Raport z beta-testów World of Tanks: Xbox 360 Edition
Microsoft po wystrzelaniu się z ekskluzywnych gier klasy AAA, do ciągnięcia wozu z metką "Xbox 360" zaprzągł tytuły free-to-play. Najważniejszym (i jak na razie jedynym oprócz szykowanego przez Crytek Warface) z nich bez wątpienia jest wyprodukowane przez Wargaming.net World of Tanks, które na pecetach odniosło ogromny sukces. Beta-testy konsolowej wersji utwierdziły mnie jedynie w przekonaniu o tym, że sieciowe potyczki stalowych potworów zapewnią posiadaczom konsoli Microsoftu długie godziny naprawdę konkretnej zabawy.
Na początku dostępne są jedynie dwa czołgi podstawowej klasy Tier 1. Niezbyt to imponujące maszyny, ale ja dzięki uprzejmości Wargaming.net na polu bitwy pojawiłem się z dziennikarską przepustką, która w mgnieniu oka dała mi dostęp do poważniejszych zawodników. Wciśnięty w World od Tanks na Xboksa 360 park maszyn liczy sobie dokładnie 84 jednostki, które równo rozdystrybuowano pomiędzy dwie strony konfliktu - Stany Zjednoczone i Niemcy. Chluby sił pancernych dzielą się przy tym na cztery typy: słabe, ale nadrabiające prędkością czołgi lekkie, dość wszechstronne czołgi średnie, budzące szacunek siłą rażenia czołgi ciężkie i potęgę w czystej postaci, jaką są niszczyciele czołgów. Co ciekawe, wybranie któregoś z modeli danej kategorii często zapewnia jakiegoś typu bonusy, np. załoga niszczyciela może wskazać cel ostrzału snajperskiego.
Mniej lub bardziej składnie jeździmy więc swoim wehikułem, polując na członków drużyny przeciwnej i próbując przejąć znajdujące się pod ich kontrolą centra dowodzenia. Wymiany ognia dają dużo frajdy, a już posłanie upierdliwego przeciwnika w diabły potrafi wrzucić na facjatę szczery uśmiech. Warto zaznaczyć, że czołgi nie są traktowane jako całość i można je np. unieruchamiać poprzez ostrzelanie gąsienic. Nie ma także problemu, aby rozpędzonym tankiem staranować drzewo, ogrodzenie, czy też mniejszy budynek. Destrukcji na miarę serii Battlefield wprawdzie nie uświadczymy, ale miło wiedzieć, że ktoś nie odwalił fuszerki i nie zafundował nam niezniszczalnych krzewów i murków, które wciąż gęsto i często spotykamy w grach wideo.
Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, to World of Tanks: Xbox 360 Edition nie wypala gałek ocznych, ale także nie ma się czego specjalnie wstydzić. Mamy przejrzyście ukazaną arenę zmagań, wcale nie najgorsze tekstury i brak nachalnie atakujących krawędzie ząbków, co nieco kontrastuje ze słabo wykonaną roślinnością i często niezbyt starannie ociosanymi elementami otoczenia w postaci zabudowań. Na szczęście same czołgi są na tyle szczegółowe, że po dłuższym czasie w świecie gry bez problemu rozpoznać można większość pomykających po bezdrożach pancerniaków. Sfera audio w zasadzie ogranicza się do dźwięków pochłaniających niedorzeczne ilości paliwa silników, huku wystrzałów i jęków rozszarpywanej przez pociski stali, którym towarzyszą ambientowe odgłosy otoczenia.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do World of Tanks.
Przeczytaj również
Komentarze (50)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych