Nie tylko Breaking Bad. 10 seriali, w których widzowie kibicowali przestępcom, zabójcom i złodziejom

Nie tylko Breaking Bad. 10 seriali, w których widzowie kibicowali przestępcom, zabójcom i złodziejom

Dawid Ilnicki | 29.05.2021, 14:00

Obrodziło w ostatnich latach serialami, w których głównymi bohaterami są postacie negatywne albo przynajmniej niejednoznaczne. Widz mimo sporej odrazy, którą do nich czuje, jednocześnie - z różnych względów - jest w stanie się z nimi utożsamić, a przynajmniej, w pewnych momentach, zrozumieć ich motywację.   

Nie wiem czy spotkaliście się kiedyś z problemem zachęcenia do obejrzenia “Breaking Bad” osoby, która ma dość specyficzną - choć biorąc pod uwagę obecny zalew serialowej rozrywki, całkowicie zrozumiałą - taktykę oglądania pierwszych dwóch odcinków i decydowania czy będzie kontynuowała serię. Otóż, dzieło Vince’a Gilligana jest pod tym względem wyjątkowo trudne do rozreklamowania, w czym ujawnia się zresztą paradoks związany z bohaterami, których w ogóle lubimy oglądać. W pierwszych odcinkach “BB” Walter White jest bowiem mocno safandułowatym domatorem, by nie powiedzieć rodzajem mocno specyficznego nerda, który właśnie otrzymał złowieszczą diagnozę. Biorąc pod uwagę typowe kryminalne dzieła jest więc postacią absolutnie nieinteresującą i dopiero z czasem pnie się na kolejne szczeble kariery w przestępczym podziemiu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Problem polega na tym, że właśnie tego typu bohaterów, a nie dobrych mężów i ojców, widownia chce oglądać najbardziej, o czym zresztą mówił sam Vince Gilligan. Gdyby zatem jego pierwsze wielkie dzieło zaczynało się - powiedzmy - tak jak czwarty sezon, pewnie z miejsca zyskałoby więcej widzów, ale bez wątpienia nie miałoby wtedy takiego efektu na fanach serialu. Kolejny dowód na to, że cierpliwość jednak popłaca! Oczywiście konstrukcja głównego bohatera, który jest postacią negatywną, a przynajmniej niejednoznaczną, to nie nowość, ale trzeba przyznać, że w przypadku seriali długo wydawała się ona czymś nietypowym, a wręcz trudnym do zaakceptowania. Co innego bowiem oglądać dwugodzinny film, w którym protagonista to charakter odrażający, w najlepszym wypadku niejednoznaczny, a co innego śledzić jego losy przez kilka sezonów.

A jednak w XXI wieku powstało wiele serii, które przyglądały się grupom przestępczym działającym w przeróżnych okresach w dziejach, skorumpowanym gliniarzom, a nawet seryjnym mordercom. Ich twórcy musieli wprowadzić do nich liczne elementy, które pozwalały, z pewnością nie utożsamiać w pełni, ale przynajmniej rozumieć ich motywacje. Niezależnie od tego czy był to motyw zemsty, trudnego dzieciństwa czy też refleksji nad tym, że nieraz zwyczajnie rodzimy się, by kontynuować działalność naszych przodków, udawało się to na tyle, że serie przechodziły do historii telewizji albo przynajmniej były bardziej interesujące niż ówczesna średnia. 

Wybraliśmy dziesięć seriali, w których główni bohaterowie dopuszczali się przeróżnych przestępstw, a często nawet zbrodni, a mimo tego widz, przynajmniej w pewnej mierze, im kibicował. 

The Shield

W jednym ze swych esejów dotyczących “Breaking Bad”, popularny pisarz fantastyczny, Jacek Dukaj nieprzypadkowo odniósł się właśnie do serii Shawna Ryana. Pomimo niemal kompletnie różnej specyfiki, oba dzieła w bardzo podobny sposób portretują bowiem powolny upadek na samo dno. Bohaterowie “The Shield” dopuszczają się bowiem najróżniejszych zbrodni, a z drugiej strony niewątpliwie również przyczyniają się do schwytania niezwykle groźnych przestępców. W samym środku jednego z sezonów twórcy serwują nam zresztą epizod, traktujący o początkach kariery ekipy Vica Mackey w policji. W doskonały sposób ukazuje on system zależności pomiędzy funkcjonariuszami prawa a światem przestępczym, w który poszczególni członkowie grupy uderzeniowej wsiąkają coraz głębiej, w trakcie siedmiu sezonów tej świetnej i z pewnością przełomowej serii telewizyjnej. 

Dexter

Widz zasadniczo sympatyzuje z bohaterem, granym przez Michaela C. Halla, z dwóch powodów. Po pierwsze: bardzo nietypowy pracownik departamentu policji, będący po godzinach również seryjnym mordercą, zabija wyłącznie tych, którzy dopuścili się zabójstw na niewinnych ludziach, w czym niejako wyręcza on swoich kolegów po fachu. Po drugie zaś interesująca jest tu podbudowa psychologiczna bohatera, jego relacje z przybranym ojcem, który bardzo wcześnie odkrywa niepokojące zachowanie syna i postanawia zrobić z nich użytek. To wszystko sprawia, że choć Dexter Morgan jest postacią odrażającą, a część widzów z pewnością sympatyzuje ze ścigającymi go policjantami, jak choćby z nieodżałowany sierżantem Doakesem, mimo wszystko kibicujemy głównemu bohaterowi. 

Punisher

Najpopularniejszy komiksowy bohater, którego motywuje zemsta na zabójcach swojej rodziny, długo nie miał szczęścia do filmowo/serialowej adaptacji przygód. Słynnego Franka Castle grali przeróżni aktorzy, tacy jak choćby Dolph Lundgren, Thomas Jane czy Ray Stevenson. Zdecydowanie najlepszy był w tej roli Jon Bernthal, który odtwarzał Punishera w bardzo dobrym serialu Netflixa, wyróżniającym się idealną równowagą pomiędzy komiksową przemocą a odniesieniem do rzeczywistości. Podobną postacią był tytułowy bohater, który z jednej strony często brał stronę osób słabszych, a z drugiej nękały go również wyrzuty sumienia, odnośnie działań, których się podejmował. 

Rodzina Soprano

Tony Soprano i jego przestępcza familia to postacie tak kompleksowe, że proste sformułowanie “kibicowanie” kiepsko oddaje to co można odczuwać, w trakcie sześciu sezonów tego klasycznego serialu HBO, ale jest coś na rzeczy. Davidowi Chase’owi i jego ekipie zdecydowanie udało się bowiem uczłowieczyć przestępców, co w końcówce XX wieku, kiedy produkcja miała swoją premierę, nie było jeszcze tak popularne. Widz mógł zobaczyć w tych bohaterach ludzi z krwi i kości, podobnie jak oni zmagających się z codziennymi problemami, a nawet mających wątpliwości co do drogi życiowej, którą podjęli. W przynajmniej częściowym sympatyzowaniu, z granym przez Jamesa Galdolfiniego protagonistą, pomagało również to, że w serialu mamy do czynienia z pełnym kalejdoskopem przeróżnych socjopatów, a także zwykłych egocentryków, którzy często wydają się dużo gorsi od szefa mafii z New Jersey.

Boardwalk Empire

Kolejne znakomite dzieło HBO, które fantastycznie pokazywało rzeczywistość Stanów Zjednoczonych lat 20-tych i 30-tych, pełną niezwykle oryginalnych indywiduów. Takim był choćby - wzorowany na prawdziwej postaci (choć w rzeczywistości ich losy mocno się od siebie różniły) - a grany przez Steve’a Buscemiego, Enoch “Nucky” Thompson. W pięciu kolejnych sezonach odpierał on ataki, dybiących na jego biznesowo-przestępcze imperium w Atlantic City, jemu podobnych gangsterów - biznesmenów. Mimo iż sam dopuszczał się strasznych czynów, w zestawieniu z innymi postaciami, takimi jak choćby Gyp Rosetti czy Valentin Narcisse, wypada on nieco lepiej.

Sons of Anarchy

Jeden z popularniejszych, gangsterskich seriali XXI wieku, który jest o tyle oryginalny, że śledzimy w nim losy motocyklowej bandy, działającej niezależnie od wielkich grup etnicznych, powiązanych wspólnymi interesami. Główny bohater, grany przez Charlie Hunnama, Jax Teller myśli o zawieszeniu kasku na kołku i spokojnej emeryturze na legalu, wciąż jednak pojawiające się nowe okoliczności uniemożliwiają mu przejście na jasną stronę mocy. Twórcy serii mocno akcentują więź braterską, łączącą poszczególnych członków gangu, która zdecydowanie udziela się obserwatorom i sprawia, że pomimo kolejnych przestępstw, w które jego członkowie są uwikłani, widz im kibicuje. Nie tylko dlatego, że zwykle mają przeciwko sobie dużo gorszych przeciwników. 

Peaky Blinders

Znany serial BBC, ze świetnymi rolami Ciliana Murphy, Toma Hardy, Adriena Brody czy zmarłej niedawno Helen McRory to fenomen ostatnich lat. Opowiada on o najpotężniejszej organizacji przestępczej w mieście Birmingham, działającej w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Przewodzi im charyzmatyczny Thomas Shelby, którego ambicje wykraczają daleko poza nielegalny hazard czy też sprzedaż towarów na czarnym rynku. Jego gang jest rzecz jasna rozpracowywany przez ówczesnych funkcjonariuszy prawa, a także wchodzi w zwarcie z innymi, potężnymi grupami, takimi jak choćby włoska mafia, i chyba właśnie wtedy widz kibicuje, popularnym kaszkieciarzom, najmocniej.

Banshee

Bohater tego czterosezonowego serialu, wciąż dostępnego w ofercie HBO, to rodzaj sympatycznego oprycha, którego zawsze ciągnie do miejsc, w których grozi mu największe niebezpieczeństwo. Twórcy co rusz pakują go w kolejne problemy, z których nie tylko wychodzi on obronną ręką, ale też udaje mu się je wykorzystać dla swoich celów. Tak jest już na początku, kiedy okoliczności sprawiają, że kradnie on tożsamość szeryfa, który dopiero co przybył, by rozpocząć swą pracę. W kolejnych odcinkach z jednej strony zadziera on z lokalną przestępczością, a z drugiej upominają się o niego dawni mocodawcy. W dodatku jak topór wiszą nad nim konsekwencje jego dawnych wyborów. “Banshee” to kawał zupełnie bezpretensjonalnej rozrywki, w której mimo wszystko kibicujemy, granemu przez Anthony’ego Starra, Lucasowi Hoodowi.  

Gomorra

Bywają seriale, w których sojusze pomiędzy widzami a bohaterami potrafią się zmienić kilkukrotnie. Tak jest niewątpliwie w przypadku wspomnianego już “The Shield”, w którym im bliżej końca tym słabiej kibicujemy Vickowi Macky, a w ostatnich odcinka to już właściwie niemożliwe. Osobną grupę stanowią seriale, w których w zasadzie brakuje klasycznie “czystych” bohaterów, ale postacie są tak dobrze napisane, że nietrudno z nimi sympatyzować, zwłaszcza w konkretnych momentach. Na tym chyba, w dużej mierze, polega fenomen jednego z najlepszych seriali poprzedniego dziesięciolecia, który niedługo powinien zakończyć się na piątym sezonie. Pomimo nieustannego ukazywania bezwzględności funkcjonariuszy neapolitańskiej mafii, ich charakter został na tyle zniuansowany, że widz potrafi momentami zrozumieć ich przeróżne motywacje i choć to wyjątkowo trudne, nawet kibicować im w konkretnych rozgrywkach z przeciwnikami, którzy pod pewnym względem wydają się dużo gorsi od nich. 

Barry

Bardzo specyficzny, często zestawiany z “Dexterem” serial, w którym Bill Hader odgrywa postać mało znaczącego płatnego zabójcy, który w pewnym momencie odkrywa, że chciałby skończyć ze swoją dawną profesją. Jak łatwo się jednak domyśleć nie będzie to wcale proste. Choć z bohaterem trudno się z początku utożsamiać sam pomysł ma ogromny potencjał, a dodatkowym atutem serialu są świetne dialogi i specyficzna, przepełniona czarnym humorem atmosfera. 

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper