Trzech Chrystusów (2017) - recenzja, opinie o filmie[Netflix] O etyce eksperymentów psychiatrycznych na skróty
Richard Gere gra lekarza, który konfrontuje ze sobą trzech pacjentów szpitala psychiatrycznego, z których każdy twierdzi, że jest Jezusem. Na podstawie szczegółowo opisanego eksperymentu naukowego, który odbył się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku.
Film Jona Avneta teoretycznie debiutował w 2017 roku, podczas festiwalu filmowego w Toronto, lecz szerszej publiczności pokazał się dopiero w 2020 i to też od razu na płytach, więc u nas przeszedł raczej w ogóle bez większego echa. Tak więc kiedy zobaczyłem z jaką obsadą mamy tu do czynienia i, że w marcu ma wskoczyć na naszego Netflixa, pomyślałem, że warto go sprawdzić i, cóż... Gdyby wyszedł jakoś na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to mógłby być całkiem solidnym hiciorem w telewizji. Prostym, grającym na emocjach, opartym na prawdziwych wydarzeniach, ale bez przesadnego zagłębiania się w temat.
Trzech Chrystusów (2017) - recenzja filmu [Netflix]. Znowu adaptacja...
Dr Stone (Richard Gere) jest psychiatrą. Jeden z jego pacjentów, Joseph (Peter Dinklage) jest przekonany, że jest Jezusem Chrystusem. W 1959 roku tego typu przywidzenia leczyło się trochę inaczej niż dzisiaj. Zakładało się pacjentowi specjalistyczny sprzęt, przepuszczało przez jego ciało prąd i czekało na rezultat. Stone nie był entuzjastą tego typu rozwiązań. Lubił Josepha i naprawdę chciał mu pomóc. Wymyślił więc eksperymentalną terapię, która, jak pokaże film, nie była może przesadnie skuteczna, lecz stała się kamieniem węgielnym nowoczesnej psychoterapii. Sprowadził do siebie również dwóch innych paranoików podających się za Jezusa (Walton Goggins i Bradley Whitford) i umieścił całą trójkę w jednym miejscu tak, aby bliskość dwóch innych zagubionych dusz zmusiła ich do zauważenia w jak niedorzeczną rzecz zdają się wierzyć.
Prawdziwa historia badania przeprowadzonego przez pochodzącego z Hrubieszowa doktora Rokeacha nie była oczywiście tak dramatyczna i filmowa. Sam doktor był postacią znacznie mniej, hmm, czystą niż wersja Gere'a, do tego stopnia, że zatrudniona przez niego asystentka, Becky (Charlotte Hope), która w filmie jest po prostu ambitną, chcącą uczyć się dziewczyną, a jeden z Jezusów zakochuje się w niej przypadkiem, co z początku trochę ja przeraża, w prawdziwym życiu została zatrudniona dokładnie w tym celu - aby pobudzić popęd seksualny pacjenta. Odpowiedzialni za scenariusz Eric Nazarian i reżyser Jon Avnet postanowili jednak ugrzecznić całą historię, zrobić z lekarza prowadzącego niezrozumianego geniusza, dodać trochę dramaturgii, w której wyraźnie słychać echa jednego z odcinków "Doktora House'a", całość okrasić lekką, melancholijną muzyką.
Trzech Chrystusów (2017) - recenzja filmu [Netflix]. Płytki film dla starszych pań
Oglądając "Trzech Chrystusów" nie sposób pozbyć się wrażenia że to produkcja sprzed paru dekad. Twórcy nie próbują nawet zagłębić się w przedstawiany przez siebie temat, pozostając przy powierzchownych, łatwych w odbiorze gestach i zachowaniach. Każdy jeden z trzech tytułowych bohaterów ma szansę zabłysnąć i każdy robi to na swój sposób. Problem w tym, że scenariusz nie daje im szansy rozpostrzeć skrzydeł, zadowalając się momentami takimi jak powolne, niespokojne podejście do kogoś mimo zauważalnego strachu, patrzenie się w przestrzeń, niekontrolowane ruchy. Wszystkie te zgrane numery gwiazdy filmu grają perfekcyjnie, ale fakt, że są to tak proste zagrania i poza nimi nie dostajemy żadnego głębszego spojrzenia w ich psychikę, w sposób w który powoli zmieniają swoje nastawienie do siebie nawzajem, sprawia, że ciężko jest się ich grą zachwycić. Tutaj rzeczy po prostu się dzieją. Bez większej głębi, za to dokładnie tak jak wyobrażasz sobie stereotypowy szpital psychiatryczny i jego stereotypowych pacjentów.
Avnet nakręcił w przeszłości hiciory takie jak "88 minut" z Alem Pacino i "Zawodowcy", pierwszy wspólny projekt Pacino i De Niro od czasów doskonałej "Gorączki". Pamiętam, że czekałem na ten drugi film z wywieszonym jęzorem i byłem nim całkiem srogo zawiedziony. Kiepsko pomyślany scenariusz, zatrzęsienie przestarzałych rozwiązań fabularnych, tanie zagrywki emocjonalne. To były filmy, które mogłyby się sprawdzić w telewizji, gdzieś w latach dziewięćdziesiątych, kiedy człowiek strzelał po kanałach, szukając czegoś sensownego do obejrzenia. Niesamowite jak podobny do nich pod tym względem jest dzisiejszy obraz. Wyobrażam sobie moją mamę płaczącą na koniec, napisy i głos spikera mówiącego "a już po reklamach... Idź na całość, na kanale Polsat".
Niestety, jako produkcja powstała w dzisiejszych czasach, "Trzech Chrystusów" jest zwyczajnie kiepskim filmem. Ktoś pomyślał, że intrygujący temat i dobra obsada to wszystko, czego potrzeba aby osiągnąć sukces, lecz w tym wypadku absolutnie przecenił swoje możliwości. Kompletnie powierzchowne potraktowanie tematu, do niczego nie prowadzące, pourywane wątki, zdaje się, że również jedna całkiem pokaźnych rozmiarów dziura w fabule, którą ktoś zostawił w filmie, bo miała być emocjonalną wypłatą całej historii. Polecam wyłącznie znudzonym mamom i babciom, które z miłą chęcią obejrzałyby podobny film 30 lat temu.
Atuty
- Mocna obsada stara się jak może...
Wady
- ...ale ciągnie ich w dół marny scenariusz;
- Bardzo płytkie przedstawienie historii;
- Niepotrzebne, nieprowadzące do niczego wątki;
- Tanio grające na emocjach widza zakończenie, nie mające nic wspólnego z prawdziwą historią.
"Trzech Chrystusów" opowiada historię psychiatry, który chciał wyleczyć trzech pacjentów z ich boskiego kompleksu, lecz ostatecznie to oni pomogli mu zobaczyć, że on sam bawił się w Boga. Jeśli brzmi jak tani frazes to dlatego, że tym właśnie jest. Tak samo jak ten film.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych