Recenzja: Deus Ex: Bunt Ludzkości (PS3)
Latami czekałem na tytuł, który pozwoliłby mi zasmakować prawdzie przejmującego świata cyberpunku w najczystszej i najdoskonalszej jego formie. Naturalnym kandydatem do tego miana było oczywiście Deus Ex: Human Revolution, zwane w Polsce przez firmę Cenega Poland Buntem Ludzkości.
Nie spodziewałem się jednak, że wraz z walącymi "z kopa w twarz" klimatem, panowie z Eidos Montreal zaserwują nieziemsko wyważoną grę skradankową, zmuszającą do zastanowienia się nad słusznością naszego dzisiejszego postępowania linię fabularną oraz rozbudowane dialogowo oraz autentyczne cRPG. Szczerze? Nie czytajcie tej recenzji. Nie musicie tego robić, poważnie. Lepiej, byście ten czas poświęcili na wycieczkę do sklepu lub odpowiednią witrynę internetową. Macie bowiem przed sobą jeden z najświetniejszych tytułów ostatnich kilku lat...
Już pal licho linię fabularną, która raz za razem serwuje nam fascynujące, nie tak bardzo oderwane od dzisiejszej codzienności wydarzenia. Pal licho fakt, że uczestniczymy tutaj w czymś w rodzaju ogólnoświatowego spisku mającego na celu podporządkowanie sobie rasy ludzkiej chytrym decydentom, wykorzystującym kontrowersyjne spory naszej rasy w sprawach wszczepiania bądź też nie-wszczepiania implantów i tym samym przeobrażania ludzi w maszyny. Myślicie, że jest tu jakiś kruczek? Ano jest. Przyniesie to pożądany skutek? Tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że Bunt Ludzkości to opowieść o marzeniach. Opowieść o podpisywaniu paktu z cybernetycznym diabłem. Naiwnie ludzka historia o tym, jak nieustanny pęd technologiczny połączony z niekończącymi się ambicjami przedstawicieli naszej rasy, w rezultacie doprowadzić mogą do ogólnoświatowego kryzysu, anarchii, wreszcie podziału społeczeństwa na tych "czystych" (nieskalanych implantami) oraz "odrutowanych" (zmodernizowanych). Zdziwcie się jak wiele analogii do dzisiejszego świata twórcy gry zdołali w Buncie Ludzkości upchnąć tylko czekając, jak przy każdej z nich uśmiechniemy się pod nosem mimowolnie.
Jest rok 2027. Nazywasz się Adam Jensen i jesteś szefem ochrony w firmie Sarif Industries zajmującej się wszczepianiem tym "czystym" mechanicznych implantów. Jesteś człowiekiem, dosłownie z krwi oraz kości. Pech jednak chciał, że już na samym początku rozgrywki, główna siedziba korporacji napadnięta zostaje przez terrorystyczny oddział "odrutowanych". Główny bohater ginie brutalną śmiercią, teoretycznie nic nie powinno z niego zostać... Mija jednak kilka miesięcy, ciało Jensena doprowadzone zostaje przez ekspertów i naukowców Sarif do stanu używalności, a on sam, już po wstaniu na mechaniczne nogi i zaopatrzony w kilogramy elektronicznego ustrojstwa pokroju modyfikacji wzroku, rąk, szyi oraz stóp, pragnie zemścić się na tych, którzy niegdyś odebrali mu życie, zrobili z niego "maszynę" i naruszyli to, co kochał. Oczywiście, jak pewnie się domyślasz, to tylko niewinny początek, który doprowadzi Cie do finału jednej z najbardziej przejmujących i zagmatwanych historii, jakie wydała nasza branża na przestrzeni kilku ostatnich lat. Nie przesadzam. Czym jest Bunt Ludzkości? To cRPG, gra akcji, a może skradanka? Odpowiem wprost, tytuł Eidosu czerpie pełnymi garściami z każdego wymienionego przeze mnie gatunku. Co jednak ważniejsze, bierze z nich wszystko to, co najlepsze i podaje we własnej, fantastycznie zmodyfikowanej formie. Każde zadanie w grze wykonać możemy bowiem na kilka różnych sposobów. I absolutnie nie ma tutaj mowy o iluzorycznym robieniu "dobrego wrażenia" przez producentów, efektem czego każdy typ postępowania sprowadzany jest do wspólnego mianownika. Swoboda. To słowo klucz, które idealnie charakteryzuje Bunt Ludzkości, który przecież w żadnym calu nie jest grą sandboxową. Pozwolę sobie podzielić opis gameplayu gry na trzy akapity, punktujący oraz nakreślający Wam w jak najbardziej odpowiedni sposób wszystkie najważniejsze cechy gry z poszczególnego gatunku...
Jeżeli miałbym wskazać jakikolwiek tytuł, który rozgrywką skradankową byłby podobny do Buntu Ludzkości, musiałbym sięgnąć po takie klasyki gatunku, jak Metal Gear Solid oraz seria Splinter Cell. Dzięki rozbudowanemu systemowi skradania się możemy nie tylko w finezyjny sposób pozostać niezauważonymi, ale również po cichu eliminować oponentów oraz przenosić ich ciała w miejsca, w których nie będą oni widoczni dla przyjaciół, którzy mogliby wszcząć alarm. Napisałem "eliminować", albowiem niekoniecznie trzeba w Deus Ex zabijać. Dacie wiarę, że cały tytuł można ukończyć bez zabicia JAKIEJKOLWIEK postaci, z oczywistym wyłączeniem głównych bossów? Nie wiem co i od kogo panowie z Eidos "brali" podczas produkcji tego tytułu, ale chce telefon do tego kogoś. W czasach, w których zabijanie to w grach podstawa, proponują oni niezobowiązujące stealth, które... fascynuje zdecydowanie bardziej, niż zadawanie śmierci! Przyzwyczailiśmy się do tego, że gdy oponenci zdołają nas dojrzeć, zaczynają patrolować okolicę ze wzmożoną czujnością. Co powiecie jednak na to, że Ci w Buncie Ludzkości przechodzą w stan gotowości już w momencie, w którym usłyszą kroki nieodpowiedzialnie stąpającego głównego bohatera? Oraz na to, że po usłyszeniu niepokojących dźwięków lub zobaczeniu naszego protagonisty formują się w zwarty, bardzo trudny do przełamania szyk?
Jeżeli chcesz, możesz pozostać niezauważonym. Czeka na Ciebie wtedy wiele wyzwań naturalnych dla cyberpunkowego środowiska, jak chociażby zmechanizowana ochrona ośrodka w którym aktualnie się znajdujemy, system kamer oraz monitoringu, który możesz, ale oczywiście nie musisz eliminować poprzez dostanie się do specjalnego pomieszczenia i odłączenie kilku kabli. Otrzymujemy także szerokie możliwości w materii wyszukiwania częstokroć zupełnie odmiennych dróg do osiągnięcia danego celu (serio, tutaj NIGDY nie mamy jednej jedynej ścieżki...) czy też nie dezaktywacja, a wykorzystywanie systemów obronnych do naszych celów po uprzednim podpięciu się do systemu i złamaniu jego zabezpieczeń oraz zdobyciu potrzebnych informacji. Bunt Ludzkości naprawdę to wszystko oferuje, włącznie z możliwością przeprogramowania robotów ochrony w taki sposób, by w odpowiednim momencie otworzyły one ogień do naszych przeciwników.
Jeżeli tylko mamy ochotę, każdą misję w Buncie Ludzkości możemy zaliczyć nie cichaczem, a w stylu "na Rambo". Oznacza to zupełną zmianę charakterystyki rozgrywki, która z MGS-a lub Splinter Cella w jednym momencie przeobraża się w kolaż Gears of War z mniej dynamiczną wersją Unreal Torunament. Podstawą skutecznej wymiany ognia jest bowiem umiejętne chowanie się za osłonami, które, podobnie zresztą jak w Gears of War, zostało tutaj odwzorowane fenomenalnie i bez jakichkolwiek uchybień czy nieścisłości w sterowaniu. Bunt Ludzkości nie premiuje jednak działań agresywnych, albowiem zdrowie głównego boahtera, przy całej jego mechanicznej "wspaniałości", regeneruje się zaskakująco ślamazarnie. Do tego stopnia, że aby odzyskać pełnię sił, trzeba spędzić w ukryciu nawet i około 20 sekund. Mimo wszystko, jeżeli nadal decydujemy się na otwarte starcia, producenci zaoferowali nam szereg klasycznie cyberpunkowych pukawek, od pistoletów, przez karabiny szturmowe, na snajperskich, broniach ciężkich oraz energetycznych skończywszy. Jeżeli nie mamy ochoty na sianie ołowiem, tym bardziej, że amunicji w Buncie Ludzkości jak na lekarstwo, zawsze możemy rozpocząć walkę wręcz, która dzięki odpowiednim implantom staje się łatwiejsza i zdecydowanie bardziej płynna.
Co ważne, broń palna może doczekać się usprawnień, możemy zwiększyć jej siłę ognia, zwiększyć pojemność magazynka lub poddać kilku innym, znaczącym modyfikacjom. Trzeba jednak zaznaczyć, że w otwartych starciach Bunt Ludzkości staje się naprawdę trudnym i wymagającym tytułem. Podobnie jak i skradanie się wymaga od nas nie lada pomyślunku i umiejętności taktycznego przewidywania posunięć oponentów, tak w walce bezpośredniej siła ognia oraz Sztuczna Inteligencja przeciwników nie dają ani na moment o sobie zapomnieć, efektem czego... już po jednej lub dwóch kulkach z cięższego karabinu możemy paść na glebę. Pocisków z pistoletu wystarczy może dwa razy więcej. Nie ma więc zmiłuj i non-stop trzeba mieć oczy dookoła głowy tym bardziej, że gra nieustannie serwuje nam mokry sen niespełnionego kamerzysty. Gdy strzelamy, mamy widok FPP, gdy chowamy się za osłonami, chwilowo znajdujemy się z kolei w TPP. Kto to wszystko ogarnie? Ano gracz, albowiem przejścia pomiędzy poszczególnymi stylami prowadzenia akcji są płynne i zrealizowane w naprawdę artystyczny sposób. Podczas chowania się za osłonami możemy rozpocząć wymianę ognia zaporowego, który momentalnie przestraszy przeciwników i sprawi, że schowają się oni na moment za swoją osłoną. Pamiętajcie, to klucz do skutecznego przemieszczania się podczas otwartej jatki...
O ile w dwóch poprzednich akapitach Deus Ex okazał się być tytułem odpowiednio fenomenalnym i świetnym, tak w rozbudowaniu elementów cRPG nie ma on sobie, może poza wyjątkiem w postaci gier z serii The Elder Scrolls, równych. Jensen jest bowiem człowiekiem "odrutowanym", efektem czego stał się nie tylko wrogiem publicznym numer jeden, ale również może poddawać swoje narządy przeróżnym mechanicznym modernizacjom. Chcesz szybciej biegać? Musisz zainwestować punkt w ulepszeniu nóg. Kolejne punkty wpakowane w dłonie sprawiają, że nasze ciosy stają się silniejsze, ulepszenia korpusu zwiększają naszą kondycję oraz wytrzymałość, "nowa" skóra zapewnia nam dodatkowe odporności, a aż osiem dodaktowych implantów wszczepionych w głowę oferuję takie wspaniałości, jak umiejętność widzenia przez ściany, wszczepienie sobie implantu społecznościowego umożliwiającego skuteczne wyczuwanie nastawienia napotkanej postaci wobec głównego bohatera i tym podobne. To fascynujące, jak 21 umiejętności perfekcyjnie zostało w grę nie tylko wplecione, ale i logicznie oraz fabularnie umotywowane. Kolejne punkty możliwe do rozdzielenia na poszczególne umiejętności zdobywamy oczywiście wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów doświadczenia. Gra bardzo skutecznie zachęca nas do kilkukrotnego zatopienia się w jej świecie, albowiem nigdy nie będzie nam dane podczas jednej rozgrywki stworzyć mitycznej "postaci idealnej". Słowem, nigdy też nie będzie nam dane podczas jednej sesji zakosztować absolutnie wszystkich zadań pobocznych, albowiem niektóre z nich wymagają do wykonania jednej konkretnej umiejętności specjalnej, której nasz bohater nie ma i, głównie ze względu na jego charakterystykę, prawdopodobnie mieć nie będzie.
Najważniejsze są jednak emocjonujące dialogi i uderzająca gracza ilość pozornie nieistotnego tekstu czytanego dostępnego w grze. Idziesz do danej miejscówki, w której znajdujesz zapisany różnymi notatkami komputer. Teoretycznie mógłbyś przejść obok tego obojętnie. Praktycznie... napisane są one z takim polotem, że nie można ich zignorować. Poza tym, Bunt Ludzkości nie jest grą łatwą, efektem czego częstokroć rozwiązania poszczególnych questów pobocznych szukać będziemy właśnie w pozornie nieistotnych zapiskach lub wiadomościach e-mail. Przegrzebywanie komputerów, czytanie wszystkiego co popadnie i skuteczne wnioskowanie to chleb powszedni "odrutowanego" pana Jensena. Bez tego nie rozwiążemy nie tylko wielu zagadek, ale również nie wypełnimy wszystkich zadań pobocznych! Jedno z nich polega bowiem na przeprowadzeniu osobistego śledztwa, w którym... zadawać musimy odpowiednie pytania i stawiać odpowiednie tezy podejrzanym. Jeżeli coś pójdzie nie tak, akcja zostanie "spalona". Nie pójdzie jednak nie tak, jeżeli uprzednio przejrzymy całą przekazaną nam na ręce lub też przypadkowo znalezioną na miejscu "zbrodni" dokumentację.
Dialogi to również główna siła Buntu Ludzkości. Macie w głowie sztywne linie dialogowe z Obliviona? Albo emocjonujące, lecz raczej ograniczone pod względem możliwości rozmowy z Mass Effect? Bunt Ludzkości oferuje nie tylko bogate w możliwości opcje dialogowe, ale również pozwala nam na przekupstwo, wyłudzanie przedmiotów, wirtualnej waluty oraz informacji. Pozwala nam wpływać na rozmówców, pozwala nam ich zagadywać celem polubownego wyduszenia z nich informacji, a całość zrealizowana została bardzo dynamicznie, włącznie z zawarciem odpowiedniej gestykulacji. Co więcej, tytuł został przez firmę Cenega Poland kinowo zlokalizowany, efektem czego mamy do czynienia z oryginalnymi głosami postaci i ścieżkami audio, oraz polską wersję językową napisów wyświetlanych na ekranie. Nie jest to jednak polonizacja zrealizowana "na odczepnego", albowiem zadbano o to, by w wysokiej jakości przetłumaczone zostało ABSOLUTNIE WSZYSTKO.
Co więcej, widać tutaj ogromne zacięcie zespołu pracującego nad polonizacją, albowiem częstokroć mamy do czynienia z bardzo profesjonalnymi określeniami z dziedziny biomechaniki, biotechnologii i innych nauk ścisłych, które dla większości przeciętnych zjadaczy chleba (w tym także niżej podpisanego) stanowią czarną laboratoryjną magię. Ważna jest także pomysłowość w realizacji polskiej wersji językowej. Wpadlibyście bowiem na to, by ludzi skalanych mechanicznymi usprawnieniami nazwać... "odrutowanymi"? Nie? Tak myślałem...
Niestety, pod jednym względem Bunt Ludzkości nie jest grą fenomenalną, a "jedynie" bardzo dobrą. Chodzi o oprawę graficzną, która w istocie nie powinna mieć przy okazji tak rozbudowanego i wielowątkowego produktu znaczenia, ale w praktyce zawsze należy zwrócić na nią uwagę. Jest bowiem klimatycznie oraz płynnie, na obraz narzucony został fenomenalnie prezentujący się złoto-czarny filtr, który z niczym innym nie kojarzyłby mi się bardziej, niż w właśnie z cyberpunkiem. Ale niezaprzeczalnym faktem jest, że pod tą niezwykle klimatyczną osłoną kryje się tytuł wyglądający "tylko" bardzo dobrze.
Mówię "momentami", albowiem gdy tylko pomyśleć nad oprawą Buntu Ludzkości na trzeźwo i przypomnieć sobie, jak spójna i fenomenalnie wykreowana to wizja świata przyszłości, kolejne plusy za artyzm oraz design posypałyby się niczym z rękawa przepełnionego "lewymi" kartami do gry w Pokera. Gdy zobaczycie futurystyczne Detroit, zrozumiecie o czym mówię. Gdy usłyszycie z kolei, że na ulicach językiem dominującym jest nie angielski, a chiński... będziecie pewni, że to naprawdę realna wizja. Oprawa dźwiękowa również jest niezwykle klimatyczna, ale nie mogło być inaczej biorąc pod uwagę fakt, że Bunt Ludzkości garściami czerpie z klasyka cyberpunkowego kina autorstwa Ridleya Scotta pt. "Łowca Androidów". Już sam motyw towarzyszący nam podczas przemierzania głównego menu mówi nam, z jakiego rodzaju tytułem mamy do czynienia.
Czy Deus Ex: Bunt Ludzkości to gra idealna? Jeżeli odrzucić momentami piekielnie długie czasy ładowania gry na PlayStation 3, to... "ideałem pachnąca". To jedna z najwspanialszych przygód, jakie dane mi było przeżyć na przestrzeni kilku ostatnich lat. Co więcej, to gra stosunkowo długa, albowiem przejście jej "w zwyczajowym tempie", bez obowiązkowego zaliczania jak największej ilości zadań pobocznych, zajęło mi aż 32 godziny. To wreszcie gra dająca nam nieustannie wybór. Uśmiechająca się do gracza i mówiąca: "to jak chcesz to kochanie zrobić?". To tytuł, która oferuje równie wiele w każdym aspekcie rozgrywki, bez znaczenia czy mówimy tutaj o otwartej walce, elementach skradankowych, ogłuszaniu przeciwników, modernizacji implantów naszej postaci, emocjach podczas dialogów czy fenomenalnie zrealizowanej kinowej polskiej wersji językowej. To tytuł, który nie ma raczej żadnego słabego elementu. Musicie w to zagrać. Chociażby po to, by zastanowić się czy faktycznie nieustanny pęd ku byciu "jak najbardziej wydajnym w społeczeństwie pełnym degeneracji" nie stanie się w przyszłości realną przyczyną jak najbardziej prawdziwego bunt ludzkości na światową skalę, tutaj, na naszej planecie, "w realu". Jedna z najlepszych gier ostatnich lat. Koniec i kropka.
Ocena - recenzja gry Deus Ex: Bunt Ludzkości
Atuty
- Fenomenalna linia fabularna
- Autentyczna swoboda w działaniu (stealth/walka/retoryka)
- Emocjonujące elementy cRPG
- Artystycznie ładna oprawa
- Długość rozgrywki
- Doskonale zrealizowana polska wersja językowa!
Wady
- Przydługie czasy ładowania lokacji
- Techniczna jakość oprawy..
W tej produkcji poza oprawą graficzną wszystko jest na najwyższym poziomie. Fantastyczny design, warstwa fabularna, swoboda wyboru i ścieżka dźwiękowa. Cudo.
Przeczytaj również
Komentarze (52)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych