Dlaczego granie na konsoli sprawia więcej frajdy od grania na PC, mimo gorszej grafiki?
Dlaczego granie na konsoli sprawia więcej frajdy od grania na PC? Powodów jest mnóstwo, chociaż ocena całości będzie bardzo subiektywna. Uważam jednak, że dobry telewizor w połączeniu z wygodną kanapą sprawdzają się znacznie lepiej od komputera stacjonarnego. Nie mówcie mi tylko, że przecież PC "też można podłączyć do telewizora". Można, tylko przyjemności z tego za grosz, a HDR nie działa tak, jak powinien.
Swego czasu byłem wielkim maniakiem składania komputerów. Z wypiekami na twarzy czekałem na kolejną generację kart graficznych i kupowałem najdroższe, co się dało, żeby mieć możliwie najwydajniejszy sprzęt. Z czasem jednak, gdy priorytety w moim życiu stopniowo przeskakiwały na coś innego, zrezygnowałem z pogoni za wydajnością. Chociaż w domu dysponuję całkiem świeżym i mocnym komputerem, to nie czuje takiej frajdy z grania na nim, co na PS5 czy XSX przy dużym telewizorze. Dlaczego tak jest? Powodów mam co najmniej kilka.
Granie na dużym telewizorze i wygodnej kanapie sprawia mnóstwo frajdy
Jasne, powiecie zaraz, że przecież komputer mogę podłączyć do telewizora i czerpać z tego wszystkiego podobnie dużo radości. Próbowałem tak zrobić, ale gry na PC mają wiele różnych problemów. Tylko niektóre z nich wspierają HDR (ten dodaje każdej produkcji na konsolach wiele uroku), a zdecydowana większość ma kłopot z prawidłową obsługą tej technologii. Co więcej, na PC, w przeciwieństwie do konsol, często występują problemy z rozdzielczością. Miałem czasem tak, że dany tytuł, zamiast ruszyć w 4K, ładował się w 1440p lub czymś podobnym (jak 1576p), bez żadnego uzasadnienia. Spotykałem się też z błędami natury technicznej, jak choćby w FIFIE 22. Chcąc podłączyć drugiego pada do wspólnego grania, wykrywało mi całość jako... jeden kontroler, który działał podwójnie. Nic nie dawało przeskoczenie na kabel (zamiast bluetooth) czy aktualizacje sterowników. Przejrzałem dziesiątki poradników w sieci, co mogę z tym zrobić, ale ostatecznie nie udało się rozwiązać problemu.
To jest właśnie w mojej ocenie spora bolączka PC. Niektóre gry wyglądają zdecydowanie lepiej, ale w przypadku XSX czy PS5 różnice nie są już tak drastyczne, a szybkość wczytywania kolejnych poziomów, dzięki SSD, nie męczy tak, jak przy PS4 i XOne. Na konsoli, w zdecydowanej większości, wszystko działa od samego początku. Siadam, odpalam i po 3 sekundach wchodzę do gry. Na XSX mam Quick Resume (dla mnie działa świetnie, chociaż w grach multiplayer nieco szwankuje), a na PS5 mogę po chwili dosłownie kontynuować zabawę od poprzedniego momentu. To intuicyjne i wygodne, a właśnie ta wygoda jest dla mnie kluczowa w kontekście porównań do PC podłączonego do telewizora.
Żeby ten PC jeszcze jakoś wyglądał w salonie, to trzeba dużo pokombinować. Można zainwestować w nietuzinkową obudowę NZXT H1 (przypominającą XSX), a do środka włożyć najnowsze i7 albo i9, do tego 16GB RAM i dobrą kartę graficzną pokroju RTX 3080 lub AMD RX 6800 XT. Jednak nawet wtedy ten sprzęt nie będzie miał takiego uroku co sporo mniejsza, ale też sporo cichsza konsola. Dochodzą do tego różnice cenowe, bo przecież konsole są tańsze od najlepszych kart graficznych i chociaż oferują gorszą grafikę, to w rezultacie nie będziemy się na niej koncentrować w czasie zabawy. A już szczególnie, gdy gramy po sieci. Czasem nawet lepiej obniżyć detale na PC, żeby po prostu widzieć więcej.
Trofea na PC, chociaż istnieją, są kompletnie niewidoczne i za bardzo nie ma jak się nimi chwalić
Polityka Microsoftu zakłada, że każda ekskluzywna gra wydana na Xboxa musi też pojawić się na PC. To dobre rozwiązanie dla posiadaczy "blaszaków", chociaż powoduje nieustanne kłótnie, czy ten Xbox ma w ogóle jakieś gry na wyłączność. Dla mnie system Windows również znajduje się w ekosystemie stworzonym przez amerykanów, więc postrzegam to jako jedno i to samo. Przy czym na konsoli dalej wygodniej mi operować. Auto HDR odpala się sam, interfejs jest o wiele wygodniejszy niż klikanie myszką na komputerze (szczególnie przy dużym telewizorze czy projektorze), a gry mają świetną, wizualną prezentację osiągnięć. Najlepiej to wygląda na Xboxie, ale na PlayStation trofea też wbija się bardzo przyjemnie. Niestety ich znaczenie i sposób przedstawienia na Steamie woła o pomstę do nieba. Nie zwracam na nie w ogóle uwagi na PC i nie chce mi się ich wbijać. Brakuje tego uczucia, że coś właśnie osiągnąłem. No i za bardzo nie mam jak się tym pochwalić, nie zbieram punktów, nie próbuję też porównywać się do znajomych z mojej listy.
Dochodzi jeszcze aspekt psychologiczny, czyli ciągła potrzeba sprawdzania "jak to chodzi". Gdy zainwestujemy w sprzęt, który nie pozwoli na uruchomienie danego tytuły w maksymalnych detalach przy dużej płynności, wtedy rozpoczyna się żmudny proces szukania optymalnych ustawień. A co będzie, gdy podniesiemy jedną z opcji w górę? A co da zwiększenie zakresu rysowania obiektów? A co, gdy zwiększymy rozdzielczość do 1440p? A czy pójdzie w 4K? Na PC są tak świetne technologie jak DLSS czy FSR, ale one tylko potęgują potrzebę testowania. Ja do tego bawiłem się w podkręcanie, a potem regularne sprawdzanie ilości klatek. To zabijało mi całą frajdę z grania, bo włączałem najnowsze tytuły z przeświadczeniem - no, to teraz sprawdzimy jak mój sprzęt sobie poradzi. A gdy klatki spadały w niewyjaśnionych okolicznościach (zdarza się, że optymalizacja na PC dosłownie leży), to wtedy rozpoczynamy grzebanie w plikach konfiguracyjnych, posiłkując się informacjami znalezionymi w sieci. Miałem tak z trzecim Gothiciem w dniu premiery, ale i przy Wiedźminie 3 spędziłem mnóstwo czasu w dokumentach i notatniku. Zamiast czerpać przyjemność z zabawy, robiłem wszystko żeby wyglądał i zarazem działał lepiej, aż w końcu pierwszy raz przeszedłem go w całości na PS4 - miałem już dość.
Gdy wpadną znajomi, to po prostu odpalam konsolę i po chwili gramy we dwóch. Gdy chce coś przetestować na PC, muszę zmagać się z wieloma launcherami, które zazwyczaj mnie wylogowują, a do tego jeszcze okazjonalnymi problemami. Przejścia tonalne, dla przykładu, dużo lepiej wypadają w grach na konsolach, niż na PC. O HDR już pisałem, ale czasem dochodzi też inna kolorystyka, niezależnie od ustawień telewizora. Mimo tego, że mój komputer pozwala na swobodne granie w większość tytułów, to jednak nie zamierzam podłączać go do telewizora, bo bardziej kojarzy mi się z pracą niż rozrywką. Gdy dodam ten powód do całej reszty wymienionej wyżej, to nie mam już ochoty na włączenie "jeszcze jednej gry". Nie mogę się w nic wciągnąć, ale oczywiście nie odpuszczę oglądania premiery kolejnej generacji kart graficznych. Ciekaw jestem Waszego zdania w komentarzach. Na koniec jeszcze dodam - wiem, że PC też mają swoje zalety i jestem ich świadom, jednak w tym tekście chciałem skoncentrować się na bezpośredniej konfrontacji mojego odbioru konsol vs. PC. Taki miałem plan. Do usłyszenia!
Przeczytaj również
Komentarze (518)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych