Wszystkie pieniądze świata – recenzja
Chyba każdemu obił się o uszy tytuł filmu Wszystkie pieniądze świata. Nie dlatego, że to produkcja, której nie można przegapić, tylko z powodu dwóch głośnych medialnie spraw. Pierwszą było usunięcie zeń Kevina Spacey’ego po tym, jak został oskarżony o molestowanie. Zastąpiono go Christopherem Plummerem, kilka scen nakręcono od nowa. Druga to kwestia wynagrodzeń aktorów za dokrętki. Michelle Williams dostała 1000 dolarów, Mark Wahlberg półtora miliona. Jak w tym całym zamieszaniu wypadł sam film w reżyserii Ridleya Scotta?
Najnowsze dzieło twórcy m.in. Obcego i Gladiatora przedstawia prawdziwą historię rodziny Gettych. Stojący na jej czele J.P. Getty był najbogatszym człowiekiem w historii, prawdziwym multimiliarderem. Pewnego razu porwano więc jego wnuczka, by uzyskać wysoki okup. Problem w tym, że Getty nie miał zamiaru negocjować z przestępcami. O bezpieczeństwo syna musiała więc walczyć Gail Harris, którą wspierał pracujący dla Getty’ego były agent CIA, Fletcher Chase.
Wydawać by się mogło, że ta historia to istny samograj, dzięki któremu można by powiedzieć coś na temat woli przetrwania, szaleńczej determinacji, chciwości, okrucieństwa, bezwzględności, etc. Problem w tym, że w zasadzie nic z tego nie widać na ekranie. Wszystkie pieniądze świata mają ogromne problemy zarówno scenariuszowe, jak i reżyserskie. Scenariuszowe polegają na tym, że po pierwsze, jest tu naprawdę sporo całkowicie zbędnych scen, które nic nie wnoszą do fabuły i nie bardzo wiadomo, po co w ogóle zostały pokazane. Po drugie, sporo tu niekonsekwencji i nielogiczności, nawet jeśli różne rzeczy naprawdę się wydarzyły, to jednak film rządzi się swoimi prawami i trzeba umieć je odpowiednio udramatyzować. Po trzecie, wielu bohaterów można by znacznie lepiej rozwinąć. Najgorzej jest z kluczową postacią, czyli z Gail. Teoretycznie widz ma czuć jej lęk o syna, jej przerażenie, zaszczucie, ale też siłę napędzającą do działania. Problem w tym, że nic takiego tu nie ma. Trochę inaczej wygląda kwestia J.P. Getty’ego, który jest momentami już tak karykaturalny i kuriozalny, że jedyne o czym mogłem myśleć podczas seansu, to jak bardzo przypomina on Sknerusa McKwacza. Serio, jedyne czego brakowało, to pływanie w monetach.
I tu dochodzimy do kłopotów reżyserskich. Ridley Scott już od dawna nie pokazał nic naprawdę wybitnego (ostatnim jego filmem, który był bliski ideału był Amerykański gangster sprzed dziesięciu lat). Nie udało mu się przekonać mnie w żaden sposób, że jakkolwiek powinienem przejmować się tym, co oglądam. Wszystkie pieniądze świata pozbawione są po prostu emocji, nakręcone w najbardziej konwencjonalny i oczywisty sposób. Do tego film jest wyraźnie za długi, Scott ma ogromne problemy z utrzymaniem tempa i przyznaję bez bicia, że niekiedy mało brakowało, a nie powtrzymałbym opadających powiek. To naprawdę paranoja, że dostał on nominację do Złotego Globu za reżyserię, a pominięto Gretę Gerwig, której Lady Bird jest nieporównanie lepszą produkcją.
W zasadzie więc jedyne co sprawdza się we Wszystkich pieniądzach świata, to aktorstwo, choć i tutaj są niechlubne wyjątki. Najlepszy z całej stawki jest – dość niespodziewanie – Charlie Plummer jako porwany wnuczek Getty’ego. Potrafił mnie on przekonać, że boi się o swoje życie i że jest gotów na wiele, by je zachować. Michelle Williams jest niezła, ale niestety tylko niezła, bo, jak już wspomniałem, jej postać jest niezbyt dobrze napisana. Christopher Plummer robi to, co każe mu Scott, czyli jest kuriozalnie chciwym bogaczem, zaś Mark Wahlberg – jak prawie zawsze – ma dwie miny na krzyż.
Na nic zatem kilka niezłych pomysłów, odrobina humoru tu i ówdzie (w sumie nie zawsze też chyba zamierzonego). Wszystkie pieniądze świata stanowią doskonały przykład niewykorzystanego potencjału. Zamiast wciągającej, niesamowicie emocjonującej produkcji dostaliśmy nudnego, za długiego, słabo napisanego i wyreżyserowanego przeciętniaka.
Atuty
- Całkiem ciekawa (i prawdziwa historia);
- Część aktorów;
- Kilka niezłych pomysłów
Wady
- Słaba reżyseria;
- Niewykorzystany potencjał;
- Można by rozbudować niektórych bohaterów;
- Brak emocji;
- Zdecydowanie za długi
Wszystkie pieniądze świata to przykład filmu, o którym jest zdecydowanie głośniej, niż na to zasługuje. Ridley Scott znów udowadnia, że stracił sporo ze swoich niegdyś wielkich umiejętności.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych