Relacja z targów Tokyo Game Show 2017
Wielka impreza w Tokio pozwoliła nam spojrzeć na nadciągające hity, a na miejscu znalazł się jeden z naszych czytelników, który postanowił przybliżyć na naszych łamach Tokyo Game Show 2017. Zapraszamy na relację Bartka, naszego korespondenta i przyjaciela Mazziego, znanego z PSX Extreme!
Sobota 23 września, godz. 8:00, Komagome, Tokyo.
Budzik nastawiony na 7:58 wwiercający się w małżowiny uszne, słońce dosłownie wlewające się do sypialni sprawiły, że uznałem, iż dalszy opór nie ma najmniejszego sensu. Tak, trzeba było wstać w końcu i zrobić coś pożytecznego. Wiedzieć bowiem musicie, że tego dnia dom gejmingowej rozpusty był otwarty dla wszystkich. Ubrany w najmodniejszą kolekcje dostępną w szafie (tylko t-shirt i czarne gacie były zapachowo względnie humanitarne) rzuciłem się łapczywie na stojącą nieopodal zieloną herbatę co by nieco pobudzić się przed prawie godzinną podróżą do Chiby na targi. Tak, TGS odbywa się w Makuhari Messe w Chibie, nie w Tokyo. Z Komagome linią Yamanote dostałem się do stacji głównej w Tokyo a stąd JR Keiyo Line do Kaihinmakuhari skąd na targi dreptać musiałem niespełna 10 minut. Tego dnia linia Keiyo była okupowana przez gaijinów, którzy za możliwość zrobienia sobie paru fotek z kipiącymi sexappealem hostessami daliby się pochlastać. Skąd wiem? Z doświadczenia. Tabuny cygańskich pomiotów ciągnęły zewsząd w stronę kasy z biletami kulturalnie ustawiając się po przepustkę do przyszłości. Cena biletu? 1200 jenów czyli ok. 40zł. Ostatnim etapem była kontrola dobytku wnoszonego na teren targów, tak by rozerwać się mógł każdy ale niekoniecznie semtexem.
Osiem dostępnych hal, mapa na wejściu, szybki check i.. zdziwienie. Wystawcy z Indonezji, Malezji i Chin.. małe firmy chcące zaistnieć niemal zdominowały targi swoimi prostymi i niezbyt wyrafinowanymi graficznie grami. Naturalnie taka sytuacja mogłaby położyć cały event gdyby nie fakt, że same targi oferowały więcej atrakcji niż tylko chińskie kopiuj-wklej gry. Tak, wierzyć mi musicie na słowo gdyż liczba odwiedzających była ogromna. Wszystkie hale były pełne, a do głównych wystawców ustawiały się kolejki. Targi trwały dwa dni zatem do ogrywania tytułów podszedłem taktycznie. Dlaczego? bo niestety śliczne hostessy miały stoper przy sobie i zwykle można było pograć od 10 do 15 minut. Zatem dokonałem rajdu po głównych wystawcach, pozbierałem "wejściówki" i na spokojnie czekałem na swoją kolej. Wpierw udałem się na stoisko Konami. Poza PESem 2018 był jeszcze Metal Gear Survive. Niestety, jak juz pewnie wiecie, nie jest on pełnoprawną kontynuacją a jedynie spin-offem. Słabym i mało urodziwym. Nie spodziewajcie się dobrej gry. Grę robiono naprędce by nabić kabzę deweloperowi na zasadzie "damy multi, będzie strzelanka ale nie wiemy czy bardziej a la Uncharted czy Ghost Recon..".
Po takim rozczarowaniu, nie tylko w moim odczuciu, bo Japończycy też kręcili nosem, postanowiłem poszukać pomocy w Ubisofcie, które nie zawodzi. Tak było i w tym przypadku. Przepiękne hostessy o pozaziemskiej aparycji sprawiły, że z przyjemnością czekałem niespełna godzinę na swoją kolej do nowego Assassin's Creed Origins. Czy było warto? Gra na zamkniętym pokazie odpalana była na "nowym" XBOXie a z racji tego, że gram na konsoli Sony, ciężko mi było przestawić się na nowego pada. Gra animowana jest rewelacyjnie, tekstury znakomite, grywalność bezbłędna, chociaż teraz manewrowanie naszą postacią jest znacznie bardziej rozbudowane. Zarówno dla fana serii jak i kogoś nieobytego z poprzednimi odsłonami będzie to absolutny hit tej jesieni. Nieopodal Ubisoftu znalazł swe miejsce Square Enix, który promował Final Fantasy XV Comrades oraz Final Fantasy NT Dissidia. Sam Final to zwykła "piętnastka" z możliwością gry online razem z przyjaciółmi. W 4K gra wyglądała naprawdę zawodowo. Dissidia to nadal ta sama gra co poprzednie odsłony z tą różnicą, że teraz możemy zagrać wszystkimi postaciami z uniwersum Final Fantasy (gra powstała z myślą uczczenia 30tych urodzin serii co na każdym kroku dumnie podkreślano). Dla fana nie lada smakołyk. Hironobu, mój towarzysz, zauważył stoisko Namco Bandai do którego ustawiła się kilometrowa kolejka. Napędzani ciekawością pospieszyliśmy w stronę stoiska na którym rozpościerał się wielki billboard z napisem "Ace Combat 7: Skies Unknown". Każdy kto miał okazję ograć ten tytuł stwierdzał "suge! yabe kore!" (po jap. "zajebiste!"). Skoro tak to musieliśmy trochę polatać. Wrażenia? MOC. Klimat, muzyka, kapitalna animacja, obłędny widok z kokpitu w czasie deszczu, fantastyczna całościowa realizacja. Brawo Namco, właśnie rozbiliście moją świnkę skarbonkę. Niestety, tego dnia miało się okazać, że nie tylko Namco dokonało skoku na moje konto. Otóż Polyphony ze swoim ukończonym już Gran Turismo Sport pozamiatało mną i Masako (moją drugą połówką, która towarzyszyła mi i Hironobu). Mną, bo hostessy były pierwszej próby, a Masako, bo "musimy kupić na premierę specjalną edycje PS4 z GT bo to lepsze niż Mario Kart". Tak, jeżeli Masako mówi, że lepsze niż Mario Kart to oznacza tylko jedno: Nadjechał król racerów. Na stoisku dostępna była wersja w 4K, VR oraz Full HD. Pod kątem fizyki dla maniaka dzieł Yamauchiego to przepaść między 6ka a Sport. Dla mnie każda odsłona jest inna. Kompletniejsza. Tak jest i w tym przypadku. Grafika momentami była nierówna, niektóre trasy są tylko ładne ale większość miażdży, zwłaszcza w 4k i HDR. Modele samochodów zrywają skalp by potem uszyć z niego sweter. Są po prostu niewiarygodne.
Brat Masako jest fanem serii Yakuza. Jak i niemal cała społeczność graczy w Japonii. Sega zaprezentowała nam Yakuza Kiwami 2 przewidzianą na grudzień (oraz Phantasy Star Online 2, które olałem bo na Dreamcaście ta gra się lepiej prezentowała.. ). Moje towarzystwo było grą zahipnotyzowane. I czekali w kolejce by ten tytuł dogłębnie sprawdzić. Ja nie czekałem z nimi. Bo na drugim stoisku była możliwość oglądania Yakuzy w akcji prezentowanej przez przedstawiciela Segi. Tasiemiec Segi poza fabułą i podkręconą(niewiele ale jednak) grafiką nie różni się wiele od poprzednich odsłon. Nadal jest to kawał znakomitego kodu. Ponieważ kolejka do Yakuzy zdawała się nie mieć końca postanowiłem sprawdzić co w trawie Capcomu piszczy. Absolutnie najlepsze, najbardziej imponujące stanowisko na tegorocznych targach. W środku hali Capcomowa dżungla przykuła uwagę wszystkich. Brawa pomysłodawcy za ten ruch. Monster Hunter prezentowany na tym stanowisku ma już status kultowego w Japonii. Teraz Capcom w końcu oddaje nam w ręce "dużą wersje" na konsole Sony. Czy będzie hit? będzie. Bez dwóch zdań. Mogłem spróbować "kampanii" jaki i gry po sieci. Gra się w to z wielkim bananem na twarzy, zwłaszcza w co-copie. Oj Capcom, macie kolejnego asa w rękawie. Gra jest bardzo dopracowana, wciąga, a kołyszące drzewa i roślinność w grze nadają magii polowaniom na mieszkańców ogromnej mapy. Kiedy ja kończyłem grać, Masako wraz z Hironobu ustawili się w kolejce do singla wymieniając swoje wrażenia odnośnie "hitu" Segi. Nota bene, więcej niż pozytywne.
Podczas gdy oni czekali na Monster Huntera ja oddaliłem się by pograć nieco w grę, którą mało kto chciał zobaczyć. I poza osobami z Europy i Stanów w "kolejkach" nie było wielu Japończyków. Mowa oczywiście o Call of Duty w realiach drugiej wojny światowej. Gra podobnie jak i inne części trzyma nadal ten sam poziom. Jest bardzo efektowna, grywalna, szybka, świetnie animowana. Myślę, że nikt nie poczuje się zawiedziony. Multi jak zawsze "kontrolowany chaos", kampania klimatyczna. To będzie tytuł "ósemkowy". Na sam koniec pozostawiłem Detroit (czyli nasterydowany Heavy Rain) od Quantic Dream. Gra się tak samo jak w Beyond Two Souls/Heavy Rain. Graficznie jest to poziom Beyond z mocno podbitymi teksturami i oświetleniem. Natomiast wstawki między kolejnymi partiami rozgrywki są wprost niewiarygodne. Fabuła zaś zapowiada się niesamowicie ekscytująco. Zastanawiacie się pewnie czemu nie ma nic o God of War? bo na stoisku Sony można było jedynie oglądać Boga Wojny a nie zagrać. Naturalnie jak już wiecie ta gra to murowany hit. Było jeszcze WRC7 oraz Gravel. Mają potencjał. Fajne tytuły do kupienia za połowę ceny rynkowej. Gravel mi się zawiesił raz ale ogółem było fajnie.
Makuhari Messe godz. 17:30
Postanowiliśmy wyłonić najlepsze gry targów pochłaniając kolejne hot-dogi po 600 jenów. Ponieważ na drugi dzień również udaliśmy się na TGS 2017 to jednak tylko dlatego, że chcieliśmy pograć dłużej w gry, które prezentowały oczekiwany poziom ale także spróbować VR na stoisku Intela (wrażenia bardzo pozytywne). Zatem jak wypadły tegoroczne targi? umiarkowanie pod kątem ilości prezentowanych topowych tytułów, obłędnie jeśli mowa o hostessach, i słabo w kontekście możliwości robienia zdjęć. Wszędzie wałęsała się obsługa z tabliczkami "no photo". Jaki gry były naszym zdaniem najlepsze?
- Masako wybrała 1.Detroit 2. Gran Turismo 3. Yakuza;
- Hironobu wybrał 1. Monster Hunter 2. Yakuza 3. Ace Combat 7;
- Mój wybór padł na 1. Gran Turismo 2. AC Origins 3. Monster Hunter
O godzinie 18:20 mieliśmy połączenia do Tokyo. Zanim się jednak rozstaliśmy trzeba było zagrać w Mario Kart w multi na arcade'ach. Polska vs Japonia 2:0.
Relację przygotował: Bartek Leśko
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych