Jego trzy córki (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Nieznośna bliskość w obliczu śmierci
W ostatnich latach na platformach streamingowych dominuje filmowa spektakularność, CGI na każdym kroku i narracje, które gubią się w widowiskowości. Tymczasem "Jego trzy córki" w reżyserii Azazela Jacobsa idzie w zupełnie innym kierunku, oferując widzom kameralną opowieść o rodzinie, której wcale nie jest tak łatwo w chwili największego kryzysu żyć ze sobą pod jednym dachem.
Film dostępny na Netflixie to pełen emocji dramat rodzinny, który koncentruje się na trzech siostrach próbujących poradzić sobie z umieraniem ojca i jednocześnie na nowo zdefiniować swoje relacje.
Akcja filmu niemal całkowicie rozgrywa się w mieszkaniu w Nowym Jorku, co nadaje produkcji niemal teatralnego charakteru. Azazel Jacobs stworzył ciasną przestrzeń, w której trzy siostry — Rachel (Natasha Lyonne), Christina (Elizabeth Olsen) i Katie (Carrie Coon) — muszą zmierzyć się z nieuchronnym odejściem ojca, a jednocześnie z własnymi emocjonalnymi traumami i napięciami, które narastały przez lata.
Jego trzy córki (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Rodzinne rozdźwięki i emocje pod jednym dachem
Czuć tu, jakby każda rozmowa była próbą wyrwania się z dusznej atmosfery, w której każda z bohaterek jest od dawna uwięziona. Od samego początku widać, że kobiety nie oferują typowego „siostrzanego” ciepła i wsparcia. Ich relacje są pełne tarć, niewypowiedzianych żalów i różnic, które pojawiają się już w pierwszych monologach, a każde staje się niemal emocjonalnym „wybuchem”.
W tej klaustrofobicznej scenerii nie chodzi tylko o to, aby poradzić sobie z fizyczną obecnością umierającego ojca, ale też z własnymi emocjonalnymi dylematami, które ostatecznie wybuchają. Katie, najstarsza z sióstr, przejawia obsesyjną potrzebę kontroli. Wydaje się, że każda jej decyzja dotycząca opieki nad ojcem ma na celu naprawienie wcześniejszych zaniedbań. Christina z kolei stara się podtrzymać fasadę spokoju i równowagi, ale jej wewnętrzne niepokoje wyraźnie wypływają na powierzchnię. Rachel, której życie związane jest z opieką nad ojcem, wydaje się najbardziej zraniona i wycofana. I choć lubi sobie zapalić, to bardziej ucieczka niż próba radzenia sobie z sytuacją.
Jego trzy córki (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Minimalizm i siła dialogów
Jacobs postawił na prostotę, a to, co może na pierwszy rzut oka wydawać się wadą — statyczne kadry, ograniczone lokacje — staje się ogromną zaletą. Film zyskuje na głębi dzięki subtelnym niuansom dialogów i doskonale rozpisanym scenom, w których słowa są jak broń, a każdy ruch postaci potrafi wstrząsnąć widzem. Słowne potyczki między siostrami są na tyle autentyczne i mocne, że wydają się wyciągnięte z prawdziwego życia. Film zdaje się podkreślać, że nawet najprostsze słowa mogą rozbudzić najgłębsze emocje, a codzienne czynności, jak choćby wyciąganie jabłek z lodówki, stają się metaforą dla napięć rodzinnych.
Rola Carrie Coon jako Katie jest szczególnie interesująca — postać ta na początku wydaje się opanowana, kontrolująca sytuację, jednak wraz z biegiem fabuły ujawnia swoje własne lęki i poczucie winy. Elizabeth Olsen jako Christina, z pozoru zrównoważona, wprowadza do filmu dodatkowy poziom niepokoju, podczas gdy Natasha Lyonne wcielająca się w Rachel — wydaje się najbardziej zagubiona, co staje się fundamentem dalszej narracji. To ona, jako najmniej „siostrzana” z sióstr, kradnie show, ukazując najbardziej autentyczny emocjonalny chaos, z którym muszą zmierzyć się bohaterki.
Jego trzy córki (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Śmierć, relacje i refleksja nad samym sobą
Śmierć ojca, który pozostaje w tle, jest kluczowym elementem napędzającym fabułę, ale nie jest jedynym tematem filmu. W istocie jest to film bardziej o życiu, o tym, jak różne doświadczenia kształtują nasze relacje z innymi. Reżyser unika typowego melodramatyzmu, wprowadzając momenty humoru, które nadają produkcji lekkości, a zarazem kontrastują z ciężką tematyką umierania i pożegnań. Istotnym momentem jest scena, w której Benjy, partner Rachel, konfrontuje się z Katie i Christiną. To jedno z kluczowych wydarzeń filmu, które przełamuje dotychczasową dynamikę i pokazuje, jak wiele warstw ukrytych jest pod powierzchnią ich relacji.
Film, choć niezwykle emocjonalny, nie epatuje płaczem i dramatyzmem. Nic na siłę. Każda scena jest starannie wyważona, a widzowie, podobnie jak bohaterki, są zmuszeni do refleksji nad własnym życiem, relacjami i tym, co pozostaje, kiedy ktoś odchodzi. Jacobs nie oferuje łatwych odpowiedzi, a jego dzieło bardziej przypomina rozciągnięty w czasie proces żałoby niż typowy „finał” filmowy.
Jego trzy córki (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Podsumowanie
"Jego trzy córki" to film, który wciąga swoim minimalistycznym podejściem do opowieści, ale zyskuje na sile dzięki fenomenalnym kreacjom aktorskim. Natasha Lyonne, Carrie Coon i Elizabeth Olsen wspólnie tworzą postacie tak różne, a jednocześnie tak podobne, że widz ma wrażenie, jakby obserwował rzeczywistą rodzinę na skraju rozpadu. Film wywołuje silne emocje, ale unika ckliwości, skupiając się na autentyczności i refleksji. Jego subtelność i powolne tempo mogą nie przypaść do gustu każdemu, ale jeśli docenisz intymność tej historii, z pewnością zostanie ona z Tobą na długo.
Atuty
- Aktorstwo
- Dialogi
- Reżyseria
- Introwersyjny
- Intymność i kameralność
- Subtelność i emocje
Wady
- Niektóre monologi
- Statyczność
- Wolne tempo
- Ograniczenie fabularne
To solidna produkcja, która stawia na emocje i relacje międzyludzkie, ale chwilami może wydawać się zbyt statyczna dla mniej cierpliwych widzów. Niemniej jednak to przykład kina, które przypomina nam, jak potężne mogą być proste, dobrze opowiedziane historie.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych