Jak pokochałam gangstera (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Wszystkie kobiety Nikosia
Kronika życia Nikodema Skotarczyka, znanego i lubianego polskiego gangstera, który zaliczył nawet epizodyczny występ w "Sztosie", Olafa Lubaszenki. Kim był? Za co jedni go kochali, a inni nienawidzili?
Maciek Kawulski wszedł na polską scenę filmową waląc od razu z grubej rury swoim "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa" (w tym samym roku był jeszcze najpierw "Underdog", ale o tym nie rozmawiajmy), filmem który wygrał sobie sympatię widzów formą, tak ochoczo i skutecznie zapożyczoną od tuzów gatunku, solidnie, choć miejscami trochę prosto dobraną ścieżką dźwiękową i bardzo dobrymi występami głównej obsady. Tam gdzie u Vegi z każdej sceny, z każdego ujęcia bije dosłowność i brak jakiejkolwiek głębi, u Kawulskiego widać było metafory, odwołania, niedopowiedzenia, zabawę formą. Natychmiast pochwycił zainteresowanie polskiego widza, któremu nie pozostało nic jak tylko czekać co dalej. A dalej wyszło w dosyć podobnym tonie, co ostatnio. Z jednej strony to dobrze, bo widać, że reżyser po prostu czuje się wygodnie w tematyce przestępczego światku niedalekiej przeszłości. Z drugiej, kręcenie podobnych filmów prowokuje porównania do poprzedników, a w tej potyczce dzisiejszy film wypada słabiej od tego z 2019.
Jak pokochałam gangstera (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Pokaż, zamiast mówić
Trzygodzinna epopeja o Nikosiu Skotarczyku (Tomasz Włosok) zaczyna się od najmłodszych lat jego życia. Reżyser maluje tło opowieści, stawia fundament pod późniejszy charakter swojego bohatera i stawia na nim pierwsze motywy, którymi będzie żonglować w zasadzie do końca filmu. To skuteczne otwarcie i tak jak reszta filmu, opowiedziane jest z perspektywy narratora pod postacią Krystyny Jandy, tajemniczej kobiety, która znała Nikosia, a którą o jego życie dopytuje jakiś dziennikarz. Kiedy pałeczkę po pani Krysi przejmuje młoda dziewczyna, w retrospekcji siedząca tuż obok młodego Skotarczyka, widz natychmiast rozumie, że to właśnie ona, siostra Nikosia. Jak się jednak później okaże, rozumie błędnie, ponieważ rola narratora przejdzie jeszcze nie raz i nie dwa razy na inne, ważne w jego życiu kobiety. A mimo to, cały czas z tyłu głowy siedzi nam, że historię opowiada pani Janda, o czym film sam też nam jeszcze przypomni. Sprawia to, że forma staje się piekielnie chaotyczna i nieskładna, co z resztą elegancko przenosi się na wydarzenia w filmie, które również skaczą od jednego istotnego wydarzenia do drugiego, z niewielką tylko ilością materii pomiędzy. Skupienie na relacjach z kobietami oznacza też, że nie otrzymujemy pełnego obrazu tego, kim był Nikoś. Miejscami można wręcz zapomnieć, że przecież oglądamy niebezpiecznego przestępcę.
Scenariusz filmu to właściwie takie "the best of" z życia Nikosia - od pierwszych robót, przez aresztowanie, wejście w świat narkotyków, spinkę z Pershingiem (Dawid Ogrodnik), na śmierci kończąc. Włosok doskonale bawi się swoją rolą, balansując na krawędzi kiczu, ale nigdy jej nie przekraczając, dzięki czemu film, mimo zdecydowanie zbyt długiego czasu projekcji, jakoś tam się ogląda. Nie ma się jednak co czarować - "Jak pokochałam gangstera" jest najzwyczajniej w świecie zbyt długim obrazem. Pełno w nim teledysków, w których znany utwór gra po prostu pod ładne obrazki, montaży pod muzykę, które mogą kojarzyć się z klasykami Scorsese, zwłaszcza w parze z narratorem opowiadającym o mechanizmach ich działań, które oczywiście są ciekawe i nakręcone bardzo kompetentnie, ale jest ich zbyt wiele. Podobnie jak scen, podczas których ktoś robi komuś loda i nic z tego nie wynika. Strzelam, że z filmu spokojnie dałoby się wyciąć dobrych 30-40 minut zbędnych, lub powtarzających się scen, dzięki czemu całość miałaby znacznie lepsze tempo.
Z narratorem problem jest jeszcze taki, że Kawulski zdecydowanie go nadużywa. Filmy, w przeciwieństwie do książek, mogą - i powinny - pokazywać nam wszystko to, co ważne, a nie jedynie o tym opowiadać. Narracja jest fajnym mechanizmem, zwłaszcza w kinie gangsterskim, ale we wszystkim trzeba znać umiar, żeby nie przedobrzyć.
Jak pokochałam gangstera (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Przerost formy nad treścią?
Na ekranie poza Włosokiem i wspomnianym już Ogrodnikiem przyjdzie nam oglądać jeszcze Janusza Chabiora, Julię Wieniawę-Narkiewicz, Antka Królikowskiego, Eryka Lubosa, Sebastiana Fabijańskiego i wielu innych, znakomitych aktorów. Większość obsady stworzyła bardzo ciekawe kreacje, a to ze względu na charakter całej produkcji, gdzie przesadna dramaturgia nie jest niczym złym. I tak oto najbardziej odkręconą rolę w całej swojej karierze (zakładam, bo jednak nie widziałem dosłownie wszystkiego) zalicza Fabijański, którego Silvio jest absolutnym świrem, nakoksowanym psycholem, który bawi widza tylko dlatego, że ten wie, że to tylko postać i nie może zrobić mu krzywdy. W prawdziwym świecie gość byłby straszny. Wiecznie szeroko otwarte oczy, chaotyczna mowa - wygląda i zachowuje się jakby był naćpany nawet kiedy jest trzeźwy.
Zupełne przeciwieństwo Magiego (Chabior), faceta którego nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi. Wpakowanie komuś kulki między oczy pewnie też nie podniosłoby mu ciśnienia. To takich ludzi należy bać się najbardziej. I tylko Julka Wieniawa-Narkiewicz nie dostała najwyraźniej informacji, że mogłaby puścić trochę wodze fantazji przy kreowaniu swojej postaci, bo jej Nikita jest równie nijaka, pozbawiona pazura i własnego charakteru, jak większość jej postaci, co widać tylko jeszcze bardziej, kiedy zestawić ją choćby z Czarną, Agnieszki Grochowskiej.
Kadrom Bartka Cierlicy nie można na pewno odmówić stylu. Nie boi się pchać kamery w twarz aktorów, pływać między nimi, między elementami scenografii. Do kompletu plany, zwłaszcza na lokacjach wewnętrznych, zawsze są kolorowo, charakterystycznie doświetlone, potęgując - w zależności od zapotrzebowania - nostalgię, psychodelę, codzienną szarość życia, blichtr i przepych. Mógł z tego wyjść naprawdę niebanalny obraz. Cholernie stylowe kino gangsterskie na modłę Guya Ritchiego, ale na naszym podwórku, wzbogacone o piękne "r" z ulubionych przecinków i epitetów statystycznego Polaka. Tyle że aby móc mówić o podobnym sukcesie, poza niezaprzeczalnie wysoką formą, musimy dostarczyć równie mocną treść, a tej w filmie Kawulskiego jest za mało. Fabuła miota się z miejsca w miejsce, z roku w rok - jakbyśmy oglądali wpis z encyklopedii, czy innej książki do historii, a nie żywy film, który ma coś do powiedzenia. Potencjał był olbrzymi, ale nie udało się go w pełni wykorzystać. Pozostaje mieć nadzieję, że reżyser wyciągnie odpowiednie wnioski i następnym razem dostaniemy prawdziwego hita na skalę światową.
Atuty
- Narracja z punktu widzenia kobiet Nikosia to ciekawy, choć nakładający na scenariusz ograniczenia patent;
- Wygląda i brzmi bardzo charakterystycznie;
- Świetne występy niemalże całej obsady, z głównym bohaterem na czele.
Wady
- Nierówne tempo;
- Chaotycznie i trochę płasko prowadzona intryga;
- Przesadnia teatralność może nie przypaść niektórym do gustu;
- Za długi!
"Jak pokochałam gangstera" bierze na warsztat historię życia jednej, konkretnej osoby, co solidnie ogranicza możliwość zbudowania zajmującego scenariusza. To wciąż bardzo dobrze wyglądający i brzmiący film, ale historii zabrakło magii, jakże potrzebnej przy tak długich produkcjach.
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych