Recenzja: Far Cry 3 (PS3)
Mianem szaleństwa określa się postępowanie, które wykracza poza ogólnie przyjęte normy. Szaleniec nie potrafi nad sobą zapanować, najczęściej nie liczy się z niebezpieczeństwem, a jego zachowanie jest irracjonalne i ma destrukcyjny wpływ na jego najbliższe otoczenie. Taka definicja jest dla Was niewystarczająca?
W takim razie koniecznie musicie się umówić na spotkanie z Vaasem Montenegro, który udzieli Wam nie tylko lekcji teoretycznej, lecz także pozwoli Wam poczuć na własnej skórze smak prawdziwego szaleństwa. Prawdziwego, czyli takiego, o jakim nie przeczytacie nawet w podręcznikach do psychologii.
Już sam początek rozgrywki zasadza nam solidnego kopa w twarz. Jason Brody nie chciał uczyć się niczego nowego. Na Rook Island wybrał się z grupką znajomych, by przeżyć najlepsze wakacje, jakie ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. Imprezy, alkohol, śliczne koleżanki... Tak się jednak składa, że poznajemy go w momencie, w którym siedzi zamknięty w klatce wraz ze swoim starszym bratem, a obok stoi wspomniany wcześniej Vaas i przygląda się swoim nowym ofiarom. Już pierwsze spojrzenie w jego oczy jednoznacznie wskazuje na to, że facet ma bardzo nierówno pod sufitem. Kiedy nasi podopieczni zostają w końcu sami, udaje im się wydostać z tej morderczej pułapki. Niestety obóz opuszcza jedynie Jason, choć nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu. Na ratunek przybył mu jednak niejaki Dennis – jeden z przywódców miejscowej ludności, która człowieka, jaki przeżył spotkanie z Montenegro, wita niczym prawdziwego herosa. Teraz sprawa jest prosta – Brody musi odbić swoje koleżanki i kolegów z rąk szaleńców, którzy nie cofną się przed niczym, byle tylko odrobinę się zabawić. Jako, że nie może dokonać tego sam, konieczne będzie udzielenie pomocy potrzebującym i wzięcie udziału w wojnie, jaką toczą mieszkańcy wyspy. Cóż, przysługa za przysługę...
W tym momencie warto nadmienić, że warstwa fabularna jest naprawdę mocną stroną gry. Przede wszystkim każda ze spotykanych przez nas postaci może pochwalić się cechami charakteru, które sprawiają, że nie zapomina się o nich długo po odłożeniu pada. O Vaasie napisaliśmy już wystarczająco wiele, toteż powiem tylko, że gość wydaje się być jeszcze bardziej stuknięty, niż można było to sobie wyobrazić w trakcie oglądania publikowanych przez Ubisoft materiałów. Równie interesująca jest jego siostra – Citra – która mieszka w jednej z tutejszych świątyń i nieustannie poluje na swojego kochanego braciszka, by w końcu wbić mu nóż w serce. Warto również poznać Hoyta, miejscowego handlarza niewolników i doktora Earnhardta, który może nie jest szczególnie złym człowiekiem, ale zdecydowanie zbyt często sięga po narkotyki, przez co odbiło mu niemal do reszty. W zasadzie każdy jest tutaj szalony na swój własny sposób, toteż w trakcie rozgrywki naprawdę odnosi się wrażenie, że Jason i spółka trafili do bardzo nieodpowiedniego miejsca.
Kiedy trwające około pół godziny wprowadzenie mamy już za sobą, świat stworzony przez Ubisoft Montreal staje przed nami otworem. Trzeba przyznać, że Rook Island to naprawdę olbrzymie miejsce - „piaskownica” została podzielona na sektory, których zawartość odkrywamy poprzez wyjście na jedną z wież radiowych. Kiedy znajdziemy się na jej szczycie i zniszczymy znajdujący się tam nadajnik, kamera robi charakterystyczny objazd wokół naszej pozycji, przy okazji wskazując ciekawe miejsca znajdujące się w okolicy. Brzmi znajomo? Skojarzenia z synchronizacją z Assassin's Creed są jak najbardziej na miejscu – po wszystkim na mapie pojawiają się wszystkie interesujące nas punkty, łącznie z posterunkami, które wielu z Was z całą pewnością pamięta z Far Cry 2. Nie macie się jednak o co martwić, bo tutaj pełnią one nieco inną rolę. Jest ich bowiem trzydzieści cztery, a jeśli już uda nam się odbić jeden z nich, pozostaje on nasz na zawsze. Nie ma zatem mowy o frustrujących sytuacjach z poprzedniej części serii i przeciwnikach respawnujących się dosłownie za naszymi plecami.
Deweloperzy przygotowali rozbudowany zestaw misji, które w zależności od naszego stylu rozgrywki, mogą dostarczyć zabawy nawet na około czterdzieści godzin. Zadania z wątku głównego są tutaj oczywiście priorytetem – twórcy zafundowali nam istną jazdę bez trzymanki, toteż śmiało możecie liczyć na efektowne akcje rodem z innych, współczesnych FPS-ów. Sęk jednak w tym, że na wykonanie czeka również cała masa misji pobocznych, które, choć są nieco inne, bynajmniej nie ustępują im jakością. Możemy więc pobawić się w łowcę nagród i posyłać do piachu konkretne cele w określony sposób (np. korzystając wyłącznie z noża), odegrać rolę myśliwego i zapolować na jakieś rzadkie zwierzę, czy choćby zasiąść za kółkiem dostarczonego wcześniej pojazdu i dowieźć medykamenty w określone miejsce (oczywiście musimy zmieścić się w konkretnym czasie). Do tego dochodzą klasyczne wyścigi, pojedynki, w których możemy udowodnić, jacy dobrzy z nas strzelcy oraz tak zwana „Ścieżka Rakyat”, czyli wyzwania na punkty, umożliwiające rywalizację z innymi graczami.
Poruszanie się po świecie ułatwia opcja szybkiej podróży do należących do nas posterunków. Jeśli jednak za punkt honoru wzięliście sobie dogłębne poznanie Rook Island, z pewnością ucieszycie się na wieść, iż czeka tu na Was również pokaźna gama pojazdów. Samochody (do wyboru osobowe i terenowe), buggy i quady swoją drogą, obecność motorówek również nie powinna nikogo zdziwić, ale trzeba przyznać, że najprzyjemniej podróżuje się przy użyciu lotni. Fakt, trzeba uważać, by w trakcie rozpędzania (motyw z opadaniem i wznoszeniem się wciąż aktualny) nie przeholować i nie zaliczyć bliskiego spotkania trzeciego stopnia z ziemią, ale to i tak pestka w porównaniu z tym co czuje się w trakcie szybowania kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Warto nadmienić, że wędrując po świecie gry można zapomnieć o jakichkolwiek niewidzialnych ścianach – w Far Cry 3 gracz może dotrzeć w każde upatrzone przez siebie miejsce.
Czym jednak byłaby prawdziwa, choćby najpiękniejsza tropikalna wyspa, bez zwierząt? Ano właśnie. Twórcy zdają sobie z tego sprawę i wrzucili tu całą masę przedstawicieli różnorodnych gatunków. Na naszej drodze staną więc zupełnie nieszkodliwe zwierzaki, takie jak kozy, świnie czy ptaki, ale też agresywne zwierzęta pokroju guźców, tygrysów, lampartów czy choćby niedźwiedzi. Skurczybyki potrafią zaatakować w najmniej spodziewanych momentach, toteż miejcie się na baczności, kiedy będziecie konstruować jakąś akcję. Jeśli za plecami usłyszycie jakikolwiek niepożądany szmer, najlepiej od razu dajcie nogi za pas... Każde z nich możemy oskórować, jednak w przeciwieństwie do Red Dead Redemption i Assassin's Creed III, pozyskana w ten sposób skóra nie nadaje się wyłącznie do handlu. Brody potrafi bowiem wytwarzać z niej przydatne elementy ekwipunku: od plecaków (im większy, tym więcej mamy miejsca na zdobyte w trakcie wędrówki składniki), przez portfele i woreczki na amunicję, po dodatkowe kabury. Zbierać możemy również rośliny (widoczne na minimapie), z których później możemy wytwarzać różne specyfiki. Nie mam tu na myśli wyłącznie lekarstw (nie uświadczycie tu regeneracji zdrowia, Jason musi leczyć się sam), gdyż w trakcie rozgrywki możemy wspomagać się substancjami zwiększającymi nasze umiejętności w walce, eksploracji oraz czyniące z nas bezkonkurencyjnego myśliwego.
Na tym jednak nie kończą się umiejętności głównego bohatera. Za niemal każdą naszą aktywność otrzymujemy punkty doświadczenia, które możemy wykorzystać do odblokowania nowych zdolności. Te zostały podzielone na trzy drzewka, odzwierciedlające trzy sposoby rozwoju postaci. Ścieżka czapli to zdolności walki na dalekim dystansie, a także takie, które wpływają na mobilność. Ścieżka rekina to nic innego jak walka w stylu „Rambo” oraz zdolności regeneracji zdrowia. Zdecydowanie najciekawiej wypada ścieżka pająka, dzięki której nauczymy się działać po cichu oraz poznamy zasady przetrwania w tym niegościnnym środowisku. Muszę przyznać, że w trakcie zabawy ani raz nie odniosłem wrażenia, że umiejętności zostały tutaj wrzucone na siłę – każda z nich jest doskonale przemyślana i niezwykle przydatna. Trudno sobie wyobrazić tę produkcję bez możliwości dokonania „zabójstwa z powietrza”, wbicia niczego nieświadomemu przeciwnikowi noża w plecy czy choćby wykonania ślizgu po długim sprincie. Każdy powinien więc znaleźć tu coś dla siebie, a sposób, w jaki rozwijany jest bohater, ma bezpośredni wpływ na rozgrywkę.
W Far Cry 3 możemy zatem grać na dwa sposoby. Pierwszym i najbardziej oczywistym jest klasyczna, strzelankowa rozgrywka. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić z Brody'ego prawdziwą maszynę do zabijania i przy akompaniamencie eksplozji, wystrzałów oraz alarmów wszczynanych przez przeciwników, posyłać na tamten świat wszystko, co stanie nam na drodze. Z drugiej strony jednak możemy pobawić się w wyrafinowanego drapieżnika, kryć się w zaroślach i dokładnie planować każdą akcję. W ten sposób zabawa będzie nie tylko trwać dłużej, lecz także da nam więcej satysfakcji. Zresztą, tylko wtedy wykorzystamy potencjał aparatu fotograficznego (dzięki któremu zaznaczamy znajdujących się w naszym polu widzenia wrogów), czy choćby łuku (pozwalającego na bezszelestne eliminowanie oponentów na dalekim dystansie). Większych zastrzeżeń nie można mieć do Sztucznej Inteligencji przeciwników. Twórcy uporali się z ich sokolim wzrokiem, przez co mordowanie „cichaczem” jest jak najbardziej możliwe i bardzo przyjemne (oczywiście w granicach rozsądku). Nawet kiedy zostaniemy zauważeni, jeszcze nie wszystko stracone, bo jeśli uda nam się uciec w głąb dżungli zauważymy, że stracili orientację i zaczynają nas szukać „na czuja”. A wtedy możemy kontynuować naszą zabawę w łowcę i zwierzynę...
Daję głowę, że długo nie będziecie mogli się nacieszyć dostępnym w grze arsenałem. Twórcy oddali w nasze ręce kilka wariantów karabinów maszynowych, SMG, karabinów snajperskich, pistoletów, strzelb oraz wyrzutni rakiet. Wspaniały użytek można również zrobić z miotacza ognia lub wspomnianego wcześniej łuku, który „działa” bez zarzutu. A jeśli dodać do tego możliwość ulepszania każdej dostępnej pukawki (możemy założyć pojemniejszy magazynek, zmienić celownik czy choćby dorzucić tłumik) oraz fakt, że każda z nich występuje w kilku wariantach kolorystycznych... tak, każdy miłośnik nowoczesnego arsenału będzie się tu czuł jak u siebie w domu. Skąd jednak wziąć na to wszystko pieniądze? Niektóre giwery są dostępne za darmo, po zdobyciu konkretnej wieży radiowej. Za inne musimy niestety zapłacić, a trzeba przyznać, że u Brody'ego niestety się nie przelewa. Musimy więc na bieżąco sprzedawać zalegający w plecaku ekwipunek i jak najczęściej wykonywać zadania poboczne, za które oczywiście otrzymujemy zapłatę. W przeciwnym wypadku nasz portfel szybko zacznie świecić pustkami... W tym momencie muszę wspomnieć o jednym, drobnym zgrzycie – w Far Cry 3 nie znalazły się bowiem standardowe sklepy – zamiast tego twórcy wrzucili do naszych kryjówek... automaty. Jakkolwiek by to nie brzmiało, trzeba przyznać, że mimo wszystko jest to bardzo wygodne rozwiązanie.
Nie będę owijał w bawełnę – Far Cry 3 to jedna z najpiękniejszych gier, jakie trafiły na obecną generację konsol. Otoczenie zostało wykonane wprost fenomenalnie – roślinność delikatnie kołysze się na wietrze, liście rzucają dynamicznie zmieniające się cienie na trzymaną przez bohatera broń, a i do modeli postaci nie można mieć większych zastrzeżeń (co prawda mimika nie zachwyca, ale nie jest też jakaś przesadnie zła). Całości dopełniają zmieniające się pory dnia i nocy, zmienne warunki pogodowe i wspaniałe efekty cząsteczkowe – ogień doskonale rozprzestrzenia się po elementach otoczenia, sprawiając, że niemal czuje się swąd spalenizny. Szkoda tylko, że choć gra stara się trzymać 30 FPS, w sporadycznych momentach animacja potrafi spaść o jakieś pięć klatek. Nie jest to jednak na tyle duża wada, by zniechęcić nas do rozgrywki – przez znakomitą większość czasu wszystko działa bardzo płynnie. Złego słowa nie można powiedzieć również na temat warstwy dźwiękowej, która jest rewelacyjna – doskonale poradzili sobie aktorzy (na czele z Michaelem Mando wcielającym się w Vaasa), soundtrack buduje sugestywną atmosferę, a eksplozje, wystrzały i zwierzęta brzmią dokładnie tak, jak powinny.
Na koniec wspomnę o trybie multiplayer. Twórcy przygotowali dla nas dwa warianty wieloosobowej rozgrywki. Tryb współpracy to zestaw oddzielnych misji z własną fabułą (w tym przypadku motywem przewodnim jest zemsta), gdzie w ręce graczy oddano czwórkę bohaterów: Mikhaila, Leonarda, Tishę i Calluma. Przed rozpoczęciem każdej misji możemy wybrać jeden z czterech zestawów ekwipunku, odpowiadających klasom postaci. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że możemy się bawić zarówno w Sieci, jak i na podzielonym ekranie. Rywalizować natomiast będziemy w czterech pozostałych trybach – do naszej dyspozycji oddano klasyczny Deathmatch, Domination (walka o utrzymanie kontroli nad jak największym fragmentem mapy), Firestorm (zabawa w podpalanie zapasów przeciwnika i obronę własnych) oraz Transmission (wygrywa drużyna, która w określonym czasie przejmie kontrolę nad większą ilością nadajników). Na ich potrzeby ekipa Ubisoft Massive stworzyła dziesięć map – jeśli jednak chcielibyście się sprawdzić w roli projektanta, czeka tu na Was rozbudowany, lecz prosty w obsłudze edytor. Niestety w chwili, w której piszę te słowa, serwery gry są jeszcze wyłączone. Na tyle, na ile udało mi się sprawdzić ten tryb mogę jednak stwierdzić, że raczej nie ma się do czego przyczepić. Nie jest to Battlefield 3, ale jako dodatek do świetnego trybu fabularnego sprawdza się znakomicie.
Opisując Far Cry 3 jest mi niezmiernie ciężko wskazać jakiekolwiek wady tej produkcji. Mamy do czynienia z długą, niesamowicie rozbudowaną, a przede wszystkim ciekawą grą, od której naprawdę ciężko się oderwać. Nic nie zostało tu potraktowane po macoszemu – ogromny świat sprawia wrażenie żywego, rozgrywka usatysfakcjonuje zarówno miłośników efektownej rozwałki, jak i tych, którzy lubią pozostawać w ukryciu, a piękna grafika pozwala temu tytułowi stanąć obok takich dzieł elektronicznej rozgrywki jak Crysis czy Uncharted. Dopełnienie tego wszystkiego stanowi tryb multiplayer, który może nie należy do specjalnie odkrywczych, ale powinien wystarczyć na co najmniej kilka długich wieczorów. Czy ktokolwiek jeszcze zastanawia się nad zakupem? Jeśli tak, to uwierzcie, że nie ma sensu – to jedna z tych gier, po które powinno się biec do sklepu z wypiekami na twarzy.
Ocena - recenzja gry Far Cry 3
Atuty
- Postać Vaasa Montenegro
- Ciekawa warstwa fabularna i olbrzymi świat
- Zatrzęsienie zadań głównych i pobocznych
- Rozbudowany arsenał
- Możliwości rozwoju postaci
- Grywalność wręcz wylewa się z ekranu
- Możliwość zabawy na podzielonym ekranie w trybie multiplayer
Wady
- Niewielkie, wymienione w recenzji niedoróbki które nie mają zbyt wielkiego wpływu na jakość rozgrywki
Po średnio udanej, drugiej odsłonie Far Cry, Ubisoft dał czadu. Mocno reklamowane nową definicją szaleństwa pokazuje jak powinno robić się wciągające FPS-y, z ogromnymi ilościami sandboksa. Niesamowita gra warta każdej złotówki.
Przeczytaj również
Komentarze (75)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych