Recenzja gry: Śródziemie: Cień Mordoru
Władca Pierścieni zadebiutował na rynku w latach 1954-1955. Od tego czasu otrzymaliśmy wiele opowiadań, kilka filmów, komiksy i mnóstwo gier, choć Śródziemie nigdy nie było tak piękne. Monolith wykorzystując znane patenty dokonało niemal niemożliwego. Batman spotyka Asasyna i razem idą do Mordoru.
Najnowsza opowieść w Śródziemiu przedstawia losy Taliona – ojca, męża, niezwykłego wojownika, strażnika Czarnej Bramy, który pełnił swoją służbę w nieodpowiednim czasie. Sauron przez lata zbierał armię, przygotował się do zemsty za swoją wcześniejszą porażkę i po tym czasie wysłał chmarę Uruków – przedstawicieli potężnego rodu Orków – do ataku. W przeciągu pierwszych piętnastu minut gry jesteśmy świadkami wstrząsających i fundamentalnych dla całej opowieści wydarzeń.
Talion wraz ze swoimi najbliższymi zostaje zamordowany przez Czarnych Kapitanów Saurona, jednak przez potężną moc bohater nie trafia do zaświatów. Zostaje połączony z tajemniczym Upiorem, z którym od tego momentu dzieli ciało i wspólnymi siłami–umiejętnościami podążają drogą zemsty, ponieważ ich ukochani zostali zamordowani przez sługusów Władcy Ciemności.
Tak w telegraficznym skrócie przedstawia się początek opowieści, którą docenią lub znienawidzą miłośnicy Śródziemia. Scenarzyści Monolith Productions stanęli przed niezwykle ambitnym zadaniem, ponieważ tylko nieliczni potrafili wejść do świata Tolkiena i pozostawić po sobie pozytywne wspomnienia. W moim odczuciu autorzy nie mają się czego wstydzić, ba! nawet zaprezentowali nam naprawdę przyjemną i angażującą opowieść – nie brakuje tutaj ciekawostek z samego uniwersum, a już nawet sama postać Upiora i poznawanie jego tajemnic pozwala zaznajomić się z wieloma świetnymi informacji z tego mrocznego uniwersum. Od samego początku do końca z zaciekawieniem poznawałem tę historię i myślę, że amatorzy świata Tolkiena na pewno to docenią.
Po rychłym zmartwychwstaniu Talion oraz Upiór ustalają sobie cel – chcą znaleźć i wypatroszyć wszystkich kapitanów Saurona, aby poznać prawdę i móc zemścić się za swoich bliskich. Dzięki temu stajemy przed całkiem przyzwoitą mapą Mordoru, którą przemierzamy wykonując najróżniejsze zadania. Od samego początku jesteśmy wprost zaatakowani otwartością zaprezentowanego świata i mnogością możliwości – na początku możecie zostać odrobinę przytłoczeni nawałem informacji, ale po kilku chwilach z kontrolerem w dłoni i wykonaniu pierwszych zadań, odnajdziecie swoje miejsce w tym złożonym miejscu.
Już w tym miejscu muszę napomknąć, że niepowtarzalny klimat Śródziemia buduje świetna dla oka grafika i miłe dla ucha dźwięki. Brzydcy, okaleczeni rywale prezentują się wybornie i do pełni szczęścia brakuje tylko odpowiedniego nawiewu z telewizora, który zaprezentowałby nam ten cuchnący zapach. Wszystkie okrzyki, dobra muzyka – twórcy wiedzą w jaki sposób można stworzyć ładną grę z wyborną atmosferą.
Ja już go chyba kiedyś spotkałem… Ale był mniejszy i słabszy!
Rozpoczynamy przygodę stojąc na Wieży Kuźni – to specjalne miejsca rozstawione po całej mapie, które po aktywacji służą do szybkiej podróży – i dosłownie po chwili rozpoczynamy jedną z dostępnych misji. Wystarczy, że podbiegniemy do wyznaczonego miejsca na mapie, a podążymy drogą fabuły lub wyruszymy na jedną z pobocznych przygód.
W przypadku Cienia Mordoru nawet samo dojście do zadania to nie lada wyczyn. Przechadzamy się po niebezpiecznych, pełnych Uruków i innych bestii lokacjach, w których bardzo łatwo wpaść w kłopoty. A tutaj każda walka jest prawdziwym wyzwaniem, bo… nie boję się tego powiedzieć – ta gra jest trudna! Przed premierą wiele razy słyszeliśmy, że tytuł nawiązuje do świata Asasynów, ale pod względem bezpośredniej walki Talionowi bliżej do Obrońcy Gotham. Atakujemy, odbijamy ciosy, wykorzystujemy kontry, unikamy – tutaj nie wystarczy jeden guzik do zwycięstwa, bo rywale zawsze chodzą w grupach i najczęściej możemy ich policzyć na palcach dwóch, trzech dłoni. Jest wymagająco, bo Uruki atakują z furią i w dodatku jednocześnie.
Samo mięso armatnie to dopiero początek naszych zmartwień, ponieważ niemal zawsze w ekipach występują kapitanowie, wodzowie, liderzy, którzy dysponują silniejszymi atakami i zdecydowanie większym paskiem życia.
W tym miejscu mowa o fantastycznym Systemie Nemesis, dzięki któremu świat gry dosłownie żyje. Wszyscy przeciwnicy rywalizują ze sobą, walczą w swoich stadach o względy, biją się, polują na stwory i chcą udowodnić swoją wyższość w grupie. Jeśli zwyciężą – awansują w hierarchii, zdobywają nowy poziom, mocniejsze ataki, umiejętności, nowe wdzianko i mogą liczyć się z szacunkiem na Mordorowej dzielni. Talion jest obarczony nieśmiertelnością i po każdym zgonie wraca do ostatniej Wieży Kuźni, ale świat pamięta o jego porażkach – Uruk za przeszycie go swoją włócznią awansował, więc przy kolejnym spotkaniu wspomina mu o porażce, wyśmiewa i z jeszcze większą furią atakuje. Każde spotkanie ze „starym znajomym” to niepowtarzalna możliwość rewanżu, ale musicie być przygotowani na bardziej wymagającą i trudniejszą walkę.
W Mordorze bardzo łatwo o śmierć z ręki nawet zwykłego poganiacza ludzi, ale musimy pamiętać o przykrej konsekwencji. Grając nierozważnie tworzymy sobie silniejszych rywali, na których prędzej czy później wpadniemy. Rozgrywkę odrobinę ułatwia poznanie naszych oponentów – podczas wykonywania pobocznych zadań lub odnajdując poinformowanych Uruków możemy poznać silne i słabe strony kapitanów. Dzięki temu wiemy, że przykładowo przeciwnik nie radzi sobie z walką dystansową, ale jednocześnie nie można go zaskoczyć od tyłu, lub boi się pająków, a jego ataków nie możemy zablokować. Ta wiedza jest od samego początku niezbędna, bo pozwala walczyć z silnymi przeciwnikami i przygotowywać odpowiednie taktyki.
Mam swój miecz, sztylet i łuk!
Na szczęście Talion nie jest bezbronny – od początku bohater ma do dyspozycji moce Upiora, miecz, łuk i sztylet. W przypadku tego ostatniego bohater zamienia się w rasowego Asasyna – porusza się jak postacie ze stajni Ubisoftu, wskakuje w liście jak łowcy z Karaibów i wyczekuje na swoje ofiary. Atakuje od tyłu, w ciszy, bezszelestnie. Wielokrotnie wykorzystujemy również magiczny łuk i mamy przyjemność strzelić do śmierdzącego mięska – najlepiej wspominam momenty, gdy po rozbiciu dużej grupy przeciwników dwójka niedobitków rozpoczęła ucieczkę, a ja niczym rasowy strzelec przymierzyłem i dwoma celnymi strzałami położyłem na glebę niedoszłych uciekinierów. Satysfakcja gwarantowana.
Twórcy skutecznie pogodzili wszystkie rodzaje broni i niemal nieustannie zmieniamy oręż – zabijamy jednego Uruka od tyłu, wpadamy z mieczem na resztę, a do niedobitków strzelamy z dystansu lub miażdżymy ich mocami naszego przyjaciela.
To świetne połączenie potęguje rozwój umiejętności – tak jak już wspomniałem poziom trudności nie należy do najłatwiejszych, więc warto od samego początku inwestować w rozwój Strażnika oraz Upiora. Za zdobyte doświadczenie odblokowujemy nowe skille, które naprawdę przydają się w walce, natomiast atrybuty pozwalają zwiększać zasoby (żywotność, liczbę strzał, skupienie) lub pozwalają ulepszać miecz, łuk i sztylet.
System rozwoju broni to także ciekawy patent, ponieważ za zabijanie kapitanów zdobywamy runy, dzięki którym ulepszamy uzbrojenie. Z pozoru nic w tym nadzwyczajnego, ale jeśli chcemy zdobyć większą ilość punktów, musimy eliminować większych rangą brzydali... Do odważnych świat należy, ale nie radzę na początku organizować polowań na dowódców.
Zadania, questy, wyzwania, misje – tutaj nie ma nudy
Od pierwszych chwil w Mordorze zostaniecie niemal przytłoczeni ilością obowiązków. Podążamy drogą fabuły, ratujemy wygnańców, bierzemy udział w wyzwaniach łowieckich, szukamy artefaktów oraz specjalnych rysunków i jesteśmy wplątani w specjalne wyzwania. Mamy tutaj mnóstwo zabawy, ale bardzo szybko zorientujecie się, że przy tym natłoku przyjemności poruszamy się po dość skromnym i bardzo powtarzającym się świecie. Trudno o jakiekolwiek urozmaicenie i ciągle biegamy do tych samych punktów, wykonujemy zadania w tych samych miejscach i… Po prostu brakuje tu jakiegoś ożywienia. Autorzy wpadli we własne sidła, bo chociaż zaserwowali nam mnóstwo różnorodnych zadań – to jest świetna sprawa! – to nie zadbali o odpowiednią lokalizację.
Same misje są dość różnorodne, ale działają na jednym schemacie. Główny wątek to miła historia, ale ja osobiście z furią Asasyna zatopiłem się w Legendach Sztyletu – specjalnych wyzwaniach, dzięki którym szkolimy swoje umiejętności walki w ukryciu. Później postrzelałem trochę z łuku i dopiero po kilku misjach zorientowałem się, że „przecież trzeba ruszyć tę fabułę!”. Problemem jest fakt, że w Mordorze niemal zawsze robimy to samo – wyeliminuj wszystkich i zbierz informacje, przygotuj się do walki. Ten element nie przeszkadza przez kilka pierwszych godzin, ale w pewnej chwili chcemy czegoś innego...
Miłym dla mnie momentem było uświadomienie sobie, że Talion oraz Upiór stają się potężną mieszanką dwóch osobowości. Wykonując różnorodne zadania, zabijając tłumy Uruków, sprawiłem, że bohaterowie zyskali pewność siebie i w konsekwencji wszystkie kolejne zadania były dużo łatwiejsze.
Asasyn spotkał Batmana i zrobili siekę w Mordorze!
Cień Mordoru to świetna hybryda – twórcy wykorzystali znane nam motywy, zmieszali je ze sobą, przyprawili systemem Nemezis i w taki sposób utrzymujemy jedno z ciekawszych dzieł tego płodnego uniwersum.
Z przyjemnością poznacie historię, z uśmiechem na twarzy będziecie eliminować kolejne tłumy rywali, a każda walka z wodzem będzie niezapomnianym przeżyciem. Powtórzę się, ale trzeba to podkreślić – Mordor żyje i chociaż nie prezentuje nam ogromnej i zróżnicowanej lokacji, to gra broni się soczystymi i wciągającymi starciami.
Do pełni szczęścia zabrakło mi niewiele, ale jestem pewien, że miłośnicy tego uniwersum będą zachwyceni, bo prawdopodobnie właśnie na taką grę czekaliście.
Ocena - recenzja gry Śródziemie: Cień Mordoru
Atuty
- Świetny system Nemezis
- Wciągająca walka
- Poziom trudności
- Ciekawa fabuła
- Dużo zadań
Wady
- Nieproporcjonalny świat
- Powtarzalność krajobrazu
- Od pewnej chwili schematy męczą
Cień Mordoru zaoferuje Wam świetny system walki, niepowtarzalnych rywali i genialny system Nemezis. Jeśli oczekujecie walk, walk, walk i jeszcze trochę walk w stylu Batmana - bierzcie i siekajcie!
Przeczytaj również
Komentarze (73)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych