Remastery są w porządku, ale jest ich po prostu za dużo. Chcemy nowych gier i nowych IP
Dzisiaj na rynek wskoczyło odświeżone GTA V. Po upływie 9 lat od wydania na PS3 i X360, gra trafia już na trzecią generację konsol, chociaż wystarczyło jedynie podbić grafikę i wypuścić darmową aktualizację. Rockstar życzy sobie aż 169 zł za cały komplet. Na szczęście możemy kupić ten tytuł w bardzo okazyjnej promocji na PS5 i kosztuje zaledwie 42 zł. Nie zmienia to faktu, że powszechny trend na remastery zaczyna mnie powoli męczyć. Niestety, po części rozumiem dlaczego twórcy w to idą.
Zacznijmy od tego, czym remaster w ogóle jest. Zasadniczo różni się od remake'u, bo polega wyłącznie na podbiciu rozdzielczości, zwiększeniu liczby klatek czy kosmetycznych poprawkach, które uwzględnią przejście na nową generację sprzętu. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś na PC podbił rozdzielczość z 1080p do 4K i zwiększył jakość detali ze średnich do maksymalnych. Różnice są, rzecz jasna, widoczne, ale w większości przypadków absolutnie nie warto za nie płacić 150 czy 200 zł. Wspomniane w nagłówku GTA V bez obniżek kosztuje zdecydowanie za dużo, a różnice nie są szczególnie spektakularne. Porównywałem sobie z ciekawości ten tytuł zarówno na PS5, jak i XSX, także w kontekście wersji na PC odpalonej w 4K. Bardzo mnie cieszy, że na konsolach działa i wygląda to teraz dużo lepiej (szczególnie cieszy nowe oświetlenie i HDR), chociaż dalej uważam, że tego typu "remaster" powinien dostać darmową aktualizację, idąc za przykładem rodzimego CD Project RED.
GTA V na PS5 i XSX to przykład tego, jak zarobić trzeci raz na kolejnym pokoleniu graczy
Mam wrażenie, że "stare" GTA wydano na najnowszych konsolach głównie po to, by zagrać w to mogły osoby, które właśnie przekraczają 16 czy 18 rok życia, lub nie miały wcześniej konsoli i dopiero teraz wkroczyły do tego świata. Nie rozumiem do końca idei, która stała za ludźmi z Rockstara, a przecież prace nad odświeżeniem trwały podobno dwa lata. Ray-Tracing dodano w postaci cieni (ledwo go widać), poprawiono oświetlenie, tekstury, rozdzielczość i płynność względem edycji na PS4 i XOne. Przypominam, że GTA V nigdy nie dostało uaktualnienia dla PS4 Pro i XOne X, więc wcześniej na konsolach mogliśmy zagrać w bardzo okrojone graficznie edycje, działające w 1080p na PS4 Pro i 900p na Xbox One X, w dodatku z okropnym aliasingiem i co gorsza, w 30 klatkach. Myślę, że Rockstar wizerunkowo dużo lepiej by na tym wyszedł, gdyby dostarczył darmowe uaktualnienie. Poniższe zdjęcie zrobiłem dzisiaj z wersji na PS5. Względem edycji na PC na najwyższych detalach, różnic praktycznie nie widać - to akurat cieszy. Ale czy jest warte 169 zł?
Co by jednak nie mówić, jestem przekonany, że mimo ceny, GTA V na najnowszych konsolach sprzeda się w liczbie kilku milionów egzemplarzy. Jakie jeszcze remastery nie zasługiwały na sięgnięcie do portfela? Było ich bardzo dużo i najgorsze jest to, że takich incydentów siłą rzeczy przybywa. W połowie zeszłego roku na rynek wskoczyła odświeżona, pełna trylogia Mass Effect, której też należało się trochę poprawek graficznych po blisko 14 latach od premiery oryginałów. Dalej ma setki tysięcy fanów na całym świecie, a zmian wymagała przede wszystkim część pierwsza. Edycja Legendarna kosztuje dziś na przecenie ok. 110 zł na Steam lub ok. 40 zł w niektórych sklepach (w postaci kodu, bez pudełka) i jest zawarta w abonamencie EA Play. Przynosi szereg poprawek i usprawnień technicznych, w tym możliwość uruchomienia w 60 klatkach na sekundę. Gra nadal bazuje na Unreal Engine 3, a gracze trochę narzekali, że choć jedynce poświęcono najwięcej uwagi (balansując nawet na krawędzi remake'u), to dwójka i trójka doczekały się już dużo skromniejszych usprawnień. Zdania są podzielone, czy Electronic Arts powinno oczekiwać zapłaty od graczy za cały komplet. Jak uważacie?
Zdarzały się w historii bardzo nieudane remastery. Wielu z Was pamięta pewnie kolekcję Silent Hill HD, gdzie usunięto choćby klasyczną mgłę, budującą klimat i będącą elementem charakterystycznym dla dwójki. Poprawek było tam bardzo mało, a wszechobecne glitche i błędy skutecznie zniechęcały do zabawy. Nawet Microsoftowi powinęła się noga, gdy na rynek wprowadzał wydanie Halo: The Master Chief Collection. Zmiany nie były powalające, ale wielu graczy z grymasem na ustach je zaakceptowało. Gorzej, że w tym samym czasie kompletnie popsuto moduł do zabawy sieciowej. Przez wiele długich miesięcy nic nie chciało działać, dlatego po naprawie każdej z bolączek, Amerykanie zaoferowali odświeżone Halo 3: ODST za darmo, miesiąc abonamentu Xbox Live Gold i specjalny awatar, by jakoś ukoić skołatane nerwy największych fanów serii.
Podobnie marnym projektem jest remaster wszystkich trzech części Crysisa, który borykał się z ogromnie skopaną optymalizacją na PC, ale też i słabym działaniem na PS4 i XOne. Gra na PC w 2007 roku wyglądała zjawiskowo, ale działała tylko na komputerach NASA. Po kilku latach i premierze nowych generacji kart graficznych, wielu graczy mogło jej wreszcie doświadczyć w bardzo wysokiej jakości, dlatego liczyłem, że remaster na nowo odkryje, czym Crysis może być w 2021 roku. Całość jednak nie zrobiła na nikim wrażenia, a o całej trylogii słuch zaginął już kilkanaście dni po premierze. Cała kolekcja kosztuje obecnie na konsolach aż 199 zł, ale często trafia do różnych promocji i wyprzedaży. A czy pamiętacie takiego potworka jak Devil May Cry HD Collection? Grałem w to na PlayStation 4 i gra była paskudnie zrealizowanym portem wersji z PS3 bez widocznych różnic. W dodatku zdarzały się spadki liczby klatek i masa błędów. No nie szło w to grać. Nie popieram też zachowania Sony, które życzyło sobie na premierę aż 219 zł za odświeżone Uncharted 4. Co prawda, jeśli wcześniej kupiliśmy podstawkę lub rozszerzenie na PlayStation 4, to aktualizacja do wersji na PS5 kosztowała "tylko" 50 zł, ale zmiany są tak nieznaczne, że Naughty Dog powinno to wydać w formie next-genowego patcha. Dokładnie tak, jak zrobił Microsoft z Forzą Horizon 4 czy Gears 5.
Tutaj jednak problem rozbija się o coś innego. Tego typu projekty w mojej ocenie mogą powstawać, o ile nie przyczynią się do opóźnienia prac nad kolejnymi odsłonami popularnych serii gier lub całkiem nowych IP. Trochę mam dosyć sięgania po gry w które grałem już na PS4 czy XOne, chciałbym nowych IP i kompletnie nowych koncepcji. Chodziły pogłoski, że Rockstar do stworzenia swojego remastera GTA V oddelegował spory zespół, który nie mógł w tym czasie pracować nad GTA VI. Podejrzewam, że takich sytuacji jest bardzo dużo. Życzyłbym sobie, żeby większość deweloperów poszła śladem CDP, które wydało bezpłatną i rozbudowaną aktualizację dla Cyberpunka 2077 i przygotowuje jeszcze jedną, równie ogromną dla Wiedźmina 3. Polskie studio nie chce za to żadnych pieniędzy i bardzo szanuję takie podejście. W przeciwieństwie do Sony i choćby sprzedawanej po pełnej cenie edycji Director's Cut dla Ghost of Tsushima czy odświeżonym Spider-Manie na PS5 za 80 zł. Tutaj pytanie do Was. Jak postrzegacie remastery i czy są takie gry, za które zapłacilibyście duże pieniądze, gdyby doczekały się nieznacznego odświeżenia na PS5 i XSX? Dajcie znać w komentarzach. Do usłyszenia!
Przeczytaj również
Komentarze (80)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych