijaka. Głosy postaci brzmią jedynie poprawnie, o dźwiękach wydawanych przez broń lepiej nie wspominać, a muzyka... no cóż, jakaś jest, ale tak naprawdę podczas zabawy nie zwraca się na nią uwagi.
Hydrophobia ma jeszcze jedną, dosyć sporą wadę. Mianowicie, choć kampania dla pojedynczego gracza trwa około sześć godzin, kończy się ona w momencie, w którym tak naprawdę dopiero zaczyna się rozkręcać. Przez lwią część gry sterujemy nieporadną kobietą, by pod koniec zabawy otrzymać do dyspozycji możliwość korzystania z telekinezy i formowania słupów wody, dzięki czemu całość od razu zaczyna rumieńców. Szkoda tylko, że w ten sposób możemy pobawić się jedynie przez kilkanaście minut (nie pytajcie...), gdyż gra w pewnym momencie dosłownie się urywa. Przyznam szczerze, że dawno nie spotkałem się z sytuacją, w której czekając na jakikolwiek filmik końcowy otrzymałem podsumowanie swoich poczynań, po czym... zostałem uraczony napisami końcowymi.
Hydrophobia to gra kontrastów. Z jednej strony bowiem mamy wszechobecną wodę, związane z nią zagadki i eksplorację w połowie zatopionego statku, podczas gdy z drugiej jesteśmy atakowani przez tępych przeciwników, słabą oprawę graficzną i monotonię, jaka dosyć szybko potrafi wkraść się do zabawy. Omawiany tytuł mogę zatem polecić wyłącznie tym, których interesują świeże, jeszcze niewykorzystane przez innych deweloperów pomysły. Reszta śmiało może sobie odpuścić.
ZALETY: Doskonale wykorzystana obecność wody i jej wygląd, fizyka, zagadki mogą się podobać
WADY: Słaba oprawa graficzna, Sztuczna Inteligencja przeciwników woła o pomstę do nieba, średnio zrealizowane elementy zręcznościowe, zdecydowanie zbyt dużo tutaj niepotrzebnego strzelania, kończy się w momencie, w którym zaczyna się rozkręcać
WERDYKT: 5+
CENA: 23 zł
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych