Disney+ coraz bliżej Polski! Cieszmy się, bo to znakomity abonament
W ubiegłym tygodniu po całym kraju rozniosła się bardzo ciekawa informacja, która niejako spolaryzowała opinię społeczną (do czego jeszcze wrócę później). Disney oficjalnie potwierdził, że już latem ich subskrypcyjna usługa oficjalnie wystartuje w Polsce. Dla wielu będzie to oznaczało, iż wreszcie będą mogli sprawdzić, co przyszykowano, a dla innych - koniec z ogarnianiem VPN i pomocą znajomych zza granicy.
Jest to oczywiście news bardzo dużego kalibru, albowiem oczekiwanie na start tej usługi w Polsce trwa już naprawdę dużo. W międzyczasie wylądowały tam przecież cztery seriale Marvela i trzy z Gwiezdnych Wojen. Do samych wakacji prawdopodobnie przyjdzie tego jeszcze trochę i właściwie przeglądając media społecznościowe i nie posiadając Disney+, można się poczuć niejako wyautowanym.
Na szczęście pozostało już zaledwie kilka miesięcy i jest to powód, który zdecydowanie powinien cieszyć. Stosunkowo krótki czas dzieli nas od momentu, w którym w pełni będziemy mogli cieszyć się platformą, która na swój sposób może być rewolucyjna w domach Polaków, jak dawniej Netflix i HBO Go. Disney ma pod sobą kapitalne marki i tylko czekać, aż dalej będą robić z nich użytek.
Czym jest Disney+?
Aby jednak nakreślić, dlaczego sama subskrypcja jest tak fajna, warto zacząć od tego, czym ona właściwie jest - wszak nie każdym musi przecież wszystko wiedzieć. Tak więc, Disney+ to usługa strumieniowania filmów i seriali, która wystartowała 12 listopada 2019 roku za sprawą - a jakże by inaczej - The Walt Disney Company. Start był zapowiadany hucznie i jeszcze przed premierą było wiadomo, że będzie się działo.
Korporacja przybrała bardzo interesujący sposób dystrybucji swojej usługi i krok po kroku udostępniała (właściwie dalej to robi) swoją złotodajną kurę w kolejnych krajach. Niestety odbiło się to dość szerokim i negatywnym echem, albowiem nie udostępniali oni wtedy wyłącznie swoich klasycznych treści, ale starali się zachęcać także nowymi. A gdy wrzuca się głośne produkcje, nie można nie spodziewać się tego, że niektórzy wypłyną do zatoki piratów.
Dość powiedzieć, że na przykład w naszym kraju usługa jest dalej niedostępna, a w międzyczasie zdążyły zadebiutować tak mocne pozycje jak „WandaVision”, „Loki”, „Hawkeye”, czy „The Mandalorian”. Nie wspomnę o kilku filmach pełnometrażowych i wielu projektach, które są zaplanowane na kolejne kilka miesięcy, gdy my znów będziemy tkwić w oczekiwaniu. Cóż, tak to jednak bywa.
Wszystkie powyższe tytuły świadczą natomiast o jednym - Disney ma w swoim posiadaniu wyjątkowo mocne pozycje. Wiemy przecież, że kilka lat temu kupili prawa do Marvela czy Lucasfilm. I robią z tego użytek. Obecnie, gdy mają swoją platformę, sięgają po licencje nawet częściej, niż miało to miejsce jeszcze wcześniej. Prawdopodobnie mamy do czynienia z usługą, która może zaoferować najlepsze pozycje autorskie na rynku.
Naprawdę jest tak dobrze?
No dobra, dobra - zachwyty, zachwytami, ale właściwie skąd się one biorą? O jednej rzeczy już wspomniałem - kwestia produkcji, które autorsko może wydać w przyszłości Disney. Inną sprawą jest natomiast to, co zdążyli już wykreować (tudzież przejąć) w przeszłości. A było tego niemało. Jeśli podobnie do mnie mieliście okazję dorastać wraz z początkami Disney XD i Disney Channel, to na pewno docenicie to, co się tam znajdzie.
Dość powiedzieć, że na start pojawią się choćby wszystkie animacje ze Spider-Manem (począwszy od tych z lat 80., przez klasykę z 90., a na XXI wieku skończywszy), czy inne produkcje ze świata Marvela (i nie mam tu na myśli tych, które wchodzą w skład Kinowego Uniwersum). Kojarzycie na przykład Avengers Assemble? Albo kultowych X-Menów? Wszystko tam będzie - zachęcam do sprawdzenia listy, którą niedawno przedstawiłem.
Fani Gwiezdnych Wojen również nie powinni mieć powodów do narzekania. Wojny Klonów? Będą! Rebelianci? Także obecni! A Bad Batch i Visions? Wiecie dobrze, że odpowiedź będzie twierdząca. Prócz tego wszystko, również to, co zalicza się do aktorskiego kanonu. Mówimy więc o serio imponującym zestawieniu. Nawet ci, która nie trawią Star Warsów po przejęciu Disneya, powinni spojrzeć na to wszystko przychylnym okiem.
A to jest przecież zaledwie wizytówką. Gdzieś w tle mamy wszystkie klasyczne filmy pełnometrażowe Disneya oraz serie, które zapracowały sobie na ten status podczas wspomnianego okresu w telewizji. Mowa na przykład o „Fineaszu i Ferbie”, jak również „Nie ma to jak hotel” czy „Nie ma to jak statek”. Nie wierzę, że są osoby w trzeciej dekadzie swojego życia, które nie mają pojęcia, o czym piszę!
Jest na co czekać
Co więcej, biblioteka zdaje się stale rosnąć, a Disney nie zamierza zwalniać. Już jakiś czas temu Bob Iger stwierdził, że zmieniają się kinowe realia i część produkcji po prostu będzie lądowała bezpośrednio w Internecie. A Disney, mając swoją własną usługę, może mieć ogromną łatwość w decydowaniu o tym, że dana produkcja trafi właśnie tam. Przecież dochody i tak będą płynęły do ich kieszeni!
Jest to więc fenomenalna opcja dla nas. Dostaniemy możliwość wyboru - to raz. Dostaniemy też naprawdę pokaźny katalog produkcji, które Disney ma w swoim posiadaniu - to oczywiście dwa. I trudno znaleźć tu powód do narzekania. Zwłaszcza że ostatnimi czasy Myszka Miki robi wszystko, aby docierać zarówno do najmłodszych, jak i do tych nieco starszych. Każdy powinien być zadowolony. Siostry i bracia, dzieci i rodzice.
Choć sam mam szczęście być posiadać dostęp do Disney+ dzięki jednemu z członków rodziny przebywającemu za granicą, to już teraz stworzyłem sobie bardzo długą listę produkcji, które obejrzę, gdy tylko dostaną polski dubbing. Wiecie, z tą magią dzieciństwa i emocjami, które wtedy towarzyszyły. O kilku z nich wyżej wspomniałem, a niektóre pozwolę sobie zostawić na oddzielny tekst, gdy premiera usługi będzie bliżej.
Obecnie mogę napisać tylko, że zdecydowanie warto czekać i prawdopodobnie będzie to abonament, który wyprzedzi u mnie w hierachii ważności takie jak Netflix, Prime Video czy Apple TV+. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, natomiast jestem nastawiony do całej sytuacji hurraoptymistycznie. Onym się nie przejechał.
Przeczytaj również
Komentarze (65)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych