Recenzja gry: inFamous: First Light

Recenzja gry: inFamous: First Light

Wojciech Gruszczyk | 26.08.2014, 21:49

Historię Delsina Rowe poznaliśmy przeszło pięć miesięcy temu. To dobry czas na dokładne, dwukrotne zapoznanie się z fabułą, sprawdzenie wszystkich dodatkowych misji, a nawet zdobycie zasłużonej platynki. Teraz za sprawą dodatku First Light możemy bliżej poznać Abigail „Fetch” Walker, która przedstawia nam Seattle przed rozpoczęciem inwigilacji Przewodników. 

Pierwsza myśl po powrocie do Seattle? Jakie to piękne i spokojne miasto. Brooke Augustine zniszczyła to miejsce, zaszczuła mieszkańców i wyrządziła wiele szkód. Ludzie nie znają jeszcze Przewodników, dlatego powiernicy mocy ukrywają swoje talenty. Tak właśnie robi Fetch, która po poznaniu swojego daru postanawia uciec z domu i nigdy do niego nie wrócić. Towarzyszy jej brat – Brent – który pomaga w tych najtrudniejszych chwilach, radzi, a nawet wielokrotnie uspokaja. Rodzeństwo wspólnie ustala kodeks postępowania, który pomaga im przetrwać na ulicy, a jednocześnie umożliwia Abigail nie zdradzać swoich talentów. Jednak w Seattle nie mając pieniędzy i dachu nad głową, trudno o legalny zarobek – z tego powodu brat z siostrą kradną i handlują narkotykami... Sądzą, że tylko w taki sposób mogą wyjść na prostą i rozpocząć nowe lepsze życie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dość szybko piękny sen o małym domku z gankiem i równo rosnącą trawką pryska – przez serię zdarzeń wszystko obraca się do góry nogami. Fetch staje przed wielkim zadaniem i postanawia dłużej nie ukrywać swoich mocy – ma misję do wykonania, która wymaga wyuczenia się nowych umiejętności oraz zapoznania się z wcześniej nieznanymi biegłościami.

Ciekawym elementem jest przedstawienie historii, ponieważ przygodę Abigail poznajemy z jej opowiadania. Dziewczyna została złapana przez DOZ i osadzona w więzieniu Curdun Cay. To tutaj poznaje Augustine, która uczy ją kontrolować swoje moce. Jednocześnie dowiaduje się prawdy o szefowej jednego z najpotężniejszych departamentów w stanie Waszyngton.

Bez zbędnych spoilerów, które tylko zepsują Wam zabawę – pod względem fabuły otrzymujemy banalną opowiastkę, która wprowadza nas w świat Drugiego Syna – ukazuje miasto nieskażone problemami wojny Przewodników z Departamentem ds. Obrony Zunifikowanej i przedstawiają losy miłej, ale bardzo zagubionej dziewczyny. To ciekawy prolog – albo raczej uzupełnienie – pierwszej przygody, który podsumowuje znaną nam historię. Niestety, jak na dodatek przystało – wszystko co dobre szybko się kończy, a opowieść Fetch możemy poznać w 3,5 godziny. W trakcie rozgrywki odniosłem wrażenie, że brakuje tej historii większych emocji i chociaż twórcy starali się „zaszczepić” w przygodę trochę dramatyzmu, to jednak – pewnie przez pośpiech – wszystko zostaje zastąpione ciągłą akcją i walką z oponentami.

Kolejny raz nie samą historią człowiek żyje i First Light oferuje nam serię dodatkowych zadań – ponownie Seattle zostało podzielone na dzielnice, w których możemy wykonywać kilka typów misji. Pomiędzy zadaniami łapiemy lumeny (coś na wzór odłamków), bierzemy udział w wyścigach, ratujemy ludzi, czy tworzymy neonowe graffiti. Tym razem zabawa jest punktowana odrobinę inaczej – za każde zadanie z góry otrzymujemy informację o nagrodzie – punktach, za które następnie możemy rozwijać umiejętności bohaterki. Tutaj między innymi zwiększamy siłę ataku wręcz, pocisków, czy też szybkość neonowego przemieszczania się po ulicach.

Największą innowacją i sercem produkcji jest możliwość brania udziału w wyzwaniach. Wspomniałem, że Augustine pomaga Fetch kontrolować swoje moce? Uwierzcie mi, że robi to w dość sugestywny sposób... Stajemy przed serią mini zadań na czas – zabij, wystrzel, uratuj – które są punktowane. Im więcej oczek zdobędziemy, tym protagonistka otrzymuje możliwość rozwoju swoich mocy. Przed nami 96 różnorodnych wyzwań, które potrafią wymęczyć i zmusić do śrubowania wyników. Standardowo sprawdzimy osiągnięcia znajomych, a w konsekwencji rozpoczniemy rywalizację o miano najlepszego superbohatera. Ciekawostką niech będzie fakt, że twórcy z Sucker Puch wyśrubowali wynik na 20 milionów… A mój score przy pierwszym podejściu to zaledwie bańka.  Warto pamiętać, że na arenę możemy wskoczyć w każdym momencie – wystarczy załączyć pauzę.

To stary dobry inFamous, który wygląda fenomenalnie i brzmi wyśmienicie! Nie wyolbrzymiam, gdy uznam, że przy First Light bawiłem się bardzo dobrze – nawet w pewnej chwili lepiej niż w przypadku Drugiego Syna, ale... Brakuje tej opowieści dwóch godzinek do spełnienia. Można nawet zdzierżyć tę przewidywalną historię i odrobinę bezpłciowych bohaterów, ale... Już za 79 złotych możecie oczekiwać czegoś odrobinę dłuższego. Dobrze rozgrywkę wydłużają dodatkowe zadania oraz areny, ale to tylko i wyłącznie dodatki.

Bez wątpienia pozycja obowiązkowa dla fanów serii, a reszta może spróbować lub po prostu poczekać na pierwszą obniżkę. Za 49 złotych to idealny tytuł na dwa wieczory!  

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry inFamous: First Light

Atuty

  • Ponownie wygląda świetnie
  • Dużo rzeczy do zrobienia
  • Świetne wyzwania

Wady

  • Krótka historia
  • Odrobinę za drogo

Miło ponownie powrócić do Drugiego Syna! Szkoda, że historia odstaje od reszty produkcji i twórcy za tę przyjemność liczą sobie odrobinę za dużo. Mimo wszystko - warto!

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper