DiRT 4 - wywiad z Jakubem „Colinem” Brzezińskim w PSX Extreme

Gry
488V
DiRT 4 - wywiad z Jakubem „Colinem” Brzezińskim w PSX Extreme
redakcja | 09.06.2017, 10:31

Jeżeli dzisiaj piątek, 9 czerwca, to na sklepowe półki wjeżdża DiRT 4. Przy tej okazji przypominamy, że w aktualnym numerze PSX Extreme czeka na Was wywiad z Jakubem „Colinem” Brzezińskim, który swoje zamiłowanie do rajdów przeniósł z konsol na prawdziwe tory. 

Poniżej znajdziecie fragment wywiadu, który z Jakubem przeprowadził HIV. Rozmowa jest uzupełnieniem playtestu Rogera (przed zamknięciem numeru nie mieliśmy jeszcze możliwości na zrecenzowanie pełnej wersji), który przygotował również recenzję na PPE. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Recenzja DiRT 4. W tej chwili to najlepsze rajdy na rynku

HIV: Siedząc przed konsolą, trudno wyobrazić sobie, że joypad czy plastikową kierownicę z Force Feedbackiem można zamienić na prawdziwą rajdówkę. Jak tego dokonałeś?

Jakub „Colin” Brzeziński: To kawał opowieści (śmiech). W wieku 15 lat byłem już mocno zafascynowany rajdami samochodowymi i jeździłem z ojcem jako kibic na wszystkie możliwe imprezy w Rajdowych Mistrzostwach Polski. Pomiędzy rajdami grałem w domu kilka godzin dziennie w Colina 1. Miałem kierownicę, fotel sportowy i starałem się robić jak najlepsze czasy. W pewnym momencie zacząłem jeździć po całej Europie na turnieje. Udawało się wygrywać jeden za drugim. 

Fanty turniejowe sprzedawałeś, a za uciułaną forsę kupiłeś rajdówkę. Jaka to była fura i dlaczego cieszyłeś się nią zaledwie 100 m?

Tak, dzięki sprzedanym nagrodom kupiłem sobie pierwszą rajdówkę. Była to toyota Corolla z głośnym wydechem i naklejkami różnych firm. Wtedy dla mnie wyglądała naprawdę jak rajdówka. Pierwszy kontakt z nią był „na kozaka”. Byłem podekscytowany. Przecież skoro wygrywałem turnieje w Colina, to siadam i jadę. Rzeczywistość była nieco inna i po 100 m wypadłem na pierwszym możliwym zakręcie, kończąc na dachu. Wtedy mało mnie ta sytuacja śmieszyła. Co innego dziś. Tak naprawdę tamto auto nie nadawało się do takich akrobacji. Jazdę wirtualną można bardziej porównać do jazdy w pełni profesjonalnymi rajdówkami, z racji kąta skrętu kierownicy, czułości gazu, hamulca, skrzyni biegów. Nie da się tego przełożyć 1:1, ale z pewnością można bardzo dużo wynieść z gier. Grając ostatnio w DiRT 4, który dla mnie jest obecnie najlepszą grą rajdową na rynku, dokładnie widzę różnice w prowadzeniu aut, zmienne odczucia podczas zmiany nawierzchni czy realistyczne reakcje przy operowaniu kierownicą, gazem, hamulcem i innymi ustawieniami samochodu.

Jako młodzieniaszek nie oszczędzałeś się – wybierając się na kolejne turnieje, zazwyczaj byłeś faworytem. Czy presję, jaką wówczas czułeś, można porównywać z uczuciem towarzyszącym podczas startów w rajdach?

Startując w wirtualnych rajdach, nie czułem presji. Bardziej adrenalinę. Robiłem to, co kochałem najbardziej i czemu poświęcałem chyba minimum 5 godz. dziennie. Pamiętam, że w czasach liceum ani razu nie wyszedłem z domu na dwór pobawić się z kolegami, bo wolałem kolejny raz przejechać odcinek Francji czy Wielkiej Brytanii. Presja, a raczej stres związany ze startem w prawdziwym rajdzie, był raczej związanym z tym, że nie byłem w stanie uwierzyć, że jestem na prawdziwym odcinku w profesjonalnej rajdówce i za moment przejadę znane sobie z CMR odcinki Finalndii. Oczywiście jest też adrenalina, przeciążenia, ale to znikało z przejechanymi kilometrami, a działo się tak z uwagi na wsparcie mojego fantastycznego teamu oraz przyjaciół. 


Cały materiał znajdziecie w aktualnym numerze PSX Extreme. Do kupienia w stacjonarnych punktach z prasą, jak również na PPE.pl

Źródło: własne

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper