Dziesięć najciekawszych polskich filmów 2020 roku
2020 rok nie był dobrym czasem dla kin, ale o dziwo był całkiem niezły dla polskiego filmu. Abstrahując od niespodziewanego sukcesu pewnej dobrze znanej, choć cieszącej się umiarkowanym szacunkiem produkcji, w kinach i na platformach streamingowych można było obejrzeć wiele ciekawych obrazów należących do przeróżnych gatunków.
Utarło się przekonanie, że polskie kino jest w ostatnich latach wyjątkowo słabe i nie ma się nim co interesować, nie tylko ze względu na tematy jakie podejmuje, ale także na poziom tych produkcji. W tym kontekście niezwykle interesujący jest tegoroczny sukces filmu “365 dni”, który z jednej strony bije absolutne rekordy na platformie Netflix, i to bynajmniej nie tylko wśród polskiej widowni, ale na całym świecie, a z drugiej od początku był powszechnie krytykowany praktycznie ze wszystkich stron i uznany za koszmarnego gniota, o czym zresztą świadczą jego oceny na najważniejszych serwisach filmowych. Co interesujące tej produkcji nie da się bowiem zaatakować często pojawiającym się argumentem o produkcie dla typowej, niewyrobionej, lubującej się głównie w telenowelach polskiej publiczności, bo jak widać widowni, do której kierowany jest taki obraz, jest na całym świecie całkiem sporo.
Abstrahując zaś od samego poziomu tego dzieła należy docenić to, że jego twórcom udało się stworzyć znakomity produkt wycelowany w pewnego rodzaju konsumentów, stąd ogromny światowy sukces. Na szczęście o polskim filmie nie trzeba pisać wyłącznie w kontekście niespodziewanego sukcesu “365 dni”, bo w tym roku wyszło kilka świetnych produkcji. Choć to zakrawa na truizm, trzeba po raz kolejny podkreślić, że coraz mocniej swą obecność na rodzimym rynku zaznaczają młodzi twórcy, którzy za sprawą sporych sukcesów międzynarodowych, jak w przypadku Jana Komasy, swoje kolejne dzieła będą tworzyć za granicą. O sile polskiego kina paradoksalnie świadczą nawet produkcje nie do końca udane, ewidentnie przynależące do kina gatunkowego.
Mowa tu przede wszystkim o reklamowanym jako pierwszy polski slasher “W lesie dziś nie zaśnie nikt”, a także wywołującym skrajne emocje filmie “Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” nawiązującym do podgatunku teen comedy, który zebrał tak skrajne oceny, jak żaden inny polski film w ostatnich latach. W obu przypadkach mowa o obrazach, którym niewiele można zarzucić pod względem czysto technicznym, a mimo nierównego poziomu znalazło się tam parę interesujących pomysłów. Wypada także docenić ich pionierski charakter. Również kino gangsterskie doczekało się całkiem niezłego polskiego odpowiednika, oczywiście nie tak dobrego jak serial “Ślepnąc od świateł”, ale też znacząco różniącego się poziomem od polskiego standardu.
W zestawieniu uwzględniłem siedem filmów z tego roku, w tym dwa dokumenty, a także trzy filmy, które miały swoją - mocno ograniczoną - premierę w 2019 roku - a wydają mi się na tyle oryginalne, a w dodatku stosunkowo mało znane, że warto o nich wspomnieć w tym artykule.
Sala samobójców: Hejter
Najnowszy film Jana Komasy przypomniał o znakomitym obrazie Dana Gilroya “Nightcrawler” i choć kreacja bohatera granego przez Macieja Musiałowskiego (mimo iż bardzo dobra!) nie dorównuje tej stworzonej przez Jake’a Gyllenhaala to jednak intryga “Hejtera” jest o wiele bardziej skomplikowana i choć została ulokowana w specyficznym polskim kontekście, właściwie dotyczy całego świata zachodniego. W trakcie seansu można kilka razy pomyśleć, że fabuła jest szyta zbyt grubymi nićmi, a gdzieniegdzie nawet wdziera się przesada, jednak jest to również oznaka tego, że mamy tu do czynienia z produkcją na światowym poziomie, którą zwyczajnie ogląda się jak dobry, rasowy thriller. Tak jak w pierwszej części, tak i tu, świetnie wpasowały się również wstawki ze świata cyfrowego co sprawia, że obraz z 2020 roku to z pewnością Top 2 filmów, tego wciąż stosunkowo młodego reżysera.
25 lat niewinności: Sprawa Tomasza Komendy
Janowi Holoubkowi, nie bez problemów, udała się trudna sztuka opowiedzenia wstrząsającej historii młodego człowieka, który nie tylko został wsadzony do więzienia, mimo tego że na pewno był niewinny, ale z pewnością - ze względu na powagę zarzutów - był w tym więzieniu gnębiony. Zeszłoroczna produkcja wydaje się składać z trzech części: pierwszą jest ogromny dramat samego bohatera i jego rodziny, drugą przerażający obraz życia w więzieniu, a trzecim wszelkie zabiegi, które w ostateczności doprowadziło do uwolnienia Komendy. Wspomniane problemy związane są przede wszystkim ze sposobem opowiadania historii, która - ze względu na zastosowane w filmie różne perspektywy czasowe - może być dla niektórych nieczytelna. O wielkiej roli Piotra Trojana powiedziano już właściwie wszystko, a dobra gra innych, bardziej znanych aktorów to w zasadzie standard.
Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa
Film znanego bardziej z działalności sportowej, jako szef federacji KSW, Macieja Kawulskiego był całkiem miłą niespodzianką. Oczywiście produkcję tą trudno uznać za w pełni udaną, szczególnie w zestawieniu z innymi pozycjami o podobnej tematyce, nie tylko zagranicznymi, ale choćby serialem “Ślepnąc od świateł”. Wystarczy zresztą porównać kreacje Jana Frycza w obu dziełach, by dojść do jednoznacznego wniosku, które z nich było lepsze. Pomimo tego “Jak zostałem gangsterem” zdecydowanie broni się dzięki samoświadomości, widocznej również w świetnym doborze muzyki, i solidnej pracy nad scenariuszem. Od początku widać, że twórcy filmu mają na niego pomysł i ogląda się go bez bólu, od czasu do czasu potrafi też zaskoczyć jakimś szczegółem. Odtwórczość wcale mu nie szkodzi, bo w przeciwieństwie do innych polskich produkcji tego typu, realizatorzy czerpią z dobrych wzorców.
Tony Halik
Niezwykle interesujący dokument opowiadający o postaci nietuzinkowej: podróżniku i reporterze Tonym Haliku, ludziom dorastającym w latach 90-tych znanym przede wszystkim z cyklu “Pieprz i wanilia”. Produkcja, którą zrealizował Marcin Borchardt udowadnia jednak, że wspomniany program telewizyjny był tylko jednym z elementów niezwykle barwnego życia tego obieżyświata i niezrównanego gawędziarza. Wywiady z różnymi ludźmi, a także same zapisy opowieści Halika uzupełniają w tym obrazie zdjęcia lub filmy z jego licznych wojaży. Długo wydawało się, że pominie on mniej wygodne fakty z życia bohatera, tym poświęcono jednak ostatnią część filmu, który ogląda się bardzo dobrze.
Zabij to i wyjedź z tego miasta
Obraz Mariusza Wilczyńskiego to niespodziewany zwycięzca festiwalu w Gdyni. Niespodziewany, bo przecież mowa o filmie animowanym, który dotąd nie cieszył się w tym gronie szczególnym uznaniem. O tym filmie można jednak powiedzieć bez wielkiej przesady, że jest legendarny, bowiem sam twórca pracował nad nim aż czternaście lat. To hołd złożony miejscom i osobom znanym z młodości, pełen odwołań do historii Polski, którego waga będzie zależała od tego ilu ludzi odnajdzie w nim także własne doświadczenia. Ogólnopolską premierę ma mieć w końcówce stycznia, wcześniej można go było jednak zobaczyć przedpremierowo na VOD.
Skandal. Ewenement Molesty
Zaskakująco nieźle wypadł w 2019 roku obraz “Proceder”, który opowiadał o słynnym raperze Chadzie. Niektórzy spodziewali się kompletnej klapy, a dostaliśmy całkiem niezłą produkcję z mocną rolą Piotra Witkowskiego. Film naturalnie spotkał się z krytyką w środowisku hip-hopowym, bo oczywiście momentami mocno odbiegał od rzeczywistości. Takich zarzutów nie można było stawiać wobec dokumentu o legendarnym warszawskim składzie, który w niezwykle sugestywny sposób przeniósł widza do lat 90-tych i z pewnością mógł zainteresować nawet tych, którzy na co dzień nie emocjonują się tak mocno polskim rapem. Dynamiczny montaż, świetne wywiady z samymi zainteresowanymi to główne atuty tej trwającej niewiele ponad godzinę produkcji, którą z całą pewnością warto tu wyróżnić.
Jak najdalej stąd
Kolejny film Piotra Domalewskiego, twórcy obecnej na Netflixie “Cichej nocy”, można będzie już niedługo obejrzeć na stronie TVP VOD. Niestety obraz z 2020 roku nie miał szczęścia do dystrybucji kinowej (podobnie jak wspomniany wcześniej “Hejter”). Fabuła została oparta na prawdziwych wydarzeniach i opowiada o wchodzącej w dorosłość nastolatce, która nagle otrzymuje wiadomość o tragicznym wypadku jej ojca, pracującego w Irlandii.
Eastern
Debiut Piotra Adamskiego miał swoją premierę w Koszalinie i Gdyni w 2019 roku, ale do szerokiej dystrybucji trafił dopiero w 2020 roku, a więc traktuję go jako film z poprzedniego. To niezwykle interesujący obraz, który próbuje wykreować oryginalną, polską dystopię. Świat, w którym każdy może nosić ze sobą broń, obowiązuje prawo zemsty, a głównymi bohaterami są dwa zwaśnione ze sobą rody. Gdzieniegdzie pojawiało się porównanie do twórczości Jorgosa Lanthimosa (ze szczególnym wyróżnieniem “Lobstera”), które jednak wydaje się mieć na celu przede wszystkim ukrycie faktu, że jak na “polską dystopię” za mało tu konkretu. Film powinien być zdecydowanie dłuższy, widać w nim jednak spory potencjał, bardzo dobrze wypada aktorstwo. Mimo iż sam nie jestem jego zwolennikiem zdecydowanie warto go obejrzeć.
Supernova
Podobnie jak w przypadku “Eastern” pełnometrażowy debiut reżyserski Bartosza Kruhlika był pokazywany w 2019 roku, ale dopiero rok później trafił do szerokiego odbioru. Warto zwrócić na niego uwagę, bo to bardzo udany, trochę nierówny, ale mimo wszystko wciągający obraz. Na głównej drodze w pewnej wsi dochodzi do tragicznego wypadku. Kierowca rozbitego samochodu od razu ucieka z miejsca zdarzenia, wkrótce okazuje się, że ma on kontakty na najwyższym szczeblu. Film niestety dość dobrze rymuje się z “25 latami niewinności”. Tam bowiem mieliśmy poddanych presji opinii publicznej policjantów, którzy zrobili wszystko, by dorwać winnego w sprawie brutalnego zabójstwa, tutaj obserwujemy obraz totalnego chaosu związanego z brakiem jakichkolwiek procedur w podobnych wypadkach, a także obecnością ludzi kompletnie nieprzystosowanych do pełnienia obowiązków. Bardzo ciekawe dzieło obiecującego, młodego twórcy.
Zgniłe uszy
To znów niezwykle interesująca produkcja z 2019 roku, pokazywana w 2020 w ramach Splat!FilmFest. Trwający niewiele ponad godzinę film zaczyna się od przyjazdu na wieś młodego małżeństwa, jak się okazuje biorącego udział w nietypowej terapii, którą prowadzi Henryk (w tej roli bardzo dobry, a rzadko wykorzystywany w filmach czy serialach, Michał Majnicz), a następnie zjawia się tam druga para. Standardowa fabuła pod koniec skręca w niespodziewaną stronę, a sam film dość mocno czerpie z kina gatunkowego, umiejętnie ogrywając podobieństwa do wszelkich filmów o dziwnych organizacjach parareligijnych. Bardzo ciekawy obraz, któremu rzeczywiście przydałoby się jeszcze przynajmniej pół godziny, by popracować nad charakterystyką głównych bohaterów i oddać specyfikę oryginalnego miejsca, w którym toczy się akcja.
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych