Recenzja: SingStar: Mistrzowska Impreza (PS4)
SingStar: Mistrzowska Impreza w idealny sposób pokazuje, jak można zepsuć fantastyczną markę gier, która sprawdzała się idealnie na imprezach i wśród znajomych. Albo ja mam problem ze zrozumieniem tytułu, albo faktycznie „mistrzowska impreza” zamyka się na dwóch osobach ze smartfonami w ręku.
Zawsze wychodziłem z założenia, że świętując czyjeś urodziny chce się dla niego jak najlepiej w tym dniu. Sony postanowiło postąpić inaczej i na rynku pojawiła się nowogeneracyjna odsłona SingStara, która została wykastrowana z praktycznie wszystkich imprezowych opcji, od lat nadających śpiewaniu do mikrofonu po pijaku sens. Powiedzmy sobie szczerze – SingStar w pojedynkę nigdy nie miał sensu. Teraz, gdy wyrzucono z niego praktycznie wszystkie typowo imprezowe tryby, zastanawiam się po co w ogóle było wydawać taki tytuł.
Pamiętacie tryb Pass-the-Mic, w którym mogliśmy przekazywać kolejnym znajomym mikrofon i śpiewać razem? Nie ma go. Duety? Wywalone. Składanki? Nie stwierdzono. Co zabawne wyrzucono nawet zmieniany poziom trudności piosenek oraz uwaga – pojedynki dwóch graczy w Sieci. Co zostało? Śpiewanie we dwoje, wyłącznie w trybie rywalizacji. Oczywiście o śpiewaniu samemu nie wspominam, bo gdzie tu sens?
W jakiś sposób całość mogłaby się ratować dostępnymi utworami, ale te, mimo że w polskiej wersji są lepsze niż na całym świecie (przynajmniej jeśli chodzi o przystępność dla typowego casuala), wypadają po prostu słabo. Nie mówię o obecności znanych, rockowych kawałków lat 80. i 90., a raczej o kompletnym zignorowaniu muzycznych klasyków, które były w stanie przyciągnąć nie tylko nastolatków. Jeden Lionel Richie świata nie zbawia, a obecność Avicii, Demi Lovato, Seleny Gomez czy w polskiej wersji – Weekendu i Zakopower jest niestety smutnym żartem. Na tyle smutnym, że mając płyty z PS2 i PS3, nie ma szans wykorzystać obecnych tam utworów, bo Sony takiej możliwości (na PS3 była) nie dało. Jest SingStore, w którym możemy kupować pojedyncze utwory, a nawet importować już raz zakupione, ale...to działa jak chce. Większość piosenek na ten moment jest niedostępna i tak, a jeśli ktoś ma pecha, to nie zaimportuje jakiejkolwiek piosenki z powodu błędów. Jeśli więc nie należycie do grona osób fanatycznie skaczących przy utworach Demi Lovato (kimkolwiek ona jest), a Bałkanica nie jest szczytem waszych wokalnych marzeń, to krótko mówiąc - macie przechlapane.
Najbardziej reklamowaną funkcją jest wirtualny mikrofon, który jest niczym innym jak specjalną aplikacją na smarftony oparte na systemie iOS i Android. Po ściągnięciu jej na telefon, parujemy urządzenie i możemy śpiewać. Działa to dosyć znośnie, ale dużo zależy od jakości mikrofonu w telefonie. Niestety, niezależnie od jakości smartfona czy nawet prawdziwych mikrofonów (headsety też działają), głosy śpiewających graczy są tak ciche w grze, że można się zastanawiać, czy w ogóle śpiewamy. Chociaż na pewno ucieszy to osoby wstydzące się swojego głosu.
Złego słowa nie mogę również powiedzieć o całym designie menu, które jest schludne i funkcjonalne. Z tym że patrząc na całą zawartość, wyłania się nam ładna wydmuszka zamiast konkretnego jajka niespodzianki. Zabawne jest jak bardzo gra rozmija się stanem faktycznym z marketingowymi hasłami. Spróbujcie odpalić cokolwiek przyciskiem Share. No właśnie. Marketing swoje, gra swoje.
Różne rzeczy można znieść, ale wycięcie najważniejszych, imprezowych trybów w grze... imprezowej jest jedną z najdziwniejszych decyzji z jakimi spotkałem się od dawien dawna. Jeśli to był pomysł ekipy Sony London, to ja się nie dziwię ostatniej restrukturyzacji i zwolnieniom. Gorzej już być nie może.
Ocena - recenzja gry SingStar: Mistrzowska Impreza
Atuty
- Ładne menu
- Nie potrzebujemy kupować mikrofonów - jest aplikacja na telefon
Wady
- Wycięte najważniejsze tryby imprezowe
- Brak wsparcia dla starszych odsłon na płytach
- Braki w SingStore uniemożliwiające pełen import utworów
- Wąski gatunkowo dobór utworów, brak jakichkolwiek klasyków dla każdego
- Zawartość gry ma się nijak do marketingowych zapowiedzi
Lepiej poszukać sobie używanej konsoli PS2 i kupić dowolną grę z serii SingStar w czasach jej świetności. Większy wybór i sens niż bawienie się z wykastrowanym produktem pseudoimprezowym.
Zostaję cosplayerem/ cosplayerką!
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych