Pewnej grudniowej nocy...
Rok 1986 grudzień okolice Świąt Bożego Narodzenia, godziny wieczorne...
Brat ogląda "na video" film "Obcy - ósmy pasażer Nostromo", ja leżę chory w łóżku z gorączką, mama krząta się po kuchni, pokój rozświetlają lampki choinkowe a za oknem jest solidna zima...
Nagle rozlega się dzwonek do drzwi... to tata , wreszcie wrócił z pracy.
Mama otwiera drzwi i mówi "dobrze że już wróciłeś", czekaliśmy na Ciebie.
Tata wchodzi do pokoju a w dłoniach trzyma coś dziwnego, jakieś większe i dość kolorowe pudełko oraz wypchaną po brzegi reklamówkę, ja pytam go "Tato co przyniosłeś?"
On odpowiada "zobaczysz"
Po krótkiej chwili ja i mój brat pomagamy mu rozpakować te pudełka oraz zawartość reklamówki, naszym oczom ukazuje się dziwna klawiatura jakby maszyna do pisania tylko mniejsza i z szaro jasnego plastiku, a także dziwaczny magnetofon i jakiś drążek, trochę jak te w filmach sf.
Dowiaduje się, że to jest "komputer" wtedy jeszcze niewiele mówiło mi to słowo i początkowo nie wzbudzało większych emocji.
Po rozpakowaniu zaczęło się gorączkowe wertowanie kartek instrukcji, jak to podłączyć? jak uruchomić? itp.
W końcu udało się to wszystko spiąć razem i podłączyć do kolorowego TV marki "Colorett"?
Po chwili strojenia obrazu naszym czom ukazał się niebieski ekran powitalny z napisem "Ready" pomyślałem fajnie, można pisać literki na ekranie ale co dalej? czy to już wszystko? Bo przecież jest jeszcze magnetofon i ta pałeczka :) z dwoma czerwonymi guzikami co się joystickiem zwie.
Ojciec z bratem kombinowali przy tym jeszcze dobre 2 godziny, coś tam im bzyczało, coś wyświetlało, jakiś "self test" albo "boot error" ale nic poza tym, pomyślałem sobie...nuda.
I gdy miałem już iść spać nagle w pokoju rozległ się dziwny dźwięk a raczej taka jakby melodia... całkiem fajna zresztą
A na ekranie telewizora ujrzałem to:
Wtedy jakbym dostał 5 kilowym młotkiem w głowę (chyba, bo nie wiem jak to jest :)
Wziąłem joya do rąk i...? O rany! To naprawdę ja robię? Sam steruję tą "mrówką"? To się naprawdę dzieje? Po chwili już wiem że tak i już wiem że jestem w innym świecie i że muszę pomóc tej mrówce :) ona ma zbierać diamenty ale musi uważać na te spadające głazy, myślę sobie...ale super!
Potem przychodzą następne... River Raid - gdzie jestem pilotem!, Soccer - jestem piłkarzem! Pole Position i Road Race jestem kierowcą! Pitfall i Montezuma - jestem Indiana Jones! oraz dziesiątki a w zasadzie setki innych gier a za każdym razem dzięki nim przenoszę się do innego świata i przeżywam te niesamowite przygody a to wszystko w czterech ścianach mojego własnego domu! i nie chcę przestać, chcę już zawsze tam wracać.
To było niesamowite doświadczenie a to był dopiero początek tej wielkiej przygody!
Z biegiem czasu pojawili się też pierwsi znajomi z Atari, Commodore czy ZX Spectrum, wymiana oprogramowaniem, doświadczeniami i wspólne granie.
Potem przyszła literatura, książki i czasopisma a w nich różne ciekawostki, pierwsze kroki w programowaniu, opisy gier, mapy, poradniki itp.itd.
Czasopisma takie jak "magazyn Komputer", "Bajtek", w końcu "Top Secret", "Secret Service", a później "Neo i Neo Plus" aż do psx extreme, a w domu kolejne komputery takie jak Atari ST, Amiga, PC, różne konsole Nintendo (Pegasus), Sega Mega Drive, Saturn itp. itd.
do tego audycje w radiu jak radio-komputer i nocne posiedzenia z magnetofonem, oraz programy w telewziji Polskiej i satelitarnej takie jak Joystick czy Games World...
Tak zaczęła się u mnie ta wielka przygoda która nieprzerwanie trwa po dziś dzień.
Przygoda z grami, komputerami, konsolami, ogółem fascynacja elektroniczną rozrywką, która zahaczyła również o fascynację programowaniem i różnym hardware-em.
Przygoda na całe życie.
A jak to było u Ciebie drogi czytelniku? Czy pamiętasz jeszcze ten dzień i ten pierwszy raz? ;)