Johnny English Reaktywacja / Johnny English Reborn (2011)
Reżyseria: Oliver Parker
Scenariusz: William Davies, Hamish McColl
Produkcja: USA, Francja, Wielka Brytania
Czas trwania: 101 minut
Obsada:
Rowan Atkinson - Johnny English
Gilllian Anderson - Pamela Thornton
Dominic West - Simon Ambrose
Daniel Kaluuya - Agent Tucker
Oh, Johnny - Kate Sumner
Najbardziej próżny i przeceniający swój talent, brytyjski agent powraca. Tym razem, Johnny English zostaje sprowadzony z banicji z gór Tybetu, ponieważ jakiś łotr szykuje zamach na chińskiego premiera. Przez pięć lat, świat szpiegów zmienił się w znaczący sposób. Teraz każdy może wynająć firmę Toshiba, by zdobyła potrzebne informacje, a w MI7 nie ma już miejsca na pistolety, szybkie samochody i szowinizm - przynajmniej w teorii.
Fabuła, tradycyjnie, stanowi tylko cienką linkę łączącą kolejne humorystyczne sceny. W zasadzie nic w tym dziwnego - przecież to komedia, będąca pastiszem filmów o Jamesie Bondzie. Każdy element przygód agenta 007 jest tutaj ukazany w krzywym zwierciadle i z przymrużeniem oka. Poczynając od magnetycznego wpływu na kobiety, przez niesamowite umiejętności walki wręcz, aż po gadżety. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że angaż otrzymała była dziewczyna Bonda ze Śmierć nadejdzie jutro / Day Another Day (2002), czyli Rosamund Pike.
Dziesięciolecia szpiegowskich filmów nauczyły widzów, że każdy agent musi posiadać super gadżety. Patch Quattermain (taki „Q” z Bonda) wyposaża Johnny'ego w najnowsze zdobycze brytyjskiej techniki. Oprócz laserowej kuszy (ukrytej w aparacie cyfrowym), agent o IQ wynoszącym 007 otrzymuje super Rolls-Royce'a - specjalnie wypożyczonego od firmy, gdyż istnieje tylko kilka egzemplarzy. Szkoda jednak, że twórcy wykorzystali motyw gadającego samochodu w tak niewielkim stopniu. Mogli przecież uczynić z „niego” bohatera filmu. Zapewne byłby to o wiele lepszy pomysł, niż postać nijakiego agenta Tuckera.
Przez 101 minut filmu jedynie trzy sceny warte są uwagi widza. Pierwsza to pogoń za złoczyńcą, który korzysta z umiejętności parkour. Johnny English używa natomiast swego doświadczenia, co owocuje komicznymi momentami. Druga, ma miejsce podczas ucieczki głównego bohatera na iście wyścigowym wózku inwalidzkim. A także trzecia, czyli przejazd do Szwajcarii w „świetle” fotoradarów. Niestety, finałowy pojedynek dobra ze złem rozczarowuje na całej linii, ponieważ nie jest zabawny, ani nawet poważny. Dodatkowo, kiepski - w tym momencie - montaż irytuje co bardziej spostrzegawczych widzów. Warto jeszcze zaznaczyć, że twórcy urozmaicili napisy końcowe w muzyczno-kulinarny sposób.
Reaktywacja zawiera większą i lepszą dawkę humoru niż część pierwsza. Szczególnie sytuacje, w których English korzysta ze swojego doświadczenia. Niestety nie obeszło się jednak bez prostackiego humoru – z częstym kopaniem w krocze na czele. Może miało to zwiększyć liczbę odbiorców, zaowocowało jednak zbyt dużą skalą skrajności zabawnych scen.
Rowan Atkinson powrócił do wcielenia, które nie zdobyło mu takiej rzeszy fanów jak Jaś Fasola. Można jednak zrozumieć, że po tylu latach miał już dosyć wcielania się w ikoniczną postać. Szkoda jedynie, że nie zajął się całkowicie nowym projektem. Jego najnowszy film nie będzie hitem, ani nawet nie zapisze się również dużymi literami w historii kina. Zapełni widzowi jeden z wieczorów, ale tylko i wyłącznie w telewizji, bo kupowanie płyty z filmem mija się z celem.
WERDYKT:
Można obejrzeć
Łukasz "Loganek" Kucharski
Reżyseria: Oliver Parker
Scenariusz: William Davies, Hamish McColl
Produkcja: USA, Francja, Wielka Brytania
Czas trwania: 101 minut
Obsada:
Rowan Atkinson - Johnny English
Gilllian Anderson - Pamela Thornton
Dominic West - Simon Ambrose
Daniel Kaluuya - Agent Tucker
Oh, Johnny - Kate Sumner
Najbardziej próżny i przeceniający swój talent, brytyjski agent powraca. Tym razem, Johnny English zostaje sprowadzony z banicji z gór Tybetu, ponieważ jakiś łotr szykuje zamach na chińskiego premiera. Przez pięć lat, świat szpiegów zmienił się w znaczący sposób. Teraz każdy może wynająć firmę Toshiba, by zdobyła potrzebne informacje, a w MI7 nie ma już miejsca na pistolety, szybkie samochody i szowinizm - przynajmniej w teorii.
Fabuła, tradycyjnie, stanowi tylko cienką linkę łączącą kolejne humorystyczne sceny. W zasadzie nic w tym dziwnego - przecież to komedia, będąca pastiszem filmów o Jamesie Bondzie. Każdy element przygód agenta 007 jest tutaj ukazany w krzywym zwierciadle i z przymrużeniem oka. Poczynając od magnetycznego wpływu na kobiety, przez niesamowite umiejętności walki wręcz, aż po gadżety. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że angaż otrzymała była dziewczyna Bonda ze Śmierć nadejdzie jutro / Day Another Day (2002), czyli Rosamund Pike.
Dziesięciolecia szpiegowskich filmów nauczyły widzów, że każdy agent musi posiadać super gadżety. Patch Quattermain (taki „Q” z Bonda) wyposaża Johnny'ego w najnowsze zdobycze brytyjskiej techniki. Oprócz laserowej kuszy (ukrytej w aparacie cyfrowym), agent o IQ wynoszącym 007 otrzymuje super Rolls-Royce'a - specjalnie wypożyczonego od firmy, gdyż istnieje tylko kilka egzemplarzy. Szkoda jednak, że twórcy wykorzystali motyw gadającego samochodu w tak niewielkim stopniu. Mogli przecież uczynić z „niego” bohatera filmu. Zapewne byłby to o wiele lepszy pomysł, niż postać nijakiego agenta Tuckera.
Przez 101 minut filmu jedynie trzy sceny warte są uwagi widza. Pierwsza to pogoń za złoczyńcą, który korzysta z umiejętności parkour. Johnny English używa natomiast swego doświadczenia, co owocuje komicznymi momentami. Druga, ma miejsce podczas ucieczki głównego bohatera na iście wyścigowym wózku inwalidzkim. A także trzecia, czyli przejazd do Szwajcarii w „świetle” fotoradarów. Niestety, finałowy pojedynek dobra ze złem rozczarowuje na całej linii, ponieważ nie jest zabawny, ani nawet poważny. Dodatkowo, kiepski - w tym momencie - montaż irytuje co bardziej spostrzegawczych widzów. Warto jeszcze zaznaczyć, że twórcy urozmaicili napisy końcowe w muzyczno-kulinarny sposób.
Reaktywacja zawiera większą i lepszą dawkę humoru niż część pierwsza. Szczególnie sytuacje, w których English korzysta ze swojego doświadczenia. Niestety nie obeszło się jednak bez prostackiego humoru – z częstym kopaniem w krocze na czele. Może miało to zwiększyć liczbę odbiorców, zaowocowało jednak zbyt dużą skalą skrajności zabawnych scen.
Rowan Atkinson powrócił do wcielenia, które nie zdobyło mu takiej rzeszy fanów jak Jaś Fasola. Można jednak zrozumieć, że po tylu latach miał już dosyć wcielania się w ikoniczną postać. Szkoda jedynie, że nie zajął się całkowicie nowym projektem. Jego najnowszy film nie będzie hitem, ani nawet nie zapisze się również dużymi literami w historii kina. Zapełni widzowi jeden z wieczorów, ale tylko i wyłącznie w telewizji, bo kupowanie płyty z filmem mija się z celem.
WERDYKT:
Można obejrzeć
Łukasz "Loganek" Kucharski