Wóz Drzymały S05E02: Gunforce 2
Witajcie w kolejnym odcinku Wozu Drzymały. Dzisiaj zajmę się grą z gatunku run’n’gun, wydaną w 1994 roku przez firmę Irem. Jej tytuł to Gun Force II, w Japonii znana jako Geo Storm. Jest to ostatnia gra tego studia wydana na automaty arcade. Jak sama nazwa wskazuje, jest to druga część serii. Jeśli nie jesteś stałym czytelnikiem tego bloga, to o pierwszej części możesz poczytać w tym miejscu. Warto też zaznaczyć, że grupa ludzi tworząca ten tytuł założyła potem studio o może mało znanej nazwie Nazca. Jednak efekt ich pracy to seria znana do dziś chyba wszystkim graczom, a mianowicie Metal Slug.
Tradycyjnie, zanim zacznę, podaję podkład muzyczny, czyli ścieżkę dźwiękową z opisywanego tytułu.
Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim za ciepłe przyjęcie pierwszego odcinka. Nie spodziewałem się, że jeszcze tylu z Was tutaj nadal jest i pamięta tę serię :) Miał być RoboCop 2 ale jednak w ostatnie chwili wyniki ankiety zmieniły się na korzyść Gunforce 2 więc to o tej grze będzie dzisiejszy odcinek. RoboCop 2 pozostaje w ankiecie, no i może w tym tygodniu się uda. Pocieszyć Was mogę tylko tym, że na pewno w końcu jego kolej nadejdzie ;) No a teraz już bez zbędnego przedłużania zaczynamy.
Tytuł: | Gun Force 2 |
Producent: | Irem |
Rok wydania: | 1994 |
Liczba graczy: | 1-2 (jednocześnie, co-op) |
Używanych przycisków: | 2 |
Przyznam się, że znalezienie jakiejkolwiek ulotki do tej gry nie było łatwe. Pierwszy raz spotkałem się z grą, dla której ulotka nie była dostępna nawet w przepastnych archiwach strony, z której zawsze wybieram te materiały. Dopiero na stronie poświęconej informacjom na temat serii Metal Slug, czyli Metal Slug Wiki udało mi się wynaleźć japońską ulotkę dla tytułu Geo Storm.
Skcja na temat dedykowanemu grze automatowi pozostanie w sumie pusta, bo nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat automatu dedykowanego tej grze. Przypuszczam więc, że Irem wiedząc, że będzie to ich ostatnia produkcja na automaty, postanowiło nie inwestować pieniędzy w projektowanie i budowanie automatu dedykowanego grze.
Gun Force II nie zostało wydane na żadną inną platformę poza automatami. Przypuszczam, że powód był taki sam jak w przypadku dedykowanego automatu. Nikt nie chciał się angażować w generowanie kosztów związanych z tworzeniem portów gry na inne platformy. Dlatego też gra pozostała ekskluzywną pozycją dla automatów arcade.
eśli chodzi o fabułę to też niewiele jest do napisania. Gra tak naprawdę nie posiada żadnej fabuły. Po prostu wcielamy się w komandosa, który brnąc przed siebie, eliminuje hordy przeciwników. Prawdę mówiąc, nie wiadomo kto jest tym wrogiem. Gra nie posiada żadnego intra, ani wprowadzenia. Zakończenia w sumie też nie ma, bo po przejściu wszystkich misji zaczynamy zabawę od nowa i możemy grę przechodzić jeszcze raz. Tak więc autorzy nie trudzili się nad wymyślaniem fabuły i zadbali tylko o rozgrywkę. Być może nawet wiedzieli już, że będą pracować nad Metal Slugiem, więc potraktowali grę jako trening.
Tutaj też za wiele powiedzieć nie można. Wcielamy się w postać żołnierza o imieniu Max. Takie imię wpisuje nam się, jeżeli na początku przy wpisywaniu inicjałów wpiszemy AAA. W każdym razie więcej o naszym herosie nie wiemy nic. Jeśli gramy w dwie osoby to drugi gracz steruje laseczką, o imieniu Lei w kolorze czerwonym. Jednak to w zasadzie wszystko, co jestem w stanie powiedzieć o protagonistach.
Pierwszy akapit, w którym mogę się trochę rozwinąć. Jeśli chodzi o przeciwników, to sprawa jest dosyć ciekawa, bo grając, wydawało mi się, że ciągle walczę z tymi samymi jednostkami, ale kiedy zacząłem je wyciągać z gry, okazało się, że podstawowych wrogów jest przeszło trzydzieści rodzajów. Oczywiście twórcy stosują w grze trik ze zmianą palety barw i część przeciwników występuje w dwóch lub większej ilości odmian kolorystycznych. W większości przypadków przeciwnicy to żołnierze różnego rodzaju oraz sprzęt typu czołgi, roboty, latające skutery i inne tego typu jednostki. W ostatniej planszy za to natkniemy się na bardziej organicznych przeciwników przypominających trochę obcych z filmów o Obcym ;) jakieś dziwne rośliny z okiem zamiast kwiatu i zapory przypominające pnie drzew. Jeśli chodzi o bossów, to są oni dość oryginalni. Znajdziemy tu wielkiego latającego robota, jeszcze większy, pancerny pojazd wyglądający jak przerośnięty garnek, sporych rozmiarów mechaniczną gosiennicę, dużego robota, czy w końcu jakiegoś cyborga z długim ogonem, wspinającego się po rakiecie. Ogólnie bosowie są duzi i wyglądają groźnie. Jest ich w sumie pięciu, bo tyle mamy w grze plansz.
Pierwszym i podstawowym przeciwnikiem występującym w grze są zwykli żołnierze. Spotkać możemy ich w pięciu odmianach kolorystycznych. Za to pojawiają się w sporych ilościach. Takie podstawowe mięso armatnie rzucane do boju na zasadzie im więcej, tym lepiej. Zieloni tylko chodzą i strzelają, czasami obsługują pojazdy. Żółci umieją przyczajać się w oknach budynków, a pomarańczowi oprócz przyczajania się w oknach potrafią jeszcze chodzić po różnego rodzaju linach i innych konstrukcjach, niebiescy pojawiają się raczej rzadko i przyznam się. Że nawet nie wiem w jaki sposób atakują.
Drugim rodzajem piechurów są bardziej wyszkoleni żołnierze. Posiadają kaski z długimi warkoczami przypominającymi pęk dredów. Mają większe zdolności, potrafią wspinać się po linach, rzucać z nich tymi warkoczami, jeżdżą na motorach i w przeciwieństwie do pierwszych żołnierzy wytrzymują więcej niż jednej pocisk. Po prostu są twardsi. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych.
Z piechoty pojawiają się jeszcze czerwoni kolesie uzbrojenie w duże wyrzutnie pocisków. Nie poruszają się, co najwyżej jeżdżą na jakiś pojazdach. Zawsze w pozycji klęczącej i gotowi wystrzelić wielki pocisk. Występują tylko w jednym kolorze. Czerwonym.
Są jeszcze niebiescy komandosi uzbrojeni w mocarny karabin laserowy. Strzelają grubą wiązką białego światła. Ich trafienie jest zabójcze, jednak sami nie są jakoś specjalnie wytrzymali.
W jednym miejscu natrafimy na gości będących chyba jakimiś cyborgami. Zakładam tak, ponieważ wyskakują z jakiejś dziwacznej maszyny. Są szybcy i uzbrojeni w coś na wzór laserowego miecza. Atakują tylko z bliska. Występują w trzech wersjach kolorystycznych, jednak kolor w tym przypadku nie ma znaczenia. Każdy zachowuje się tak samo.
Natrafimy też na wyglądające jak jakiś szybkowar roboty. Poruszają się raczej powoli i strzelają z oka wiązką lasera. Dość odporne na zwykły karabin, jednak każda inna broń rozprawia się z nimi w ułamku sekundy. Występują przeważnie w większych grupach i tylko jednej wersji kolorystycznej.
Teraz pora na troche większe roboty. Są to w sumie mechy sterowane przez zielonych żołnierzyków. Występują w kilku wersjach kolorystycznych i różnią się od siebie tylko rodzajem strzelania. Dodatkowo często możemy użyć takiego robota jako środek transportu.
Pojawia się też w grze jeden mech na kosmicznie długich nogach. Ostrzeliwuje nas z działka zamontowanego pod brodą i jest dość wytrzymały. Porusza się powoli, ale ze względu na swoją wysokość potrafi zdjąć nas z dużej odległości.
Z dużych robotów trafimy jeszcze na dwie konstrukcje przypominające nieco ED-209 z uniwersum RoboCopa. Poruszają się na dwóch nogach i występują w dwóch wersjach kolorystycznych. Są raczej mało groźne, ale wyglądem sprawiają wrażenie jakby miały nas pozamiatać jednym pierdnięciem. Tak naprawdę potrafią tylko strzelać dużymi kulami, które przelaują nam nad głową. Dodatkowo czerwony potrafi wypluć minę, która toczy się po ziemi.
Z pojazdów wroga natkniemy się też na niewielki czołg uzbrojony w miotacz ognia. Tak naprawdę nie wiele mogę o nim napisać. Raczej niezbyt mobilny, porusza się powoli, a jak już wjedzie na planszę to stoi i próbuje nas spalić.
Drugi z czołgów pojawiających się w grze to opancerzone transportery. Potrafią strzelać rakietami, które lecą powoli w naszą stronę. Do tego przewożą żołnierzy. Poruszają się powoli i kiedy w końcu się zatrzymają, otwierają luk i wypuszczają trzech wojaków.
Z mechanicznych przeciwników natkniemy się jeszcze na wielkie gąsiennicopodobne stwory ze sporym kolcem na czole. Wystawiają ten kolec w naszą stronę, po czym zaczynają szarżować. Poruszają się powoli, oczywiście poza momentem, kiedy suną w naszą stronę. Jednak są na tyle duże, że ciężko je ominąć.
Pojawią się też dziwne latające węże. Wiją się w powietrzu i strzelają wiązką lasera przed siebie, czyli omiatają nią sporą część planszy. Kiedy rozwalimy mu cielsko, zostaje sama głowa, która nadal lata i strzela laserem.
Z mechanicznych przeciwników natkniemy się jeszcze na dwa rodzaje latających robotów. Pierwszy z nich to tak zwane jednorazówki. Padają po jednym strzale. Latają sobie i czasami noszą bomby, które starają się nam zrzucić na głowę. Drugi rodzaj latających robotów jest trochę bardziej wytrzymały. Trzeba się chwilę na nim skupić. Są też nieco groźniejsze, bo strzelają salwą czterech rakiet, które na szczęście da się zniszczyć.
Z pojazdów wroga, które możemy przejąć i używać na własną korzyść są jeszcze latające skutery. Latają dość wysoko, przez co niekiedy ciężko jest je trafić i strzelają podobnymi salwami rakiet, co wcześniejsze roboty.
W jednym miejscu na ostatniej planszy natrafimy się na jakąś zabłąkaną ławicę rakiet. Lecą one przed siebie i każde ich trafienie jest dla nas zabójcze. Do tego są dosyć wytrzymałe i pojawiają się w dużej ilości, więc spotkanie z nimi może być niebezpieczne.
Natkniemy się w grze też na kilka rodzajów organicznych kosmitów. Wyglądają nieco jak bohaterowie filmów o obcym. Przypominają ich przez swoje podłużne głowy. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych. Brązowy, kiedy znajdzie się w zasięgu, wypuszcza długą mackę, która nas zabija. Niebieski zaczyna ziać jakimś trującym niebieskim gazem.
Dodatkowo napotkamy też na swojej drodze kokony obcych. Przyklejone do podłogi albo do sufitu, machają z nich głowy obcych. W sumie, jeśli nie podejdzie się do nich za blisko, to nie są groźne.
W ostatniej planszy trafimy też na rosnącze oczy. Na długiej, czerwonej łodyżce rośnie sobie oko, które rozgląda się po planszy i kiedy nas zobaczy, wystrzeliwuje w naszą stronę chmurkę enegrii, która wybucha, kiedy trafi w jakąkolwiek przeszkodę.
W jednej z plansz, gdzie poruszamy się tylko po linach zawieszonych w powietrzu, pojawiają się przeciwnicy, którzy poruszają się po tych linach i strzelają w naszym kierunku grubą wiązką białego światła. Oczywiście, kontakt z takim przeciwnikiem równa się strąceniu z liny i w efekcie zgonowi. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych, nieróżniących się w zasadzie niczym poza kolorem.
Są też większe wersje tych robotów wyposażone w podwójne działo. Też występują w dwóch kolorach i również kontakt z nimi to śmierć.
Ostatnim ze zwykłych przeciwników jest mały i niepozorny palnik plazmowy. Wychodzą ze ścian, podłogi, czy sufitu, zapalają niebieski płomień i przesuwają się tak po linii prostej.
To już wszyscy podstawowi przeciwnicy na jakich natkniemy się w czasie naszej misji.
Jeśli chodzi o tych wariatów, to mamy ich w grze pięciu. Każdy jest wielki i groźny, chociaż jak na moje kaprawe oko, to bossowie są łatwiejsi niż same plansze. Może z wyjątkiem ostatniego, który jest mocno uciążliwy i w sumie nie znalazłem na niego skutecznej metody. Na resztę można wykombinować sobie system. W Gun Force II wszyscy bossowie to jakieś mechaniczne kreatury. Są wielcy i wydają się groźni, jednak po bliższym przyjrzeniu się nie są wcale tacy straszni. Znajdziemy tu wielkiego, latającego mecha, ziejącego ogniem, strzelającego z karabinu i wyrzucającego wybuchowe beczki. Dziwny ciągnik wyglądający trochę jak jakiś szybkowar, mechaniczną gąsienicę, która pędzi za nami po torach w kopalni, wielkiego robota przypominającego nieco modliszkę, który próbuje nas co chwilę złapać. I ostatecznie znowu jakiś dziwny mech, z długim ogonem, którego używa nie tylko do ataku na nas, ale też do wspinania się po wielkiej rakiecie, która znajduje się w tle planszy. Bossowie nie mają tutaj paska energii, jednak ulegają stopniowemu zniszczeniu.
Pierwszy z bossów, czyli latający mech (nie mylić z mchem porastającym kamienie, czy drzewa ;) ). Wygląda groźnie i walczymy z nim, skacząc po lokomotywie rozpędzonego pociągu. W tle widzimy wielki pożar lasu, a w międzyczasie staramy się unikać pocisków tego przerośniętego komara. Boss w zasadzie posiada tylko trzy ataki. Zieje z ręki miotaczem płomieni (wiadomo skąd ten pożar lasu), strzela z karabinu maszynowego w drugiej ręce, oraz wyrzuca odbijające się od ziemi i podskakujące, wybuchowe beczki. Kiedy trochę go rozwalimy, wychodzi pilot i od czasu do czasu wyrzuca sporych rozmiarów rakietę.
Drugi boss to jakiś przerośnięty czajnik. Walka z nim jest o tyle oryginalna, że przeciwnik znajduje się po lewej stronie ekranu i wszystko wygląda tak, jakbyśmy przed nim uciekali. Przed bossem, po prawej stronie ekranu lei śmigłowiec, który ostrzeliwuje bossa i ma wywieszony hak, na którym możemy zawisnąć w razie potrzeby. Po ziemi jedzie samochód terenowy, który ma zamontowane działko i możemy sobie z niego ostrzeliwać bossa. Czy tylko ja tutaj widzę analogię do starej gry pod tytułem Silk Worm? :) Boss atakuje, tworząc prawie pełne koło z jakiejś dziwnej energii, która toczy się w naszą stronę, przez co musimy od czasu do czasu zeskoczyć na ziemię, aby je ominąć. Od czasu do czasu pojawia się też w jednym z włazów żołnierz uzbrojony w wyrzutnię rakiet i najlepiej w sumie jest skupić swój ogień na nim, żeby nie zatruwał nam życia swoimi rakietami.
Trzeci z bossów to wielka, mechaniczna gąsienica. Goni nas pędząc po torach kolejki w kopalni. My uciekamy przed nią na motorze. Mamy do dyspozycji dwa tory, na których toczy się akcja. Najważniejsze w tej walce jest, żeby zawsze znajdować się na innym torze niż boss i najlepiej jak najbliżej prawej krawędzi ekranu. Boss ma w sumie tylko dwa ataki. Pierwszy to ten, kiedy znajduje się z nami na tym samym torze. Wtedy wystrzeliwuje z pyska coś jakby pajęczą nić, którą chce nas złapać. Drugim atakiem jest wyskok w powietrze i wyrzucenie czterech larw, które wystrzeliwują pionowo w górę i w dół wiązki energetyczne. Wtedy najlepiej jest skupić się na zniszczeniu jednej z larw, która jest najbliżej nas w celu zrobienia sobie przestrzeni, a potem walenie w bossa jakby juta nie było. Nie należy wtedy być też za bardzo pod samym bossem, bo spadając na nasz tor, po prostu nas zmiażdży swoim cielskiem.
Czwarty boss to wielki, żółty robot, trochę przypominający modliszkę. Stoi po pas w ziemi i bardzo rzadko się porusza. Ma trzy rodzaje ataku. Wyrzuca trzy małe roboty, na wzór larw poprzedniego bossa, które wystrzeliwują w górę wiązkę światła. Trzeba stanąć wtedy pomiędzy nimi. Różnica jest taka, że tych robotów nie da się zniszczyć, a ich wiązka trwa znacznie krócej niż w przypadku larw. Drugim atakiem jest zbliżenie głowy do nas i rozciągnięcie pola energetycznego w paszczy. Z pola tego wyskakują pojedyncze, zabójcze promienie. Trzeci atak to łapanie nas i odgryzanie nam głowy. Na szczęście atak ten jest sygnalizowany przez bossa głośnym krzykiem, przez co wiemy, że za moment będzie nas próbował złapać. Aby tego uniknąć, wystarczy w odpowiednim momencie (chwilę po ryku bossa) podskoczyć.
Ostatni, piąty boss to sporych rozmiarów mech, z bardzo długim ogonem. Oplata się on nim wokół rakiety, która widnieje w tle i ogólnie używa go do poruszania się oraz atakowania. Na tego wariata nie mam żadnego sposobu. Potrafi wypuścić dwa ogniste robale, które przyczepiają się do ścian po lewej i prawej stronie ekranu i zieją ogniem pionowo w dół. Poza tym kiedy zniknie nam z pola widzenia, trzeba być ciągle w ruchu, bo za moment spadnie z nieba prosto w nas. Od czasu do czasu sam zieje ogniem dookoła ekranu. Ogólnie trzeba być w ciągłym ruchu i kombinować.
Lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać, są dość zróżnicowane. Stoczymy walkę na pędzącym pociągu, spenetrujemy bazę wroga łącznie z podziemnym hangarem, będziemy wspinać się po linach w zniszczonym mieście, zobaczymy z bliska to zniszczone miasto, a w końcu trafimy na statek obcych. Każda z lokacji nieco różni się od siebie, chociaż kolorystycznie czasami jest dość monotonnie. Plansze przygotowane są z dużą dbałością o szczegóły, co zresztą od zawsze było znakiem rozpoznawczym studia Irem. Największe wrażenie na mnie osobiście robi płonący las podczas walki z pierwszym bossem. Aczkolwiek zniszczone miasto też jest całkiem ciekawie zrobione. Plansze są raczej średnio długie i ukończenie całej gry zajmuje około 30 min, co jest w sumie takim raczej standardowym wynikiem. Zdarzają się też zmiany kierunku poruszania się po planszy, czasami wspinamy się do góry po linach. Innym razem prowadzimy szaleńczy rajd motocyklem z górki. Ogólnie są one przygotowane całkiem nieźle.
Pierwsza plansza to rozwałka na pędzącym pociągu. W tle przewija się zielony, leśny krajobraz, od czasu do czasu pociąg przejeżdża przez tunel i wtedy otoczenie się zmienia, jedziemy przez jakiś most, ale ogólnie większość planszy jest zielona. Gdy docieramy do bossa, krajobraz zmienia się diametralnie i zamiast zieleni, widzimy wzgórza pokryte płonącym lasem.
Plansza druga. Atakujemy na bazę wroga. Najpierw wchodzimy przez płot i siejemy rozpierdol przed wejściem do bazy. Przechodzimy po linach i wchodzimy do środka, gdzie znajduje się jakiś podziemny hangar, w którym budowane są roboty różnej maści. Na końcu znowu wychodzimy na zwenątrz i demolujemy coś na wzór pociągu zmontowanego z szybkowarów.
Plansza trzecia. Zaczynamy o zachodzie słońca w jakimś zgruzowanym mieście, przebijamy się przez hordy wrogów, po czym wspinamy się po wiszących linach, najpierw pionowo w górę, potem poziomo, aby w końcu dostać się do jakiejś podniebnej budowli, a następnie spaść do kopalni, w której oddajemy się szaleńczej jeździe na motocyklu..
Czwarta plansza to znowu jakieś miasto obrócone w stertę gruzu. W oknach pozostałości budynków czają się wrogowie. Możemy jeździć poruszająco się poziomo windą oraz używać pojazdów. Potem wjeżdżamy do góry windą towarową, aby stoczyć walkę z kolejnym bossem w ruinach jakiegoś wieżowca.
Ostatnia plansza. Docieramy latającym skuterem do statku obcych, w którym czają się na nas różnego rodzaju kreatury. Przedzieramy się wąskimi korytarzami, siejąc pożogę i zniszczenie, aż dotrzemy do ostatniego bossa.
Grafika jest mocno w stylu studia Irem. Zawsze robili oni gry, które miały specyficzny styl graficzny. Do tego chyba najlepiej czuli się oni w klimatach post apokaliptycznych. Na pierwszy rzut oka grafika może wydawać się nieciekawa, jednak przy bliższym rzucie okiem zauważamy, jak bardzo dopracowane są detale. W Gun Force II wiele elementów otoczenia jest interaktywne. Kiedy strzelamy, nasze pociski demolują planszę, wyrzucając w powietrze duże ilości różnego rodzaju gruzu. Gra wydaje się stosunkowo mało kolorowa, ale to też jest znak rozpoznawczy tego studia, no i post apokaliptyczny świat z zasady nie może być zbyt kolorowy. Ogólnie sądzę, że grafika w Gun Force II stoi na przyzwoitym poziomie. Można nawet dostrzec pewne podobieństwa do serii Metal Slug.
Jeżeli chodzi o animację, to też sprawa wygląda nieźle. Wspomniane już spore ilości odłamków płynnie rozlatują się we wszystkie strony, postaci poruszają się całkiem znośnie. Eksplozje robią bardzo dobre wrażenie. Ogólnie na ekranie cały czas się dzieje. Postaci naszych żołnierzy i przeciwników są dość małe, przez co w większych zadymkach może okazać się, że tracimy orientację i gubimy naszego wojaka z oczu, jednak dodaje to tylko dynamiki rozgrywce.
Jest ona bardzo podobna do tej z serii Metal Slug, co nie powinno być zaskoczeniem, skoro oba tytuły tworzyli ci sami ludzie. Dynamiczna, budująca wojowniczy nastrój, momentami tajemnicza. Nie drażni ucha, a czasami nawet w nie wpada. Pasuje do tego, co dzieje się na ekranie i robi się dynamiczna, kiedy toczymy jaką szybką walkę, innym razem jest wolniejsza, gdy plądrujemy nieznane tereny obcego statku. Ogólnie rzecz biorąc muzyka, tak jak grafika jest bardzo w stylu studia Irem.
Jeśli chodzi o efekty dźwiękowe, to osoby grające w Metal Sluga na pewno usłyszą całą masę znajomych dźwięków, od przeładowywania broni, przez zgony przeciwników, na eksplozjach kończąc. Większość efektów dźwiękowych została wykorzystana później właśnie w serii Metal Slug, więc nie mogą być słabe. Ogólnie oprawa dźwiękowa w mojej opinii stoi na przyzwoitym poziomie.
Teraz trochę o tym, co w każdej grze arcade i w sumie w każdej innej najważniejsze, czyli o rozgrywce. Do sterowania używamy standardowego zestawu, czyli gałki i dwóch przycisków. Jeden to skok, drugi strzelanie. Nie ma tutaj żadnej filozofii. Nie występują żadne ataki ani ciosy specjalne. Możemy od czasu do czasu zawisnąć na linie czy to poziomej, czy wspinać się pionowo w górę.
Ciekawostką, a raczej rzeczą rzadko spotykaną w grach arcade jest sprawa wpisywania inicjałów. W większości tego typu gier możliwość wpisania swoich inicjałów pojawia się dopiero po zakończeniu rozgrywki. Oczywiście o ile zdobędziemy wystarczającą ilość punktów, żeby załapać się do 10, 20, albo 50 najlepszych. Zależy to od gry. Bywają nawet takie, które zapisują wyniki 100 najlepszych graczy. W przypadku Gun Force II sytuacja jest nieco inna i wpis otrzymujemy na samym początku rozgrywki. Dopiero po wpisaniu inicjałów rozpoczynamy grę.
Sama gra jest raczej trudna i nastawiona na wyciąganie żetonów z kieszeni graczy. Może nie jest to tak widoczne, jak w przypadku pierwszej części, która była typowym wyciągaczem żetonów, jednak w drugiej części o przypadkowy zgon jest równie łatwo. Jak na grę, w którą gramy 30 min, zużycie 30 żetonów, nawet kiedy już się trochę ogarnie system, to jest i tak dużo.
Podobnie jak w serii Metal Slug, tutaj oprócz wybijania przeciwników mamy też za zadanie ratować jeńców wojennych. W Gun Force II rolę dziadków pełnią laseczki w czerwonych sukienkach.
Tutaj jednak ratowanie ich nie skutkuje natychmiastowym bonusem. Uratowane laseczki są podliczane po każdej misji. Zliczanie to jest tutaj nieco bardziej skomplikowane niż w Metal Slug. Po każdej misji pojawia się specjalny ekran, gdzie zliczane są uwolnione panienki oraz zebrane po przeciwnikach ordery.
po podliczeniu wszystkich punktów, gra przyznaje nam awans. Dzięki temu awansowi nasz mnożnik punktów rośnie, dzięki czemu po każdej misji dostajemy większy bonus za jeńców i ordery zebrane w jej trakcie.
W grze dostępnych mamy w sumie cztery rodzaje broni. Każda z nich posiada inne parametry i sprawdza się w innych sytuacjach. Podstawowym rodzajem broni jest karabin maszynowy, a w zasadzie dwa karabiny, bo nasz heros operuje obydwoma rękami. Co ciekawe, kiedy zmienimy broń, to zmienia się ona tylko w jednej ręce, a w drugiej nadal nosimy karabin, więc oprócz głównej broni, od czasu do czasu lecą też zwykłe groszki z karabinu, wracając do podstawowej broni. Ma ona nieograniczoną amunicję. Strzela w każdym z ośmiu kierunków, jest raczej słaba, ale ma zasięg na całą planszę. Można też strzelać z niej w dwóch kierunkach jednocześnie. Może nie w lewo i w prawo jednocześnie, ale na przykład zrobić ze strumieni pocisków widełki i strzelać prosto przed siebie i pod kątem 45 stopni w górę lub dół. Zaczynamy z tą bronią zawsze po stracie życia. Jest też możliwość wrócenia do niej, kiedy posiadamy inną broń. Służy do tego jeden z power up’ów.
Kolejną bronią, na jaką natkniemy się w trakcie naszej misji, jest miotacz ognia. Jak działa takie urządzenie, chyba wszyscy wiedzą. Jego zasięg jest mniejszy niż zwykłego karabinu, jednak jego moc znacznie go przewyższa. Dodatkowym atutem tej broni jest autofire. Jeśli wciśniemy i przytrzymamy przycisk ataku, nasz bohater będzie strzelał ciągłym strumieniem ognia.
Następną broń, jaką znajdziemy w grze to laser. Co ciekawe wiązka lasera w tej grze ma ograniczony zasięg. Nie leci ona przez całą planszę, a po prostu zanika gdzieś tak w 2/3 ekranu. Jest to chyba najmocniejsza z broni dostępnych w grze, a do tego jej zasięg jest całkiem spory.
Ostatnią bronią, jaką znajdziemy w grze, jest coś, co nazywa się Spread. Są to dziwne rakiety, które zaraz po wystrzeleniu rozpadają się i wybuchają. Ich moc jest bardzo duża, do tego eksplozja może ranić kilku przeciwników jednocześnie. Problemem jest jej zasięg, który jest w zasadzie znikomy. Dlatego używając tej broni, musimy podejść w zasadzie do samego przeciwnika. Inaczej pocisk do niego nie doleci.
W trakcie naszej nierównej walki znajdziemy też kilka power up’ow związanych z bronią. Jednym z nich jest klasyczna literka P, jak power up. Zebranie takiego przedmiotu podnosi siłę rażenia naszej broni.
Drugim wzmocnieniem jest znajdźka z pociskiem podpisana bullet. Jej zebranie zwiększa ilość posiadanej aktualnie amunicji. Oczywiście w przypadku podstawowej broni zebranie tego przedmiotu niczego nam nie dodaje.
Ostatnia znajdzka związana z bronią to SP Boost, co ja sobie tłumaczę jako Shooting Power Boost. Zebranie tego przedmiotu podnosi nam ilość posiadanej amunicji o kilkaset procent. Dzięki temu prędzej zginiemy, niż skończy nam się amunicja.
Ciekawostka związana z bronią jest jeszcze taka, że jeśli stracimy życie, a posiadamy jakąś inną broń niż podstawową, to ta nam wypada i kiedy wracamy na planszę, możemy ją sobie podnieść. Jest to całkiem opłacalne, kiedy kończy się nam amunicja, bo taka podniesiona broń posiada znowu cały magazynek.
Skoro jesteśmy przy broni, to nie można pominąć też pojazdów, które twórcy gry oddali w nasze ręce. Pojawiają się one dość często i ułatwiają nam życie choćby dlatego, że przyjmują na siebie pewną ilość trafień, więc oszczędzają nam żyć, a co za tym idzie, żetonów. Wśród pojazdów znajdziemy różne ciekawe konstrukcje, od motoru, przez auto terenowe, czołgi, po mechy i pojazdy latające. Każdy z pojazdów jest oczywiście też odpowiednio uzbrojony, dzięki czemu wzrasta nasza siła ognia.
Pierwszym pojazdem, na jaki się natkniemy, jest robot kroczący. W sumie w grze występuje ich kilka rodzajów. Wyglądają identycznie, jednak różnią się uzbrojeniem. Jeden wyrzuca w górę dziwną sondę, która lata pod samym sufitem i ostrzeliwuje się pionowo w dół, tworząc taki deszcz pocisków. Drugi wystrzeliwuje serię rakiet. Tym drugim celowanie jest dość trudne, bo rakiety lecą po specyficznej trajektorii.
Kolejnym pojazdem, na jaki się natkniemy to działko z karabinami maszynowymi zamontowane na podwoziu z gąsienicami. Dość słaby pojazd, ale zawsze oszczędzi nam kilka pocisków przyjętych na klatę.
Skoro przy czołgach jesteśmy, to znajdzie się jeszcze jeden. Ten jest największym sprzętem, jaki wpadnie w nasze łapy. Zajmuje prawie pół planszy i ma dużą wytrzymałość do tego siła ognia, nie ma sobie równych. Może zasięg jest stosunkowo mały, ale jeśli już kogoś trafimy, to robi się niezła zadyma.
Kolejny pojazd to auto wojskowe. Możemy poruszać się nim w dwie osoby. Jedna zajmuje fotel kierowcy, a druga obsługuje karabin maszynowy zamontowany na pace.
Kolejny z pojazdów to motor. Ciśniemy nim cały czas na jednym kole i ostrzeliwujemy się z karabinu trzymanego w ręce.
Znajdzie się też winda jeżdżąca poziomo po linie. Ma zamontowany karabin maszynowy i można się z niej skutecznie ostrzeliwać.
Znajdziemy też latający kombinezon niczym ten z Iron Mana, chociaż prędzej powiedziałbym, że pochodzi z jakiegoś anime. Możemy nim latać we wszystkie strony, a zamontowane działko stanowi całkiem silną broń.
Ostatnim już pojazdem będzie latający skuter, którym lata się dość ciężko jednak wytrzymuje kilka trafień, więc warto, nauczyć się go obsługiwać.
To tyle, jeśli chodzi o broń, jaką znajdziemy w grze. Każdą z broni możemy znaleźć w jednym pojemniku, jaki występuje w grze, a jest to zwykła skrzynia. Innych pojemników w grze nie uświadczymy.
Poza nią natkniemy się jeszcze na dwa przedmioty z bonusami. Jeden to dodatkowe punkty, a drugi przyznam się szczerze, że nie wiem. Jest to gwiazdka podpisana jako Bonus i nie mam pojęcia, jakiego rodzaju bonus otrzymujemy po jej zebraniu.
Ogólnie sama rozgrywka jest napakowana akcją. Cały czas się dzieje i rzadko mamy czas, żeby odsapnąć. Trzeba mieć się cały czas na baczności i oczy dookoła głowy.
Podsumowując, Gun Force II to całkiem sympatyczna gra, pod warunkiem, że nie musicie wrzucać monet w automat, bo w takim wypadku przejście tej pozycji byłoby stosunkowo kosztowne. Ogólnie gra jest całkiem przyjemna i daje sporo frajdy.
Na zakończenie jeszcze dla największych twardzieli, jak zwykle zresztą, dodaje filmik mojego autorstwa na którym prezentuję grę w akcji.
Na dzisiaj to już wszystko. Dziękuję za poświęcony czas i gratuluję wszystkim, którzy doczytali do tego momentu. Mam nadzieję, że spotkamy się już niedługo w następnym odcinku Wozu Drzymały.