Dragon Ball Daima

Dragon Ball Daima to intrygujący temat, który łatwo skopać

Kajetan Węsierski | 10.11.2023, 21:30

Dragon Ball to jedna z tych serii, których w naszym kraju przedstawiać nie trzeba. Mówimy wszak o serii, która podczas emisji w naszym kraju, w latach 90., podbiła serca kilku pokoleń jednocześnie. Przygody Son Goku i spółki na zawsze wlały się do serc dzieciaków, które miały okazję obserwować wydarzenia na bazie mangi od pana Akiry Toriyamy za pośrednictwem RTL7/TVN Siedem.

Oczywiście sam fenomen nie panował wyłącznie w naszym kraju. Dragon Ball jest marką, która podobnie podziałała na fanów z całego świata. Gdziekolwiek nie pojechać, dojrzymy witryny sklepowe z figurkami z uniwersum Smoczych Kul. Sam główny bohater stał się ikoną popkultury w stopniu, który bez strachu można zestawić z Mario, Sonicem, postaciami z Disneya, czy Loony Tunes. Każdy go kojarzy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Nic więc dziwnego, że mimo upływu lat (od premiery pierwszego rozdziału mangi pyknie w przyszłym roku czwarta dekada) zainteresowanie jest ogromne. Można odnieść wrażenie, że choć oczywiście nieco zmalało, to dalej utrzymuje się na poziomie nieosiągalnym dla wielu innych przedstawicieli kultury popularnej. I choćby przez wzgląd na to, tak wiele dyskusji zrodziło się w kontekście zapowiedzianej serii. 

Dragon Ball Daima

Tak jest, mowa oczywiście o ogłoszonym zaledwie miesiąc temu “Dragon Ball: Daima”. Nowej serii, którą zapowiedziano podczas tegorocznej edycji New York Comic Conu, a więc jednego z kilku największych wydarzeń związanych z popkulturą na świecie. Co ciekawe, wcześniej raczej próżno było mówić o jakichkolwiek przeciekach. Twórcy musieli bardzo mocno strzec jakichkolwiek szans na wcześniejsze wydostanie się wiadomości do obiegu. 

To oczywiście sprawiło, że wiadomość gruchnęła niczym grom z jasnego nieba i… Podzieliła odbiorców. O ile w przypadku emitowanego od 2015 do 2018 roku Dragon Ball Super również było nieco kontrowersji, to na pewno nie na taką skalę. Tam oczywiście duży strach wiązał się z tym, jak dużo czasu minęło od poprzednich nowości z tego świata. Nie licząc Dragon Ball Kai i filmów kinowych, ostatni raz dostaliśmy coś jeszcze w latach 90. 

Teraz jest inaczej. Głównie ze względu na to, że fani zdążyli naprawdę mocno polubić się z Dragon Ball: Super. Co więcej - dla tych, którzy najmocniej się wciągnęli, otworem stał świat mangi, który dalece wykracza poza wydarzenia pokazane w anime i przegenialnie zekranizowane starcie Son Goku z Jirenem. Zaczęły pojawiać się nowe moce, kolejne zagrożenia i świeże przygody. 

Dragon Ball Daima nie zajmie się jednak przełożeniem ostatnich rozdziałów mangi na animację. Wiele wskazuje na to, że tym razem będziemy mieli do czynienia z czymś podobnym do Dragon Ball GT. A więc z oryginalną historią, w której ogromne znaczenie będzie miało… Odmłodzenie naszych bohaterów. I jednocześnie z tym, twórcy zamierzają “powrócić do korzeni”. Cóż…

Może się udać? 

Pojawia się więc pytanie - czy to może odnieść sukces? Jeśli chciałbym odpowiedzieć w skrócie i maksymalnie spłaszczyć wypowiedź, to napisałbym, że… Tak, bo to Dragon Ball. GT też przypadło do gustu wielu osobom, choć żadne prawa nie mogły zakładać, że tak się stanie. Tu jednak już na starcie mamy do czynienia z ofensywą fanów, którzy liczyli na dalsze ekranizowanie Dragon Ball: Super, a nie dziwną wariację.

Ponadto, dość mocno wszystko mi się tak gryzie. Z jednej strony wytwórnia obiecuje nam wspomniany “powrót do korzeni”, a z drugiej całość - wnioskując po zwiastunie - będzie się działa gdzieś przed Dragon Ball: Super. Jeśli przez ten “powrót” rozumieją rzucenie dla Son Goku “długo-krótka”, to ja tego nie kupuję. Za mało, żeby silić się na takie zapewnienia. Ale nie wiem, to dopiero teaser. 

Wiem jednak, że większość postaci nie wygląda na odmłodzone, a po prostu zminiaturyzowane. Przypominam wszak, że nie każdy za młodu był tak podobny do dorosłej wersji siebie, jak Son Goku. Obawiam się, że fabuła zostanie tu nadto zmiękczona, a humor okaże się żenujący. Takie połączenie nie ma racji bytu i właściwie jestem pewien, że już po kilku odcinkach pojawią się ostre zarzuty o profanację. 

Jednego jestem pewien - Toei Animation postawiło przed sobą niesamowicie trudne zadanie. Igrają z marką, której fani nie przebaczają łatwo. Widzieliśmy to choćby po “Dragon Ball: Ewolucja”. Wpadka przy okazji uniwersum Smoczych Kul może ciągnąć za sobą reperkusje przez wiele kolejnych lat. I nie będzie usprawiedliwieniem, że przy projekcie czuwał sam Akira Toriyama. 

Podsumowując! 

Przyznam, że obecnie - gdybym miał obstawiać - bliżej mi do tego, że całość okaże się niewypałem. Czymś na wzór nowego “Ben 10” w porównaniu do oryginalnego. Cukierkowa grafika, pomysł jednocześnie powielony, jak i nietypowy, a do tego już na samym starcie konieczność mierzenia się z niezadowoleniem fanów w kontekście obranego kierunku. To nie jest lekki ciężar do udźwignięcia. 

Jeśli ma się to udać, potrzebna będzie niemal nieskazitelna produkcja. Taka, w której najbardziej zatwardziali fani nie będą w stanie wyłapać głupotek i durnych decyzji twórców. Jeśli jest to próba stworzenia “Dragon Balla dla młodszych”, to może się źle skończyć. Jeśli natomiast fabuła będzie angażująca, a jedyną różnicą będzie wzrost postaci, to wciąż jest nadzieja. Cóż, Goku uczył, że warto wierzyć do końca…

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper