Jak nie należy podróżować do Kolonii

BLOG
424V
SoQ | 24.08.2010, 18:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Co można zrobić przez dwie doby? Na pewno sporo ciekawego. Choćby zaliczyć jakiś konkretny szpil, obejrzeć kilka meczów mistrzostw świata doprawionych paroma filmami albo parę razy złoić się procentami i nawet zdążyć wytrzeźwieć. Można też dojechać w tę i z powrotem do Kolonii ciasnym autokarem.

Co można zrobić przez dwie doby? Na pewno sporo ciekawego. Choćby zaliczyć jakiś konkretny szpil, obejrzeć kilka meczów mistrzostw świata doprawionych paroma filmami albo parę razy złoić się procentami i nawet zdążyć wytrzeźwieć. Można też dojechać w tę i z powrotem do Kolonii ciasnym autokarem.xxxxx
 


Jak dowiecie się z relacji, która już w najbliższym numerze PE, radosna trójca – ja, Rozbo i Roger, wybrała się na gamescom autokarem. Spowodowane było to awarią auta, które w pierwotnych planach miało nas zawieść za zachodnią granicę. Rozważaliśmy nawet plan, czy nie pożyczyć od Ściery nieśmiertelnej Hondy, ale nikomu nie chciało się jechać po nią na Śląsk. Zresztą biorąc pod uwagę szybki potargowy deadline, chyba dobrze, że nie widzieliśmy się tuż po wypadzie z Naczelnym w cztery oczy.


Nasz wybór padł na wydający się sensownym rozwiązaniem kurs pewnej firmy. Właśnie, wydającym się – to słowo klucz. Na dobry początek autokar zaliczył godzinną obsuwę, a wyobraźcie sobie nasze zdziwione miny, gdy okazało się iż pani witająca nas na pokładzie w sumie nie mówi po Polsku. Kurs bowiem odbywał się gdzieś hen zza wschodniej granicy i w sumie byliśmy praktycznie jedynymi Polakami na pokładzie. Cóż, przeboleć to szło, bo motywowani tym, że niebawem będziemy buszować po targowych halach wytrzymaliśmy nawet wyświetlanie filmów po rosyjsku i fakt, że autokar robił istną objazdówkę po Niemczech i zanim wysiedliśmy w Kolonii zwiedziliśmy mimo woli pięć innych miast. Całość podróży zamknęła się w bagatela 21 godzinach, a my naiwnie liczyliśmy, że w drodze powrotnej będzie lepiej.


Niestety, lepiej nie było. Tym razem na szczęście wyjeżdżaliśmy rano (wyjazd z Warszawy był w nocy), więc energie rozpierała, a humorki po wieczorku jeszcze nas się trzymały, dodatkowo spotęgowane piwkiem wypitym na pokładzie. I tu zaczęły się jaja. Mniejsza z tym, że regulaminy (o dziwo, po polsku), które wręczyła nam pani z obsługi zaprzeczały same sobie, ponieważ zakazywały spożywania alkoholu mimo iż ten można było kupić w autobusie. W pewnym momencie żarty i wybuchy śmiechu osiągnęły taki poziom, że wspomniana pani pofatygowała się do nas, najwyraźniej zwracając nam uwagę na to, że jesteśmy zbyt głośno. Kobieta robiła przy tym dziwne znaki rękoma przy ustach, dlatego też ze zdziwieniem popatrzyliśmy po sobie nie wiedząc o co chodzi. Nasze wątpliwości rozwiał rzut oka w menu, gdzie znaleźliśmy ciekawą pozycję - ... kwas.

 

 

Olśniło nas, bowiem pani najwyraźniej chciała nam przekazać, że jak weźmiemy „po kwasie”, to podróż minie nam szybciej. Mimo iż cena była okazyjna – zaledwie 80 eurocentów za sztukę, nie skusiliśmy się. Ja za to postanowiłem rozłożyć „wygodnie” swój fotel, odsuwając go nieco w bok, jednak szybko jak Messerschmitt napadła na mnie owa kobieta stwierdzając, że tak dogadzać sobie można tylko w nocy. Choć na owy zakaz mam swoją teorię. Po prostu babsko miało tak szerokie dup.., że bało się iż nie zmieści się w korytarzu.


Znudzeni atmosferą na pokładzie postanowiliśmy rzucić okiem na ofertę, jaką owa cudowna firma, fundująca takie luksusowe warunki, ma w zanadrzu. I co się okazało? Marka jest naprawdę porządna i nawet musi współpracować z Microsoftem, skąd bowiem logo Internet Explorera na przedzie ulotki?

 

 

Zaczęliśmy żałować, że nie wiedzieliśmy o tym fakcie wcześniej, bo na stoisku MS w strefie biznesowej na pewno ktoś potrafiłyby odpowiedzieć nam na pytanie, czy pracownicy firmy spoza Niemiec dotarli do Kolonii tą właśnie linią. Jeszcze więcej zagadek przyniósł rzut oka na mapkę Polski jaka znajdowała się w ulotce (patrz poniżej). Wiecie, że mamy u nas takie miasta jak Czestpchowa, Piotrkow Tribunalski i Ostrow Mazowecki? Ba, jakby tego było mało, w innym miejscu ulotki dało się znaleźć jeszcze Chestochowe i Piotrkow Tribunalsk.

 

 

Jak to stwierdził Rozbo, najwyraźniej znów jesteśmy pod zaborami, a wszyscy śmialiśmy się z tego odkrycia do łez, ponownie przyciągając uwagę szerokiej blondyny. Oczywiście zabawnie było do czasu, bo z godziny na godzinę usychaliśmy na niewygodnych fotelach. Roger miał nawet jakieś zwidy, bo stwierdził, że widział za oknem autobus linii 195, zatem musimy być już na Ursynowie (dla niezorientowanych, dzielnica Warszawy). Dopiero przekroczenie granicy i zakupienie browarów na stacji przywróciło trochę energii podczas nocnej już w tym momencie wycieczki. Na miejscu byliśmy o 7 rano, po – znów bagatela – 23 godzinach podróży.


Reasumując, z czterech dni jakie przeznaczyliśmy na wyjazd do Kolonii, niemal dwa w całości spędziliśmy w autokarze. W te kilka dni zobaczyliśmy około dziesięciu niemieckich miast, słowem istny German Trip. Autokarom zatem stanowczo mówimy nie. Do Kolonii zawitamy zapewne i za rok, tym razem jednak raczej drogą powietrzną, bo lądowej mamy dość na kilka kolejnych edycji targów.

Oceń bloga:
1

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper