Wielbłądzie jaja
Przyznam szczerze, że w swoim życiu spotkałem się z róznymi absurdami. Między innymi tymi związanymi z róznymi produktami - szokującymi, idiotycznymi, bądź zabawnymi. A i nierzadko wszystko na raz. Jednak to, z czym spotkałem się ostatnio w sklepie spożywczym po prostu mnie zatkało.
Przyznam szczerze, że w swoim życiu spotkałem się z róznymi absurdami. Między innymi tymi związanymi z róznymi produktami - szokującymi, idiotycznymi, bądź zabawnymi. A i nierzadko wszystko na raz. Jednak to, z czym spotkałem się ostatnio w sklepie spożywczym po prostu mnie zatkało.
Po pracy wstąpiłem do pobliskiego sklepu. Niby zwykły, niewielki warzywniak, który jednak dostarcza mi ciekawych obserwacji. Ot, niedawno poznałem, jak wygląda śniadanie przykładnego budowlańca: siedem setek gorzaly, w tym jedna cytrynówka - zakup grupowy, "bułeczki" też dla pozostałej części ekipy, co by kazdy miał pod ręką coś, co pozwoli mu cierpliwie znieść trudy czekania na opuszczenie betonowej płyty przez dźwig (co dawałoby odpowiedź na fundamentalne pytanie - dlaczego 7 x setka, a nie jedna butla 0,7).
Tym razem stałem sobie w kolejce i w międzyczasie ogarniałem słodycze na półkach. Nagle patrzę - i nie wierzę. Gumy do żucia o nazwie CAMEL BALLS. "Kto wpadł na pomysł, by tak nazwać słodycze? Ale ktoś się machnął...". Zacząłem przyglądać się głównej grafice na pudełku, a tam... no właśnie:).
Zerknijcie sami na tego promiennego dromadera:). Aż sobie kupiłem egzemplarz kolekcjonerski - liquid filled, extra sour... Nie sprawdzałem jeszcze, czy aby te gumy nie są bonusowo włochate. Tak pocieszne rzeczy można odnaleźć na półkach sklepowych:). Be aware!:).