Tulsa king (2022) - recenzja 3 odcinków 2. sezonu serialu [SkyShowtime]. Ludzie kontra Dwight Manfredi

Tulsa king (2022) - recenzja, opinia o 3 odcinkach 2. sezonu serialu [SkyShowtime]. Ludzie kontra Manfredi

Piotrek Kamiński | 15.09, 20:00

Świeżo aresztowany Dwight musi udowodnić przed sądem, że nie próbował wręczyć łapówki federalnemu agentowi. W międzyczasie Chickie nie ma zamiaru pogodzić się z przegraną, a jakby tego było mało, kwitnący biznes konopny sprawia, że zaczyna się nim interesować lokalny potentat tegoż rynku. Praca przedsiębiorczego gangstera nigdy się nie kończy...

Kiedy ukazał się dwa lata temu (a u nas w tamtym roku, ale co zrobisz), "Tulsa King" był interesującym eksperymentem - pierwszym serialem w historii kariery Sylvestra Stallone'a. I choć produkcja SkyShowtime swoje za uszami miała - średnio porywający finał i komicznie pewnego siebie, cieszącego się powodzeniem i zawsze wygrywającego głównego bohatera, by wymienić te najważniejsze - to jednak ostatecznie było to przyjemnych, szybko zalatujących dziesięć odcinków, wypełnionych solidną intrygą, mocnym humorem i ego Sly'a. Teraz, drugi sezon zdaje się mierzyć z zupełnie nowym, typowym dla kontynuacji problemem - wtórnością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bo tak: z jednej strony mamy problemy z prawem głównego bohatera - choć lekko przesunięte na osi czasu - z drugiej zdobywanie nowych znajomych i rozkręcanie kolejnego interesu i oczywiście deptanie po odcinkach ludzi, którzy uważają, że ten teren należy do nich i lepiej, aby się podporządkował. Przyznam jednak jako pierwszy, że obejrzałem na razie ledwie trzy odcinki, więc tak naprawdę fabuła jeszcze się rozkręca i może przybrać jeszcze całkiem inny kształt, niż w poprzednim sezonie. Na ten moment trudno jednak nie czuć, że sytuacja wygląda podejrzanie znajomo.

Tulsa king (2022) - recenzja, opinia o 3 odcinkach 2. sezonu serialu [SkyShowtime]. Trochę śmiechu, trochę krwi 

Dwight w sądzie

Na szczęście razem z podobnymi schematami fabuły, scenarzyści przemycili do drugiego sezonu również charakterystyczny dla oryginału humor. Część gagów to oczywiście totalne suchary, oparte w stu procentach na niewyobrażalnie gigantycznej charyzmie Sly'a (który ponoć zmiękł na myśl o prawdziwym byłym gangsterze mającym robić za jego konsultanta), ale jest tu również dużo szczerze zabawnego humoru, w znacznej mierze opartego na błyskotliwych dialogach Taylora Elmore, Sly'a i Terence'a Wintera. Ważne, że raczej nie śmiejemy się z bohaterów, ale razem z nimi, co tylko mocniej zawiązuje więzi między poszczególnymi postaciami. Nie jest to zwykle ten typ humoru, który sprawia, że człowiek sika od siebie ze śmiechu, ale dostatecznie skuteczny, aby parę razy ryknąć szczerze i od serca.

Drugą rzeczą, która została tak, jak była, jest klimat. Widz od początku czuje, że Dwight (Stallone) jest w tarapatach, że wiele osób spałoby lepiej w świecie, w którym on nie żyje. Bardzo szybko zaczyna zawiązywać się wątek braku wierności w szeregach grupy naszego bohatera. I choć w świecie gier, których stawką jest życie pewnym nie można być absolutnie niczego, to jednak widz zaczyna układać sobie w głowie różne scenariusze, a autorzy serialu pilnują, żeby do samego końca nie było zbyt oczywiste w którą stronę pójdzie akcja. W pewnym momencie jednego z udostępnionych nam odcinków dochodzi do eskalacji napięcia i tak jak można by na koniec wyciągnąć wniosek, że sytuacja stała się jasna i klarowna, tak moim zdaniem rzecz została nakręcona na tyle niejednoznacznie, że wciąż nie jestem pewien, czy wątek ten nie będzie ciągnąć się dalej, w kolejnych odcinkach.

Tulsa king (2022) - recenzja, opinia o 3 odcinkach 2. sezonu serialu [SkyShowtime]. Nowe twarze, nowe problemy 

Cal Thresher

Nowy sezon to również nowe twarze. Prócz kompletu powracających postaci, ekipa Dwighta powiększa się o nowego mięśniaka, Bigfoota (Mike Walden), postać tyleż użyteczną, co zabawną. Powiedziałbym, że na ten moment nie jest on zbyt istotny, ale tego samego nie można powiedzieć o Billu Bevilaqui (Frank Grillo) i Calu Thresherze (Neal McDonough). Obaj bardzo wyraźnie są wrogami Dwighta i już sam ten fakt sprawia, że są ciekawymi indywiduami. Bill jest przedłużeniem woli Chickie'ego i tak jak tego pierwszego bałbym się ze względu na to, bardzo niebezpiecznym jest człowiekiem, tak Bevilaqui jest powodem dla którego ten pierwszy jest tak straszny. Dwight niby nie daje sobie w kaszę dmuchać, ale czuję, że Bill jeszcze zajdzie mu za skórę.

Cal Thresher natomiast maluje się na głównego antagonistę tego sezonu. Jest to postać o tyle ciekawa, że niezwiązana ze zorganizowaną przestępczością Nowego Jorku, ani z mafią w ogóle. To zasadniczo uczciwy człowiek, biznesmen, ale raczej bezwzględny i z zasięgami, więc również niebezpieczny - choc w inny sposób, niż Chickie i jego rodzina. Jego wprowadzenie było sprytnym zagraniem ze strony scenarzystów, bo choć powierzchownie jest on powtórką z rozrywki, to jednak w detalach na tyle daleko mu do mafii, że można z powodzeniem wykorzystywać go obok nich, sprawiając, że nasi bohaterowie mają dwa razy większe zmartwienie na głowach i nie będąc przy tym zbyt repetytywnym. Ale sytuacja z Thresherem ma też drugą stronę - ponieważ Manfredi jest zatwardziałym gangsterem, a jego przeciwnik tylko, że się tak wyrażę, półgangsterem, nie czuję, aby w ogólnym rozrachunku stanowił on aż takie zagrożenie dla Króla Tulsy.

Drugi sezon "Tulsa King" zapowiada się całkiem smakowicie pod względem intrygi - z sytuacją zmieniającą się jak w kalejdoskopie, z odcinka na odcinek - lecz mam wrażenie, że jak na razie jest trochę zbyt podobnie do sezonu pierwszego, zbyt bezpiecznie. Na cały czas ewoluującej intrydze cierpi również obsada serialu, która przez te trzy odcinki, w większości nie ewoluuje w żaden konkretny sposób. Bodhi (Martin Star) wciąż jest po prostu sztywnym gościem rzucającym celnymi uwagami; Tyson (Jay Will) nadal po prostu wozi Dwighta i zachwyca się gangsterskim stylem; Mitch (Gareth Hedlund) jest chodzącym archetypem kowboja. Z jednej strony zupełnie mi to wystarczy, z drugiej chciałbym aby postacie dalej ewoluowały, aby znalazło się dla nich trochę więcej miejsca w scenariuszu. Wiadomo, że Król Tulsy może być tylko jeden, ale kim jest król bez swoich podwładnych?

Premiera pierwszego odcinka już 18.09.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper