Annabelle wraca do domu – recenzja filmu. Dom strachu

Annabelle wraca do domu – recenzja filmu. Dom strachu

Jędrzej Dudkiewicz | 05.07.2019, 21:00

W dyskusjach o współczesnym kinie często przewija się wątek tego, że tylko Marvelowi udało się stworzyć uniwersum, a wszyscy inni polegli. Zapomina się jednak zwykle o znacznie mniej medialnym, ale mającym swoich fanów uniwersum, w którym głównym twórcą, sprawującym – zwykle producencką – pieczę nad produkcjami jest James Wan. Wkrótce do kin trafi kolejny odcinek, czyli Annabelle wraca do domu.

Warrenowie to znane małżeństwo zajmujące się pomaganiem ludziom i tropieniem najróżniejszych demonicznych przedmiotów, które mogą im zagrażać. Całą kolekcję złowrogich artefaktów – z których najgorsza jest lalka Annabelle – trzymają w domu. Kiedy wyjeżdżają, zostawiają swoją córkę pod opieką Mary Ellen. Zaprosi ona ciekawską koleżankę, Danielę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Annabelle wraca do domu recenzja 1

Annabelle wraca do domu recenzja 2

Annabelle wraca do domu – mało strachu, sporo nudy

To dobry czas dla lalek w kinie. Dopiero co oglądaliśmy Laleczkę, a teraz twórcy chcą, by śniła się nam po nocach Annabelle, której moc polega między innymi na tym, że przywołuje (aktywuje?) duchy z innych opętanych przedmiotów. Problem w tym, że w Annabelle wraca do domu strachu jest jak na lekarstwo. Na dobrą sprawę film zaczyna się rozkręcać gdzieś po godzinie (do końca zostanie niecałe czterdzieści minut), wcześniej zaś – z kilkoma małymi wyjątkami – jest to raczej dość nudna opowieść o dwóch nastolatkach, które zajmują się młodszym dzieckiem. Gdzieś tam pod spodem pulsują historie o wykluczeniu i obarczaniu się winą. To pierwsze jest udziałem Judy, która z powodu tego, że ma rodziców zajmujących się dość osobliwymi tematami, jest raczej szkolnym wyrzutkiem i nie ma zbyt wielu przyjaciół. Traumę przeżywa za to Daniela, której ojciec zginął w wypadku samochodowym, a kierowcą była właśnie ona. Kolekcja Warrenów interesuje ją więc w dużym stopniu dlatego, że ma nadzieję, iż uda jej się skontaktować chociaż na chwilę z tatą i przeprosić go. Niby dzięki temu da się zrozumieć jej zachowanie, co nie zmienia jednak faktu, że reżyserowi Gary’emu Daubermanowi (napisał też scenariusz) nie bardzo udaje się sprawić, by widz miał jakikolwiek powód, by się tym w ogóle przejmować. Przez większość czasu Annabelle wraca do domu jest więc zwyczajnie nużąca. Docenić można za to te momenty, zwłaszcza sprzed ostatniego aktu, w których Dauberman – wraz ze swoim operatorem i autorem muzyki – starają się zbudować napięcie. Robią to bowiem całkiem inteligentnie. Dobrze wiedzą, czego widz się spodziewa i mu tego nie dają: czasami przedłużające się oczekiwanie na jump scare może być straszniejsze niż sam jump scare. Gorzej jest jednak w finale, gdy w ruch idą wszelkie zjawy i demony z piekła rodem, przed którymi musi się bronić trójka bohaterek. Tu już jest klasycznie – światła (i latarki) nagle gasną, wszystko skrzypi, a z ciemności co chwila wyłania się pokiereszowana twarz.

Annabelle wraca do domu – marne postacie

Dość sporym mankamentem jest tu to, że w zasadzie całkowicie nieobecne są prawdziwe gwiazdy serii, czyli Warrenowie, w których wcielili się Patrick Wilson i Vera Farmiga. Raz, że mają dobrą chemię, dwa, że są w swoich rolach przekonujący, trzy, że po prostu to dobrzy aktorzy. Młodsze pokolenie radzi sobie o wiele gorzej. Właściwie żadna z trzech bohaterek nie ma żadnego charakteru (może Daniela jest „jakaś”), za to wszystkie zachowują się często całkowicie irracjonalnie. Ja wiem, że głupota to immanentna cecha postaci pojawiających się w horrorach, jednak są pewne granice. Jakby tego było mało, są fragmenty, przy których trudno powstrzymać wybuch śmiechu. I nie mam pewności, czy twórcy rzeczywiście tego chcieli – zakładając, że nie będą traktować wszystkiego śmiertelnie poważnie – czy też byliby rozczarowani takimi reakcjami publiczności.

Annabelle wraca do domu recenzja 3

Może wynika to z tego, że w ostatnich latach widziałem naprawdę sporo bardzo ciekawych i pomysłowych horrorów (co ciekawe, Dauberman napisał scenariusz również do obu części To), ale Annabelle wraca do domu wydała mi się filmem zrobionym całkowicie na jedno kopyto. Fani serii prawdopodobnie będą zadowoleni, ja się jednak niestety strasznie wynudziłem w trakcie seansu.

PS Film trafi do polskich kin 12 lipca.

Atuty

  • Momentami całkiem nieźle i inteligentnie buduje napięcie i jest w stanie trochę przestraszyć;
  • Był w tym pomysł na opowieść o czymś więcej niż tylko demonicznej lalce (ale nie do końca wykorzystany)

Wady

  • Dużo nudy;
  • Bardzo długo się rozkręca;
  • Niestety jest też sporo oklepanych sposobów na przestraszenie widza;
  • Słabe postacie

Annabelle wraca do domu to kolejna część uniwersum Obecności. Średnio udana, ale fanom zapewne przypadnie do gustu.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper