Nightflyers – recenzja pierwszych dwóch odcinków serialu. Sci-Fi od Martina
George R.R. Martin bez wątpienia od ładnych kilku lat ma świetną passę (no, może nie pisarską…). Gra o Tron podbiła serca widzów na całym świecie i wszyscy czekają na jej ostatni sezon. Tymczasem na mały ekran przeniesione zostało inne jego dzieło – Nightflyers, które w Polsce będzie można oglądać w serwisie Netflix (chociaż jest to produkcja stacji Syfy). Póki co oceniam pierwsze dwa odcinki serialu.
Ziemia jest w bardzo złym stanie. Z tego powodu utworzona zostaje specjalna misja, złożona z różnorakich naukowców, która na statku Nigghtflyer wyrusza na spotkanie z obcą formą cywilizacji. Dysponuje ona bowiem potężnym źródłem energii, które mogłoby rozwiązać problemy ludzkości. Ma w tym pomóc niejaki Thale.
O wielu rzeczach nie mogę napisać. Nie tylko dlatego, że póki co widziałem dwa odcinki, więc trochę trudno oceniać fabułę, ale też ze względu na to, że nie chcę nikomu nic zaspoilerować. Póki co powiem więc tylko, że opowieść wygląda na całkiem intrygującą. Na ekranie dzieje się bardzo dużo, jest w tym wszystkim sporo tajemnicy. Postacie bardzo często robią rzeczy, które sprawiają, że można kwestionować ich zamiary, co chwila też pojawiają się nowe zagadki i wątki. Ogląda się więc Nightflyers bardzo dobrze, przyznam, że nie miałem problemu, by wciągnąć się w tę opowieść. Tym bardziej, że gdzieś w tle pojawiają się już rozważania o ludzkiej naturze, na czele z tym, że człowiek jest w dużym stopniu wirusem, z którym Ziemia nie może sobie poradzić. Jesteśmy tak bezmyślni w dewastowaniu naszej planety, że – co zauważa jedna z postaci – trochę trudno uwierzyć, że jeśli spotkamy obcą cywilizację, jej przedstawiciele w ogóle będą chcieli z nami rozmawiać.
Są tu też całkiem nieźle pomyślane postacie. Jak wspomniałem, są one niejednoznaczne, wciąż – po dwóch odcinkach – nie do końca wiem, kto jakie ma zamiary i komu powinienem ufać. Bardzo dobrym tego przykładem jest Thale, który posiada różne specjalne zdolności, co wywołuje lęk reszty załogi. Kwestia tego, na ile to, co robi jest wynikiem jego chęci, a na ile odpowiedzią na to, jak jest traktowany pozostaje póki co otwarta. Jest to też wszystko całkiem nieźle i równo grane, nikt z obsady póki co się specjalnie nie wybija, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłby to fakt, że twórcy nie zawsze wykorzystują potencjał scen. Chodzi mi o to, że momentami niezbyt umiejętnie budują napięcie: potrafię sobie wyobrazić, że niektóre momenty dostarczałyby znacznie więcej emocji niż ma to miejsce. Nienajlepsze są też efekty specjalne, ale może to wynikać z ograniczeń budżetowych. Zresztą jeśli tylko historia i postacie są ciekawe, to można na to przymknąć oko – identycznie rzecz ma się wszak z rewelacyjnym The Expanse.
Po dwóch odcinkach mogę więc napisać, że chociaż nie jest idealnie, to jednak Nightflyers spodobało mi się na tyle, że z chęcią obejrzę kolejne odcinki. Premiera w Netflixie już 1 lutego.
Atuty
- Wciągająca, pełna różnorakich wątków i tajemnicy fabuła;
- Intrygujące i nieźle zagrane postacie
Wady
- Niezbyt umiejętnie budowanie napięcie;
- Co najwyżej przyzwoite efekty specjalne
Po dwóch odcinkach można uznać, że Nightflyers będzie całkiem ciekawym i wartym uwagi serialem.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych