Reklama
Mroczne materie – opinia po 1 odcinku. Złoty kompas

Mroczne materie – opinia po 1 odcinku. Złoty kompas

Jędrzej Dudkiewicz | 31.10.2019, 21:00

HBO jednak porządnie przygotowało się na fakt, że ich największy hit zostanie zakończony. Dopiero co rozpoczął się serial Watchman, a już za chwilę na ekranach telewizorów i w serwisie streamingowym zagości pierwszy odcinek Mrocznych materii, na podstawie trylogii Philipa Pullmana. Miałem okazję obejrzeć go w kinie. Czy jest na co czekać?

Rzecz dzieje się w świecie podobnym do naszego, a jednak innym. Każdy człowiek ma swojego tak zwanego dajmona, który jest manifestacją jego duszy. Przy okazji jest też przepowiednia o specjalnym dziecku, któremu przeznaczone są wielkie rzeczy i przygody. Tak poznajemy Lyrę. Gdy w tajemniczych okolicznościach znika jej jedyny przyjaciel, udaje się ona na poszukiwania.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie czytałem trylogii, którą napisał Pullman, widziałem za to pierwsze podejście do jej ekranizacji. Chodzi oczywiście o Złoty kompas w reżyserii Chrisa Weitza z 2007 roku. Niewiele jednak pamiętam z tej produkcji, poza tym, że była dosyć nijaka, nie zdziwiło mnie zatem, że nie doczekała się kontynuacji. Zresztą to chyba dobrze, bowiem podejrzewam, iż takie książki, jak te Pullmana znacznie bardziej nadają się na serial. Dzięki temu można umieścić znacznie więcej szczegółów. A skoro już przy tym jesteśmy, to w zasadzie do tego jednego mogę się chyba przyczepić po pierwszym odcinku. Mianowicie nieobeznanemu z trylogią Pullmana widzowi daje on zaskakująco mało informacji na temat świata przedstawionego. Trochę brakowało mi kontekstu, by lepiej zrozumieć, w jakiej rzeczywistości rozgrywać się będzie akcja. Nie zaszkodziłoby trochę bardziej to naświetlić, ale podejrzewam, że w kolejnych odcinkach tłumaczone będą najróżniejsze elementy i wszystko zacznie nabierać nieco więcej sensu. Póki co mogę powiedzieć, że zdecydowanie nie zniechęciło mnie to do dalszego oglądania Mrocznych materii.

Mroczne materie – opinia po 1 odcinku. Złoty kompas

Tym bardziej, że pierwszy odcinek ogląda się bardzo dobrze, chociaż w zasadzie nie dzieje się w nim wiele, to jednak tempo jest bardzo dobre i seans upłynął mi bardzo przyjemnie. I to nawet pomimo tego, że musiałem siedzieć w kinie obok Rogera! Historia jest wciągająca, czuć, że to ledwie przygrywa do czegoś naprawdę dużego, bo w grę – jak rozumiem – wchodzą potencjalne podróże do najróżniejszych krain, które już będą się wyraźnie różnić od naszego świata. Same dajmony są już resztą bardzo sympatycznym elementem. No i dużą zaletą Mrocznych materii bez wątpienia będą bohaterowie. Lyra ma w sobie coś takiego, że od razu człowiek ją lubi. Może chodzi o to, że chodzi własnymi ścieżkami, może o to, że jest pewna siebie, a może o to, że wciela się w nią Dafne Keen, którą wszyscy pamiętamy z Logana. Na drugim planie pojawia się w równie ciekawej i wyrazistej roli James McAvoy, aczkolwiek według mnie ekran kradnie dla siebie, wspaniała Ruth Wilson, która kolejny raz ma w sobie coś, hmm, nieuchwytnego. Z jednej strony jest bardzo miła i uśmiechnięta, z drugiej wyraźnie ma jakąś tajemnicę, skryte motywacje i przez to jest w niej coś bardzo niepokojącego.

Nie mogę więc doczekać się już kolejnego odcinka! Póki co Mroczne materie zapowiadają się bowiem znakomicie. Oby forma została utrzymana.

Atuty

  • Wciągająca historia;
  • Bardzo fajni bohaterowie, dobrze też zagrani;
  • Widać duży budżet i rozmach;
  • Dobre tempo

Wady

  • Trochę za mało informacji o świecie, w którym rozgrywa się akcja, momentami byłem nieco zagubiony

Wszystko wskazuje na to, że Mroczne materie to może być kolejny wielki hit serialowy od HBO.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper