Gdzie się podziało Soul Calibur? - przypomnienie historii kultowej serii bijatyk
W czasach gdy Namco ani myślało o związaniu się z Bandai, znalazła się grupa odważnych twórców. Podczas gdy Midway zdążyli nas przyzwyczaić do widoku wyrywanych kręgosłupów w Mortal Kombat, a tęgie umysły z Capcomu wpadli na combosy w Street Fighter II, Namco nie tylko wprowadziło nas w trzeci wymiar bijatyk za sprawą Tekkena, lecz sięgnęło po broń białą w kolejnym, 1995 roku, czyli dacie narodzin Soul Edge'a (na świecie znanego również jako Soul Blade). Projekt zaimponował graczom, lecz twórcy szybko dostrzegli jego niedoskonałości i na tej podstawie stworzono Soul Calibur, serię kultową i od kilku lat nieobecną.
W jednych z ostatnich wpisów przyznaliśmy, że obecny rok stanowi gatunkowy renesans. Ed Boon napisał historię Mortal Kombat 1 zupełnie na nowo, Capcom dopiął Street Fighter 6, a Namco Bandai oczarowało fanów bijatyk dzięki udostępnionej wersji beta Tekken 8 (ten prezentuje next-genowy flow, o czym mówi playtest w aktualnym wydaniu PSX Extreme). Brakuje Wam kogoś w tym zestawieniu? Jeśli nie, to z chęcią podpowiem - brakuje kolejnego Soul Calibur. W szóstej odsłonie gościnnie pojawił się Geralt, do tego na okładce gry. W czasach Soul Calibur IV taki „zaszczyt” byłby nie do pomyślenia, skoro załapali się Darth Vader i Yoda, a o Wiedźminie nie mówiło się tyle dobrego.
Projekt z duszą
Choć nazwę Project Soul ujrzeliśmy dopiero w 2005 roku, to musicie wiedzieć, że grupa działała od samego początku serii. Soul Edge trafiło w 1995 roku w wersji Arcade, by w ciągu kolejnych 12 miesięcy tytuł pojawił się na rosnącej w siłę PlayStation. Co w zestawieniu legend z udziałem Tekkena, Ulicznego Wojownika i Mortal Kombat, Soul Edge robiło najlepiej? Teraz się nie domyślacie, ale za chwilę przyznacie mi rację. Nic nie zagrzewa do walki bardziej niż solidna nuta. Utwór „Edge of Soul” w połączeniu ze świetnym renderem od grafików z Namco Limited zapewnił intro tak mocarne, że nawet dzisiaj prócz oczywistej nostalgii wywołuje lekki dreszczyk emocji. Jeśli nie wierzycie, to uruchomcie intro raz jeszcze, a wersji w lepszej rozdzielczości powstało multum. Kompozytor muzyki do gry, Masahiro Ohki współpracował z japońskim zespołem KHAN. Kapela operowała na japońskich oraz chińskich instrumentach z klasycznym rockiem. Zespół utworzono w 1996 roku, a wtedy odezwało się Namco i zainicjowało współpracę. „To była nasza pierwsza współpraca z twórcami gier. Aby móc rozpocząć, otrzymaliśmy zdjęcia z wizerunkami kilku postaci dostępnych w grze” - wspomina Ohki, dzisiaj uczący muzyki na terenie Prefektury Chiba w Japonii.
Soul Edge jest historycznym krokiem do przodu, ponieważ w grze zastosowano technikę motion-capture, co zresztą zapisało się później na stałe w serii. Twórcy z Namco szybko zweryfikowali swój projekt. W grze zabrakło odpowiedniego balansu postaci, a gra poruszała się zbyt sztywno. Zachowali prototyp i opracowali ośmiokierunkowy system poruszania się. Mając koncepcję lepszego wyważenia rozgrywki oraz implementacji lepszego sterowania postaciami w świecie gry ekipa podjęła decyzję o realizacji Soul Calibur. Dzisiaj to jedna z najwyżej ocenianych produkcji, a już na pewno stała się wizytówką konsoli Dreamcast od Segi i motorem napędowym sprzedaży ostatniej konsoli macierzystej firmy Sonica. Zawodników takich jak Nightmare czy Kilik nie sposób zapomnieć. Soul Calibur wprowadziło wiele nowości, a przede wszystkim, lepiej balansowało rozgrywkę. Fani PlayStation o takiej jakości mogli tylko pomarzyć, choć w 1998 roku na konsoli Sony pojawił się krój bijatyk od tej samej firmy, Tekken 3. Namco stało się wiodącym producentem gier z tego gatunku. Capcom musiał złapać oddech, choć firma zaskoczyła świetnym Marvel vs. Capcom. Tecmo z kolei wkroczyło z Dead or Alive. Ktoś mi powie, że 1998 rok nie był jednym z najlepszych okresów w branży ever?
Sukces gonił sukces. Nastała kolejna generacja, a wraz z nią przybyło rewelacyjne Soul Calibur II. Na automatach gra była dostępna w 2002 roku, natomiast w 2003 pojawiła się na wszystkich platformach - PS2, GameCube oraz Xbox. Przy czym każda wersja otrzymała własnego reprezentanta. Heihachi walczył za Czarnulę, Link chwycił tarczę i miecz za GaCka, a Spawn stanął w obronie Xboxa. Gra mocno rozwinęła tryb Weapon Master Mode i nie ukrywam, że tutaj spędziłem najwięcej czasu. Z racji posiadania wersji na konsolę Nintendo to występ Linka będę wspominać najlepiej. Wpasował się zresztą najlepiej z całej trójki. Trzecia odsłona pojawiła się już wyłącznie na PlayStation 2. Plotkowano o gościnnym występie Dantego z cyklu Devil May Cry, lecz w zasadzie skończyło się na niepotwierdzonych mrzonkach. Soul Calibur III zbytnio koloryzowano. Oprawa, choć oczywiście była lepsza, uderzała zbyt wybujałą paletą barw. Nie wszystkim się to spodobało. Sam preferowałem styl graficzny poprzedniczek.
Tęskno do broni
Namco Bandai dostarczyło jeszcze trzy kolejne odsłony. Soul Calibur IV charakteryzowało się prześliczną oprawą, ponieważ seria wkroczyła w erę HD, a towarzystwa dotrzymali Darth Vader (w wersji dla PS3) oraz Yoda (gość specjalny dla X30). Piąta odsłona nie szczyciła się już taką popularnością, natomiast ostatnia, czyli Soul Calibur VI otrzymała bardzo wysokie noty. Od tamtej pory nie usłyszeliśmy żadnych nowych informacji na temat kolejnej gry. Nie wiemy, czy gra weszła w jakąkolwiek fazę produkcji. Według spekulantów gra miałaby pojawić się na rynku po debiucie Tekken 8. Przypomnijmy, że ósma odsłona Turnieju Żelaznej Pięści trafi na rynek 24 marca, 2024 roku. Analogicznie, Soul Calibur VI pojawiło się kilkanaście miesięcy po debiucie Tekken 7. To oczywiście jedynie spekulacje. Fanom do rozgrywek online pozostała już tylko bieżąca, szósta część popularnej serii bijatyk. Serwery Soul Calibur V wyłączono w czerwcu tego roku.
Soul Calibur to pokoleniowa marka. Zaczynała niemal na równi z serią Tekken i nie wierzymy, że kolejna odsłona nie powstaje. W dobie popularności ray tracingu aż prosi się o bijatykę z użyciem broni białej. Postacie będą się świetnie prezentować, a odbicia dostrzeżemy na każdym calu. Soul Calibur VI cieszyło się umiarkowaną popularnością i choć seria nigdy nie dorównała Tekkenowi, tak wciąż posiada masę osób grających w nią. Starcia w trybie Versus, gdzie gramy do pierwszego zbicia ataku to dreszczyk emocji, jakiego próżno szukać gdzie indziej. Marka jest jedynym reprezentantem gatunku z użyciem broni białej, więc należy kontynuować tę tradycję. Oby przekonania fanów się sprawdziły i kiedyś jeszcze skrzyżujemy miecze, topory, katany czy kije.
Przeczytaj również
Komentarze (41)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych