Hyde Park: Gdybyś miał taką możliwość, jaką grę byś stworzył?

Hyde Park: Gdybyś miał taką możliwość, jaką grę byś stworzył?

Roger Żochowski | 04.08.2013, 13:26

W dzisiejszym odcinku Hyde Parku pobawimy się trochę w deweloperów. Waszym zadaniem jest opinanie (zwięźle lub szerzej) pomysłu na grę, jaką chcielibyście stworzyć. Zapewne każdy z Was choć przez chwilę myślał, co by zrobił, gdyby stanął po drugiej stronie barykady. Wyścigi, horror, przygodówkę, kolejną grę o zombie? 

Pytanie tygodnia: Gdybyś miał taką możliwość, jaką grę byś stworzył?

Dalsza część tekstu pod wideo
 
 
Roger
 

Lubicie anime stworzone w stylu podobnym do Advent Children? To na początek zapraszam Was do zapoznania się z trailerem  Space Pirate Captain Harlock. Szykuje się naprawdę fajna produkcja science-fictrion na podstawie znanej fanom tematu mangi autorstwa Leijiego Matsumoto. Reżyserem jest z kolei człowiek, który odpowiada za znane również w naszym kraju "Appleseed". Akcja filmu toczy się w 2977, gdzie po wyczerpujących wojnach władzę przejęła korporacja Gaia, a jedyną nadzieją ludzkości jest tytułowy Kapitan Harlock oraz dzielna załoga jego powietrznego okrętu. 


Z tematów filmowych. Zainteresowanym azjatycką kinematografią polecam thriller "Siedem Dni", gdzie główną rolę gra koreańska aktorka, która wcieliła się w Sun w serialu Lost. Wprawdzie sam montaż nasuwa trochę skojarzenia ze sztuczkami używanymi pod koniec ubiegłego wieku, ale już fabuła jest niczego sobie z obowiązkowym twistem na samym końcu. 


 

Pytanie tygodnia: U mnie co jakiś czas się to zmienia, ale ostatnio stanęło na horrorze osadzonym w klimatach L.A. Noire, gdzie mielibyśmy dwóch bohaterów. Pierwszym byłby włoski mafiozo Giovanni, który trafia do więzienia i zostaje oskarżony o 10 morderstw za co grozi mu kara śmierci. Siedząc w celi przez kolejnych 10 nocy przenosiłby się na pograniczu jawy i snu w miejsca, w których popełniał największe zbrodnie. Gracz nie wiedziałby do samego końca, czy są to tylko jego sny wywołane obawą przed stryczkiem, czy może jednak coś nadnaturalnego. Byłyby to jednak alternatywne obrazy, widziane z perspektywy jego ofiar, z którymi na końcu każdego etapu musiałby się zmierzyć, odkrywając ich prywatne życie i koszmary, które zdawałyby się dość niespodziewanie łączyć w jedną całość. Gameplay skupiłby się na eksploracji kolejnych, koszmarnych miejscówek (miejska fabryka, upiorna wersja Las Vegas, doki w porcie, stary Brooklyn, kolej podziemna w Nowym Yorku, miejskie przedszkole itd.) i walki zarówno bronią białą jak i palną (z mocno ograniczoną amunicją, aby częściej trzeba było uciekać i chować się przed mocniejszymi wrogami). Starcia toczylibyśmy z potworami odzwierciedlającymi zarówno w wyglądzie jak i zachowaniu charakter danej ofiary. Drugim bohaterem, a raczej bohaterką, byłaby mafijna pani adwokat imieniem Penelope, starająca się sfabrykować kolejne dowody i uniewinnić Giovanniego. Badając morderstwa przez kolejnych 10 dni spotykałaby się z rodzinami ofiar, rozmawiała z nimi, rozwiązywała zagadki, włamywała się do domów, komisariatów. Dziewczyna nie potrafiłaby zbyt dobrze walczyć, więc całość skupiłaby się na skradaniu, chowaniu i działaniem szarymi komórkami. W każdym ze śledztw pojawiałaby się osoba tajemniczego księdza udzielającego pogrzebu wszystkim 10 ofiarom oraz prawdziwe już dowody na to, że być może zamknięty w celi kumpel dokonywał kolejnych zbrodni według czyjegoś planu, a ofiary są ze sobą powiązane - wszystkie miały coś wspólnego z tajemniczą masakrą dokonaną podczas wojny w Wietnamie. Oczywiście plan na dalszy rozwój wydarzeń mam w głowie, ale chyba już się trochę za bardzo rozpisałem :) 

 

 

Zax
 
Znów usłyszałem, że granie jest tylko dla społecznych wyrzutków. Czemu oglądanie telewizji, co uprawia większość naszych rodaków przez prawie cały wolny czas, nie jest obłożone podobnym piętnem? Oto jest pytanie! Co rusz dowiaduję się, że bierne gapienie się w szklany ekran jest dobre. Uczestniczenie w wirtualnych, interaktywnych przygodach to natomiast domena dziwaków. Męczący stereotyp. Zastanawiam się, co jest takiego w graniu, że nie może się wyrwać z kręgu negatywnych skojarzeń. Może po prostu chodzi o to, że szarym zjadaczom chleba rzecz kojarzy się z jakąś wielką determinacją? W końcu do oglądania 2354 odcinka "Klanu" wystarczy tylko TV, a tutaj nie dość że trzeba zakupić osobno konsolę, to jeszcze nie emitują za darmo gier drogą radiową albo przez kablówkę (swoją drogą kiedyś coś takiego miało w Polsce miejsce w przypadku C-64;)! Granie faktycznie wymaga pewnej dozy aktywności w przeciwieństwie do oglądania filmów czy TV - tutaj wystarczy tylko włączyć odbiornik. Można się cieszyć, że granie staje się u nas popularniejsze, ale nadal jest wiele do zrobienia - trzeba będzie przekonać wiele osób, że to nie tylko domena odrzutków, ale po prostu dobra rozrywka dla każdego. Znacznie lepsza niż TV.
 
Pytanie tygodnia: Jaką grę chciałbym stworzyć? Na pewno RPG-a w klimatach historycznych. Wspaniale byłoby pokazać np. trochę naszej polskiej kultury. Wyobrażam sobie role-playa bazującego luźno na Trylogii Sienkiewicza. Świat realistyczny łączyłby się subtelnie z magią i legendą. Wszystko oczywiście z zachowaniem najważniejszych historycznych wątków i postaci. Byłoby to coś w klimatach kultowego Suikodena. Myślę, że jest na rynku miejsce na podobnego szpila - w szczególności, że Konami olało kwestię swojej cudownej rpg-owej serii.

 
 
Psyko
 
Człowiek ledwo co wrócił z urodzin kumpla styrany upałem i alkoholem, a Roger jak zwykle truję dupę o Hyde Park. Dobra, niech mu będzie. Dzięki Games With Gold bawię się 6-letnim Crackdownem i muszę powiedzieć, że zadymę sieję się naprawdę przednio. Ponoć słabej "dwójki" dotykać się nie zamierzam, ale trzymam kciuki za wypasiony sequel na Xboksa One. I w sumie to by było na tyle. Idę spać i śnić o ukojeniu w postaci jesieni i uwielbianej przeze mnie zimy. 
 
Pytanie tygodnia: Nie będę tu snuł swojej wizji, bo gra, która chodzi mi po głowie od dłuższego czasu już powstaje, a imię jej Destiny.

 

 

Monika
 

No i urlop zakończony! Co prawda miano najgorętszego weekendu tego roku nie tyczyło pomorza, ale w dobrym towarzystwie zła pogoda, to naprawdę mało istotny problem. Wątroba nie ucierpiała zanadto, niestety ponad dwudziestokilometrowe piesze wędrówki po plaży, nadwyrężyły odrobinę moją stopę i teraz kuśtykam jak pirat z drewnianą nogą. Nieważne, grunt, że wakacje się udały!:)
 
Następny cel na mojej liście zadań, to wyrwanie ZgRedów na redakcyjny zlot. Miał się odbyć jakoś w czerwcu, jednak do tej pory jakoś nie było po drodze... Nie ma jednak rzeczy niemożliwych (UFO też istnieje) i mam zamiar zerwać ich przyrośnięte do kanap/foteli zadki, by przewietrzyli rzeczone cztery litery. Jeszcze nie wiem jak ich do tego przekonać... Roger nie uwierzy, że Pikachu śmiga po śląskich lasach, Butcher też się pewnie nie da wkręcić w wyimaginowany występ Roba Zombie... Jak nie, to może odpowiednia ilość cytrynówki zwabi wszystkich w wybrane miejsce? Nic to, będę dalej knuła spisek. Trzymajcie kciuki za powodzenie tej Mission Impossible:)
 
Pytanie tygodnia: Jaką grę bym stworzyła? O matko, co za pytanie! :) Jako pierwsza na myśl przychodzi mi gra na podstawie którejś z książek Stephena Kinga. „Lśnienie”, lub „Carrie”. Dalej moje ukochane tematy o wampirach (nie mylić z zombie), gdzie akcja byłaby osadzona w teraźniejszości, niekoniecznie alternatywnej. Coś w klimatach „Dark”, „The Secret World”, lub Vampire The Masquerade: Bloodlines, tylko oczywiście w perfekcyjnym wykonaniu, np. przez Naughty Dog. Ewentualnie gramizacja (istnieje takie słowo?) Sine City, lub dowolnego filmu Quentina Tarantino. Aha i jeszcze jedno... Miałam tego nie pisać, ale najwyżej wyjdą na jaw moje psychopatyczne skłonności:) Chciałabym się wcielić w serialowego Dextera. To byłaby naprawdę fascynująca gra!
 

 

 

Loganek
 

Sześć lat i koniec. Właśnie tyle wytrzymał procesor w moim komputerze. Wiem, że dla niektórych to już staroć, ale dla mnie nie. Komp zawsze był dla mnie narzędziem pracy, a od gier miałem konsolę, więc nie potrzebowałem "potwora". Przeciwko maniakom PCtów nic nie mam, bo ważne, że gramy, a na czym, to kwestia drugorzędna. Teraz czeka mnie zmiana, choć jeszcze nie wiem kiedy, bo ktoś musi w końcu pokryć rachunek. Mała nadzieja w procku załatwionym „po znajomości”, ale przeczucie mówi mi, iż nic z tego nie będzie. Z tego powodu nie ukazał się ostatni Kącik filmowy, za co przepraszam, ale wynagrodzę Wam to przy najbliższej okazji. Jak czytacie, mam na razie na czym pisać, dzięki pewnej dobrej duszy, więc niedługo wracam do gry.
 
Każdy kto był na Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, wie iż było co oglądać i kogo słuchać. Z przyczyn finansowych nie mogłem pozwolić sobie, by "zaliczyć" wszystkie atrakcje, ale na kilka zdołałem się wybrać. Pierwszego dnia, miałem ochotę zobaczyć głos nawigacji koleżanki, czyli Krzysztofa Hołowczyca promującego swoją książkę. Słynny rajdowiec jednak nie dotarł... Wieczorem na Dużym Rynku odbył się koncert Tomasza Stańko. Wytrzymałem dwadzieścia minut i zrozumiałem, że jazz nowoczesny nie jest dla mnie. Prosak ze mnie, wiem. Zawsze to jednak jakaś nauka. Drugiego dnia, po prawie trzynastokilometrowym spacerze w pełnym słońcu, u boku mojej drugiej połówki - do dziś mi to wypomina - dołożyłem sobie jeszcze godzinną wyprawę na koncert muzyki cygańskiej. Było warto, bo duet Agata Siemaszko i Kuba "Bobas" Wilk zapewnili mi o wiele większą rozrywkę niż Pan Stańko. Kolejnego dnia, udałem się na spotkanie ze Stanisławą Celińską, która zamiast torebki trzymała na kolanach swojego pieska - suczka nie miała problemu z licznie zebraną publicznością, a jej pragnienie ugasiła Grażyna Torbicka, posyłając po kubek wody. Następnie, zostałem na spotkanie z żoną Kuby Morgensterna oraz Ewą Wiśniewską i w tym przypadku nie byłem już w pełni zadowolony, bo zabrakło dużej dawki humoru, obecnej przy poprzedniczce. Z kolei wieczorem obejrzałem Perwersyjny przewodnik po ideologiach w reżyserii Sophie Fiennes i ze Slavojem Zizkiem w roli narratora - obecnego często i gęsto na ekranie. Polecam ten film jeśli macie ochotę zobaczyć co łączy takie dzieła jak Oni żyją, Szczęki i Mroczny rycerz.
 
A w świecie growym, nadal walczę z kosmitami w XCOM Enemy Unknown. Wciąż intryguje mnie jak wciągająca jest ta taktyczna rozgrywka. W kolejce czeka już Dj Hero, bo najwyższa pora nadrobić muzyczne zaległości. Żałuję wielce, że nie było mnie stać na zestaw Rocksmith plus gitara, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.
 
A na koniec mała opowieść o życiu i śmierci:
 
 
Pytanie tygodnia: Mam nadzieję, że grę nad którą właśnie rozpocząłem prace. Na razie drobne, ale od czegoś trzeba zacząć. Czy coś z tego wyjdzie - nie wiem, ale chcę spróbować. Oczywiście, będę Wam raportował postępy z prac i zapewne zgłoszę się po opinię. W końcu to tytuł od gracza dla graczy. A gdybym mógł pracować nad tytułem AAA, byłaby to kosmiczna strzelanina w stylu Colony Wars, bo brakuje mi gier tego typu. 
Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper