Recenzja gry: LEGO Marvel Super Heroes
Zawsze powtarzam, że gry z serii LEGO to najlepsze gry na podstawie filmów ever. LEGO Indiana Jones, LEGO Star Wars, LEGO Piraci z Karaibów. Wszystkie one pozwalały nie tylko wcielić się w postaci bohaterów oglądanych na dużym ekranie, ale z sukcesem przenosiły na pole naszych konsol cały świat pozwalając poczuć na przykład klimat odwiedzanych miejsc. LEGO Marvel Super Heroes z kolei jest nie lada gratką dla fanów tego komiksowego uniwersum, tudzież dla fanów filmowych przygód Spider-mana czy Avengersów.
Poza wyglądem i możliwościami bohaterowie przypominają swoich komiksowych/filmowych odpowiedników zachowaniem i jeżeli ktoś pamięta z LEGO Indiana Jones możliwość związania kobiety biczem, przyciągniecie jej do siebie i pocałowania, to grając w LEGO Marvel Super Heroes poczuje się jak w domu. Wspomniany Iron Man ląduje telemarkiem z ręką podniesioną do góry po czym spokojnie podnosi głowę do góry, Hulk po serii szaleńczych ataków potrafi chwycić przypadkowego przeciwnika za nogę i rąbać nim bez litości o glebę, po czym sprawdziwszy, że wróg nie daje oznak życia profilaktycznie powtarza swój manewr z jego masakrowaniem. Takich małych, pozorne nic nie znaczących rzeczy jest w grze multum i to właśnie one, powolutku acz sukcesywnie, budują jakość tego tytułu i sprawiają, że nawet najbardziej zagorzali miłośnicy komiksów ze stajni Marvel nie mają się do czego przyczepić.
AVENGERS ASSEMBLE!!!
O ile poprzednie gry LEGO konwertowały sceny z filmów na potrzeby gry, tak w LEGO Marvel twórcy pokusili się o zaadoptowanie klasycznych marvelowskich setpiece'ów podpartych scenami z przeróżnych filmów czy komiksów, w których to występowały postacie z tego uniwersum. Do kompletu bohaterów zapożyczono również ich zajadłych wrogów (Spider-Man vs Venom, Wolverine vs Sabretooth, itd.) i wszystko to razem całkiem sprawnie połączono w fabule. I tak Dr Doom łączy siły z Lokim, Magneto i całą resztą pozostałych łotrów (Duma Dooma:) ), z których każdy staje się grywalny zaraz po ich pokonaniu. Taki misz-masz bohaterów wydawałby się chaotyczny jednak deweloperzy z Traveler's Tales gładko z tego wybrnęli. Jesteśmy na przykład świadkami potyczki Hulka z Abomination (film Hulk z 2008 roku z Edwardem Nortonem), podczas gdy tuż za rogiem Spider-Man próbuje poradzić sobie z Sand Man'em (film Spider-Man 2 z 2004 roku), a w całym tym chaosie spokojnie lata sobie Iron Man wrzucając co niekiedy niewybredne teksty. Oczywiście panowie łączą siły w celu wspólnego pokonania zagrożeń. Bohaterowie przedstawiani są stopniowo i ani przez chwilę nie czujemy się przygnieceni ich ogromną ilością.
Niektórzy bohaterowie łączą cechy kilku mniej znanych wyjadaczy, ale generalnie postacie są tak zróżnicowane, a dostępnych skilli jest na tyle sporo, że żadna z niech nie stanowi przysłowiowego piątego koła u wozu, więc każdym z nich gra się przyjemnie. Niektóre ze zdolności wydają się dodane na siłę i nijak się mają do upodobań bohaterów znanych z filmów/komiksów. Jak bowiem wytłumaczyć zdolność Wolverine'a polegającą na.. kopaniu pazurami w ziemi? Zdaje się, że sama regeneracja by mu nie wystarczyła i trzeba było urozmaicić jego arsenał ruchów. Takich nieścisłości jest jednak naprawdę niewiele i aż dziw bierze, jak została zachowana indywidualność pozostałych postaci. Dodatkowych bohaterów odblokowujemy po ukończeniu konkretnych misji albo po ich zakupieniu (walutą jak zawsze są drobne klocki pozostające po zniszczonych elementach/wrogach). Niektórzy z nich dysponują unikatowymi zdolnościami potrzebnymi do ukończenia danego poziomu, tudzież odblokowania 'tego ostatniego sekretsa'. Na tym systemie opiera się replay-ability tego tytułu - na ponownym odwiedzaniu ukończonych już map i wykorzystywaniu umiejętności plastikowych ludzików.
HULK SMASH!
Tym razem standardowy dla serii hub, z którego przenosimy się do kolejnych misji oraz gdzie ewentualnie możemy odblokować kolejne postacie, został zastąpiony przez sporych rozmiarów Manhattan. Wyspa ów kryje w sobie wiele niespodzianek, miejsc do odwiedzenia, zagadek do rozwiązania i złotych klocków do zebrania. Spędzimy tu wiele czasu świetnie się bawiąc wykonując misje poboczne, testując zdolności bohaterów czy po prostu zwiedzając na przykład Stark Tower czy Akademię X-Men'ów. I o ile sam tryb fabularny można ukończyć w 12 godzin, co jest standardem dla tych gier, tak co najmniej drugie tyle można poświęcić na przeczesywanie Manhattanu w poszukiwaniu znajdziek i innych, wcześniej wymienionych przeze mnie elementów. Jeżeli chodzi o wszelakie zagadki czy elementy wymagające użycia szarych komórek, to w tym elemencie dopiero uświadamiamy sobie, że LEGO Marvel Super Heroes jest przeznaczone dla młodszego gracza, chociaż zdarzają się chwile zagwozdki będące jednak wynikiem bardziej niekonsekwencji ze strony dewelopera niż samego stopnia trudności łamigłówek. Długo głowiłem się nad tym, jak pomóc ludzikowi zdegustowanemu przez to, że inni nie chcą stać w kolejce. A dopiero w misji przede mną stało odkrycie telekinetycznych mocy potrzebnych do wykonania zadania. I kiedy podczas samych misji jesteśmy prowadzeni za rączkę (co 10 sekund gra nam przypomina, że potrzebujemy dużej postaci do podnoszenia ciężkich przedmiotów) tak we free roam’ie zdarzają się takie kwiatki.
Gra może i wygląda infantylnie, ale w niczym to nie przeszkadza i przy każdym LEGO bawię się wyśmienicie! Dodajmy do tego, że gra rumieńców nabiera w co-op’ie i aż dziw człowieka bierze jak bardzo można przeklinać, denerwować się i pluć kwasem przy tak słodkiej, kolorowej i przystępnej grze. Wiele akcji wykonywać jednocześnie w celu osiągnięcia sukcesu, co bardzo pomaga w przybijaniu sobie nawzajem piątek po ukończeniu zadania. Od zarania dziejów wiadomo, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne wykonywanie czynności i nie inaczej jest w przypadku LEGO Marvel. Dodatkowo można się kłócić kto kim ma grać, bo wiadomo, że każdy chce być Iron Manem albo Wolverinem:) Split screen sprawuje się tak samo wyśmienicie jak w poprzednich częściach - ekran elegancko przedziela się linią zmieniającą swoją orientację w zależności od położenia bohaterów. A kiedy jesteśmy blisko siebie dwa rozdzielone wcześniej ekrany gładko łączą się w jeden, linia zanika i już możemy zacząć bić się nawzajem po buźkach. CO-op jest tym z rodzaju drop-in, drop-out, więc jest bardzo dla gracza przystępny i nie wymaga wybrania jakiegoś specjalnego trybu gry dla dwóch graczy.
WITH GREAT POWER COMES GREAT RESPONSIBILITY
Ocena - recenzja gry LEGO Marvel Super Heroes
Atuty
- Co-op rządzi!
- Prawie całe uniwersum Marvela!
- Indywidualność bohaterów
- masa nieskrępowanej zabawy
- walki z bossami (Venom!)
- Deadpool zniszczył czwartą ścianę:)
Wady
- dla niektórych - infantylność
- momentami niewygodne ujęcia kamery
- framerate okazjonalnie potrafi chrupnąć
LEGO ma się lepiej niż kiedykolwiek! Odpocznijcie trochę od ciągłego przelewania krwi i zatopcie się w świat Marvela!
Przeczytaj również
Komentarze (44)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych