Czasowo ekskluzywny ray tracing? Wojna PS5 i XSX przybiera na sile
Jedną ze strategii Sony na nadchodzącą generację konsol jest wykupywanie czasowych exclusive’ów tak pod kątem całych gier jak i dodatków. Wojna next-genów wchodzi w kolejny wymiar, a łakomym kąskiem staje się nawet taki element zabawy jak wykorzystanie ray-tracingu.
Temat czasowej ekskluzywności nie jest niczym nowym i producenci konsol sięgali po niego w przeszłości nie raz. Swego czasu bardzo skutecznie korzystał z niego Microsoft promując Xboksa 360 i zapewniając sobie czasowe wsparcie wielu wydawców third-party. Oczywiście często za takimi działaniami stała furgonetka wypełniona szmalem wyjeżdzająca przy takich okazjach ze skarbca giganta z Redmond. Nie da się jednak ukryć, że dzięki takim działaniom X360 zyskał sporą rzeszę fanów, a znam i takich (cześć Wojtek), którzy kupili konsolę Microsoftu dla tej jednej gry od zewnętrznego dewelopera, która nie pojawiła się na konsoli konkurencji.
Third party w służbie „trzystasześćdziesiątki”
Świetną wizytówką takich praktyk był pierwszy Dead Rising od Capcomu wydany 8 sierpnia 2006 roku na X360. Fani PlayStation musieli czekać na grę aż 10 lat i zagrali w nią dopiero przy okazji remastera na PS4. Ale przecież w katalogu czasowych exclusive’ów znalazły się też takie gry jak pierwszy Mass Effect od BioWare (PS3 dostało go 5 lat później) czy BioShock ze stajni Irrational Games (ponad roczny ex). Microsoft poszedł zresztą za ciosem i pod koniec poprzedniej generacji odpalił bombę zapowiadając podpisanie umowy ze Square Enix i Crystal Dynamics, na mocy której Rise of the Tomb Raider było w przypadku konsol przez prawie rok dostępne tylko na XOne i X360. Sporo mówiło się też o tym, że Microsoft musiał wyłożyć spore pieniądze, by załatwić sobie na wyłączność Xboksa One takie tytuły jak Titanfall czy Sunset Overdrive od Insomniac Games, studia kojarzonego wcześniej z exami na PlayStation.
Oczywiście takie praktyki zawsze wzbudzają duże emocje wśród fanów danej marki, zwłaszcza patrząc na wspomnianego Tomb Raidera. Była to w końcu kontynuacja gry, której pierwsza część dostępna była również na konsoli PlayStation. Chcąc więc poznać ciąg dalszy nie miałeś wyboru i musiałeś zainwestować w Xboxa. Podobne kontrowersje towarzyszą zresztą zakupowi przez Microsoft Bethesdy i wielu graczy nie jest w stanie dopuścić do siebie myśli, że kolejny Fallout czy Elder Scrolls pojawią się wyłącznie na sprzętach „Zielonych”. A przypomnijmy, że The Elder Scrolls III: Morrowind zadebiutowało tylko na Xboksie i komputerach, a The Elder Scrolls IV: Oblivion przez rok było ekskluzywne dla X360 i PC.
W przypadku tej konkretnej marki dopiero Skyrim zadebiutował równolegle na konsolach PlayStation. Przyznam szczerze, że osobiście nie jestem wielkim fanem takich czasowych rozwiązań w przypadku gier wydawanych przed deweloperów third party i bardziej doceniam kreatywne podejście do ekskluzywnych dodatków jak np. dodanie Kratosa do Mortal Kombat w wersji na PS3. Ale rozumiem też to, jak działa w dzisiejszych czasach biznes i że nie ma tu sentymentów.
Ekskluzywna ofensywa Sony
Sony przygotowując się na kolejną batalię i nadchodzącą generację konsol obrało strategię znaną z czasów Xboksa 360 i zadbało o to, aby takie gry jak Deathloop (Bethesda), GhostWire: Tokyo (Bethesda), Godfall (Gearbox Publishing) czy Oddworld: Soulstorm (Oddworld Inhabitants) były przez jakiś czas dostępne tylko na PS5. Ale to nie wszystko. Jak podawali informatorzy - Japończycy uderzyli do wielu wydawców chcąc zapewnić sobie różne niedostępne dla konkurencji opcje. Część firm zachęconych wizją odpowiedniego przelewu nie miała większych oporów, by sprzedać w ramach ekskluzywności dodatkową zawartość. A nawet całe gry. Mówi się, że właśnie w ten sposób Sony nabyło wyłączność na Final Fantasy XVI czy choćby postać Spider-Mana w Marvel's Avengers, którego nie zobaczymy w wersjach gry na konsole Microsoftu.
Oczywiście takie praktyki to również żadna nowość czego przykładem może być romans Japończyków z serią Call of Duty, który pielęgnowany jest od lat. I nie chodzi już nawet o takie rzeczy jak DLC do Call of Duty: Black Ops III, bo zawierane umowy gwarantowały wcześniejszy dostęp do bety, całych trybów gry czy nawet to, że oficjalne rozgrywki esportowe w daną odsłonę COD-a będą odbywały się tylko na konsolach PS4. A zauważyliście, że FIFA 21 promowana była w wielu spotach jako gra na PS4? To również efekty dealów. Microsoft ma taki z Ubisoftem, stąd choćby czasowa ekskluzywność na betę i DLC do Tom Clancy's The Division, promocyjne spoty kolejnych części Asasyna czy Far Cry’a z naciskiem na XOne, a nawet namowy lokalnych przedstawicieli firmy, aby recenzje gier Francuzów robić właśnie na konsoli Zielonych.
Nowy wymiar
Mam jednak wrażenie, że na kolejnej generacji trend ten jeszcze bardziej się nasili. Sony promuje slogan „PlayStation advantage” („Korzyści PlayStation”), dzięki której japońska korporacja chce między innymi przekonywać graczy do kupowania wersji gier na PS5, co przyniesie różne dodatki i bonusy. Mowa oczywiście zarówno o dealach z mniejszymi studiami jak i największymi wielorybami branży. I tak w drugiej połowie 2021 roku pojawi się samodzielna wersja GTA Online dostępna przez 3 miesiące za darmo wyłącznie dla użytkowników PS5. A to nie wszystko, bo członkowie PS Plus, którzy grają w GTA Online na PS4, mogą odbierać co miesiąc bonusowy zastrzyk waluty w grze aż do premiery wersji na PS5. W przypadku next-genów czasowa ekskluzywność wskakuje jednak na jeszcze wyższy, niewidziany dotychczas na konsolach poziom.
Devil May Cry 5: Special Edition otrzyma wsparcie ray tracingu, dostępne ekskluzywnie jedynie na PS5. Przynajmniej na razie. Nie wiemy ile Sony zapłaciło za taki ficzer, ale widać, że zapewne sporo, bo obsługi ray-tracingu nie doczekają się w ogóle użytkownicy PC, których część zapowiedziała już bojkot IP. Capcom jednak zdania nie zmienił, a Sony może promować system informując, że na PS5 dostępna jest najlepsza i najbardziej dopasiona graficznie wersja gry. I to w takiej samej cenie jak uboższa edycja na platformę konkurencji. Zarówno Sony jak i Microsoft sięgną więc na pewno po nowe formy ekskluzywności gier w walce o klienta. Nawet jeśli nas może to śmieszyć. Nie zdziwcie się więc jeśli za jakiś czas podobnej, czasowej ekskluzywności doczekają się tryby oferujące 120 klatek czy (o zgrozo!), upragnione natywne 4K w 60 klatkach w tytułach AAA.
Przeczytaj również
Komentarze (156)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych