Reklama
Na cały głos – recenzja serialu. Pan i władca

Na cały głos – recenzja serialu. Pan i władca

Jędrzej Dudkiewicz | 13.08.2019, 21:00

Gdy recenzowałem ostatnio Euforię, wspominałem, że w serwisie HBO GO pojawia się coraz więcej znakomitych i bardzo ciekawych produkcji. Wśród nich bez wątpienia znajduje się serial stacji Showtime, siedmioodcinkowe Na cały głos. To na tyle wciągająca rzecz, że spokojnie można obejrzeć całość za jednym posiedzeniem.

Historia jest jak najbardziej oparta na faktach. Widzowie będą mieli okazję dowiedzieć się, kim był Roger Ailes, doradca wielu polityków partii republikańskiej (w tym i prezydentów USA), twórca telewizji Fox News i tym samym przez wiele lat jeden z najpotężniejszych ludzi w Stanach Zjednoczonych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na cały głos - recenzja 1

Na cały głos - recenzja 2

Na cały głos – ciekawie, wielowątkowo, ale mogłoby być lepiej

Wszystko rozpoczyna się jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, w momencie gdy Ailes dopiero zaczyna współpracę z inną niesamowicie wpływową osobą ze świata mediów, czyli Rupertem Murdochem. Następnie każdy odcinek pokazuje wydarzenia jednego, z różnych powodów ważnego roku dla Fox News i jego twórcy. Równolegle zaś toczy się wątek wieloletniego molestowania seksualnego, którego Ailes dopuszczał się wobec kolejnych kobiet pracujących dla niego. Spraw jest tu więc bardzo dużo (i w sumie całkiem nieźle łączą się z tym, co można było ostatnio oglądać w Vice Adama McKaya). Po pierwsze jest to pokazanie potęgi telewizji. Fox News wziął się z obserwacji Ailesa, że w zasadzie wszystkie inne stacje sprzyjają liberałom, przez co konserwatyści, połowa kraju, nie mają swojej reprezentacji. Wniosek to skądinąd słuszny i wyraźnie widać, że elity, sądząc, że wszystko jest super, gospodarka się rozwija, a demokracja liberalna jest dana na zawsze, same prosiły się o kłopoty i stworzyły warunki do tego, co obserwujemy obecnie, czyli wzrostu populizmu i często skrajnej prawicy. Ogromna w tym „zasługa” Rogera Ailesa, którego metody i filozofię Na cały głos przybliża. Był to człowiek pozbawiony jakichkolwiek zahamowań, święcie wierzący w prowadzoną przez siebie krucjatę. Jego metody były doprawy osobliwe: jak sam mówi, ludzie nie chcą być informowani, tylko chcą czuć, że są informowani. Nie liczą się więc fakty, tylko emocje, a te pierwsze można tworzyć na poczekaniu i nawet gdy zostaje się na tym przyłapanym idzie się w zaparte. Ailes zrobił więc bardzo dużo, by amerykańskie społeczeństwo przestało ze sobą rozmawiać i jeszcze bardziej się podzieliło. On też w sporym procencie odpowiada za sukces wyborczy Donalda Trumpa. Wszystko to jest dobrze napisane i poprowadzone, ciekawe i wciągające, często wręcz trzymające w napięciu (zwłaszcza w pierwszym odcinku), a jednak po zakończeniu oglądania miałem poczucie niedosytu. Mam wrażenie bowiem, że temat został przez twórców tak naprawdę ledwo napoczęty, że spokojnie można by w wiele rzeczy wejść głębiej, pokazać chociażby co przez te lata działo się w partii republikańskiej, z powstaniem Tea Paty na czele, jak również znacznie więcej metod, które stosował Ailes i jego podwładni (na przykład tak ukochany przez Seana Hannity’ego whataboutism). Serial mógłby po prostu być znacznie bardziej wielowymiarowy, głęboki. Wydaje mi się, że jeśli ktoś interesuje się tym, co dzieje się w Stanach i jak różne rzeczy tam działają, nie dowie się raczej niczego specjalnie nowego.

Na cały głos - recenzja 3

Na cały głos – aktorski koncert Crowe’a

Nie można za to odmówić serialowi Na cały głos, że jest bardzo dobrze zagrana. W główną rolę wcielił się Russell Crowe i zrobił to po mistrzowsku. Bezbłędnie pokazał bardzo skomplikowaną sylwetkę swojego bohatera. Ailes jawi się jako niesamowicie inteligentna, widząca znacznie więcej niż inni osoba. Jednocześnie jest on bezwzględny, pozbawiony wszelkich skrupułów (dość powiedzieć, że bez mrugnięcia okiem kazał pokazywać ludzi wyskakujących z okien World Trade Center), nieznoszący sprzeciwu. To megaloman i kłamca, z ustami pełnymi frazesów i upajający się władzą demon mający w poważaniu wszelkie zasady. Z drugiej strony potrafił być charyzmatyczny (choć głównie wykorzystywał to do manipulowania innymi) i całkiem dowcipny. Crowe każdą twarz Ailesa pokazuje doskonale. Na drugim planie warto zwrócić uwagę na Setha MacFarlane’a (tak, tego od Family Guya), Naomi Watts i Siennę Miller. Szkoda tylko, że część z tych (i innych) postaci pojawiających się na ekranie nie dostała więcej czasu. Ailes i tym samym Crowe zagarnia dla siebie w zasadzie całą przestrzeń.

Na cały głos jest więc z jednej strony produkcją przybliżającą spory kawałek historii USA, z drugiej studium charakteru postaci i jej upadku. Ostatecznie to dość przygnębiający serial. O ile Roger Ailes jako osoba w końcu upadł, powalony przez zarzuty o molestowanie seksualne, o tyle jako wizjoner, ideolog odniósł zwycięstwo. Niestety.

Atuty

  • Wciągająca i ciekawa historia…;
  • Świetne aktorstwo;
  • Bardzo dobra reżyseria i montaż;
  • Dobre tempo

Wady

  • …która mogłaby być jednak znacznie bardziej zniuansowana i pogłębiona;
  • Dobrze by było jakby niektóre postacie drugoplanowe dostały więcej czasu

Na cały głos to wciągający i ciekawy serial, który mógłby być jednak jeszcze lepszy. Jako wstęp do zgłębiania wielu różnych tematów jest jednak idealny.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper