Blizzcon powraca w doskonałej formie! Będzie mi brakowało tej atmosfery, za to chętnie podzielę się wrażeniami
Właśnie wróciłem ze swojego pierwszego w życiu Blizzconu i muszę przyznać, że czuję wewnętrznie dużą pustkę. To dobry znak. Tam było absolutnie wszystko, czego wielki fan gier Blizzarda mógł oczekiwać. Jednocześnie sam wyjazd zorganizowano perfekcyjnie, dlatego mógłbym tam zostać jeszcze tydzień, gdyby tylko była taka możliwość.
Blizzcon w 2023 roku powrócił po czterech latach nieobecności z powodu pandemii. Organizowano jeszcze wydarzenia online, ale były one kompletnie niewspółmierne do tego, co widziałem w Anaheim Convention Center. Poleciałem tam z nastawieniem, że chciałbym poczuć przede wszystkim atmosferę budowaną przez wszystkich tych fanów Warcrafta, Diablo czy Overwatcha, ale miałem cichą nadzieję, że podczas ceremonii otwarcia Blizzard zapowie coś kompletnie nowego. Jak mogliście już przeczytać na naszych łamach, tak się niestety nie stało. Nie było ani nowego IP w klimatach survivalu, ani Warcrafta IV czy czegokolwiek o Starcrafcie. Inaczej odbiera się jednak prezentacje będąc tam na żywo, a inaczej przed ekranem monitora i gdy na scenę wskoczył Chris Metzen, tysiące fanów zaczęło piszczeć i krzyczeć z zachwytu. Nie ma szans, żeby to się komuś nie udzieliło, a mnie osobiście bardzo cieszy, że facet powrócił z emerytury, bo jest teraz bardzo potrzebny Blizzardowi.
Mogę sobie jedynie wyobrazić te wagony gotówki, jakie firma musiała mu zaproponować. Niezaprzeczalnie jednak, ma gość taką charyzmę, energię i osobowość, że gdy przez kilka minut swoim głębokim głosem opowiadał o Warcrafcie, to wszyscy chłonęli każde słowo niczym gąbki. To uniwersum jest mi zresztą szczególnie bliskie, bo przy WoWie spędziłem wiele lat swojego życia, wliczając w to czas, gdy byłem mocno uzależniony. Chociaż już od dawna nie gram w niego regularnie, to po części dlatego, że najnowsze dodatki nie były dla mnie szczególnie interesujące. The Worldsoul Saga może to wszystko zmienić, a nadchodzący The War Within zapowiada się doprawdy spektakularnie. Ciekawe, czy The Last Titan to będzie koniec pięknej historii tego MMO. Miałem przyjemność porozmawiać z dwoma deweloperami - Frankiem Kowalkowskim od aspektów technicznych oraz Terranem Gregorym od epickich cut-scenek. Przeprowadziłem też wywiad o Diablo IV i zmianach wdrożonych w sezonie drugim, a nawet jednej nadchodzącej w sezonie trzecim. Tam z kolei moimi partnerami do rozmowy byli Joe Piepiora i urocza producentka Tiffany Wat. Nie chcieli niestety niczego zdradzić odnośnie nadchodzącego dodatku.
Blizzcon 2023 wypadł znakomicie pod względem organizacji i atmosfery
Gdy w 2005 roku zorganizowano pierwszy Blizzcon, wtedy jeszcze byłem zapalonym miłośnikiem trzeciego Warcrafta i nie dopuszczałem do siebie myśli, że kiedykolwiek wciągnę się w World of Warcraft. Dopiero dwa lata później wszystko się zmieniło, a ja dosłownie przepadłem na kolejne cztery lata, wbijając tysiące godzin w tej grze. Nic zatem dziwnego, że od tamtego momentu wyjazd na Blizzcon kojarzył mi się z rajem obiecanym i prawdziwą świątynią fanów gier Blizza. Miejscem, gdzie mógłbym poczuć się niemal jak w domu, widząc postacie, o których wiem praktycznie wszystko. Dlatego tak mnie cieszy kierunek rozwoju WoWa, ale też dlatego tak nie mogłem się doczekać mojego samolotu do Zurychu w zeszły czwartek, z którego miałem przesiadkę do Los Angeles. Leciałem tam podekscytowany bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Na miejscu okazało się, że Anaheim jest absolutnie piękne. Możecie mieć różne wyobrażenia o Los Angeles, ale wszystkie te historie o bezdomnych, brudzie, syfie i niebezpieczeństwach czyhających na każdym kroku są niestety bliskie prawdy. Po Los Angeles nie warto chodzić pieszo, ale i samochodem lepiej nie zapuszczać się w niektóre dzielnice. Anaheim leży natomiast nieco na uboczu, należy do aglomeracji "Greater Los Angeles", ale można powiedzieć, że to osobne miasteczko. Widać to na każdym kroku. Jest tutaj pięknie, ciepło, malowniczo, czysto na ulicach i wyjątkowo bezpiecznie. Przed samym Anaheim Convention Center zasadzono setki palm, a hale targowe otaczają najlepsze hotele na świecie, wliczając w to Marriot, Hilton czy Sheraton. Pogoda była idealna, warunki sprzyjały, czego chcieć więcej? Chyba tylko kosmicznych zapowiedzi.
Galeria
Tych, jak wiemy, nie było, ale fani Warcrafta czy Diablo i tak mogą się czuć usatysfakcjonowani. Ogólnie widać, że Blizzard faktycznie słucha graczy i dąży do tego, by każdy był zadowolony. Same targi z kolei gościły absolutnie tysiące wiernych fanów marki z których wiekszość miała na sobie jakieś przebranie lub elementy charakterystyczne dla uniwersum z którym się utożsamiają. Mnóstwo ludzi kupowało sobie czapki Murloków, ale równie duża grupa zakładała królicze uszy czy miała pod ręką bronie bohaterów z Overwatch. W ogóle cosplaye z tej gry robiły ogromne wrażenie, ale chyba największy opad szczęki zafundowały mi gigantyczne figurki Thralla czy Lilith przywiezione prosto z głównej siedziby Blizzarda. Na zdjęciach zobaczycie je w całej okazałości, ale na żywo zachwycały swoim kosmicznym poziomem szczegółowości.
Anaheim Convention Center zbudowano w 1967 roku i chociaż było widać, że budynek ma już trochę lat na karku, to jest utrzymany w praktycznie doskonałej formie. W środku znalazło się mnóstwo przestrzeni dla Diablo IV, Warcrafta (razem z Warcraft: Rumble i Hearthstone) oraz dwoma halami dla Overwatcha, z czego jedna była poświęcona na mistrzostwa rozgrywane pomiędzy reprezentacjami narodowymi. Trafiłem na mecz pomiędzy Chinami, a Koreą i to Chiny zwyciężyły, co spotkało się z gigantyczną owacją na stojąco i tak głośnymi okrzykami, że nie słyszałem własnych myśli. Niesamowite, jak ludzie potrafią się tym emocjonować. Atmosfera wcale nie ustępowała temu, czego doświadczyłem w Katowickim spodku podczas Intel Extreme Masters.
Pod względem klimatu wygrywało Diablo IV ze swoją halą pięknie oświetloną czerwonym blaskiem i ogniem (sztucznych) świec oraz rozpalonymi tu i ówdzie ogniskami. Wszyscy fani mogli zagrać w najnowszą odsłonę, kupić multum gadżetów z tej gry, a nawet specjalną książkę kucharską z demonicznymi przepisami, która pierwszego dnia rozeszła się na pniu. Kolejki do wszystkich atrakcji były gigantyczne, a Blizzard zorganizował też stoiska, gdzie siedzieli twórcy każdej z gier i podpisywali plakaty. Nawet do tego ustawiały się kilometrowe kolejki. Odwiedzający korzystali z absolutnie wszystkich atrakcji i mimo, że hale były ogromne, to pierwszego dnia trudno byłoby tam wetknąć miecz Arthasa. Dużym zainteresowaniem cieszył się także Warcraft: Rumble, a w sekcji sprzedaży pinów i ozdób z Warcrafta pojawiło się w pewnym momencie tak wiele osób, że ochrona musiała zablokować przejście i poczekać długie godziny, aż wszyscy chętni kupią wreszcie przypinki, które tłumnie przyczepiali na Blizzconowe plecaki.
Media nie miały ułatwionego zadania, nie było dla nas osobnych kolejek do jakichkolwiek stoisk, a jedynie osobne wejście, zorganizowane kompletnie po drugiej stronie całego kompleksu. Co gorsza, nie mogłem wejść główną bramą ze wszystkimi, więc każdego dnia musiałem zrobić dodatkowe kilometry, by przejść budynek dookoła. Nie przeczę, mógłbym zrzucić kilka kilogramów. Przy 30 stopniach w cieniu za bardzo na to nie narzekałem, a i tak chwile po wejściu lądowałem w jednej grupie ze wszystkimi zainteresowanymi. Nie brakowało także ogromnego sklepu z fantami z Blizzconu. Kupiłem sobie dużą i piękną podkładkę pod myszkę drugiego dnia i żeby ją odebrać, musiałem czekać w kolejce ponad godzinę, a i tak przyszedłem już pod koniec targów, gdy wszyscy powoli zwijali się do domu. Gdybym zapragnał zrobić zakupy w dniu otwarcia, to pewnie spędziłbym tam pół dnia. Kolejki zdawały się nie mieć końca, a ludzie wręcz marzyli o sweterkach, czapkach, bluzach czy poduszkach, bo głównie takie rzeczy mogli tam znaleźć.
Galeria
Drugiego dnia, już pod sam koniec, Blizzard zorganizował koncert muzyki z Overwatcha wykonywanej przez koreańską grupę Le Sserafim i o ludzie, co tam się działo! Nie tyle na samym koncercie, co jeszcze przed nim. Kolejka do wejścia nie miała końca, a ludzie ustawili się tak tłumnie, że spokojnie mogliby dwukrotnie opleść cały Pałac Kultury, trzymając się za ręce. Ja nie wiem, jak arena to wytrzymała, ale jestem przekonany, że nie wszyscy zdołali tam wejść. Tutaj możecie zobaczyć zapowiedź popisów tych pięknych piosenkarek, ale to nie pierwszy raz, gdy widzę, że Amerykanie wręcz kochają koreańską muzykę - ale tylko w damskim wydaniu. Z całą pewnością ma to swój urok i przyjemnie się tego słucha. Mnie osobiście ta muzyka jakoś relaksuje, chociaż nie jestem fanem takich rytmów.
Blizzcon zrobił na mnie ogromne wrażenie i po jego zakończeniu, aż do teraz odczuwam jakąś taką dziwną pustkę. Brakuje mi całej tej otoczki, fanatycznych miłośników Blizza i ludzi skandujących imiona producentów. Powrót po pandemii uważam za bardzo udany. Zakulisowo słyszałem, że firma jest bardzo zadowolona z odbioru i frekwencji co mnie cieszy, bo być może w przyszłym roku doczekamy się wreszcie szokującej zapowiedzi czegoś nowego. Marzę o Warcrafcie IV, ale pewnie mogę o nim zapomnieć. Szybciej usłyszymy o nowym IP, o którym zresztą wiemy z plotek i przecieków już od jakiegoś czasu. Życzę tego i sobie i Wam, a tymczasem wracam grać w World of Warcraft. Jakoś tak się dziwnie nakręciłem. No i 70 lvl się przecież sam nie wbije. Zerknijcie też na poniższy recap stworzony przez samego Blizza. Można poczuć ten klimat!
Blizzcon 2023 - galeria zdjęć
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych