Czołgi i muzyka
Wszędzie dookoła leci Dżordż i jego Last Xmas - choć w tym roku zadziwiająco rzadziej, ale za to Polsat uratował święta "Kevinem samym w domu". Ja mam jednak propozycję innych "kolęd". To, co obok czołgów Niemcy robią najlepiej.
Wszędzie dookoła leci Dżordż i jego Last Xmas - choć w tym roku zadziwiająco rzadziej, ale za to Polsat uratował święta "Kevinem samym w domu". Ja mam jednak propozycję innych "kolęd". To, co obok czołgów Niemcy robią najlepiej.
Kto orientuje się w moich upodobaniach muzycznych, ten wie, że jestem zwolennikiem muzyki elektronicznej. Nie chcę używać tutaj określenia "techno", gdyż dla jednych będzie się to kojarzyło z clipami serwowanymi przez stacje radiowe i telewizj muzyczne, ambitnym basem dobywającym się z samochodu oraz mieszkania łysych sąsiadów i wixa ludzi, tudzież konkretnym gatunkiem muzycznym. Moje zamiłowania są bardzo przekrojowe, ale dotyczą rzeczy, które usłyszymy tylko na konkretnej, dobrej imprezie - tudzież YT w trakcie domówki:).
I tak postanowiłem na Święta podzielić się nie tyle opłatkiem, co fragmentem dobrej muzyki. Niemieckiej - bo nie ma co ukrywać, ale naszym sąsiadom zza Odry najlepiej wychodzą czołgi, samochody i właśnie muzyka elektroniczna. Przede wszystkim nurtu electro, schranz i klasycznego techno:).
Nie ukrywam, że do tego wpisu natchął mnie ostatni weekend, kiedy gościłem u siebie druha, kamrata i przyjaciela od ponad dekady, Kubę "Duke(Morus)'a". Wspólnie z innym kompanem (Longer), urządziliśmy sobie przewesoły weekend, w trakcie którego działo się wiele dziwnych i wesołych rzeczy:). Od fiesty z sombrero na głowie (nie wiadomo skąd się wzięły) i zebrań pod kapeluszami ("co się dzieje pod kapeluszami, zostaje pod kapeluszami"), orzełków na śniegu, wykupienia odcinka 100 m torów i postawienia przy nich budki z zapiekankami i dziwkami, po założenie funduszu inwestycyjno - powierniczo - doradczego o nazwie szmery.pl, a nawet oficjalne zapisanie się do Greenpeace. Tak się kończą rozmową z dziewczyną, która na początek znajomości pyta się, czy lubisz zwierzęta, np. ryby. "- Tak, lubie np. tuńczyka". "Ale tu nie chodzi o jedzenie, tylko ograniczenie połowów zagrażających istnieniu populacji!":).
Więcej zdradzać nie będę i wyjaśniać - jako podsumowanie podaję idealnie podsumowujący ten weekend teledysk. Drei Tage Wach - nawet, jak nie znasz Niemieckiego, możesz się domyślić, co się działo:).
Idąc dalej - "wzruszyła" mnie ostatnio historia gościa, co nie chciał iść do domu, tylko tańczyć:).
Coś skocznego i z polskim akcentem:
A to unikat - spontan po końcu imprezy w klubie Omen w 1998 r, która przeniosła się na ulicę (Sven Vaeth wystawił decki przed klub, przechodzący ludzie nie wiedzieli, co się dzieje - ale obojętnie, czy mieli na sobie katanę i fryz z lat '80, zaczęli się bawić). W tamtych czasach taka muzyka i sposób zabawy musiały powstać w Dojczlandzie - w pokoleniu, które cieszyło się z pęknięcia barier rozdzielających kraj. I nie ma co się dziwić, że znalazło to podatny grunt także w Polsce.
A na koniec jeszcze taka drobna riposta na wpis na blogu Sojera. Chica Bomb - faktycznie, zajebista laska, a i samo określenie "Chica Bomb" jest na tyle sympatyczne, że może trafić do słownika ulubionych, choć rzadko używanych wyrazów - jak np. "puffa", czy "garagantuiczny". Mnie ta "majja hi majja ha" doprowadziła do szału pewnego lata, kiedy sąsiad testował nowy sprzęt nagłaśniający i loopował to po kilkanaście razy. W pewnym momencie wpadła mi jednak w ręce kontra, która zakończyła jakąkolwiek emisję hitu z Rumunii.
I żeby nie było - bez teledysku (to bootleg), ale z TechnoVikingiem:))).
A jak ktoś dotrwał do tego miejsca - to jeszcze spamowa niespodzianka. Ta słodka, niewinna owieczka po prostu mnie rozkłada - chciałbym zobaczyć dalszą część nagrania:).