To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii (2021) – recenzja serialu (Netflix). Poszukiwanie
Bitwa na produkcje dokumentalne między HBO i Netflixem zaognia się. Co chwila w jednym lub drugim serwisie pojawia się albo film albo serial przybliżający jakiś fragment naszej rzeczywistości. Najświeższym przykładem jest serial dokumentalny Netflixa – To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii (2021).
Był 1990 rok, wszystko działo się w Bostonie, w dzień kiedy świętowano tam świętego Patryka. Innymi słowy dużo imprez, co sprawiło, że różnorakie służby miały sporo na głowie. Wykorzystało to dwóch spryciarzy, którzy – przebrani za policjantów – weszli do muzeum i wynieśli z niego dzieła sztuki o łącznej wartości około 200 milionów dolarów.
To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii (2021) – recenzja serialu (Netflix). Po co aż serial?
Brzmi całkiem ciekawie prawda? Tym bardziej, jak dodam, że do dziś nie udało się rozwiązać sprawy i odnaleźć skradzionych obrazów (i kilku przedmiotów). A jednak twórcom udało się zamienić to wszystko w coś, po czym trudno nie wzruszyć ramionami.
Jak do tego doszło? Przede wszystkim wydaje mi się, że To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii niekoniecznie powinien być serialem. Ma on co prawda tylko cztery odcinki, jednak spokojnie dałoby się skrócić ich zawartość o połowę, do dwugodzinnego, może nawet dziewięćdziesięciominutowego filmu. I nawet nie chodzi o to, że niektóre informacje są powtarzane (choć i to się zdarza), tylko o ich rozwleczenie.
Uprzedzić muszę, że o samej kradzieży jest w sumie tylko jeden, pierwszy, odcinek. Jeśli ktoś liczył na coś w stylu dokumentalnego heist movie, to się zawiedzie. Tym bardziej, że cały czas poruszamy się – razem z bohaterami – po omacku, w sferze domysłów. Wszystko wskazuje na to, że sprawcy zarówno byli dobrze przygotowani i o wielu rzeczach pomyśleli, jak i mieli pomoc z wewnątrz muzeum. Największą zagadką pozostaje to, co stało się z dziełami sztuki i kto za to wszystko odpowiada.
Na tym głównie skupia się To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii – kreśleniu kolejnych powiązań, które generalnie sprowadzają się do tego, że najprawdopodobniej cała rzecz miała związek z mafią. Kontekst przestępczości zorganizowanej zostaje zarysowany całkiem ciekawie, zwłaszcza potencjalny motyw, polegający na tym, że gangsterzy kradną coś bardzo cennego, chowają, a gdy trafiają za kratki, wykorzystują to jako kartę przetargową, by skrócić odsiadkę. Ogółem jednak twórcy pokazują potencjalne tropy, kto z kim współpracował. Nazwiska, które przewijają się w kolejnych minutach nikomu nic nie powiedzą.
Ostatecznie nic więc z tego nie wynika. A mogła to być na przykład opowieść o tym, że poświęcenie kilkudziesięciu lat na śledztwo, które wygląda na sprawę beznadziejną, to w zasadzie obsesja – wątek ten zostaje ledwie zarysowany. Tak samo, jak i to, jak dokładnie wygląda rynek kupna i sprzedaży dzieł sztuki, zarówno ten legalny, jak i nielegalny. To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii nie wykorzystuje więc, niestety, potencjału.
Atuty
- Potencjalnie bardzo ciekawa historia…;
- Paru rzeczy można się dowiedzieć
Wady
- …Przedstawiona w mało interesujący sposób;
- To powinien być film;
- Niektóre wątki prawie w ogóle nie ruszone
To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii (2021) to niestety bardzo średni serial dokumentalny Netflixa. Serwis ten ma do zaoferowania o wiele lepsze tego typu produkcje.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych