Sekstelefon (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Sprośne rozmowy
Twórcy Netflixa nie boją się nawet najtrudniejszych i nieoczekiwanych tematów. Najnowszy holenderski serial skupia się na ukrytych ludzkich żądzach, rzeczach, o których nie mówimy, ale wielokrotnie zdarza nam się intensywnie o nich myśleć. O fantazjach seksualnych i ich spełnianiu, które okazały się znakomitym sposobem na biznes, opowiada najnowsza propozycja streamingowego giganta. Zapraszam do recenzji serialu „Sekstelefon”.
W 2016 roku zadebiutowała na rynku książka „06-Cowboys” autorstwa Freda Saueressiga przedstawiająca prawdziwe perypetie powstania pierwszego telefonicznego serwisu w Europie. Teleholding został założony przez dwóch braci - George'a i Haralda Skene – którzy początkowo dzierżawili od PTT (holenderskiej sieci telefonicznej) 25 linii. Biznes automatycznie zyskał na popularności, przynosząc czterem inwestorom ogromne zyski, które zostały przeznaczone na dalszy rozwój i ekspansję biznesu. Netflixowy „Sekstelefon” adaptuje tą niecodzienną historię, dodając do niekonwencjonalnej podstawy pogmatwane losy bohaterów i charakterystyczny klimat Amsterdamu lat 80. Czy udało się sprostać zadaniu, jednocześnie nie przekraczając cienkiej linii dobrego smaku? Zdecydowanie tak.
Sekstelefon (2022) – recenzja serialu [Netflix]. Masters of sex po holendersku? Nic podobnego
Marly Salomon to niezwykle nieśmiała i pruderyjna studentka psychologii, która pragnie wyjść spod klosza, uwolnić się od stanowczych rodziców i żyć pełnią życia. Traf chce, że przyjaciółka podpowiada jej łatwy sposób zarobku, czyli nagranie sesji perwersyjnych historii w nowo powstałej firmie Teledutch, pierwszym sekstelefonie w Holandii, który został założony przez braci Stigter – szalonego lekkoducha Franka i bardzo skrytego Ramona. Gdy ścieżki tej trójki krzyżują się po raz pierwszy, życie Marly robi nagły zwrot o 180 stopni. Z dnia na dzień młoda kobieta musi poradzić sobie sama i zacząć zarabiać. Kolejny zbieg okoliczności na trwałe łączy losy trójki bohaterów – sprośne teksty w końcu same się nie napiszą.
Teledutch jest firmą, która gromadzi całą paletę różnorodnych osobowości. Od początku towarzyszymy Marly, która nie owijając w bawełnę, zdecydowanie lepiej jeździ na rowerze niż mówi o seksie, cielesności czy zbliżeniu. Poprzez sześć odcinków recenzowanego „Sekstelefonu” jesteśmy jednak świadkami ogromnej zmiany, jaka w niej zachodzi i – mówiąc szczerze – to bardzo interesujący proces. Marly ma ogromną wiedzę, ale tłamszona w okowach oczekiwań rodziców, według których powinna być przede wszystkim grzeczną i miłą dziewczynką, która nie powinna zwracać na siebie uwagi, bo jest czarna, w wielu aspektach pomijała swoje potrzeby i nawet jako dorosła kobieta wikłała się w relacje bez przyszłości. Jej zmiana jest bardzo przekonująca.
Muszę przyznać, że w trakcie oglądania serialu Netflixa na myśl przychodziła mi jedna z produkcji, która mieści się w moim osobistym rankingu TOP10 seriali, a chodzi mi dokładnie o „Masters of sex” – obie historie łączy jednak tylko tematyka. Podejście większości postaci „Sekstelefonu” do seksu jest zdecydowanie bardziej fantazyjne, frywolne i pozytywne – niczym na lekkim rauszu wchodzą oni w kolejne relacje, które często są bardzo problematyczne. Taka jednak jest cała dekada w Holandii, kiedy społeczeństwo diametralnie się zmienia. Bracia Stigter sięgają po jedną z podstawowych potrzeb człowieka i planują zbić na niej interes, choć czasami ma się wrażenie, że zachowują się niczym dzieci we mgle. Mogłabym jedynie przyczepić się, że to podejście do seksualności człowieka jest niezwykle „nowoczesne” – choć to zapewne tylko perspektywa Polki, która kształciła się w polskim systemie oświaty bez edukacji seksualnej na należytym poziomie.
Sekstelefon (2022) – recenzja serialu [Netflix]. Jestem ubrana w....
Recenzowany „Sekstelefon” to pod wieloma względami bardzo udana produkcja Netflixa – pokręconych bohaterów, nawet jeżeli zaliczają wpadki, bardzo się lubi, tempo akcji jest odpowiednie, a wątki interesujące. Kolejnym atutem jest systematyczne łamanie czwartej ściany, którego podejmuje się Marly, dodając swoje zdecydowane komentarze i szczegóły dotyczące seksuologii. Powiedzieć, że ta chwytliwa historia, będąca podstawą scenariusza serialu, jest najważniejszą zaletą pozycji, to jakby nic nie powiedzieć. Momentami ma się wrażenie, że twórcom przyświecało hasło „Sex & Drugs & Rock & Roll”, głównie za sprawą niezwykle mocnego osadzenia wątków w realiach Amsterdamu końcówki lat 80. Charakteryzacja, muzyka, scenografia – tutaj wszystko zagrało idealnie i wpisało się w założenia scenariusza. Nie były to jednak łatwe czasy – powoli nadchodził upadek Muru Berlińskiego, świadomość obywateli bardzo się zmieniała, rozszerzała się pandemia AIDS, o czym coraz więcej się mówiło w kontekście osób homoseksualnych.
Nie tylko Marly próbowała odnaleźć siebie. Ze sporym zainteresowaniem śledziłam wątek Ramona Stigtera, który pomimo stabilnej sytuacji osobistej nie czuł się szczęśliwym człowiekiem. Skrzętnie skrywana tajemnica powoli coraz mocniej dochodziła do głosu, kolidując z jego założeniami o idealnym życiu męża, ojca oraz przedsiębiorcy. Nawet pomimo tego, że Amsterdam wydawał się jak najbardziej tolerancyjnym miejscem, mężczyzna bronił się przed ujawnieniem natury, opierał coraz silniejszym uczuciom. Jego historia nie jest w żadnym stopniu zaskakująca, można powiedzieć, że twórcy „Sekstelefonu” pojechali nieco sztampą i typowymi rozterkami, jednakże doświadczenia Ramona odzwierciedlają perspektywę wielu mężczyzn i wzbudzają współczucie – również w XXI wieku.
Netflix może się pochwalić znakomitym serialem – aż posunę się do stanowczego stwierdzenia, że to jedna z najbardziej interesujących propozycji ostatnich tygodni. Na rynku polskim „Sekstelefon” nie był promowany, a szkoda, bo mógłby dotrzeć do większego grona odbiorców, a tak premiera nieco przemknęła w zatrzęsieniu innych propozycji. Nie jest to serial tak sztywny jak chociażby polskie „Sexify”, a jego atmosfera może spodobać się fanom lat 80. Z niecierpliwością czekam na następny sezon.
Atuty
- Chwytliwa historia
- Bardzo przemyślani, różnorodni i przekonujący bohaterowie
- Klimat lat 80.
- Łamanie czwartej ściany
- Ciekawa główna bohaterka
- Wiele interesujących wątków
Wady
- To opowieść, która łamie pewne tabu – może powodować dyskomfort u niektórych widzów
„Sekstelefon” to niezwykle lekka w odbiorze, ale podejmująca również ważniejsze tematy, produkcja, którą oglądało się z przyjemnością. Jeżeli nie odstrasza Was nadmiar tematyki dotyczącej seksualności człowieka w filmach i serialach, włączajcie i oglądajcie. To jedna z większych niespodzianek Netflixa ostatnich tygodni.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych